Dziewczyno, ty pijesz? – zdziwiła się Magda, gdy weszłam do niej do domu i pierwsze, co zrobiłam, to sięgnęłam po kieliszek wina. – Nie przyjechałaś samochodem?
– Dzisiaj nie! – uśmiechnęłam, się pociągając łyk ulubionego trunku. Dwie pozostałe przyjaciółki spojrzały na mnie mocno zdziwione.
– Ale pamiętasz, że mój mąż po nas dzisiaj nie przyjedzie? Wypadł mu dyżur w szpitalu – zaniepokoiła się Monia.
– Jasne, że pamiętam – odparłam spokojnie, pociągając następny łyk. Rozmawiałam z nią przecież na ten temat kilka godzin temu przez telefon.
– Może weźmiemy taksówkę na spółkę? – zaproponowała wtedy.
Byłam wniebowzięta
Wiedziałam, że jest jej głupio, że tak wyszło i znowu to ja będę robiła za kierowcę, bo ona nie ma prawa jazdy. Ale ja miałam w zanadrzu prawdziwą bombę i aż drżałam z niecierpliwości na myśl o tym, kiedy wreszcie podzielę się nowiną z przyjaciółkami.
– Spokojnie, nie masz się czym martwić. Przyjedzie po nas Sławek! – wyrzuciłam z siebie w końcu do Moniki.
– Co?! – tak jak podejrzewałam, zwyczajnie ją zatkało. – Mówisz serio?
– Wreszcie, dziewczyno, wreszcie! Mów szybko, jak tego dokonałaś! – teraz wszystkie przyjaciółki zaczęły mnie wypytywać jedna przez drugą. Uśmiechnęłam się tajemniczo, a potem powiedziałam im całą prawdę:
– Nie wiem, samo jakoś tak wyszło!
– Samo? Przecież usiłowałaś poderwać go od tygodni! Jak mogło „wyjść samo”? Opowiadaj! – krzyknęła Magda, która chciała znać wszystkie szczegóły.
W Sławku, koledze z biura, zakochałam się od pierwszego wejrzenia, gdy tylko przyszedł do nas do pracy. Niestety, za nic nie umiałam zorientować się w stanie jego uczuć do mnie. Jednego dnia wracałam do domu pełna euforii, bo wydawało mi się, że mu się podobam, drugiego zaś popadałam w skrajną depresję, ponieważ cały dzień kompletnie nie zwracał na mnie uwagi.
– Już naprawdę nie wiem, co mam robić – zwierzałam się przyjaciółkom. – Jak się przekonać, czy mu na mnie chociaż odrobinę zależy?
– Może zaproś go na kawę – namawiała mnie Beata, ale jakoś nie bardzo mi to leżało, bo jestem raczej tradycjonalistką i wydaje mi się, że to mężczyzna powinien zrobić pierwszy krok.
– Daj spokój, to jakieś staroświeckie zasady… – Beata była innego zdania.
– Zaproś go, co ci zależy?
– A jak odmówi? – za bardzo się bałam, że dostanę kosza, i nie robiłam nic.
W sumie jednak wyszło mi na dobre, że poczekałam, bo dzisiaj rano… Sławek przypadkiem był świadkiem mojej telefonicznej rozmowy z Magdą, tej, podczas której powiedziała mi, że jej mąż nie rozwiezie nas po domach wieczorem. Nie umiałam ukryć rozczarowania, ale gdy odłożyłam słuchawkę…
– Jeśli chcesz, to mogę po ciebie przyjechać – powiedział nagle Sławek. Byłam tym tak zaskoczona, że w pierwszej chwili nie do końca zrozumiałam, co mi proponuje!
– Mógłbyś? – upewniłam się.
– Jasne, czemu nie? – uśmiechnął się.
Po sekundzie na mojej twarzy także zakwitł szeroki uśmiech. Patrzyłam na Sławka przez kilkanaście sekund, rozważając w głowie jego niespodziewaną propozycję, po czym rzuciłam:
– Wiesz, co mnie najbardziej zachwyca w tym, co powiedziałeś?
– Co? – zainteresował się od razu.
– Że nawet nie zapytałeś, dokąd po mnie przyjechać. A jeśli do Gdańska? To ponad trzysta kilometrów… – mój głos przyjął lekko wyzywający ton.
– Pokonam je z przyjemnością – zapewnił mnie i obrzucił ciepłym spojrzeniem, od którego zrobiło mi się gorąco.
Nie mogłam uwierzyć, że niespodziewanie ziściły się moje najskrytsze sny! Sławek jednak zrobił pierwszy krok, jak przystało na mężczyznę! I to właśnie wtedy, kiedy już powoli traciłam wszelką nadzieję… Prawdę mówiąc, jakby się w końcu nie ogarnął, to chyba w skrajnej desperacji rzeczywiście sama zaproponowałabym mu tę kawę. A nie czułabym się z tym najlepiej.
– Niemożliwe! – moje przyjaciółki aż zapiszczały z zachwytu.
– Naprawdę po nas przyjedzie? – upewniła się Magda. – A może... wolałabyś wracać z nim sama? Wiesz, ja mogę zamówić sobie taksówkę.
– Nie wygłupiaj się! Przecież mieszkasz po drodze, odwieziemy cię, a potem jeszcze będziemy mieli mnóstwo czasu dla siebie – zapewniłam ją.
Mówienie „my” o Sławku i o mnie sprawiało mi wielką przyjemność. Czułam się tak, jakbyśmy już byli razem!
– Poza tym przecież musisz go poznać, żeby mi potem powiedzieć, co o nim sądzisz! – dodałam z uśmiechem.
– Jasne! Wszystkie musimy go poznać – zawołały moje przyjaciółki. Chyba naprawdę umierały z ciekawości, jak właściwie wygląda facet, o którym marudziłam im od tygodni. Pechowo nie znalazłyśmy w sieci nawet jednego zdjęcia Sławka, ani jednej o nim wzmianki. Nie miał konta na żadnym portalu społecznościowym.
– Może nie lubi internetu. To chyba dobrze. Przynajmniej masz pewność, że nie będzie wieczorami siedział z nosem w komputerze – zaśmiała się Magda.
Potem jeszcze długo plotkowałyśmy przy winku, ale… ja prawie przez cały czas myślami byłam przy Sławku.
Jak on mógł?!
Pierwszy raz odkąd znam się z dziewczynami, nie mogłam się doczekać końca naszego spotkania. Chciałam, aby już po mnie przyjechał, aby go poznały i zachwyciły się nim jak ja. W końcu nadszedł ten moment. Sławek przyjechał i wypadł bardzo fajnie. Myślę nawet, że moje przyjaciółki były zaskoczone tym, jaki jest przystojny. Szczególnie Beata miała na jego widok zdumioną minę. Poczułam cichą satysfakcję. Nie spodziewałam się niczego złego. A tymczasem…
Następnego dnia wszystkie trzy pojawiły się niespodziewanie u mnie. Przyjechały po południu z butelką wina.
– A co wy tutaj robicie? – byłam zdziwiona, bo przecież widziałyśmy się ledwie wczoraj i nie byłyśmy umówione.
– Daj kieliszki – zarządziła jednak Magda, nie odpowiadając na moje pytanie. – Alkohol będzie nam potrzebny. Być może więcej niż jedna butelka…
Miała rację – po tym co mi powiedziały, nie wystarczyła ani jedna butelka wina, ani jedna paczka chusteczek. Płakałam i trudno mi było się uspokoić, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że wczoraj spędziłam ze Sławkiem noc. Tymczasem ten drań… miał żonę! To Beata go rozpoznała… Dlatego gdy po mnie przyjechał, zrobiła na jego widok taką niepewną minę.
– Poznałam go na weselu kuzynki – usłyszałam. – Był z żoną, która pokazywała mi zdjęcia dwójki ich dzieci. Wiem, że mieszka w Szczecinie…
W Szczecinie! Faktycznie, Sławek wspominał mi kiedyś w biurze, że pochodzi ze Szczecina, lecz ja się nie spodziewałam, że zostawił tam rodzinę, a w Warszawie jest tylko przyjazdem…
– No wiesz, złapał dobrą pracę, to się przeprowadził, pewnie zamierza ściągnąć swoich bliskich, a do tego czasu…
– Znalazł sobie ciepłą dziewczynkę do łóżka – dokończyłam za nią.
– Nie myśl tak o sobie! – moje przyjaciółki rzuciły się do pocieszania mnie.
– To podły bubek, ty jesteś nie niewinna. Przecież nic nie wiedziałaś!
Ano nie… I sądziłam, że poznałam miłość swojego życia! Jeszcze godzinę temu, kiedy myślałam o Sławku, jego czułych słówkach i pieszczotach, uśmiechałam się sama do siebie… Teraz miałam ochotę zwymiotować! Jak mógł tak ze mną postąpić?! Pewnie zauważył w burze, że mu się przygadam, i postanowił skorzystać z tego, że mi się podoba. Cholerny cwaniaczek, żerujący na kobiecej naiwności!
– Już ja mu jutro wygarnę! – uznałam. Jednak… jakoś nie potrafiłam. Zamiast tego unikałam Sławka przez cały dzień, a pod koniec pracy wymknęłam się do domu, tak że nie zdążył mnie zagadać. Telefonował na moją komórkę, nie odebrałam. A następnego dnia poczułam, że zwyczajnie nie dam rady pójść do pracy i na niego patrzeć, więc wzięłam urlop na żądanie.
Leżałam w domu w pościeli i myślałam, jaka jestem okropnie głupia… Tak się dać zrobić w balona! Do tego teraz siedzę tu i kryję się przed nim, jakbym to ja zrobiła coś złego. Nagle poczułam złość. „Dosyć mazgajenia się – pomyślałam. – Trzeba się z tym zmierzyć!”. Nie było to łatwe. Chociaż pewne zdania przećwiczyłam sobie przed lustrem poprzedniego wieczoru, to kiedy następnego dnia spotkałam Sławka w biurze na korytarzu, po prostu zapomniałam języka w gębie.
– Cześć, co się z tobą działo? Niepokoiłem się, dzwoniłem… – przystanął przy mnie. – Byłaś chora?
– Drobna niedyspozycja – bąknęłam, po czym wzięłam głębszy oddech. – Kiedy jedziesz do swojej rodziny, do Szczecina? – wypaliłam w końcu.
Koszmarna pomyłka
Myślałam, że zrobi wielkie oczy, zdumiony, że o wszystkim wiem, a potem zacznie się wypierać żony i dzieci, kłamać, zaprzeczać. Tymczasem Sławek odparł całkiem spokojnie:
– Za jakieś dwa tygodnie. I wiesz co? Może byś tam pojechała ze mną? Chętnie bym cię przedstawił…
Dosłownie szczęka mi opadła. No to już mi zapachniało jakąś paranoją!
– Na pewno będą zachwyceni, że cię poznałem. Prawdę mówiąc, długo nie mogłem się przyzwyczaić do tego, że wyjechałem ze Szczecina i wszystkich tam zostawiłem. Czułem się samotny i martwili się o mnie. Szczególnie Jola... – paplał Sławek jak gdyby nigdy nic. „Jola to pewnie ta jego żona – pomyślałam. – Jest tak wyrozumiała?!”.
– A dzieci? Także się o ciebie martwiły? – zapytałam z przekąsem.
– Nie bardzo, są na to jeszcze za małe – przyznał Sławek otwarcie.
„No nie, to jakiś obłęd! Albo trafiłam na wariata, albo on robi sobie ze mnie jaja. Prędzej to drugie” – przebiegło mi przez głowę i poczułam, jak wzbiera we mnie coraz większy gniew.
– Słuchaj, ty krętaczu! – ryknęłam na cały korytarz. – Nie zamierzam się wtrącać w twoje małżeństwo i analizować, czemu twoja żona nie ma nic przeciwko trójkątom, ale ja nie akceptuję małżeńskiej zdrady! A przez ciebie się do niej przyczyniłam! Nie zamierzam dłużej zadawać się z kimś, kto ma tak namieszane we łbie! Spadaj!
W Sławka jakby piorun strzelił. Zmieszał się, poczerwieniał, po czym spytał:
– Ale o czym ty mówisz…?
– O Joli! Twojej żonie! – uprzytomniałam mu, zastanawiając się, jak długo będzie grał przede mną głupka.
– Jola to żona mojego brata! – wymamrotał zdumiony. – Nie rozumiem…
– A twoja jak ma na imię? – zmieszałam się, ale nie odpuściłam tak łatwo.
– Ja... jeszcze nie wiem – bąknął.
– Nie wiesz, jak ma na imię twoja żona?! Robisz ze mnie idiotkę?!
– Nie wiem, bo jeszcze się nie ożeniłem! – wyjaśnił mocno zażenowany.
– Nie jesteś żonaty? – powoli zaczęło mi świtać, że chyba strzeliłam wielką gafę. – Masz brata? – zapytałam.
– Tak, Pawła – przyznał.
– On mieszka w Szczecinie i jesteście do siebie bardzo podobni?
– Tak mówią, chociaż jest ode mnie starszy o pięć lat i już dorobił się dwójki dzieci – uśmiechnął się Sławek.
No to pięknie! Beata musiała pomylić Pawła ze Sławkiem i narobiła rabanu… Boże! A ja go tak szybko osądziłam! Chyba zabiję te baby, jak je dorwę!
– Niezłe masz przyjaciółki! Czujne są – śmiał się Sławek, kiedy czerwona ze wstydu zaczęłam go przepraszać ze te wszystkie podejrzenia.
– Nie przepraszaj, nie ma za co! Przynajmniej wiem, że ci zależy. Inaczej byś się tak nie awanturowała – podsumował mnie. – A takie koleżanki to skarb!
„Taki chłopak również” – pomyślałam, wtulając policzek w jego pierś.
Więcej prawdziwych historii:
„Twój narzeczony to ideał? Lepiej weź go w podróż przedślubną, bo możesz się rozczarować jak ja...”
„Mąż dla pieniędzy poświęciłby wszystko – nawet rodzinę. Prosiłam, żeby odpuścił, ale w końcu przestałam go poznawać”
„Narzeczona chciała, bym dla niej sprzedał firmę i wziął kredyt na 50 tys. złotych. Gdy odmówiłem, rzuciła mnie”
„Związałam się z bufonem, który na siłę chciał mnie zmienić, bo nie pasowałam do jego »luksusowego« towarzystwa”