„Przespałam się z facetem, w którym podkochiwałam się jako nastolatka. I w jednej chwili cały mój sentyment zniknął"

mężczyzna całuje kobietę fot. Adobe Stock, Dmitriy Kapitonenko
„– Kochałam się w tobie od liceum. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Przez te wszystkie lata moje serce było zamknięte na innych, ciągle czekało na ciebie. W końcu się doczekało. Tylko że ty potraktowałeś mnie jak laskę do łóżka. Darowałabym ci, gdybyś był dobrym kochankiem. Nie jesteś. Zaspokoiłeś tylko swoje potrzeby, jakby mnie tu nie było”.
/ 18.07.2022 18:30
mężczyzna całuje kobietę fot. Adobe Stock, Dmitriy Kapitonenko

Pracował w agencji reklamowej i lubił modelki. Ja uczyłam w szkole i miałam metr sześćdziesiąt wzrostu. Byliśmy z dwóch różnych światów. Znaliśmy się z liceum, ale wtedy ze sobą nie rozmawialiśmy. Z oczywistych powodów. On należał do szkolnej śmietanki towarzyskiej, ja do outsiderów. Zauważył mnie dopiero na piętnastej rocznicy matury.

Było strasznie dużo ludzi, pięć razy trzydzieści parę osób, bo nasz rocznik liczył pięć równoległych klas. Spotkanie zorganizowano w restauracji, niedaleko naszego liceum. Nie wszyscy przyszli, ale i tak był tłum. Żonaci, mężatki, dzieciaci. Zajęliśmy całe piętro. Stoły złączono, siedzieliśmy jak na weselu. Alkohol, dużo jedzenia i stare przeboje sączące się z głośników przy suficie. Gdy kolejna osoba chciała mi pokazać zdjęcia swoich dzieci, mieszkania oraz działki, uciekłam na parter, gdzie byli zwykli klienci restauracji.

Jarek z klasy A ze mną rozmawia!

Spora grupka siedziała obok baru. Głównie faceci – oglądali mecz piłki nożnej. Głośno komentowali. Zamówiłam piwo i usiadłam na jednym z wysokich stołków. Po kilku minutach stało się dla mnie jasne, że nasza drużyna nie gra najlepiej. Barowi komentatorzy obwiniali głównego napastnika, że mu się chce, że ma narodową drużynę w czterech literach, że stara się tylko wtedy, gdy gra w klubie, bo tam mu płacą ciężką kasę.

– To niesprawiedliwe – nie wytrzymałam w końcu. – On wypruwa z siebie flaki, gania po boisku, ale nie dostaje podań. To linia pomocy leży. Rozgrywają akcję tylko środkiem, w dodatku najchętniej do tyłu, nie podają na skrzydła, a jeśli już to zupełnie nie w tempie głośno powiedziałam, co o tym myślę.

Wśród kibiców zapanowała grobowa cisza. Najgrubszy z nich, najbardziej podchmielony, ten, który najgłośniej narzekał, nie mógł mi darować tego występu.

– Że niby się paniusia zna? Wiesz w ogóle, którzy to nasi? –  zaczął ze mnie szydzić.

Jego koledzy zaśmiali się głośno. Choć byłam pewna swego, poczułam, że robię się czerwona jak uczennica. W przerwie meczu, po reklamach, w studiu telewizyjnym pojawiło się kilku eleganckich panów w ciemnych garniturach i białych koszulach – speców od polskiej piłki.

– Kompletnie nie działa linia pomocy – tak komentator telewizyjny rozpoczął analizę gry naszej drużyny. – Nasz jedyny napastnik dwoi się i troi, ale nie dostaje podań. Akcje są rozgrywane do tyłu – podsumował, a panowie w studiu zgodnie pokiwali głowami.

– Chyba trzeba panią przeprosić – od barowych kibiców oderwał się wysoki brunet o lekko skośnych, ciemnych oczach.

Rozpoznałam Jarka z klasy A. Jak mogłam go nie zauważyć wcześniej?! Ten gruby prychnął. Od biedy można to było uznać za przeprosiny. A Jarek od razu przysiadł się do mnie.

– Skąd się tak znasz  na piłce? – spytał.

Miałam już ponad trzydzieści lat, a poczułam się jak nastolatka. Ludzie, Jarek z klasy A do mnie podszedł! Rozmawia ze mną! TEN Jarek… Wciąż czarujący jak kiedyś!

– Pranie mózgu w dzieciństwie. Brat i tata są fanatykami piłki, w domu był tylko jeden telewizor, i stało się. Lubię mecze. Nie ma nic przyjemniejszego od dobrze rozegranej akcji zakończonej strzałem w okienko.

Popatrzył na mnie z zainteresowaniem. Ja udawałam, że mogę oderwać oczu od telewizora. Zrobiłam się jeszcze bardziej czerwona, ale można było to zrzucić na emocje związane z meczem. Miałam więc alibi.

– Za trzy dni jest kolejny mecz. Obejrzymy razem? – zaproponował.

Umówiliśmy się na telefon. Nie powiedział, kiedy zadzwoni, a ja nie pytałam. Wymieniliśmy się numerami komórek. Po meczu wróciliśmy na górę i rozeszliśmy się do swoich znajomych. Gdy wychodziłam ze spotkania, chciałam się pożegnać. Nigdzie go nie było. Korciło mnie, żeby podejść do jego klasy i zapytać, gdzie jest Jarek, ale w efekcie zabrakło mi na to odwagi.

Każdy dzień zaczynałam od sprawdzenia, czy przysłał SMS-a. Nic w jego zachowaniu nie sugerowało, że to będzie randka, ale moje serce i ciało wiedziały swoje... Wróciły wspomnienia z liceum. Pamiętałam wszystkie jego dziewczyny. Już wtedy miał jasno określony gust: wysokie, długowłose szkolne piękności. Dlaczego ja się nim zainteresowałam? Był mądry i fajny. Świetnie też grał w kosza. Nie trzeba było więcej. Kochały się w nim prawie wszystkie dziewczyny.

Słyszałam później, że się ożenił i szybko rozwiódł z jakąś aktorką czy projektantką mody. Byłam zajęta naprawianiem świata i nie śledziłam go na fejsie. Teraz jednak znów czułam rozkoszne dreszcze. Już dawno zapomniałam, że można się tak czuć, myśląc o facecie. Ci, z którymi się do tej pory spotykałam, nie wywoływali takich reakcji. Zdarzali się zabawni, opiekuńczy, inteligentni, silni. Żadnego z nich jednak nie kochałam. Wydawało mi się, że taka już jestem. Zimna.

Ale przy Jarku moje serce ożyło, krew zaczęła szybciej krążyć. Wyostrzyły mi się zmysły. Podczas lekcji wszystko lepiej słyszałam i widziałam. Uczniowie byli zaskoczeni. Koniec ściągania, panie i panowie!

Czy ta blondi to jego dziewczyna?

Zadzwonił na dzień przed meczem. Gdy zobaczyłam jego numer, świat momentalnie przestał istnieć. Sklep, w którym szukałam wagi kuchennej, stał się pusty. Zniknęły regały ze sprzętem AGD, muzyka, rozmowy. Zniknęli też sprzedawcy w czerwonych kubraczkach. Nacisnęłam przycisk: odbierz.

– Cześć, i jak?  – spytał. – Jutro aktualne? Może być sportowa knajpa w Marriotcie? Mają duże telewizory.

– Tak, może być w Marriotcie – ledwo mogłam mówić z przejęcia.

– To zarezerwuję stolik. Będzie jeszcze paru znajomych. Okej? Maniacy piłki podobni do ciebie. To do jutra. Pa.

Cała rozmowa mogła trwać minutę. Na szczęście miałam tylko trzy lekcje i już o 11 przymierzałam sukienkę w centrum handlowym. Wiem, że nie szłam na randkę, po prostu chciałam sobie kupić nowy ciuch. Nie można? Opanowałam się, gdy ekspedientka spytała, kiedy idę na to wesele. Dotarło do mnie, że dałam się zwariować. „Co ja wyprawiam?! Przecież to zwykle spotkanie, pewnie nic się nie wydarzy… Nie będę się wygłupiać z żadnymi sukienkami” – uznałam. I postanowiłam, że włożę obcisłe płócienne spodnie, koszulkę i żakiet – niech zobaczy, jaką mam figurę. Białe, symbol niewinności…

Starałam się nie przyjść zbyt punktualnie. Wysiadłam dwa przystanki wcześniej, a i tak stawiłam się przed czasem. Jarek już siedział, ale jeszcze był sam. Też w białej koszulce, nawet bez orła czy flagi narodowej na piersi. Jakbyśmy się umówili.

– Polska, biało-czerwoni! – zaśpiewał na mój widok.

– Lepsze to niż... –  i odśpiewałam „Polacy, nic się nie stało”...

– Pesymistka – podsumował mnie z uśmiechem. – Musisz się od razu napić.

Przywołał kelnerkę ubraną w strój piłkarski. Współczułam jej, bo te getry i plastikowe koszulki nie były zbyt przyjemne w dotyku. Podeszła ze sztucznym uśmiechem i przestraszonymi oczami.

– To trochę potrwa, mamy dziś sądny dzień – rzuciła, odchodząc.

Jarek spojrzał na mnie z ukosa, jakby taksując mój wygląd. Nic nie zdążył powiedzieć, bo w tej samej chwili do naszego stolika podeszła elegancka blondynka w jasnym płaszczu. Jedna z tych posągowych piękności. Idealnie ubrana, uczesana, umalowana. W wieku nieokreślonym. Jarek wstał na powitanie. Pocałowali się w usta, więc sprawa jasna. Po co mi zawracał gitarę? Nie wierzę w przyjaźń damsko-męską. Faceci są dziwni.

Przedstawił mi ją, ale szybko zapomniałam, jak ma na imię. Blondynka usiadła, oczywiście między nami. Doszło jeszcze paru znajomych, takich wygadanych, i na chwilę zajęli moją uwagę. Potem zaczął się mecz. Nasi grali słabo. Nawet komentować się nie chciało. Jarek rozmawiał ze wszystkimi, jego pani niewiele mówiła. Nagle pochyliła się do mnie.

– Byliście kiedyś z Jarkiem parą?

Prawie zalałam się piwem. Jej obojętna mina przy tak intymnym pytaniu kompletnie mnie zaskoczyła. Wypowiedziała je szeptem do mojego ucha, więc nikt nie mógł usłyszeć.

Dalej ci się podoba? Nie mam nic przeciwko – powiedziała, patrząc mi w oczy.

Poczułam dreszcz na plecach. A może oni szukali kogoś do trójkąta?! Chyba jednak nie byłam gotowa na te jego życiowe przygody…

A jednak do mnie zadzwonił

– Nie lubisz piłki? – od razu zmieniłam temat.

– Bardzo lubię – odparła i znów posłała mi to swoje elektryzujące spojrzenie. – Selekcjoner zmienił pomocnika, od razu jest lepiej. Zauważyłaś?

Najwyraźniej po okresie modelek Jarka zaczęły kręcić laski znające się na piłce… 

Czy muszę mówić, że ledwo wysiedziałam do końca na meczu? Zremisowaliśmy w ostatnich minutach i dalej mieliśmy szansę na awans do kolejnej rundy. Czyli klasyka. Chwilę potem włożyłam płaszcz i szybko się ze wszystkimi pożegnałam.

Chciało mi się płakać, tylko łzy jakoś nie leciały. Bo w sumie dlaczego miałam płakać? Zachciało mi się spełnić marzenia licealistki, którą dawno już nie byłam. I on nie był już cudownym Jarkiem z klasy A. Nie wiem, kim teraz był. Ale jednego byłam pewna: nie miałam najmniejszej ochoty na jakieś dziwaczne gierki z nim i jego laską.

– Dlaczego się wczoraj tak szybko zmyłaś? – zadzwonił nieoczekiwanie.

Moje serce znów zaczęło bić żywiej. Na szczęście robiłam właśnie najbardziej przyziemną rzecz na świecie, czyli myłam podłogę. W jednej ręce trzymałam komórkę, w drugiej ociekającego mopa. W takich okolicznościach czułam się prawdziwie silną kobietą, której obce są romantyczne bzdury.

– Zmęczył mnie mecz.

Na pewno chodzi o mecz?

Z mopa kapały do wiadra krople. Naliczyłam ich dziesięć, zanim odpowiedziałam.

– Masz jakiś innych podejrzanych?

– Tak. Emilię.

Odłożyłam mopa i usiadłam w fotelu.

– Wiem, że to twoja dziewczyna, może żona. Na pewno jest fantastyczną laską, tylko trochę mnie speszyły jej pytania. Czułam się trochę... jak piąte koło u wozu.

Teraz cisza zapanowała po jego stronie.

– Ona nie jest moją żoną  – westchnął ciężko. – Ani dziewczyną. Nigdy nie była... Zdaję sobie sprawę, że może sprawiać takie wrażenie. Rozmawiałem z nią o tym, ale ona nie widzi problemu. Traktuje w ten sposób wszystkich swoich kolegów.

Przypomniałam sobie, jak pocałowała Jarka w usta na powitanie. Jak usiadła między nami, jak się tuliła do niego podczas meczu. Nie odsunął się od niej nawet na milimetr. Pewnie też znalazła się na meczu przypadkiem. Tak, tak. Ciekawe, po co on mi to wszystko mówi…

Ja mówię, ty słuchasz!

– Dzwoniła nawet do mnie i powiedziała, że bardzo się jej podobasz, bo mało dziewczyn zna się na piłce. Nie zdziw się, jak cię będzie zaczepiać na fejsie.

– Super – odparłam i zaczęłam żałować, że odebrałam to połączenie.

– Mógłbym wpaść do ciebie dziś wieczorem? – zapytał.

Należało powiedzieć: nie, bo sprawa była ewidentna. Emilia, ta jego dziewczyna, pewnie nie miała czasu się spotkać, a on zapragnął seksu, więc szukał pierwszej lepszej. Do ilu dziewczyn wcześniej zadzwonił? Z drugiej strony, od lat miałam do niego słabość… 

Oświadczył, że przyjdzie o 20.00. Mieszkanie błyszczało już dwie godziny wcześniej. Godzinę przed randką na stół wjechała sałatka krabowa i pachnący dojrzały melon, w lodówce chłodziło się wino reńskie. Mój ulubiony zestaw na letnią kolację. O 19.45 umalowana, pachnąca, w eleganckiej wyjściowej sukience stałam już w oknie. Mieszkałam przy ulicy, naprzeciwko domu miałam modną kawiarnię. Na ławach zrobionych z palet siedzieli roześmiani ludzie. 

Pomyślałam sobie, że jak się spóźni, to będzie znaczyło, że mnie olewa. Jak się spóźni i przyjdzie bez zwyczajowego kwiatka – to znaczy, że olewa do kwadratu. 

Przyszedł godzinę za późno, bez kwiatka, w dodatku wymięty i nieświeży.

– Przepraszam, jestem prosto z pracy, powinienem uprzedzić, że się spóźnię – wyrzucił z siebie od razu. – Ojej, zrobiłaś kolację, kochana jesteś!

Patrzyłam, jak pospiesznie je, nawet nie starając się podtrzymać rozmowy. Na znak protestu, o którym tylko ja wiedziałam, nie podałam wina, chociaż pewnie osiągnęło idealną temperaturę. Poszłam z nim do łóżka. Szybki seks na smutno. Skończył i chciał zasnąć. Odwrócił się do mnie czterema literami. Nie pozwoliłam mu. Siłą odwróciłam go z powrotem. Zapaliłam lampkę. Jej światło nie raziło, a szkoda.

– Chyba nie będziemy rozmawiać? – warknął wyraźnie niezadowolony.

– Nie. Ja będę mówić, a ty będziesz słuchał.

Dobrzy nauczyciele mają w głosie imperatyw, który nakazuje wykonywać ich polecenia bez szemrania. Ja byłam dobrą nauczycielką. Zamrugał tylko grzecznie oczami.

– Kochałam się w tobie od liceum. Zrobiłabym dla ciebie wszystko. Powiedziałbyś, żebym zabiła niedźwiedzia, poszłabym go zabić. Przez te wszystkie lata moje serce było zamknięte na innych, ciągle czekało na ciebie. W końcu się doczekało. Tylko że ty potraktowałeś mnie jak laskę do łóżka. Darowałabym ci, gdybyś był dobrym kochankiem. Nie jesteś. Zaspokoiłeś tylko swoje potrzeby, jakby mnie tu nie było. Potraktuję więc cię tak jak ty mnie. Bez szacunku. Ubieraj się i jak najszybciej wyjdź z mojego mieszkania.

Wstał bez słowa. Na plus mu mogę mu zapisać, że nawet nie próbował się odgryźć. Ani nie trzasnął drzwiami. Nie wiedziałam, czy moje życie się teraz odmieni, ale poczułam ogromną ulgę.

Czytaj także:
„Nie kocham mojego synka. Udaję miłość i przywiązanie tylko po to, by inni nie wyzywali mnie od wyrodnych matek”
„Latami usługiwałam mężowi, a on szydził ze mnie i mnie poniżał, ale nie chciałam zrobić mu krzywdy. To był wypadek...”
„Kolega nie może ścierpieć, że dałam mu kosza. Naopowiadał we wsi, że jestem prostytutką, a ja tylko tańczę na rurze”

Redakcja poleca

REKLAMA