„Na weselu córki najadłam się pysznych potraw i wstydu. Weselnicy na pewno nie zapomną tego, co zrobił mój mąż”

ojciec na weselu fot. Getty Images, Rob Gage
„Widok mojej córki, siedzącej z twarzą w dłoniach, przeszył mnie na wskroś. Jej ślub miał być najpiękniejszym dniem jej życia, a teraz… teraz patrzyła, jak jej ojciec niszczy to wszystko, opowiadając rzeczy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego”
/ 09.09.2024 17:30
ojciec na weselu fot. Getty Images, Rob Gage

Każdy szczegół był dopięty na ostatni guzik. Ale to, co działo się przy stole obok, nie dawało mi spokoju. Ryszard, mój mąż, wypił o jeden kieliszek za dużo. Nie było tego po nim widać od razu, bo wciąż siedział spokojnie, uśmiechając się do gości. Ale ja go znałam. Zbyt dobrze wiedziałam, co będzie dalej. Miał za chwilę wygłosić przemowę, a jego chwiejąca się ręka, gdy sięgał po kolejny kieliszek, była dla mnie jak zapowiedź katastrofy.

Czułam nadchodzącą katastrofę

Stałam z boku, patrząc, jak Aneta z Michałem tańczą pierwszy taniec. Sala była pięknie udekorowana – wszędzie kwiaty, świece, eleganckie obrusy. Goście uśmiechnięci, pełni radości, a ja… ja też powinnam być szczęśliwa. W końcu to wesele mojej córki. Pracowaliśmy nad tym dniem przez miesiące.

Jednak czułam, jak żołądek ściska mi się ze strachu. „Nie teraz, proszę” – myślałam, patrząc, jak Aneta się śmieje. To miało być jej idealne wesele.
Wtedy Ryszard zaczął się podnosić. W sali zapadła cisza.

– Kochani, ojciec panny młodej chciałby coś powiedzieć! – zapowiedział wodzirej, a ja wstrzymałam oddech.

Rysiek wstał z krzesła, chwiejnie poprawiając marynarkę. Goście zaczęli cichnąć, a wszystkie oczy zwróciły się na niego. Czułam, jak serce przyspieszało mi z każdą sekundą. „Proszę, tylko nie zepsuj tego” – powtarzałam w myślach, zaciskając dłonie na serwetce.

– Kochani goście! – zaczął Ryszard, a jego głos odbił się od ścian. Już po pierwszych słowach wiedziałam, że jest źle. Mówił za głośno, przeciągał sylaby, jakby każde słowo musiał sobie przypomnieć.

– To wielki dzień dla... dla nas wszystkich! Anetka... moja mała Anetka, która kiedyś… – zaciął się, a sala w napięciu czekała na dalsze słowa. Ryszard spojrzał na kieliszek, który wcześniej zostawił na stole, i roześmiał się sam do siebie. – No, wiecie, Anetka była zawsze taka... – zrobił dłuższą pauzę, a ja poczułam, jak w środku zaczyna we mnie rosnąć fala paniki.

Goście zaczęli się nieznacznie wiercić na krzesłach. Ryszard kontynuował, ale zamiast mówić o córce, zaczął opowiadać anegdoty z młodości. O tym, jak jeździł na rowerze po wiosce, jak rozbił komuś okno piłką, jak miał „szalone pomysły”. Zerknęłam na Anetę. Uśmiech, który jeszcze przed chwilą rozjaśniał jej twarz, zniknął. Michał objął ją ramieniem, a ona patrzyła na ojca z wyrazem twarzy, który z każdą chwilą stawał się bardziej napięty.

Chciałam wstać, przerwać to, cokolwiek zrobić, ale czułam, że nogi mam przyklejone do podłogi. „Może za chwilę skończy” – pomyślałam z nadzieją, ale Ryszard dopiero się rozkręcał.

Zaczął zdradzać nasze sekrety

Ryszard mówił dalej, coraz bardziej zagłębiając się w historie, które nie miały nic wspólnego z Anetą czy Michałem. Zamiast wzruszających słów, które powinny płynąć z serca ojca panny młodej, zaczęły się opowieści o jego własnych przygodach. Z każdą minutą było coraz gorzej. Zaczęłam nerwowo przesuwać serwetką po stole, czując narastający wstyd.

– A pamiętacie, jak... – przerwał na chwilę i spojrzał w przestrzeń, jakby coś sobie przypominał. – Jakie to były czasy... – zaciągnął się wspomnieniami, a ja wstrzymałam oddech. Wiedziałam, że to zmierza w niebezpiecznym kierunku.

I nagle to się stało. Ryszard przeszedł do rodzinnych sekretów. Zaczynał niepewnie, ale zaraz ton jego głosu nabrał pewności. Zaczął mówić o starych konfliktach w rodzinie, o kłótniach z moimi rodzicami, o tym, jak kilka lat temu ledwo udało nam się uratować dom przed sprzedażą. Czułam, jak krew odpływa mi z twarzy. Goście wymieniali zaniepokojone spojrzenia, a ja chciałam zniknąć pod stołem.

Aneta spuściła głowę, jakby chciała schować się przed wszystkimi. Widok mojej córki, siedzącej z twarzą w dłoniach, przeszył mnie na wskroś. Jej ślub miał być najpiękniejszym dniem jej życia, a teraz… teraz patrzyła, jak jej ojciec niszczy to wszystko, opowiadając rzeczy, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego.

– Ryszard, proszę… – szepnęłam przez zaciśnięte zęby, próbując go powstrzymać, ale moje słowa utonęły w sali pełnej milczących gości.

Musiałam coś z tym zrobić

Widziałam, jak Michał, siedzący obok Anety, coraz bardziej się niecierpliwi. W końcu zdecydował się wstać. Zbliżył się do Ryszarda, próbując delikatnie przerwać przemowę.

– Tato... Może wystarczy na dzisiaj? – powiedział łagodnie, kładąc rękę na ramieniu teścia.

Ryszard odsunął Michała, jakby nic nie rozumiał, i sięgnął po kieliszek, który czekał na niego na stole.

– No co ty, chłopie, jeszcze nie skończyłem! – zaśmiał się, spoglądając na mnie z szerokim, niewyraźnym uśmiechem. – Jeszcze muszę wam opowiedzieć o tym, jak w 1985...

Michał nie dał rady go powstrzymać, więc wrócił na swoje miejsce, bezradnie patrząc na Anetę, która siedziała nieruchomo, jakby zamrożona. W tym momencie wiedziałam, że muszę działać. To ja byłam żoną Ryszarda i to ja byłam odpowiedzialna za to, co się tu działo. Nogi jak z waty, ale wstałam i ruszyłam w jego stronę.

– Ryszard, wystarczy – powiedziałam stanowczo, chwytając go za ramię. Spojrzał na mnie zaskoczony, jakby dopiero teraz zauważył, co się dzieje.

– O co ci chodzi, Hala? Jeszcze nie skończyłem – jego głos zaczynał być coraz bardziej niecierpliwy.

Spojrzałam mu w oczy, starając się zachować spokój. W środku wszystko we mnie wrzało. Goście patrzyli na nas z wyczekiwaniem, a ja wiedziałam, że nie mogę tego dłużej przeciągać.

– Skończyłeś. Daj mi mikrofon – powiedziałam cicho, ale stanowczo, i wyciągnęłam rękę, nie czekając na jego zgodę.

Cisza w sali była tak ciężka, że niemal słyszałam własne serce. Aneta patrzyła na mnie z wdzięcznością, choć jej oczy były pełne łez. Michał nerwowo zerkał na gości, jakby szukał sposobu, żeby załagodzić sytuację. A ja zastanawiałam się, jak można teraz uratować ten wieczór.

Mogłam ich tylko przeprosić

Z mikrofonem w ręce, spojrzałam na gości. Czułam na sobie ich wzrok – jedni patrzyli ze współczuciem, inni z zakłopotaniem. Ryszard stał obok mnie, jeszcze chwiejnie, jeszcze nie do końca rozumiejąc, co właśnie się wydarzyło. Przez chwilę zastanawiałam się, co powiedzieć. Jak wyjść z tego z twarzą? Oczywiście, nie było idealnych słów, ale musiałam coś zrobić.

Przepraszam was za ten mały chaos – powiedziałam w końcu, starając się, by mój głos brzmiał pewnie, choć w środku cała się trzęsłam. – Emocje nas wszystkich trochę poniosły. To dla nas wyjątkowy dzień, pełen wzruszeń, prawda, Rysiu? – spojrzałam na niego, jakby czekałam na potwierdzenie, ale on tylko stał, opierając się o stół.

Kilka osób uśmiechnęło się nieśmiało, ale atmosfera w sali wciąż była napięta. Zerknęłam na Anetę. Siedziała blada, ale jej wzrok spotkał się z moim. W tych oczach widziałam wszystko – wstyd, ból, wdzięczność. Moje serce pękało na pół. Ona zasługiwała na coś lepszego niż to.
Znowu skierowałam uwagę na gości.

– Dziękujemy wam za obecność i wsparcie w tym wyjątkowym dniu. Proponuję, żebyśmy teraz wrócili do świętowania miłości naszej cudownej pary młodej! – powiedziałam, starając się wprowadzić choć odrobinę lekkości do tej trudnej chwili.

Z mikrofonem w ręce oddaliłam się od stołu. Orkiestra, która wcześniej czekała na sygnał, zaczęła grać powolną melodię, a ja podeszłam do Ryszarda.

– Chodź, usiądź – szepnęłam, chwytając go za rękę. Z oporem, ale w końcu dał się poprowadzić do naszego stolika.

Czułam na sobie wzrok gości, ale teraz liczyło się tylko jedno – uratować ten wieczór dla Anety. Musiałam być silna. Musiałam udawać, że nic się nie stało, choć w środku wrzały we mnie emocje.

Jutro będzie miał moralniaka

Kiedy Ryszard w końcu usiadł, schylił głowę nad stołem, mamrocząc coś pod nosem, ale już nikt go nie słuchał. Wszyscy próbowali wrócić do rozmów, ale czuć było, że atmosfera na weselu się zmieniła. W sercu czułam ciężar, którego nie potrafiłam zignorować. Córka spojrzała na mnie spod półprzymkniętych powiek. Wyglądała, jakby chciała zniknąć. Michał, próbując ją pocieszyć, szeptał coś do niej, a ja nie mogłam na to patrzeć. Co za koszmar.

Próbowałam zebrać myśli, zastanawiając się, jak odbudować nastrój. Nagle orkiestra zaczęła grać coś żywszego, goście powoli wracali na parkiet. To była nasza jedyna szansa. Wstałam i podeszłam do Anety, kładąc dłoń na jej ramieniu.

– Kochanie, wiem, że to było straszne, ale spróbuj nie myśleć o tym teraz – powiedziałam cicho. W jej oczach błyszczały łzy, ale pokiwała głową. Michał spojrzał na mnie z wdzięcznością, ale i on nie potrafił ukryć zażenowania.

– Mamo, nie wiem, jak mogło do tego dojść – wyszeptała Aneta, a jej głos łamał mi serce. – On zniszczył wszystko.

– Niczego nie zniszczył, córeczko. To twój dzień, nikt nie będzie tego pamiętał. Po prostu bawcie się dalej. Dla siebie – uścisnęłam jej dłoń, próbując dodać otuchy, choć w środku czułam, jak z każdym słowem sama się kruszę.

Goście powoli zaczęli wracać na parkiet, tańcząc, śmiejąc się, jakby próbując zamazać to, co się wydarzyło. Wzięłam głęboki oddech, starając się odrzucić swoje myśli na bok. Przez chwilę patrzyłam na Anetę i Michała, którzy wstali i poszli na parkiet, ich kroki były jeszcze niepewne, ale chcieli wrócić do weselnej radości. Przez moment poczułam ulgę. Ale nikt, absolutnie nikt, nie zapomni tego, co się stało.

Stary, a głupi

Siedziałam przy stole, patrząc, jak Aneta i Michał z trudem próbują odnaleźć radość w dalszej części wesela. Goście tańczyli, śmiali się, ale ja wiedziałam, że ta cienka warstwa normalności to tylko pozory. Wszyscy pamiętali, co się wydarzyło, a szeptane rozmowy na pewno krążyły po sali. Ryszard drzemał obok mnie, oparty o stół, jakby nic się nie stało. Czułam złość – na niego, na siebie, na całą sytuację.

Z jednej strony chciałam krzyczeć na Ryszarda, z drugiej... czułam ogromny smutek. Wiedziałam, że to nie była jego zła wola, ale jego słabość. Wiedziałam, że będzie musiał to przeżyć jutro, kiedy już wytrzeźwieje i zrozumie, co zrobił. Ale teraz nie byłam w stanie go pocieszać. Byłam zmęczona, wykończona emocjonalnie. Dzień, który miał być jednym z najpiękniejszych w naszym życiu, został przysłonięty przez nieodpowiedzialne zachowanie mojego męża.

Zrobiłam, co mogłam, by uratować ten wieczór, ale czułam, że ślad po tym skandalu pozostanie na długo. Cichy wstyd, z którym będziemy musieli się zmierzyć, nie zniknie, ale wiedziałam jedno – musiałam być teraz silna dla Anety.

Pod koniec wieczoru, gdy większość gości już się pożegnała, Aneta podeszła do mnie i bez słowa mnie przytuliła. Trwałyśmy tak przez długą chwilę, a ja czułam, jak moje emocje powoli opadają. „To minie” – pomyślałam. Może nie od razu, ale minie.

Choć nie wszystko potoczyło się zgodnie z planem, zrozumiałam, że to, co naprawdę liczyło się w tym dniu, to miłość, którą Aneta i Michał mają dla siebie. Czasami życie nie daje nam idealnych chwil, ale to, co z nimi zrobimy, decyduje o tym, jak przetrwamy. Tego wieczoru postanowiłam, że będę dla niej wsparciem, niezależnie od tego, jak bardzo boli mnie to, co się wydarzyło. Bo czasami to jedyne, co możemy zrobić.

Halina, 56 lat

Czytaj także:
„Eks mojego męża wepchnęła go w moje ramiona. Zgrywała moją przyjaciółkę, ale w zanadrzu miała swój przebiegły plan”
„Przez lata wysyłałam rodzicom kasę z USA, by mieli godną starość. Okazało się, że brat przytulił moje dolary”
„Gdy mój partner stracił pracę, stał się leniem. Musiałam tyrać za dwoje, bo przecież kredyt sam się nie spłaci”

Redakcja poleca

REKLAMA