„Przez lata wysyłałam rodzicom kasę z USA, by mieli godną starość. Okazało się, że brat przytulił moje dolary”

załamana kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk
„Zapoznałam się z całym majątkiem. Wyszło na jaw, że stary dom, w którym mieszkają rodzice, a także stara stodoła, nigdy nie przeszły żadnego remontu. Okazuje się, że wszystkie fundusze, które regularnie wysyłałam, przeznaczono na postawienie okazałej willi dla mojego brata”.
/ 05.09.2024 20:00
załamana kobieta fot. Adobe Stock, Valerii Honcharuk

Kazik wybrał się na uniwersytet do stolicy, na medycynę, Mirella osiadła niedaleko, w domu teściów za miedzą, a ja wylądowałem najdalej – aż za oceanem, w Stanach Zjednoczonych. Nasze gwarnie brzęczące, nieco zatłoczone gniazdko zrobiło się nagle puste i ciche, zabrakło pomocnych dłoni do roboty w obejściu i do pomocy starzejącym się rodzicom.

Ojciec długo nie mógł pogodzić się z wyborami swoich niewdzięcznych dzieci, zadręczał się myślą, że nikt nie przejmie po nim roli, która od trzech pokoleń dawała nam chleb – bo dzieje rodu sięgające głębiej niż pradziadkowie rozpływały się we mgle niepamięci.

Miałam wyrzuty sumienia

– Ty masz dobrze, mieszkasz za granicą i mało cię interesuje, że ja muszę się z tym wszystkim użerać. Ze szlochem matki, pretensjami ojca albo jak uparcie nic nie gada, bo akurat jest obrażony.

Gdy tylko kończyłam rozmowę z moim bratem, robiło mi się niedobrze z zażenowania i wyrzutów sumienia. W głowie pojawiały mi się obrazy załamanej mamy i taty pogrążonego w smutku. Nie mieli już nikogo, kto mógłby im pomóc, bo ich dzieciaki rozjechały się po całym świecie, a oni na stare lata musieli radzić sobie sami.

– Daj spokój, ich sytuacja nie jest aż tak tragiczna – uspokajał mnie Kazik, gdy szlochałam do słuchawki. – Może trochę przeholowałem, ale wiesz, jacy są rodzice. Marzą o powrocie do przeszłości, a ja nie pasuję na rolnika. A, o mało nie zapomniałem. Przelej więcej kasy, bo dach obory jest dziurawy i wymaga wymiany.

– Tej rudery? – zaskoczył mnie. – Może lepiej ją wyburzyć? Rodzice od lat nie hodują bydła.

– Solidna cegła zawsze się nada – odrzekł tajemniczo Kazik.

Przekazałam tyle pieniędzy, ile mogłam, ale mój brat i tak narzekał. Udało mu się jednak dogadać z dekarzem, żeby ten poczekał na dopłatę. Żeby wszystko spiąć, musiałam konkretnie zacisnąć pasa i ograniczyć swoje wydatki – co miesiąc słałam rodzicom pieniądze, jakby drugą emeryturę, a dodatkowe koszty związane z tym dachem z obórki nieźle dały mi w kość. Poradziłam sobie jednak i byłam z siebie cholernie dumna.

Nie żałowałam pieniędzy rodzinie

Przez lata wspierałam bliskich, dzięki czemu starsi rodzice mogli żyć w dostatku, Kazik był w stanie skończyć medycynę, a później tyrać za grosze na praktykach. Uciułałam kasę na wiano dla Mirki, wyłożyłam szmal na odnowienie stajni i chałupy oraz na samochód. Moja rodzina trochę mnie kosztowała, ale byli tego warci, przecież ich kochałam i była tak daleko. Nie zrzędziłam, w odróżnieniu od krewnych. "Tobie to dobrze" – ciągle gadali matka, brat i siostra. W ich mniemaniu nie miałam zmartwień, wiodłam żywot w amerykańskim luksusie i pławiłam się w forsie. Rzeczywistość była trochę inna.

No tak, zarabiałam nie najgorzej, ale oszczędzałam na czym się dało, żeby wesprzeć najbliższych. Jako najstarsza z rodzeństwa, czułam że to mój obowiązek. Nie potrzebowałam wiele dla siebie, mogłam wysyłać pieniądze do domu. Nie dorobiłam się majątku, przez lata mieszkałam w niewielkim mieszkaniu w kiepskiej okolicy, a większość kasy wysyłałam do rodzinnego domu, do ojczyzny. To tam był mój dom, idealizowałam go w myślach. Brakowało mi widoku pól, śpiewu ptaków i zapachu kwiatów.

Brat odradzał mi powrót

Podobnie jak większość Polaków mieszkających poza granicami kraju, marzyłam o tym, by na starość wrócić do ojczyzny i cieszyć się bliskością najbliższych mi osób, które darzyłyby mnie miłością. Regularnie kontaktowałam się z rodziną, a mama wysyłała mi obszerne wiadomości, w których zdawała relację z tego, jak dobrze wiedzie się innym. Między wierszami można było wyczuć nutę pretensji, która sprawiała, że czułam się winna tego, iż zostawiłam rodziców samych i wyjechałam daleko za granicę.

Pieniądze to nie wszystko, nie zastąpią prawdziwej osoby. Pewnego razu prawie zrezygnowałam z pobytu w USA i chciałam lecieć z powrotem do ojczyzny. Ten pomysł szybko skrytykował Kazik, któremu się poskarżyłam w chwili smutku i rozżalenia.

Nie rób głupot, siostra, co ty tu będziesz robić? Grunt jest w dzierżawie, rodzice mają co jeść, nic złego się im nie przydarza, więcej im pomożesz będąc za oceanem niż w Polsce.

Mijały lata

Mój brat zrobił na mnie duże wrażenie – z biegiem lat zyskał mnóstwo pewności siebie, obronił doktorat i pracował jako wykładowca akademicki. Pękałam z dumy, kiedy spotkaliśmy się w USA podczas jego wizyty na międzynarodowej konferencji medycznej. Prezentował się wspaniale. Zmienił się w eleganckiego doktora, nie mogłam oderwać od niego wzroku. Niestety, nasze spotkanie było krótkie, bo Kazik nocował w hotelu i nie miał dla mnie zbyt wiele wolnego, ale obiecał, że przyśle do mnie swojego pełnoletniego syna.

Mateusz nie posiadał się z radości na myśl o spotkaniu z ciotką z Ameryki. Zdecydowałam się wysłać mu zaproszenie i dorobiłam dodatkowe łóżko, bo moje mieszkanko było przystosowane tylko dla jednej osoby. Byłam niezmiernie ciekawa, jak prezentuje się mój siostrzeniec i czy przypadniemy sobie do gustu.

Bratanek był zaskoczony

Mati okazał się niezwykle sympatycznym, pogodnym i serdecznym chłopakiem, zupełnie jak jego tata w młodości. Mateusz świetnie sobie radził, dotarł na własną rękę z portu lotniczego. Gdy wracałam z roboty, zobaczyłam go pod klatką. Znaliśmy się tylko z fotografii, więc przywitanie wyszło dość sztywno, ale serdecznie zaprosiłam go do mieszkania. Kiedy Mati przekroczył drzwi, zaniemówił z wrażenia.

– Czemu nagle zrobiłeś się taki małomówny? – zapytałam go. – Padnięty jesteś? Bo ja jestem wykończona. Zaraz przygotuję jakiś posiłek, trochę odsapniemy, porozmawiamy, żeby się lepiej poznać. Będziesz spał za zasłoną, możesz tam zostawić swoje rzeczy. Nie mam drugiego pokoju, wynajmuję kawalerkę, mi samej wystarcza, ale tobie może być ciasno...

Mateusz uprzejmie stwierdził, że kanapa to wszystko, o czym mógłby zamarzyć, ale zauważyłam, że zrobił się markotny.

– Coś ci nie pasuje? – spytałam z niepokojem.

Dobrze znane mi poczucie winy wylazło z ukrycia, podpowiadając, żeby pomyśleć o tanim hoteliku dla siostrzeńca.

To był sympatyczny chłopak

Mateusz, ten porządny chłopak, stanowczo odrzucił pomysł korzystania z takich wygód. Z uśmiechem na twarzy stwierdził, że i tak będziemy się świetnie bawić. I faktycznie miał rację, bo bardzo się polubiliśmy. Podczas całego wyjazdu namawiał mnie, żebym odwiedziła Polskę, ale tłumaczyłam się wysokimi kosztami takiej podróży. On jednak nie odpuszczał.

Niech ciocia raz albo dwa nie prześle im kasy i wystarczy. Pora w końcu zadbać o siebie, bo dla innych to się ciocia już dość wystarała.

– Mati, nie wypada być samolubnym – upominałam go, chociaż ten pomysł przypadł mi do gustu.

Minęło sporo czasu od mojej ostatniej wizyty w ojczyźnie. Chyba nadszedł moment, by to nadrobić, nieprawdaż?

– Będę czekał na ciebie – oznajmił Mateusz na pożegnanie, ściskając mnie serdecznie.

Wzruszenie wzięło górę i łzy same popłynęły mi po policzkach. Nagle boleśnie odczułam osamotnienie emigranta. Tłumy przemierzały lotnisko, każdy zmierzał w swoją stronę, do bliskich...

– Ciociu, nie rozklejaj się, tylko się pakuj i przyjeżdżaj! – zawołał z oddali bratanek, po czym wtopił się w tłum ludzi.

Przyleciałam do Polski

Minął rok od naszego spotkania i ponad 20 lat od wizyty w Polsce. W końcu i ja znalazłam się w samolocie lecącym do ojczyzny. Na miejscu zaskoczyło mnie, jak bardzo zmieniła się wioska – odnowione, stare chaty i nowo wybudowane domy nadawały jej zupełnie inny wygląd niż ten, który zachowałam w pamięci. Jednak prawdziwy szok przeżyłam dopiero, gdy dotarłam na miejsce.

Nasze gospodarstwo przeszło ogromną metamorfozę. Dawny, skromny domek stał z boku, jakby onieśmielony obecnością imponującego, piętrowego gmachu z przepięknie zdobionym frontonem i przestronnym tarasem, który wyraźnie górował nad okolicą.

– Z drugiej strony domu, gdzie mamy ogród, znajduje się większy taras – wyjaśniła mama, trzymając mnie cały czas za rękę. – To niesamowicie praktyczne rozwiązanie, szczególnie gdy Kazik organizuje imprezy dla swoich znajomych.

To on tutaj mieszka? – z trudem wykrztusiłam z siebie te słowa, nie potrafiąc sobie wyobrazić, jak ten wielkomiejski lekarz radzi sobie na prowincji.

– Coś ty, skąd ten pomysł – moją naiwność mama skwitowała śmiechem. – Wpada tu tylko na wakacje albo od czasu do czasu na kilka dni. Razem z tatą doglądamy tego domu, a mieszkamy tam z tyłu. No chodź, to ci wszystko pokaże.

Zobaczyłam, gdzie poszły moje pieniądze

Zapoznałam się z całym majątkiem. Wyszło na jaw, że stary dom, w którym mieszkają moi rodzice, a także stara stodoła, nigdy nie przeszły żadnego remontu. Okazuje się, że wszystkie dolary, które regularnie wysyłałam, przeznaczono na postawienie okazałej willi dla mojego brata. Kazimierz, w swej wspaniałomyślności, zgodził się podzielić nowym domem z tatą i mamą, zapewne dlatego, że potrzebował kogoś do pilnowania posiadłości.

Mirka również dostała część pieniędzy, które przesyłałam z Ameryki. Wspólnie z mężem wybudowali ładny domek na działce teściów, ale zabrakło im środków na wykończenie wnętrz. Mama zasugerowała mi, że dobrze byłoby, gdybym wsparła również siostrę. Dla mnie to niewielki wydatek, a jej na pewno bardzo pomoże.

Z każdą wypowiedzianą sylabą, nieustannie dręczące mnie wyrzuty sumienia znikały, a ich miejsce zajmowała potężna złość. Czy to właśnie po to tyle czasu ciężko pracowałam? Postawiłam bliskim dwa piękne domy, a sama gnieździłam się w ciasnej kawalerce. Nic dziwnego, że Mateusz tak zareagował, skoro przywykł do zupełnie innego standardu. Wyszłam na skończoną naiwniaczkę, a on chyba zlitował się nade mną i chciał, żebym na własne oczy ujrzała, na co przeznaczane są moje ciężko zarobione pieniądze w Stanach. Rodzice przygotowali dla mnie sypialnię w rezydencji brata, ale odmówiłam.

Rodzina mnie rozczarowała

Postanowiłam zamieszkać w naszym starym rodzinnym domu, który okazał się znacznie bardziej komfortowy, niż mi to przedstawiano. Byłam niesamowicie zła i z przyjemnością ochrzaniłam Kazika, ale mój sprytny brat nie raczył pojawić się w rodzinnych stronach. Darowałam rodzicom pretensje, w końcu nie byli niczemu winni, choć miałam do nich żal, że zgodzili się na to, by mnie tak wykorzystywano. Że pieniądze, które wysyłałam dla nich, oddawali bratu. W związku z tym, zrobiłam wszystko, by jak najszybciej zakończyć ten wymarzony urlop w ojczyźnie.

Szczerze mówiąc, lepiej było dla mnie zatęsknić za krajem, niż musieć patrzeć codziennie na moją chciwą rodzinę. Porzuciłam poczucie winy i przestałam się zadręczać faktem, że zostawiłam rodziców samych. Na własne oczy przekonałam się, że mają odpowiednie warunki mieszkaniowe, o których ja mogę jedynie pomarzyć, a do tego ukochany synek jest pod ręką, więc skończyłam z przesyłaniem kasy. Od tej pory żyję po ludzku, nie żałuję sobie i zbieram pieniądze na później, żeby od nikogo nie musieć zależeć. Bo raczej nie ma co liczyć na moją najbliższą ukochaną rodzinkę.

Regina, 47 lat

Czytaj także: „Zrobiłam sobie urlop od rodziny i wyjechałam bez słowa. Mam dość podstawiania tym darmozjadom wszystkiego pod nos”
„Syn znalazł portfel pełen gotówki, ale się nie przyznał. Za jego chciwość musiałam słono zapłacić z własnej kieszeni”
„Mąż siedział w domu jak stary grzyb, a ja marzyłam o podróżach. Wreszcie wypłaciłam kasę z konta i ruszyłam w świat”

Redakcja poleca

REKLAMA