„Moja nastoletnia córka jest w ciąży. Gówniara nie widzi nic złego w tym, że zmarnuje sobie życie”

kobieta której córka jest w ciąży fot. Adobe Stock
Urodzi dziecko, zrzeknie się praw i odda do adopcji. Albo Ola je wychowa, ale nie tutaj. Może jakiś dom dla samotnych matek? Tylko co powiemy sąsiadom? Jak nic to będzie okoliczna sensacja. Taka smarkula w ciąży!
/ 22.03.2021 13:11
kobieta której córka jest w ciąży fot. Adobe Stock

Chyba żartujesz! – wydarłam się na córkę. – Jak to będziesz mieć dziecko?! Przecież masz dopiero siedemnaście lat! – spojrzałam na nią uważniej, ale nie dostrzegłam oznak ciąży. Może trochę przytyła, ale miała ostatnio większy apetyt, poza tym… cóż, Oleńka zawsze była raczej pulchna.

Wzruszyła tylko ramionami.
– Czy ty w ogóle masz rozum?! – krzyczałam. – Jeszcze szkoły nie skończyłaś, zawodu nie masz! Jak ty sobie w życiu poradzisz? Jak utrzymasz dziecko i siebie?
Jej milczenie i harda mina doprowadzały mnie do furii.
– Odezwij się! Powiedz coś wreszcie!
– Niby co? – mruknęła. – Co miałam powiedzieć, już powiedziałam.
Miałam ochotę przełożyć ją przez kolano.
– Idź do swojego pokoju! – rozkazałam.
Ola odwróciła się i posłusznie wyszła. No, może nie do końca posłusznie, bo usłyszałam głośne trzaśnięcie drzwiami.
– I nie trzaskaj!

Poczułam, że muszę natychmiast zapalić, chociaż rzuciłam ten paskudny nałóg kilka lat temu. Odgrzebałam w szafie w przedpokoju ukrytą paczkę. Wiedziałam, że mój mąż chowa tam papierosy. Adrian nie rzucił palenia, ale w domu starał się nie drażnić mnie widokiem ani smrodem dymu. Drżącymi palcami rozerwałam folię i wyjęłam z paczki jednego papierosa. Zaciągnęłam się łapczywie i dopiero po chwili dotarło do mnie, że go nie zapaliłam. Złamałam kilka zapałek, zanim udało mi się to zrobić. Zakaszlałam.
– Co za świństwo – burknęłam.
Choć smakował wstrętnie, dawał mi złudne uczucie uspokojenia, ale nie odpędził myśli kłębiących się w głowie.
Olka jest w ciąży? Przecież ona nie miała chłopaka! A może miała, tylko nic o tym nie wiedzieliśmy? Gdzieś pod koniec podstawówki przestała mi się zwierzać, a zaczęła traktować jak wrogiego nadzorcę, który wszystkiego jej zabraniał. No i doigrała się! Może chciała dorównać koleżankom, które szalały na imprezach? Który to w ogóle miesiąc? Co ze szkołą? Co ze zdobyciem zawodu? Jak ona sobie poradzi? Jak my sobie poradzimy?

No i… co ludzie powiedzą?!

Pożar czy jak? – Adrian, który właśnie wrócił z pracy, zaniepokojony uchylił drzwi do kuchni, bo zrobiło się w niej  już szaro o dymu. – Danusiu, co się stało? – zapytał z troską.
Nawet nie usłyszałam, kiedy wszedł do mieszkania. Zwykle czekałam na niego z ciepłą kolacją, dziś nie miałam do tego głowy.
Westchnęłam ciężko. Pierwszy szok minął i już obmyślałam sposoby rozwiązania problemu. Mogłam więc z mężem porozmawiać nieco spokojniej.
– Siadaj… – wskazałam krzesło – i słuchaj.
Kiedy usiadł, rzuciłam prosto z mostu:
Ola jest w ciąży.
Widziałam po jego minie, że jest to dla niego równie wielki wstrząs jak dla mnie.
– Ale już sobie wszystko przemyślałam. Wariant pierwszy, aborcja – zaczęłam od tego, co najpierw przyszło mi do głowy. – Ale nie wiem, który to miesiąc i gdzie to zrobić.
– Ależ, Danusiu! – przerwał mi mąż. – O tym nawet nie ma mowy!
– Jak to nie ma mowy?! – zdenerwowałam się. – Chcesz, żeby nasza córka zmarnowała sobie życie? Jest jeszcze młoda! Powinna się uczyć! Zdobyć wykształcenie, dobrą pracę, a dopiero potem niech myśli o dziecku!
– Pomijam, że to niezgodne z prawem, no chyba że ktoś ją… – Adrian urwał. – Ale o tym wolę nie myśleć. Więc pomijając prawo, czy to jest zgodne z twoimi zasadami?
– Nie jest – przyznałam niechętnie.

Przez chwilę poczułam się jak morderczyni. Przecież to dziecko niczemu nie zawiniło.
– No więc ta opcja odpada – Adrian odetchnął z ulgą. – Jakie są inne?
Zawsze podziwiałam jego opanowanie. Z najtrudniejszych sytuacji potrafił wybrnąć, nigdy nie dawał się ponieść emocjom.
Urodzi dziecko, zrzeknie się praw i odda do adopcji. Albo Ola je wychowa, ale nie tutaj. Może jakiś dom dla samotnych matek? – znowu zaczęłam się denerwować. – Co powiemy sąsiadom? Jak nic to będzie okoliczna sensacja. Taka smarkula w ciąży!
– Danusiu, a co na to ojciec dziecka? – spytał mój rzeczowy mąż.
– Nie wiem – odparłam. – Ola nie powiedziała mi, kto jest ojcem ani co zamierza zrobić z tym fantem. Raczyła mnie tylko poinformować, że jest w ciąży! – uniosłam się.
– Spokojnie, kochanie – Adrian pogładził mnie po ręce. – Zaraz wszystko wyjaśnimy.

Wstał, wyjął mi z dłoni kolejnego wypalanego papierosa i zgasił go.
– Nie po to rzucałaś palenie, żeby teraz znowu się truć, prawda? Zresztą ustalaliśmy, że w domu nie palimy. I nie powinniśmy, zwłaszcza że mamy tu dziewczynę w ciąży – pocałował mnie w czubek głowy.
– Racja – zgodziłam się niechętnie.
– Gdzie Ola?
– U siebie – mruknęłam, otwierając okno, żeby wywietrzyć zasmrodzoną kuchnię.
Za chwilę usłyszałam głos Adriana:
– Nie ma jej!
Zaskoczona pobiegłam do pokoju córki.
– Jak to nie ma? Nie mówiła, że wychodzi. Może poszła do koleżanki?
Zaczęliśmy wydzwaniać po znajomych córki. Jednak nigdzie jej nie było. W desperacji przeszukaliśmy jej pokój i komputer.
– A ten to kto? – Adrian przeglądał wiadomości, które Ola wysyłała do jakiegoś typa. – Nie podoba mi się.
Przyjrzałam się zdjęciu.
– Nie znam. Jakiś… – zabrakło mi słów.
– Zbuntowany małolat – podsunął mąż.
Jeśli o mnie chodzi, to te kolorowe włosy, kolczyki nie tylko w uszach i tatuaże uznałabym za oznakę niedostosowania do życia w społeczeństwie, ale niech będzie, że to oznaki buntu.
– Chyba z nim ma to dziecko – przewijałam wiadomości i wyciągałam wnioski. – Rany boskie! – aż jęknęłam. – Z tym głupkiem?! Kto farbuje sobie włosy na tęczowo?
– Danusiu, spokojnie – mitygował jak zwykle Adrian. – Najpierw trzeba ich znaleźć.
– Ale jak?

Mąż wczytał się uważniej w wiadomości i już po chwili klikał w klawiaturę.
– Co robisz?
– Piszę do niego, z prośbą o kontakt.
Wkrótce zadzwoniła komórka męża. Odebrał i krótko z kimś porozmawiał.
– Jedziemy do Oli – oznajmił, jak się rozłączył. – Tylko proszę, kochanie, nie denerwuj się. Bez względu na to, czego się dowiesz. Obiecujesz?
Kiwnęłam głową. Co gorszego niż to, że córka jest w ciąży, mogło jeszcze zdarzyć się tego wieczoru? Może to, że Ola jest już w ósmym miesiącu! Jak to możliwe, że niczego nie zauważyłam? Oboje niczego nie zauważyliśmy. Zmianę ciuchów na luźniejsze uznałam za próbę ukrycia dodatkowych kilogramów, które się pojawiły, bo ostatnio jadła więcej. Jakby za dwoje… Sądziłam, że to z powodu nastoletnich stresów. Ciąża w ogóle nie przyszła mi do głowy! Adrian mógł się tłumaczyć tym, że dużo pracował, w domu bywał gościem. Ale ja? Co ze mnie za matka, że się nie zorientowałam? Wolałam jej pilnować, przestrzegać, wydawać zakazy i nakazy, zamiast szczerze i otwarcie z nią rozmawiać. Patrzyłam, ale nie widziałam. Gadałam, zamiast słuchać. I oto efekty.

Okazało się, że Ola na jednej z imprez zaszalała. Oboje ich poniosło. Wypili za dużo i stało się. Zaszła w ciążę i nie wiedziała, co zrobić. Bała się nam przyznać, w szczególności mnie. Na szczęście „Kolorowy”, czyli Jarek, stanął na wysokości zadania. Zaopiekował się Olą, udało im się znaleźć mieszkanie do remontu. Szkoły nie zawalili, a rodzice Jarka obiecali pomóc przy dziecku, żeby młodzi mogli kontynuować naukę.
Kiedy usłyszałam, że Ola i Jarek spotykają się od dwóch lat, znowu poczułam się jak wyrodna matka. Nie miałam o tym pojęcia!
– To kiedy termin porodu? – wydusiłam z siebie, gdy udało mi się wstępnie przetrawić najnowsze sensacyjne informacje.
Oboje spojrzeli na mnie niepewnie.
– Na Wigilię – odparła córka.
– Taka mała gwiazdka z nieba… – Jarek spojrzał na Olę z czułością.

I nagle przestał w moich oczach wyglądać jak głupek. Dostrzegłam młodego człowieka, bardzo przejętego swoją nową rolą.
– Trzeba będzie pospieszyć się z remontem – oznajmił Adrian. – Znam ekipę, która pomoże. Co ty na to? – mrugnął do mnie.
– Jak mus, to mus – westchnęłam. – Narzędzia mamy, materiały się dokupi. Damy sobie jakoś radę.
– Moi rodzice też pomogą – wtrącił Jarek. Potem spojrzała na Olę i zbladł. – Co ci jest, kochanie? – wybąkał zaniepokojony.
Podążyłam za jego wzrokiem i zaalarmował mnie grymas bólu na twarzy mojej córki.
– To chyba już… – wyjąkała niepewnie.
– No to nie stójcie tak! Trzeba do szpitala! – zaordynowałam.
Kilkanaście godzin później na świat przyszła Eliza. Zostałam babcią. Bardzo młodą babcią. I choć wiem, że lekko nie będzie i ciągle mam za złe – sobie, że nic nie zauważyłam, a Olce, że nic nie mówiła – cieszę się.

Więcej prawdziwych historii:
„Matka zostawiła mnie, by pić ze swoim gachem gdzieś w melinie. Po śmierci ojca znowu pojawiła się w moim życiu”
„Wiecie, które kobiety wybaczają zdradę? Z doświadczenia wiem, że te, które mają wysokie poczucie własnej wartości”
„Liczyłam na romans z młodym byczkiem, ale on miał mnie za starą zdesperowaną babę. I ja chciałam z nim zdradzić męża!”

Redakcja poleca

REKLAMA