„Miałam w oczach powódź tysiąclecia, gdy błagałam go, by wybrał mnie, a nie rodzinę. Później chciałam cofnąć czas”

poważna dziewczyna fot. Getty Images, Oliver Rossi
„– O co ci w ogóle chodzi? Przecież wiesz, jak jest. Jesteśmy umówieni. Mam dom, żonę, dzieciaki, których nie mogę i nie chcę opuścić. Musimy być ostrożni i dyskretni. – Ale ja bym chciała się chwalić, że jesteś mój. Żeby wszyscy wiedzieli, że mnie wybrałeś. Że się kochamy. Bo kochamy się, prawda?”.
/ 14.09.2024 22:00
poważna dziewczyna fot. Getty Images, Oliver Rossi

Kiedy pierwszy raz zjawiłam się w pracy, szef naszej ekipy, Paweł, rzucił mi takie spojrzenie, że aż mnie ciarki przeszły. Facet miał już swoje lata, pewnie był ode mnie z 15 lat starszy. Ale patrzył na mnie tak jakoś inaczej, że od razu wiedziałam, że coś jest na rzeczy. Nie myliłam się, bo szybko między nami wybuchło uczucie. Gdy patrzę na to z perspektywy czasu, żałuję, że wszystko się tak potoczyło.

Praca jak każda inna

Zdecydowałam się na pracę w dyskoncie, na stanowisku kasjera. To nic nadzwyczajnego, ale mnie takie rozwiązanie odpowiadało. Robota jak każda inna, ja specjalnie nie marzę o czymś więcej. Grunt to jakoś wiązać koniec z końcem, nie dać się stratować tym, co tak strasznie gonią za grubszą forsą. No dobra, przyjemnie jest mieć dużo pieniędzy. Wygodnie i przyjemnie, ale bez przesady. Nigdy nie byłam przebojowa, zawsze trzymałam się raczej z boku. Zdaje się, że Rosjanie mawiają coś w stylu „jak będziesz siedzieć cicho, to zajedziesz daleko”.

Nasz kierownik zmiany miał na imię Paweł. Był sporo starszy ode mnie, może z piętnaście lat. Kiedy pojawiłam się w pracy po raz pierwszy, od razu wyłapałam, jak na mnie zerknął. Dziewczyny mają radar na takie rzeczy, od razu to czują. Nie powiem, żebym była jakąś pięknością, ale brzydka też nie jestem. No i Pawłowi najwyraźniej się spodobałam.

Przemknęło mi przez myśl, że całe szczęście, iż wstałam dziś wcześniej i dłużej się szykowałam. Makijaż, fajna fryzurka i proszę bardzo – już ktoś się mną zainteresował. Udawałam, że nic nie widzę, że nie dostrzegam tych jego spojrzeń. Niech się trochę pomęczy. Faceci mniej nas szanują, jak za łatwo nas zdobywają.

– Aa, pani Grażyno, ale super, że panią widzę. Chciałem jeszcze dodać parę spostrzeżeń odnośnie pani obowiązków. Niech się pani nie przejmuje, wszystko gra, ale wiadomo, lepiej na starcie wytłumaczyć świeżej kadrze co i jak, wtedy robota się później fajniej kręci. No nie?

– Dobrze. W takim razie kiedy możemy umówić się na rozmowę?

– Ja mam czas w każdej chwili. Może nawet od razu, o ile pani się nigdzie nie spieszy. Na randkę z ukochanym czy coś w tym stylu.

– Och nie, z moim facetem już od jakiegoś czasu nie jesteśmy razem, więc spokojnie możemy porozmawiać nawet teraz. Tak w zasadzie to już dłuższy czas minął, odkąd mnie zostawił, ale po co zawracać panu głowę takimi sprawami.

– W takim razie może wyskoczymy na kawkę, co? Tu parę kroków dalej znajduje się sympatyczna kawiarenka...

Całkiem miło spędzaliśmy czas

Elegancko i po dżentelmeńsku otworzył przede mną drzwi swojego auta i odjechaliśmy. Dostrzegłam dwie znajome osoby z roboty, które czekały na busa. Gapiły się na nas i szeptały między sobą. Teraz to dopiero będą miały temat do obgadywania. Nie przeszkadza mi to. Paweł nie chciał rozmawiać o pracy. Opowiadał głównie o sobie, co bardzo mi odpowiadało. Uwielbia wojaże, zawsze wybiera komfortowe noclegi i fascynujące destynacje. Rok temu wybrał się na Kretę. Zapierające dech w piersiach krajobrazy, lazurowa tafla wody i urocze knajpki tuż nad brzegiem morza.

– W porównaniu do naszej plaży w Łazach, ta jest po prostu kiepska. Kojarzysz może Łazy? Miałaś okazję tam być?

– Niestety nie. Swego czasu odwiedziłam Krynicę Morską i Poddąbie, ale to już dość zamierzchłe czasy.

Szef zaproponował, żebyśmy w pracy byli wobec siebie bardziej formalni, ale poza nią nie musimy się krępować i spokojnie możemy mówić sobie po imieniu. Kiedy na niego patrzyłam, od razu rzuciły mi się w oczy jego dłonie – były naprawdę piękne. Miał długie, zgrabne palce i widać było, że o nie dba. To było dla mnie coś nowego, bo faceci, z którymi się do tej pory spotykałam, zazwyczaj mieli łapy jak bochenki i nigdy specjalnie o nie nie dbali. No i jeszcze jego oczy – niesamowity odcień błękitu przechodzący w szary. Ciekawe.

Podwiózł mnie do domu i nawet nie próbował się wprosić do środka. Wieczorem długo nie mogłam zasnąć, bo w głowie miałam istny mętlik. Wyobrażałam sobie siebie i Pawła na jakiejś rajskiej wyspie, z pysznymi drinkami w dłoniach, opalających się nad luksusowym basenem. Wiadomo, dziewczyny lubią sobie pomarzyć.

Postawił sprawę jasno

– Hej, słuchaj, zaczekaj dzisiaj po robocie, ok? – rzucił po trzech dniach, przechodząc obok mnie, kiedy akurat nie było żadnych klientów.

– Sam nie mam pojęcia, co się ze mną dzieje. Muszę ci to wyznać, przez ciebie zarywam noce, non stop o tobie myślę. Strasznie mi się spodobałaś.

– Paweł! Ja też zasypiam, mając przed oczami twoje spojrzenie…

– Wiesz co? Chyba los chciał, żebyśmy na siebie wpadli. Coś mi się zdaje, że jesteśmy sobie przeznaczeni. No wiesz, że powinniśmy zacząć się widywać. Jak uważasz?

– Racja. Ja też tak czuję. I… bardzo mi na tym zależy. 

– Grażynko, muszę ci jednak powiedzieć całą prawdę. Po prostu muszę, rozumiesz? Nie chcę cię w żaden sposób zwodzić i okłamywać. Jestem żonaty.

– Tak, zdążyłam zauważyć twoją obrączkę.

– No właśnie. Mamy z żoną dwoje małych dzieciaków. Zależy mi, żebyś zdawała sobie sprawę, że nie planuję ich zostawiać. To znaczy, że cokolwiek miałoby się między nami wydarzyć, zawsze będzie takim dodatkowym epizodem, wiesz o co chodzi?

– Jasne. Nie ma sprawy.

Słowa Pawła zraniły mnie, ale jednocześnie byłam pod wrażeniem jego szczerości. On nie jest typem uwodziciela czy kłamcy. Traktuje nasz związek poważnie i niczego przede mną nie ukrywa. Udaliśmy się do mojego mieszkania i bez zbędnych wstępów wylądowaliśmy w łóżku. Gdy już zaspokoiliśmy nasze pragnienia, błyskawicznie się ubrał, pocałował mnie na pożegnanie i odjechał do siebie. Zapadałam w sen przepełniona radością. Paweł okazał się czuły i potrafił doprowadzić mnie do szaleństwa jak nikt inny wcześniej. A jego dłonie... Mmm...

Na każde jego zawołanie

Coraz częściej w pracy dało się słyszeć chichoty, kiedy nas razem widzieli. Trochę było mi przykro, że nie mogę po prostu przytulić Pawła. Gdy tylko rozmawiał z jakąś inną kobietą, od razu czułam ukłucie zazdrości. A co, jeśli on się z nią też spotyka?

– O co ci w ogóle chodzi? Przecież wiesz, jak jest. Jesteśmy umówieni. Mam dom, żonę, dzieciaki, których nie mogę i nie chcę opuścić. Musimy być ostrożni i dyskretni. Przecież się umawialiśmy.

– Ale ja bym chciała się chwalić, że jesteś mój. Żeby wszyscy wiedzieli, że mnie wybrałeś. Że się kochamy. Bo kochamy się, prawda?

– No wiesz przecież. Nie powinnaś w to wątpić. Po prostu sytuacja jest, jaka jest.

– To ją zmień!

– Grażynko, daj spokój, bardzo cię proszę! Wiesz, że nie mogę.

– Spójrz na to z innej strony, jesteśmy razem, ale muszę to trzymać w sekrecie. Mówiłeś o podróżowaniu, ale nigdzie nie możesz mnie zabrać. To niesprawiedliwe.

Po paru tygodniach Paweł oznajmił, że chce gdzieś ze mną pojechać.

– Dokąd? Na Kretę?

– Tym razem nie aż tak daleko, ale w nadchodzący długi weekend możemy się wybrać nad morze.

– A co z pracą?

– Pozamieniałem twoje dyżury tak, że będziesz miała trzy wolne dni, a ja wezmę jeden dzień urlopu na życzenie i jakoś to wszystko ogarnę.

– A co z twoją żoną?

– Już coś wykombinuję.

Chciałam czegoś więcej

Razem z moim kochankiem wybraliśmy się na kilkudniowy wypad do nadmorskiej miejscowości. Akurat trafiliśmy przed rozpoczęciem sezonu, więc turystów było jak na lekarstwo. Te wspólnie spędzone chwile zaliczam do najszczęśliwszych momentów mojego życia. Spacerowaliśmy wzdłuż opustoszałej plaży, popijając wino prosto z butelki i oddając się miłosnym uniesieniom, kiedy tylko najdzie nas ochota.

Jedynie ostatniego dnia pobytu nie mogłam powstrzymać lekkiej irytacji, gdy mój kochanek odebrał telefon i wyszedł na balkon. Nie miałam wątpliwości, że rozmawiał ze swoją małżonką.

– No i? Teraz będziesz się jej spowiadał? Zresztą może nawet tego od ciebie wymaga po trzech dniach rozłąki. Ale ja tego nie chcę. Kochamy się, a ty zaraz polecisz do niej z jakimiś zmyślonymi historyjkami. To jest po prostu żenujące i poniżające. 

– Grażynko, zrozum. Jestem w sytuacji bez wyjścia. Nie mam pojęcia, jak mam z tego wybrnąć – rozpłakał się. Zrobiło mi się go żal. Też nie mogłam powstrzymać łez. Przytuliłam go mocno do siebie, chcąc dodać otuchy. – Zostaw ją. Odejdź od niej raz na zawsze. Twoje dzieci wcześniej czy później to zrozumieją i zaakceptują. Daj nam szansę. Tak niewiele potrzeba, byśmy wreszcie zaznali prawdziwego szczęścia.

Ponownie znaleźliśmy się w łóżku, gdzie uprawialiśmy miłość, roniąc łzy i wzajemnie je całując. Następnie spakowaliśmy nasze rzeczy do samochodu i wyruszyliśmy w drogę powrotną, pogrążeni w smutku i ciszy. Wkrótce potem Paweł poinformował mnie o swojej decyzji. Zamierza opuścić żonę. Cóż, co ma być, to będzie. Ma własne mieszkanie odziedziczone po wujku. Wypowie je lokatorom, przeprowadzi remont, a na początek tam zamieszkamy.

– Zgodzi się na rozwód?

– Tak. Już o tym rozmawialiśmy. Domyślała się wszystkiego. Nie będzie walczyć o cokolwiek.

Złożyłam na jego ustach pocałunek, czując ogarniającą mnie radość. Zrobił to naprawdę. Ze względu na mnie. To najlepszy znak, jak bardzo mu na mnie zależy.

Zamieszkaliśmy razem

Później wszystko działo się w zawrotnym tempie, jakby ktoś wprawił w ruch kalejdoskop lub zasiadł za sterami diabelskiego młyna. Paweł wyprowadził się z mieszkania, które dzielił z żoną i wprowadził się do mojej niewielkiej kawalerki, równocześnie pracując nad remontem mieszkania odziedziczonego po wujku. Emanował entuzjazmem i szczęściem.

– Gdzieś ty się podziewała? Próbowałem się dodzwonić. Byłem już nawet bliski zgłoszenia twojego zaginięcia na policji, bo zacząłem się martwić, że mogło ci się coś przytrafić.

– No wiesz, tu i tam byłam, musiałam pogadać z dziewczynami i jakoś tak zleciało. No i może ze dwa kieliszki wypiłyśmy.

– Dlaczego nie odebrałaś telefonu?

– Pewnie gdzieś mi się telefon zapodział w torebce, a w lokalu i tak było za głośno, żeby usłyszeć...

– W porządku. Mniejsza z tym. Grunt, że dotarłaś do domu. Teraz marsz pod prysznic i do łóżka. Ale to już.

Mówił do mnie jak do jakiegoś dzieciaka. I miał rację. W końcu nim jestem. Zagubionym dzieciakiem. Jak mam mu powiedzieć prawdę, że od paru dni widuję się z Olafem? Przemiłym, cudownym Olafem, który pragnie wziąć ze mną ślub i który dostał na moim punkcie totalnego świra. Do tego jest wolny i bezdzietny.

Grażyna, 27 lat

Czytaj także:
„Moja 22-letnia pasierbica to leniwa buła, która nie chce się uczyć ani pracować. Teraz jeszcze muszę spłacać jej długi”
„Przyjaciółka obściskiwała się z kochankiem na moich oczach. A przecież pół roku temu przysięgała wierność innemu”
„Chłopak na pocieszenie zaproponował mi przyjaźń. W odwecie zrobiłam taką scenę, że długo było mi wstyd”

Redakcja poleca

REKLAMA