Może to mało poprawne politycznie, ale mojego przyszłego męża Roberta poznałam w młodzieżówce pewnej partii. Będąc młodą dziewczyną marzyłam romantycznie o księciu na białym koniu. Ale życie mnie nauczyło, że jeżeli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich marzeniach...
Marzyłam o córce, a mam 2 synów, chciałam mieszkać za miastem, a mieszkam w centrum, chciałam, by pokochał mnie tajemniczy brunet, a od losu dostałam łobuzerskiego blondyna (którego ze względu na złą sławę podrywacza omijałam szerokim łukiem).
Chcąc być bardzo aktywną działaczką, uczestniczyłam w wolontariacie na rzecz dzieci i miasta. Starałam dobierać się w pary do zadań z tajemniczym brunetem, ale pech chciał, że ciągle trafiałam na blondyna, który swoim usposobieniem skowronka doprowadzał mnie do pasji (choć muszę przyznać, że był nie zwykle szarmancki nosząc za mną ekwipunek).
Sytuacja uległa zmianie kiedy na jednym z plakatowań miasta stojąc na drabinie spadłam... prosto w jego ramiona. Nie wiem czy to adrenalina, emocje, czy spojrzenie z dołu w te niebieskie oczy zadziały, ale z tego punktu widzenia wydał się czarujący. Do czasu, kiedy usłyszałam, że wiedział, że pewnego pięknego dnia sama rzucę się w jego ramiona... żartowniś. Ale dla mnie nie było już odwrotu - moje serce drgnęło i nie miałam już siły bronić się przed szczerym śmiechem.
Zaraził mnie swoim radosnym postrzeganiem świata tak, że czułam jakbym unosiła się nad ziemią. Tak zostaliśmy nierozłączną parą, bo nie wszystkie dziewczyny marzą o księciu z bajki, niektórym - tak jak mnie - wystarczy do szczęścia żaba z charakterem. A tajemniczy brunet okazał się skupionym na czubku swojego nosa nudziarzem.
Po 12 latach wiem, że dobrze wybrałam i nie żałuje ani jednego dnia. Chociaż popełniamy błędy i czasem się o coś popstrykamy, to jesteśmy szczęśliwi, a poczucie humoru okazało się bardzo przydatną cechą w życiu. Przyciągnęłam przyszłego męża seksownym umysłem i długimi do nieba zwojami myślowymi.
Cóż, poglądy polityczne się zmieniają, a nasze uczucie trwa już 12 lat. Choć nadal nie jesteśmy poprawni politycznie, bo zarażamy otoczenie miłością i radością. Założyliśmy razem spółkę z ograniczoną odpowiedzialnością na przygody, w czasie funkcjonowania której doczekaliśmy się 2 rozdartych, ale słodkich jak cukierniczki beneficjentów. I ciągle mamy ochotę na więcej. Bardzo Ci dziękuje mężu za naszych synów, bo to w końcu facet daje odpowiedni chromosom... a w nich widzę odbicie Ciebie.
Życie z nim nie płynie tylko pędzi na złamanie karku do chwil, kiedy jesteśmy razem. Wiem, wiem - owinął mnie łobuz wokół małego paluszka powiecie, ale cóż poradzę. Jestem zakochana i będę słodkich słów nadużywać.