Kiedy porzucił mnie mąż, przeżyłam szok, bo nie sądziłam, że jest między nami aż tak źle. A zaraz potem do głosu doszły moje kompleksy. Nie wiedziałam nawet, że jeszcze mogę tak się przejmować wyglądem… no więc postanowiłam wreszcie coś z tym zrobić!
Kobieta, którą po wielu wspólnych latach rzuca mąż, partner czy kochanek, ma dwa wyjścia: albo się pogrąży w rozpaczy i będzie rozpamiętywała dawne czasy, szukając przyczyny rozstania i znajdując ją głównie w sobie, albo machnie ręką na to, co było, i zacznie żyć od nowa.
Mając pięćdziesiąt pięć lat, znalazłam się w takiej sytuacji. Zostałam sama właściwie z dnia na dzień. Oczywiście wiedziałam, że się od siebie oddalamy, że coraz mniej nas łączy, a od kiedy nasz syn poszedł na swoje, właściwie żyjemy jak obcy sobie ludzie, ale nie zauważyłam, że Leszek kogoś ma. Może gdyby łączyło nas łóżko, coś bym dostrzegła, ale od dawna spaliśmy osobno, więc jego decyzja, że odchodzi i chce rozwodu, kompletnie mnie zaskoczyła.
Potrzebowałam natychmiastowej zmiany
Spakował walizki, oddał mi klucze do mieszkania, powiedział, że zabiera samochód, a o reszcie zdecyduje sąd przy podziale majątku. Dopiero kiedy wyszedł, zrozumiałam, że już wcześniej powoli się wyprowadzał. Jego półki w szafach były puste, szuflady także, brakowało wielu książek i drobiazgów. Byłam w szoku, że niczego nie widziałam! Wcześniej nic nie zwróciło mojej uwagi.
Pamiętam, że chciałam zadzwonić do znajomych i o wszystkim opowiedzieć, ale się wstydziłam. Czego? Ano tego, że zostałam porzucona i że oni zaczną się zastanawiać dlaczego. Wyobraziłam sobie, jak analizują powody końca naszego małżeństwa i jak mówią, że to na pewno ja byłam wszystkiemu winna.
Dlaczego tak myślałam? Nie wiem. Pewnie wiele kobiet się tego obawia, dlatego ukrywają, że źle się u nich dzieje, woląc, żeby nikt nie gadał: to przez nią. Nic dziwnego, że miał dosyć. Ona jest okropna!
Wtedy właśnie wylazły wszystkie moje kompleksy. Do tej pory jakoś sobie z nimi radziłam. Myślałam: skoro jest przy mnie mężczyzna, to znaczy, że mam jednak więcej zalet niż wad. Nie ma się czym przejmować… I nagle zabrakło tego argumentu, więc poczułam się tak okropnie, jakby ktoś zerwał ze mnie sukienkę, wystawiając na widok publiczny podartą, nieświeżą bieliznę, wałki tłuszczu na bokach i brzuchu i bliznę po operacji woreczka żółciowego. Byłam pewna, że wszyscy mówią: i tak długo ją znosił. Miał chłop cierpliwość.
To się jeszcze pogłębiło, gdy dotarło do mnie, że on ma inną babę! Młodszą, ładniejszą, szczuplejszą blondynkę z małym biustem, czyli moje przeciwieństwo. To mnie najbardziej dobiło!
Wiele kobiet w takim amoku próbuje się upodobnić do tej, która im odebrała faceta. Po co to robią? Nie wiadomo. Może po to, aby samej sobie udowodnić, że one też mogą mieć jasne włosy, schudnąć o trzy rozmiary i mieć jędrny biust. Wszystko da się zrobić; wystarczy dobry chirurg plastyczny, fryzjer i dieta 500 kalorii. Chodzi o to, aby zdrajca zobaczył i się przekonał, że niepotrzebnie szukał po opłotkach, kiedy we własnej chałupie miał to samo!
Postanowiłam swą metamorfozę rozpocząć od fryzury. To wydawało mi się najłatwiejsze.… Mam gęste, ciemne włosy ze śladem siwizny, ale na razie są to tylko pojedyncze nitki, które bardzo łatwo ukryć. Czeszę się w niski kok, spięty na karku klamrą. Do teraz wydawało mi się, że ta fryzura mnie zdobi, ale nagle uznałam, że postarza, więc decyzja o radykalnej zmianie była łatwa i natychmiastowa.
Fryzjer kategorycznie mi odmówił
Koleżanki mówiły, że powinnam się umówić z panem Arturem, czyli według nich genialnym fryzjerem i kolorystą, który nie tylko jest znakomitym fachowcem, ale też nigdy się nie spieszy, ma dobre oko i w ogóle można mu zaufać.
– Ma pani szczęście – usłyszałam miły głos, kiedy zadzwoniłam, żeby się zapisać na strzyżenie. – Akurat wypadła nam jedna klientka, więc jeśli ma pani czas za dwie godziny, proszę przyjeżdżać.
Pan Artur był młody, sympatyczny i przystojny. Powiedział, żebym się odprężyła i powiedziała mu, jak chcę wyglądać.
– Młodziej – powiedziałam. – I chcę być blondynką. Na tym mi najbardziej zależy.
Wyglądał na zdumionego. Odszedł kilka kroków, wrócił, patrzył na mnie bardzo uważnie i wreszcie zdecydował.
– Jeśli pani chce zmieniać kolor na jasny, to przepraszam, ale nie u mnie. Ja do tego ręki nie przyłożę. Chce się pani oszpecić, pani prawo, ale nie w moim zakładzie. Ja dbam o swoje klientki.
– Ale ja bardzo proszę. Cena nie gra roli. Zależy mi…
– A mnie zależy, żeby pani pięknie wyglądała. Więc albo się pani zgodzi na moją propozycję, albo będziemy się musieli pożegnać. To jak?
Już miałam wstać z fotela i wyjść, jednak spróbowałam go przekonać.
– Wie pan, mój mąż znalazł sobie inną kobietę, blondynę. Chcę mu pokazać…
– Co mu pani chce pokazać? – przerwał mi. – Że jest pani brzydsza, bo w blond włosach taka pani będzie. Nie lepiej mu udowodnić, że jest durny, bo zostawił taką kobietę jak pani? Ja bym poszedł w tę stronę!
– Żartuje pan? Za stara jestem na takie komplementy.
– Po pierwsze, kobieta nigdy nie jest za stara, żeby jej mówić miłe rzeczy, a po drugie – jaka znowu stara? Babka po czterdziestce?
– Jestem po pięćdziesiątce. Mógłby pan być moim synem.
– Niekoniecznie. Mam czterdzieści dwa lata. Musiałaby pani bardzo wcześnie zostać mamą! Poza tym ja bardzo lubię dojrzałe kobiety. A pani jest naprawdę wyjątkowa. Proszę mi wierzyć, znam się na tym!
Chyba się zaczerwieniłam. Od lat żaden mężczyzna nie był dla mnie taki miły. Czułam się zawstydzona, ale i zadowolona, więc już bez marudzenia powiedziałam, że zgadzam się na jego propozycje.
– Trzymam panią za słowo – usłyszałam. – Umowa jest taka: jeśli się pani spodoba nowa fryzura, umówi się pani ze mną na kolację. Zgoda?
Kiwnęłam głową, że tak, choć raczej nie potraktowałam tego poważnie. Ale pan Artur – jak najbardziej.
Co mnie obchodzi, co ludzie powiedzą?
Rzeczywiście, wyglądałam wspaniale. Wszystkie klientki obecne wówczas w zakładzie jednogłośnie orzekły, że odmłodniałam o dziesięć lat, jestem teraz modna, elegancka, „z pazurem” i nie do poznania. Zrobiłam więc sobie selfie komórką i wysłałam je do koleżanki z pracy. Dostałam odpowiedź, że super! Nie potrzebowałam więcej, miałam przecież lustro…
Pan Artur nie chciał napiwku. Powiedział, że dla niego najlepszą nagrodą będzie randka ze mną. Już nie mówił o kolacji, tylko wyraźnie dawał do zrozumienia, o co mu naprawdę chodzi. Do głowy by mi wcześniej nie przyszło, że mogę mieć coś wspólnego z takim mężczyzną, więc nic dziwnego, że nie wiedziałam, jak się zachować. No i bałam się, że gdyby coś się między nami zaczęło, to co ludzie powiedzą?!
Pan Artur to wyczuł, spoważniał i cicho poprosił:
– Nic na siłę. Proszę się spokojnie zastanowić. Tu jest moja wizytówka, zadzwoni pani, kiedy podejmie decyzję. Będę czekał na ten telefon, bo bardzo mi na nim zależy. Od dawna żadna kobieta nie zrobiła na mnie takiego wrażenia, więc cieszyłbym się, gdyby pani się zdecydowała na spotkanie. Jestem cierpliwy, ale proszę nie zwlekać zbyt długo. Mamy takie piękne lato, szkoda byłoby marnować czas. Mam rację?
Wracałam jak na skrzydłach. Nie miałam zamiaru do niego dzwonić, bo uważałam to za szaleństwo, ale już następnego dnia mój opór i pewność zaczęły kruszeć.
– Właściwe czemu nie? – przychodziło mi do głowy. – Jestem dorosła, wolna, nikogo nie krzywdzę, a mogę być szczęśliwa. Dlaczego mam rezygnować?
Przyszła sobota. Od rana świeciło czyste, wielkie słońce. Pomyślałam, jak cudownie musi być teraz nad wodą albo w lesie. Tak dawno nigdzie nie byłam. Należy mi się odpoczynek. Co jest złego w weekendzie poza miastem? I dlaczego nie chcę się przyznać, że bardzo tego pragnę?
Wyjęłam z torebki wizytówkę pana Artura. Położyłam ją obok komórki. Postanowiłam, że kiedy wskazówka zegara dojdzie do ósmej – zatelefonuję i powiem, że się zgadzam na spotkanie. No, chyba że w ostatniej chwili się przestraszę i wycofam. Jeszcze pięć minut. Jedna, druga, trzecia, czwarta…
Czytaj także:
„Mój chłopak porzucił mnie dla pustej blond lali. Gdy pewnego dnia zadzwonił, byłam pewna, że wrócił. Wrócił - po to, by mnie dobić"
„Mąż rzucił mnie dla młodej kochanki. Myślałam, że to było najgorsze, aż nie usłyszałam, co mówią o tym skunksie na mieście”
„Mąż zostawił mnie dla innej kobiety. Nie chcę się mścić i nie chcę go z powrotem, ale nie mogę zapomnieć mu krzywd”