Jako nastolatka w ogóle nie robiłam sobie makijażu. Zawsze wolałam pospać te 20 minut dłużej, niż pindrzyć się przed lustrem od bladego świtu. Miałam to szczęście, że nigdy nie miałam problemów z cerą, więc nawet bez podkładu i pudru wyglądałam dobrze. Moje koleżanki przed każdym wyjściem na miasto kładły na buzie grubą warstwę „tapety”, a mi chciało się z nich śmiać. To się jednak zmieniło.
Malować się zaczęłam po studiach
Poprawianie urody zaczęłam tuż po skończeniu studiów, kiedy chciałam znaleźć pierwszą poważną pracę. Żeby wyglądać nieco dojrzalej i być braną na poważnie, zdecydowałam się na delikatny makijaż. Jakiś krem BB, korektor, puder, tusz do rzęs, trochę różu na policzki - nic więcej.
W takim wydaniu czuję się dobrze i nie mam zazwyczaj potrzeby większych szaleństw. Czasami zdarzy mi się dorzucić jakiś cień na powieki i kolorową pomadkę, ale to tylko od wielkiego dzwonu, np. na wesele albo ważną imprezę firmową.
Kiedy jednak mówię koleżankom o swojej makijażowej rutynie, większość z nich wzdryga się z obrzydzeniem. Dlaczego? Bo nie zmywam makijażu codziennie, a co kilka dni. One nie rozumieją, jak mogę spać z kolorowymi kosmetykami na twarzy, a ja, jak one mogą mieć z tym problem.
To dla mnie oszczędność
Gdybym miała codziennie od nowa kłaść makijaż chyba bym zbankrutowała. Skoro już używam kosmetyków, chcę, by były wysokiej jakości, więc wybieram te z wyższej półki cenowej. Codzienne malowanie się od nowa sprawiłoby, że produkty kończyłyby się szybciej, niż zdążyłabym na nie odłożyć pieniądze. A tak, jeśli używam ich tylko raz na kilka dni, kosmetyki starczają mi na dużo dłużej.
Drugim ważnym argumentem dla mnie jest to, że jestem po prostu za leniwa, żeby każdego ranka poświęcać pół godziny na malowanie się. Wolę pospać. Kiedy budzę się już umalowana, wystarczą drobne poprawki i mogę lecieć do pracy. Zajmuje mi to dosłownie kilka minut.
Koleżanki z każdej strony straszą mnie zarazkami, bakteriami i innymi problemami, które niby przysparzam swojej skórze. Guzik wiedzą. Moja cera ma się świetnie i nie zauważyłam, żeby pojawiało się na niej więcej zaskórników czy pryszczy niż zwykle.
Makijaż dokładnie zmywam tylko w weekendy, kiedy to nie mam potrzeby się malować, bo mam wolne. Robię wtedy porządny demakijaż, peeling i kładę na twarz maseczkę oraz serum. Moim zdaniem to zupełnie wystarczy, żeby moja skóra była w dobrej kondycji.
Może kiedy będę starsza i zaczną pojawiać mi się zmarszczki, coś się zmieni w mojej pielęgnacji, ale raczej w to wątpię. Odpowiada mi taki styl, jaki mam. W nosie mam komentarze innych. Mi jest tak dobrze i nie mam zamiaru nic zmieniać. Oczywiście znam opinię lekarzy, ale mojej skórze nie dzieje się teraz nic złego.
Czytaj także:
„Wyjechałem na urlop z miłą i skromną dziewczyną. Godzinę później wracałem z narzekającym, rozwydrzonym babsztylem”
„Miałam wszystko, ale zostawiłam kochającego męża dla kochanka, bo mnie nudził. Teraz zmieniłam zdanie i chcę wrócić”
„Mąż nagle zaczął dawać mi drogie prezenty i stał się wyjątkowo czuły. Dziad mnie zdradza - jestem tego pewna”
„Podczas imprezy firmowej wdałam się we flirt z klientem. Zupełnie zapomniałam, że w domu czeka na mnie mąż”