"7 razy dziś"- We-Dwoje.pl recenzuje

To moje życie i mogę zrobić w nim wszystko. Mogę codziennie być kimś innym. Jeśli tylko zechcę, podejdę do pierwszej lepszej, spotkanej na ulicy osoby i zrobię coś nieobliczalnego. Pocałuję obcego mężczyznę, wywołam jakiś skandal. Bawi mnie to, że ludzie są przewidywalni. Przecież mam tylko jedno istnienie. Nie odrodzę się jak postać z gry. To moja jedyna okazja. Muszę wycisnąć z życia, ile się da. Ktoś kiedyś powiedział: „Łap życie za ogon i duś jak cytrynę ”.
/ 04.04.2011 10:01

To moje życie i mogę zrobić w nim wszystko. Mogę codziennie być kimś innym. Jeśli tylko zechcę, podejdę do pierwszej lepszej, spotkanej na ulicy osoby i zrobię coś nieobliczalnego. Pocałuję obcego mężczyznę, wywołam jakiś skandal. Bawi mnie to, że ludzie są przewidywalni. Przecież mam tylko jedno istnienie. Nie odrodzę się jak postać z gry. To moja jedyna okazja. Muszę wycisnąć z życia, ile się da. Ktoś kiedyś powiedział: „Łap życie za ogon i duś jak cytrynę ”.

Taką postawę reprezentowała Sam, kiedy ją poznałam. Była zwyczajną licealistką, której codzienność toczyła się wokół szkoły, przyjaciółek, chłopców i imprez. Patrząc na nią z boku widzę, że była bardzo beztroska, skupiała się na tym, co tu i teraz. Rozwijała siebie w jedyny znany jej sposób: poprzez dążenie do własnej satysfakcji, przyjemności i wiecznej zabawy. Jednak istniała gdzieś na dnie jej serca odrobina refleksji. To, kim była zanim zaczęła dojrzewać, zanim spotkała na swojej drodze Lindsay, Ellody, Ally i kilka innych osób, przypominało o sobie od czasu do czasu i samoistnie zmuszało ją do zastanawiania się nad sobą. W gruncie rzeczy była uczuciową dziewczyną.

Z niektórych rzeczy nie można wyrosnąć. To, jacy jesteśmy w dzieciństwie określa nasz prawdziwy charakter. Jeśli nawet zapominamy o ważnych sprawach, możemy mieć pewność, że w przyszłości, one powrócą i pokierują naszymi działaniami. Wydaje mi się, że to jest chyba intuicja.

Dla Sam idylla skończyła się gdy zmarła, wracając z kolejnej z imprez. To właśnie w momencie śmierci, rozpoczyna się opowieść nastolatki o jej nowym życiu. Zastanawiasz się być może, cóż za głupoty wypisuję? Jak to? Życie po śmierci? Nonsens… Już wyjaśniam. Samantha otrzymała drugą szansę. Po wypadku obudziła się we własnym łóżku, tego samego dnia, w którym miała zginąć. Początkowo myślała, że zwariowała. Uczestniczyła w „deja vu”. Wszystko powtarzało się co do sekundy. Później ginęła po raz drugi, trzeci… siódmy.

Być może kiedyś byłaś u wróżki lub tarocistki? To, co powiedziała o przyszłości mogło się wydarzyć lub nie. Odpowiadasz za swoje życie i możesz w nie dowolnie ingerować aby uniknąć zła. Możesz zmienić bieg zdarzeń, w decydującym momencie wkroczyć na inną drogę. Wszystko po to, byś była szczęśliwa. Jeśli jednak myślisz, że wszystko na tym świecie jest stworzone dla ciebie, głęboko się mylisz. Nasza bohaterka była o tym święcie przekonana. W momencie, gdy okazało się, że jest nieśmiertelna, zaczęła robić rzeczy, na które nigdy by sobie nie pozwoliła. Zaspokajała swoje wszystkie zachcianki, wydawała masę pieniędzy, flirtowała, obrażała innych. Rozwinęła nowe umiejętności. Dodało jej to mnóstwa odwagi. Poznała siebie z innej strony. Nie musiała już martwić się o to, co wypada, a co nie. Robiła, co jej się rzewnie podobało. Myślenie o tym, czego można by było się dopuścić gdyby codziennie zaczynać od nowa, daje świetną zabawę. Przygody Sam śmieszą i zaskakują, rozbudzają fantazję i pozostawiają czytelnika w bojowym nastawieniu. Nie myśl, że książka Lauren Oliver to głupie science-fiction. Nietypowa sytuacja odnawiania się dnia poprzedniego, daje możliwość spojrzenia z wielu stron na relacje międzyludzkie. Możemy świetnie przeanalizować zachowanie się Sammie, kiedy po raz kolejny staje w podobnych sytuacjach, przed tymi samymi osobami. Ona naprawdę mądrzeje ucząc się na błędach. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że w momencie, w którym ginie nie zapomina o tym, czego się dowiedziała i nauczyła. Budząc się, jest codziennie inną osobą. Dojrzalszą, świadomą życia. Wydaje się jej, że stoi w czasowej „wyrwie” bez sensu i celu. Celem okazuje się duchowa przemiana.

Dziewczynie bezustannie towarzyszy trauma strachu przed śmiercią. Nie jest w stanie przestać o niej myśleć. Wytęża wszystkie siły by do niej nie dopuścić. Wie dokładnie kiedy i w jaki sposób zginie. Najgorsze jest to, że wraz z nią umrą jej najlepsze przyjaciółki. Musi więc chronić nie tylko siebie. „Dzień świstaka”, zabawa życiem i dążenie do uciech traci dla niej sens kiedy zauważa własną bezsilność w obliczu zagrożenia. Męczy ją wiedza, że nie będzie mogła pomóc ani sobie, ani bliskim. W dodatku odczuwa samotność. Nie chce umierać ale jest świadoma, że nie da się w ten sposób żyć. Niestety nie wie jak z powrotem uruchomić czas. Jedynym wyjściem wydaje się jej uciekanie od śmierci i ratowanie życia. Początkowo swojego.

Jeśli kiedykolwiek zastanawiałaś się nad tym, dlaczego nie jesteś już tak odważną i samodzielną osobą jak w wieku kilku lat lub jak można by było zmienić bieg zdarzeń poprzez cofanie słów, ta książka z pewnością jest dla ciebie. Mnie osobiście dała wiele rad co do tego, jak powinnam żyć i czym się kierować. Na nowo odkryłam co jest dla mnie najważniejsze, bo niestety, gdzieś na drodze do dojrzałości pogubiłam moje własne, duchowe obcasy. Nie sposób jest kroczyć i ciągle się potykać. Za którymś razem mogła bym się już nie pozbierać. Sprawdź sama, czy nie zapomniałaś o czymś, co kiedyś się dla ciebie liczyło. Chwyć tę książkę, oderwij się na moment od rzeczywistości, a później powróć do życia - silniejsza.