Oto przetoczyła się przez nasz kraj ogromnej wagi plotka. Dzienniki telewizyjne i programy publicystyczne podnoszą dyskusję na temat tego gdzie grać powinien lub nie aktor i jakie są granice jego służebności wobec widza.
Brzmi szumnie. O co chodzi w telegraficznym skrócie? Jan Englert jako dyrektor artystyczny Teatru Narodowego nie wyraził zgody na udział aktorki tejże sceny Szapołowskiej w roli jurorki w telewizyjnym show "Bitwa na głosy". Pomimo faktu, iż Szapołowska poinformowała o kolizji dat z miesięcznym wyprzedzeniem. Dlaczego się nie zgodził? Ponieważ w tym samym terminie odbywał się spektakl na scenie narodowej, na który część biletów była już wyprzedana.
Zobacz także: Co reklamuje Faye Dunaway?
Co z tego wynikło? Aktorka nie pojawiła się tego dnia w teatrze, bowiem miała program na żywo, a Englert musiał przepraszać przybyłych już widzów i odwoływać spektakl. Czemu to miało służyć? Później Szapołowska wydała oświadczenie, a Englert zwolnił ją z teatru. Teraz podobno mają zagrać w filmie parę zakochanych...
Aktor w Teatrze Narodowym zarabia 600 zł (i jest to jedna z najwyższych stawek w Polsce!), a w "Bitwie na Głosy" padają podobno kwoty rzędu setek tysięcy złotych! Znany aktor z serialu "Ranczo" Cezary Żak w programie Tomasza Lisa stwierdził, że wszystko zależy od przyzwoitości.
Zobacz także: Suknia ślubna Reese Witherspoon
Za coś trzeba żyć... Trudno nam trochę uwierzyć, że dwie "legendy polskiego kina" i ludzie na poziomie nie potrafią się po ludzku dogadać i w dodatku robią to na łamach brukowców. Może to jakiś kolejny PR-owy chwyt? Jan Englert też przecież niedawno pojawił się u Kuby Wojewódzkiego...
Zawziętość Englerta i szczera niechęć do telewizyjnych show zaskakuje tym bardziej, że jego żona, aktorka Beata Ścibakówna, również wzięła udział w programie TVP2 "Gwiazdy tańczą na lodzie". Ale być może nie miała w tym czasie spektaklu w Teatrze Narodowym... Albo Jan Englert ma z tego okresu złe wspomnienia.