Po naszej publikacji na temat chorowania na raka w Polsce - historii pacjenta, który zmarł w kolejce do szpitala nie doczekawszy terapii, dostałyśmy od was komentarze i opis waszych doświadczeń ze służbą zdrowia, lekarzami, systemem. Publikujemy je, bo warto wiedzieć, jak jest w różnych częściach Polski.
Wasze historie w kolejnych odsłonach galerii.
Lekarka do pacjentki: „Trzeba się było nie badać, lepiej nie wiedzieć, że jest się chorym”
„Tak szybka ścieżka onkologiczna to fikcja. Mój tato zmarł, nie rozpoczynając nawet terapii onkologicznej. Przy nowotworze płuc i stwierdzonych na USG przerzutach do wątroby dostał skierowanie na TK (ponad miesiąc czekania, później znów czekanie na wynik i po diagnozie zostawiony sam sobie) i silne tabletki przeciwbólowe, które tylko pogorszyły jego zdrowie i osłabiły wątrobę, po kilku dniach wylądował na pogotowiu, tam cewnik i natychmiastowe skierowanie do szpitala.
Nie przyjęli go, bo weekend. Po weekendzie trafił do szpitala, w którym raka się nie leczy, pobył tam pięć dni, a po następnych pięciu zmarł, szybciutko, na szczęście bez bólu. Dzięki marskości wątroby nie cierpiał, więc w pewnym sensie miał szczęście, że przerzuty były akurat tam.
W dniu śmierci z pierwszą wizytą była pani doktor z opieki paliatywnej do której zgłosiłam tatę dużo wcześniej. Chcę dodać, że tato regularnie się badał, robił RTG, ale lekarz w przychodni nie reagował na jego pogarszający się stan zdrowia i prośby o skierowanie na badania. U nas zawiódł lekarz pierwszego kontaktu i pulmonolog u którego tato się leczył.
Nie mogę do dziś pogodzić się z jego śmiercią, nie tak to miało wyglądać. Współczuję wszystkim którzy chorują oraz ich bliskim, to bardzo ciężki okres w życiu, niesamowicie obciążający psychikę. Ta bezradność i poczucie, że to jest tak straszne i wydaje się niemożliwe, jak koszmar z którego człowiek się nie budzi. Tego nie da się wymazać z pamięci, choć minęło już trochę czasu. Dużo siły życzę wszystkim chorym i ich bliskim”.
Rodząca kobieta jechała do szpitala, ale utknęła w korku. Na pomoc ruszyli jej policjanci
„Dla mnie odpowiedź jest prosta - nie leczy się. Na pseudo leczeniu szpital zbija fortunę i dostaje ogromne pieniądze w ramach refundacji każdego kursu chemii itp. Każdy pacjent onkologiczny, to kolejny klient w kolejce, jak już staje się nierentowny, bo za dużo wytrzymuje, to odbiera mu się prawo do leczenia na NFZ, stara się go wyleczyć z wiary w szanse wyleczenia, a nie z choroby i traktuje przedmiotowo jak kolejne doświadczenie w swojej karierze.
A na koniec najlepsi szczycący się profesorowie, którzy niby tak bardzo pomagali wciskają jeden wielki kit, myląc ostatecznie osoby, o których rozmawiają z rodziną. Polska rzeczywistość... Tylko żaden z tych lekarzy nie zdaje sobie sprawy, że może być po drugiej stronie i znajomości nie pomogą, aby móc godnie umrzeć, jeśli z jakiegoś powodu trafią na swoje odbicie podczas leczenia. Światem rządził, rządzi i będzie rządził pieniądz, a nie troska w stosunku o drugiego człowieka w ramach wykonywanego zawodu”.
„Moja mama przegrała walkę z rakiem nieco ponad miesiąc temu, była leczona w DE. Pomimo doskonałej opieki i leków, które w większości nie są dostępne w Polsce, nie dało się jej uratować i powstrzymać przerzutów...Tak wiele czynników decyduje o wygranej z choroba, że nie powinno się oceniać zawczasu”.
„Szybka terapia onkologiczna to ładne hasło, szkoda że nie ma nic wspólnego z rzeczywistością. Czy ludzkim jest trzymanie pacjenta na oddziale przez 6 tygodni, wykonując tylko USG, TK i rezonans, czekanie ponad tydzień na naprawę maszyny do rezonansu i drugi tydzień na opis badania, bo nie było komu tego uczynić? A ordynator bezczelnie twierdził, że pacjent leży tylko tyle, ile trzeba. Tata wycierpiał się okrutnie, szukaliśmy ratunku po całej Polsce. Wszędzie trzeba czekać, nawet na prywatne wizyty pompując kolosalne pieniądze... Gdyby wojewódzki szpital nie zabrał nam tyle cennego czasu, mój tato może by teraz siedział obok mnie... Bo szansa na operację była w innym szpitalu...”.
„Leczę się onkologicznie, jestem po każdej możliwej terapii i nie powiem złego słowa na opiekę onkologiczną. Mam regularnie wykonywane wszystkie badania, tomografy, scyntygrafie kości, mammografie i nawet nie pamiętam co jeszcze. Jestem na badaniach co dwa tygodnie, ponieważ przechodzę terapię, która jest jeszcze w trakcie badań klinicznych. Rozmawiam i spotykam mnóstwo ludzi i każdy jest zadowolony i odpowiednio szybko leczony. Lekarze robią co mogą i chwała im za to. Pozdrawiam onkologię w Opolu”.
„Mojemu teściowi odmówili przyjazdu pogotowia, bo na raka nie pomogą. Teść się męczył strasznie wyglądał jak trup! Na drugi dzień w szpitalu operację robili i mówią - a co tak późno przyjechaliście...”.
Jak dbać o zdrowie? Wiele odpowiedzi znajdziecie w naszym najważniejszym dziale.