Sezon grypowy trwa, a wraz z nim pojawiły się: kichające przedszkolaki, kaszlące starszaki i współpracownicy z gorączką i grypą. Nie chodzi o to, że jestem jakaś aspołeczna, ale błagam – zostańcie w domu. Wykurujcie się w spokoju i w spokoju zostawcie zdrowych.
O tym temacie dyskutują matki, nauczyciele i blogerzy, tak jak na przykład Bożena Jędral. A ty, co sądzisz o chorych na grypę dzieciach i zakatarzonych współpracownikach?
Poranne korki z kaszlem w pakiecie
Do pracy mam jakieś 30 minut komunikacją miejską. Rano są korki – wiadomo. Ścisk, tłok i zaduch. Ogólnie koszmar. Ale jesienią i zimą jest jeszcze gorzej. Co chwila ktoś kaszle, kicha lub się smarcze. W autobusie, który pewnie może pomieścić ok. 140 osób (a rano, przysięgam, jest ich dużo więcej) nie ma prawie wcale świeżego powietrza, a więc mamy idealne środowisko do rozwoju nowych bakterii. Ale chorzy i tak jeżdżą. Modne mamcie bizneswomen pędzą do swoich kochanych korpo. Co z tego, że dzieciak ledwo stoi, bo matka wcześniej nafaszerowała go lekami, syropami i wtarła mnóstwo Amolu. Mi jest przykro. Szkoda mi tego dziecka i matki w sumie też, bo to niefajne, gdy własna rodzicielka stawia na szalę dobro dziecka i własną karierę. Współczuję też sobie, bo po 30-minutowej podróży z grupą chorych nie wróżę sobie niczego dobrego.
Przedszkolanka prawdę ci powie
Anię znam od 5 lat. Od 3 jest przedszkolanką. Na pytanie o to, czy u niej w placówce dzieci chorują, odpowiedziała mi tak:
Chorują. Już na początku września kilkoro maluchów miało grypę. Ja sama już drugi raz jestem na L4, bo zaraziły mnie dzieci.
Jedno chore, za chwilę drugie, trzecie i dziesiąte. To sieć powiązań, bo jedno zaraża kolejne itd., itd. ale rodzice nie reagują. Na prośby nauczycielek też nie.
Mamę Janka poprosiłam, żeby nie przyprowadzała go do przedszkola, bo jest chory i zaraża innych. Ale pani Joanna powiedziała wprost, że nie ma z kim go zostawić, bo i ona, i jej mąż pracują.
A takich dzieci jest całe mnóstwo. Dzieci i rodziców. Przedszkole traktują jak przechowalnię, a raczej wylęgarnię nowych chorób.
Wstydźcie się!
Ja rozumiem, że praca jest ważna. Rozumiem, że szef nie zawsze chce dać wolne. Rozumiem, że praca jest po to, by zarabiać na lepszą przyszłość – swoją i dziecka. Ale z drugiej strony, szanowna matko, czy wiesz, że twoje chore dziecko zaraża inne dzieci? A czy wiesz, że wysyłając swojego malucha do szkoły sprawiasz, że mu się raczej nie polepszy? Więcej – lekarzem nie jestem, ale pewnie się mu pogorszy. Nie oceniam, ja po prostu nie rozumiem.
Równe? Ranking OECD pokazuje, jaka jest realna pozycja kobiet na rynku pracy
Z nami "dorosłymi" nie jest lepiej!
Pracujemy, jesteśmy silne i nic nie jest w stanie nas złamać. Też tak mam. Gorączka, kaszel karat? Biorę APAP czy Gripex i do roboty. Ale praca nie zająć, nie ucieknie. Zaraz ktoś powie, że żaden szef nie lubi, jak jego pracownik choruje, bo robota nie jest zrobiona. To przykre. Jak masz takiego szefa, to lepiej zacznij przeglądać oferty pracy, bo może szkoda czasu, co? Patetycznie mogę zacytować, że zdrowie jest najważniejsze. I coś w tym jest, bo chory pracownik, to mniej efektywny pracownik. Nie wspominając o tym, że za chwilę z jednego chorego pracownika zrobi się 3, 5 czy 10 chorych.
Trochę szacunku. Dla siebie i innych!
Szef idealny, czyli jaki? My znamy takiego, który chce, by jego zespół pracował mniej. Płaci nawet za ich wieczorne wypady na miasto!