Kochana P.!
W końcu go mam – nowy kostium kąpielowy. Właściwie to służy on bardziej do opalania niż do kąpieli, bo składa się z dwóch części: fikuśnie wiązanej góry i równie pomysłowo uszytego dołu. A między tymi dwoma kawałkami materiału nie ma nic. To znaczy będzie moje ciało – te rejony, których nie wystawiałam na działanie promieni słonecznych i widok publiczny od blisko dwudziestu lat.
Gdzieś w połowie studiów uznałam, że moja figura może być ubrana tylko w kostium jednoczęściowy. Tak, zdecydowanie wolałam się na plaży przyodziewać, niż rozdziewać. Czy miałam powód, żeby tak myśleć? Wtedy i przez wiele kolejnych lat wydawało mi się, że owszem.
Dlaczego prace domowe dzieci muszą odrabiać rodzice - czyli co nie gra w polskich szkołach
Z perspektywy czasu widzę, jak durna byłam. Przez lata znajomi nazywali mnie szparagiem. Byłam wysoka, miałam długie i zgrabne nogi; sylwetka typu sportowego (kiedyś trenowałam lekkoatletykę). Natura dołożyła do tego pierwiastek typowo kobiecy – apetyczny biust. A w pakiecie z nim symetryczne zaokrąglenie mniej więcej w połowie ciała, czyli brzuszek. Zamiast upragnionych żeberek kaloryfera raczej miękkość welurowej poduszki.
Choćbym i jeść przestała, on nic sobie z tego nie robi. Wychudzona miałam zapadnięte policzki, skarlały biust, nogi jak tyczki, a brzuch trzymał się jak pączuszek w maśle. Nie liczyło się nic innego – w moich oczach apetyczna krągłość była gigantycznym bańdziochem, który trzeba zakrywać luźnymi sukienkami, obszernymi swetrami, odpowiednio odciętymi bluzami.
Ratunku, ktoś podmienił mi dziecko! Jak przeżyć bunt dorastającego syna lub córki?
Znasz mnie już kilkanaście lat, więc na pewno się dziwisz, skąd teraz taka we mnie zmiana – wewnętrzna, bo zewnętrze wciąż takie samo. I dlaczego teraz, po czterdziestce i trójce dzieci, uznałam, że mogę się objawić światu taka, jaka jestem?
Zmądrzałam. To chyba naprawdę z wiekiem przychodzi. Czuję się spełniona i szczęśliwa. Niewiele już muszę, a za to dużo mogę. Uwierzyłam w siebie, swoim demonom pokazałam drzwi. To na pewno także zasługa mężczyzny obok, w którego oczach się przeglądam – widzę tam akceptację i pożądanie.
Zmiana przyszła także z dziećmi, a konkretnie ze starszą córką. Kalina jest w gimnazjum i widzę, jak się zadręcza swoim wyglądem, choć jest bardzo ładną dziewczyną. Kiedy wypaliłam: „Ty nie chcesz krótkich szortów? Przecież fantastycznie w nich wyglądasz, spójrz tylko w lustro!”, odpaliła, jak to tylko nastolatki potrafią: „A ty to co? Szukasz takiego kostiumu, jakbyś w zawodach pływackich miała startować. Piankę może sobie kup, od szyi do kostek. Taka sama jesteś”.
I bardzo słusznie, zresztą. Nikt cię tak nie wypunktuje jak własna córka. A potem sobie porozmawiałyśmy, że to wszystko jest w głowie – nie w pupach, brzuchach czy udach, a w głowie. Po kobiecie od razu widać, czy jest jej ze sobą dobrze, czy siebie lubi. I to się udziela innym.
Na mnie rozum spłynął późno, ale i tak się cieszę i zamierzam z tego korzystać. Drugi – jeszcze cenniejszy bonus – postaram się, by tę mądrość i sympatię do siebie miały moje obie córki. Im wcześniej tym lepiej.
Przyjaciółko, matko dwóch, a niedługo już trzech córek – naucz się wyjątkowo na cudzym błędzie.
Całuję
A.
Droga A.!
Ja też mam nowy kostium. I to – nie uwierzysz: nie z wyprzedaży. Nie z ciuchlandu. Nie po siostrze. Oto zafundowałam sobie modny, zgrabny, wzorzysty i kompletnie niepraktyczny kostium ciążowy, który posłuży mi na jeden zaledwie sezon.
„Przeoczyłam jakieś twoje nagłe wzbogacenie się…?” – zapytasz.
Otóż nie. Status materialny bez zmian. Zmiany – jak u Ciebie – w głowie.
Zawsze brakuje ci do pierwszego? Co robić, by miesiąc się spinał?
Kiedy zaszłam w trzecią ciążę, nieoceniona przyjaciółka z Łodzi, także matka trojga, pospieszyła do mnie z pudłem ubrań. Zajrzałam doń – i się wzdrygnęłam. Była to pokaźna zbieranina obszernych burasów w rozmiarze XXL, w dużej mierze z czasów mojej pierwszej ciąży sprzed 10 lat. Gorzej! – Z czasów mojej młodzieńczej skromności; czasów brązów, beżów i czerni. Były tam i bluzki po Tobie – jota w jotę szare. Po nas z ufnością nosiły je moje dwie sąsiadki, przyjaciółka z Łodzi wraz z kuzynkami oraz ja sama – w drugiej ciąży.
Tym razem, choć wcale tego nie planowałam, powiedziałam impulsywne PAS! Nie będzie żadnego „do trzech razy sztuka”, „nie opłaca się”, „i tak jest się grubym, więc co za różnica”. Rozejrzałam się po Internecie i nabyłam parę sztuk ładnej, kolorowej odzieży ciążowej, z kostiumem włącznie. Owszem, większość czasu spędzam w domu, pisząc z Tobą książki, zajmując się środkową córką, pieląc i gospodarząc. Ale – co z tego? Co to w ogóle jest za wymówka?! Przecież w tym domu oglądają mnie ci, na których w istocie zależy mi najbardziej – mąż i dzieci! Ja zaś, podobnie jak Ty, wkroczyłam już w wiek, kiedy nie wystarczy duża połać odsłoniętej, nagiej skóry, top i poszarpane szorty (choć akurat ten czas sprzeniewierzyłyśmy, maskując wyimaginowane brzuchy i dodając sobie zbędnej powagi brązami i beżami). Z upodobaniem maluję się więc, dbam o włosy, sprawiłam sobie nawet nowe perfumy, które po zakończeniu „stanu odmiennego” pewnie uznam za okropne.
Tak, to jest ta mądrość, która przychodzi z wiekiem – a brzmi ona: nie ma czasu do stracenia. Żyj tak, żeby zawsze był dobry czas, a nie jakaś cholerna poczekalnia!
I wiesz? To działa. Czuje się kobieco i jakoś tak (nie śmiej się!) – zwiewnie. Nawet brzuch dźwiga mi się jakby lżej, choć waga rośnie i rośnie.
Życzmy sobie, żeby nasze córki wcześniej od nas pojęły siłę samoakceptacji. A my służmy im własnymi przykładami.
Do zobaczenia na plaży!
Twoja
P.
Polecamy cykl felietonów... w formie listów. Dwie autorki poczytnych książek - Paulina Płatkowska i Agnieszka Jeż - wymieniają ze sobą listy - o życiu, rodzinie, miłości, o wszystkim, co dla polskich kobiet, matek, żon, singielek, szczęśliwych i tych szczęścia szukających jest ważne. A my je publikujemy na Polki.pl.
Oto najnowsza książka Pauliny Płatkowskiej i Agnieszki Jeż „Szczęściary” (w niej także wymieniają maile) - już do kupienia w Empiku. Zapraszamy na funpage pisarek!
Poznaj innych naszych autorów - polecamy komentarze na Polki.pl.