Tom Cruise - Na straży... toalety
Z roku na rok Tom Cruise staje się coraz większym paranoikiem. Rzecz o tyle zrozumiała, że już na początku kariery miał do czynienia z niezrównoważoną umysłowo fanką, która włamała się do jego apartamentu, ozdobiła mu lustra napisem „I love you” wykonanym czerwoną szminką, a na domiar złego ukradła aktorowi całą jego bieliznę. Od tej pory Tom ma dwóch ochroniarzy. Jeden całą dobę pilnuje jego domu, drugi nie odstępuje na krok samego aktora. Obsesja Cruise’a jest tak silna, że kiedy niedawno promował w Berlinie film „Walkiria”, jego ochroniarz towarzyszył mu nawet... w toalecie. Na usprawiedliwienie gwiazdora dodajmy, że ostatnio faktycznie ma powody do obaw. Listy z pogróżkami wysyła mu bowiem walcząca ze scjentologami organizacja Anonimowi, a w Niemczech czekali na Cruise’a także rozsierdzeni kombatanci II wojny światowej mocno niezadowoleni ze sposobu, w jaki w „Walkirii” zaprezentowano historię ich kraju.
na zdj. Tom Cruise
1
z
6
fot. STUDIO 69
Miejsce 6
Beata Kozidrak - Jej czarna armia
Beata Kozidrak często żartuje, że dziennikarze robią z niej i jej rodziny polskich Carringtonów. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Beata może sobie pozwolić na luksusy niedostępne dla jej rodzimych koleżanek po fachu. Mieszka w ogromnej rezydencji, przemieszcza się po kraju prywatnym samolotem, a nad tym, aby ani jeden blond włos jej z głowy nie spadł, czuwa na co dzień dokładnie tyle samo ochroniarzy co nad bezpieczeństwem Madonny. To ostatnie dziwi o tyle, że – w przeciwieństwie do amerykańskiej gwiazdy, która od lat jest na celowniku terrorystów – Beata Kozidrak raczej nikomu nie podpadła i jest jedną z najbardziej kochanych przez publiczność polskich gwiazd. Fakt pozostaje jednak faktem, jeśli chcielibyście zaczaić się na piosenkarkę po jakimś koncercie w celu zdobycia autografu, pamiętajcie, że najpierw spotkacie się z czterema rosłymi panami z jej ochrony. Łatwo ich rozpoznać, bo noszą czarne koszulki z żółtym napisem „Bajm”. Ot, taka mini „czarna armia”.
na zdj. Beata Kozidrak
Beata Kozidrak - Jej czarna armia
Beata Kozidrak często żartuje, że dziennikarze robią z niej i jej rodziny polskich Carringtonów. Nie sposób jednak nie zauważyć, że Beata może sobie pozwolić na luksusy niedostępne dla jej rodzimych koleżanek po fachu. Mieszka w ogromnej rezydencji, przemieszcza się po kraju prywatnym samolotem, a nad tym, aby ani jeden blond włos jej z głowy nie spadł, czuwa na co dzień dokładnie tyle samo ochroniarzy co nad bezpieczeństwem Madonny. To ostatnie dziwi o tyle, że – w przeciwieństwie do amerykańskiej gwiazdy, która od lat jest na celowniku terrorystów – Beata Kozidrak raczej nikomu nie podpadła i jest jedną z najbardziej kochanych przez publiczność polskich gwiazd. Fakt pozostaje jednak faktem, jeśli chcielibyście zaczaić się na piosenkarkę po jakimś koncercie w celu zdobycia autografu, pamiętajcie, że najpierw spotkacie się z czterema rosłymi panami z jej ochrony. Łatwo ich rozpoznać, bo noszą czarne koszulki z żółtym napisem „Bajm”. Ot, taka mini „czarna armia”.
na zdj. Beata Kozidrak
2
z
6
fot. ONS
Miejsce 5
Angelina Jolie - Niewdzięczny pan niania
Historia Angeliny Jolie powinna stanowić przestrogę dla innych gwiazd. Gdy bowiem pod koniec zeszłego roku Brad Pitt wylał z pracy jej bodyguarda Mickeya Bretta, przyłapawszy go na myszkowaniu w prywatnych dokumentach pary, ten postanowił z zemsty opowiedzieć „całą brudną prawdę” o swojej byłej pracodawczyni. Okazało się, że ochroniarz strzegł Jolie tak pilnie, że czasem towarzyszył jej nawet w sytuacjach intymnych (tak przynajmniej twierdzi). Na domiar złego aktorka, zatrudniając Bretta, zapomniała dać mu do podpisu „lojalkę”. Bodyguard zamienił się więc teraz w literata i przygotowuje książkę, w której opisze intymne życie najgorętszej pary Hollywood. Na razie tabloidom udało się namówić go na wyznanie, że kiedy pracował dla Jolie, nie czuł się jak ochroniarz, tylko jak niańka do dzieci. „Powinienem sam zrezygnować, kiedy dowiedziałem się, że do moich obowiązków należy zmienianie pieluszek Shiloh oraz noszenie na rękach Zahary. Ta mała czarnulka ma cztery lata i zdrowe nogi. Najwyższy czas, żeby poznała uroki samodzielnego chodzenia po ziemi”, pomstuje Brett. Jaki jest morał tej historii? Czasem trzeba się chronić przed... własną ochroną.
na zdj. Angelina Jolie
Angelina Jolie - Niewdzięczny pan niania
Historia Angeliny Jolie powinna stanowić przestrogę dla innych gwiazd. Gdy bowiem pod koniec zeszłego roku Brad Pitt wylał z pracy jej bodyguarda Mickeya Bretta, przyłapawszy go na myszkowaniu w prywatnych dokumentach pary, ten postanowił z zemsty opowiedzieć „całą brudną prawdę” o swojej byłej pracodawczyni. Okazało się, że ochroniarz strzegł Jolie tak pilnie, że czasem towarzyszył jej nawet w sytuacjach intymnych (tak przynajmniej twierdzi). Na domiar złego aktorka, zatrudniając Bretta, zapomniała dać mu do podpisu „lojalkę”. Bodyguard zamienił się więc teraz w literata i przygotowuje książkę, w której opisze intymne życie najgorętszej pary Hollywood. Na razie tabloidom udało się namówić go na wyznanie, że kiedy pracował dla Jolie, nie czuł się jak ochroniarz, tylko jak niańka do dzieci. „Powinienem sam zrezygnować, kiedy dowiedziałem się, że do moich obowiązków należy zmienianie pieluszek Shiloh oraz noszenie na rękach Zahary. Ta mała czarnulka ma cztery lata i zdrowe nogi. Najwyższy czas, żeby poznała uroki samodzielnego chodzenia po ziemi”, pomstuje Brett. Jaki jest morał tej historii? Czasem trzeba się chronić przed... własną ochroną.
na zdj. Angelina Jolie
3
z
6
fot. ONS
Miejsce 4
Jennifer Lopez - Znudzony oddział
Jennifer Lopez podobnie jak Jolie ma problem ze zrozumieniem, czym zawód ochroniarza różni się od zawodu niani. Gwiazda, która przed urodzeniem dzieci nie przywiązywała zbytniej wagi do kwestii swojego bezpieczeństwa (zatrudniała tylko jednego bodyguarda, i to w dodatku na pół etatu, co jak na Hollywood jest ewenementem!), w czasie porodu wpadała w lekką paranoję. Wmówiła sobie mianowicie, że jej bliźniaki zostaną porwane, czym prędzej więc otoczyła się całym oddziałem ochroniarzy, który nie odstępuje jej ani na krok. Ponieważ jednak żadni porywacze nie byli uprzejmi jak dotąd zainteresować się uroczymi bobasami gwiazdy, więc na razie pięciu dobrze zbudowanych panów w czarnych marynarkach i z bronią za pazuchą nudzi się jak mopsy i częściej występuje w roli tragarzy i nianiek niż bodyguardów. Za tak urocze „przekwalifikowanie” ochrony w służbę Jennifer dostaje u nas czwarte miejsce!
na zdj. Jennifer Lopez
Jennifer Lopez - Znudzony oddział
Jennifer Lopez podobnie jak Jolie ma problem ze zrozumieniem, czym zawód ochroniarza różni się od zawodu niani. Gwiazda, która przed urodzeniem dzieci nie przywiązywała zbytniej wagi do kwestii swojego bezpieczeństwa (zatrudniała tylko jednego bodyguarda, i to w dodatku na pół etatu, co jak na Hollywood jest ewenementem!), w czasie porodu wpadała w lekką paranoję. Wmówiła sobie mianowicie, że jej bliźniaki zostaną porwane, czym prędzej więc otoczyła się całym oddziałem ochroniarzy, który nie odstępuje jej ani na krok. Ponieważ jednak żadni porywacze nie byli uprzejmi jak dotąd zainteresować się uroczymi bobasami gwiazdy, więc na razie pięciu dobrze zbudowanych panów w czarnych marynarkach i z bronią za pazuchą nudzi się jak mopsy i częściej występuje w roli tragarzy i nianiek niż bodyguardów. Za tak urocze „przekwalifikowanie” ochrony w służbę Jennifer dostaje u nas czwarte miejsce!
na zdj. Jennifer Lopez
4
z
6
fot. ONS
Miejsce 3
Edyta Górniak - Hollywood w Pasłęku
Która z polskich gwiazd mogłaby wpaść na pomysł, że musi jej pilnować bodyguard uzbrojony w nabitą ostrą broń? Bingo! Tylko Edyta Górniak. Gwiazda korzysta z ochrony od początku kariery. Ostatnio jednak najwyraźniej wbiła sobie do głowy, że spokojne polskie miasteczka i wioski, w których daje koncerty, zamieniły się w miejsca walk gangów i taki na przykład Pasłęk to miejsce nie mniej niebezpieczne od Los Angeles. Zażądała więc od swojego goryla, aby zaopatrzył się w pistolet, tudzież nie krył go przed fotoreporterami – tak, aby każdy zbir w mig pojął, że to nie przelewki. Mało tego! Nasza kochana Edzia dała też bodyguardowi wolną rękę co do metod, jakimi będzie ją chronił przed ludzką ciekawością. Jej ochroniarz w mgnieniu oka wsławił się więc wyrywaniem ludziom z widowni programu „Jak Oni śpiewają” telefonów komórkowych, którymi chcieli zrobić zdjęcia piosenkarce, oraz traktowaniem wszystkich jak potencjalnych zamachowców. „To szok, że pani Edyta pozwala, żeby chronił ją ochroną ktoś tak agresywny i niekulturalny. Przecież na widowni programu zasiadają głównie nastolatki. Czym niby jej tak zagrażają, że aż trzeba nasyłać na nie gburowatego mięśniaka?!”, zwierzali się zaskoczeni pracownicy Polsatu. Cóż, jak widać przenoszenie wzorców rodem z Hollywood do Kraju nad Wisłą czasem budzi tylko politowanie.
na zdj. Edyta Górniak
Edyta Górniak - Hollywood w Pasłęku
Która z polskich gwiazd mogłaby wpaść na pomysł, że musi jej pilnować bodyguard uzbrojony w nabitą ostrą broń? Bingo! Tylko Edyta Górniak. Gwiazda korzysta z ochrony od początku kariery. Ostatnio jednak najwyraźniej wbiła sobie do głowy, że spokojne polskie miasteczka i wioski, w których daje koncerty, zamieniły się w miejsca walk gangów i taki na przykład Pasłęk to miejsce nie mniej niebezpieczne od Los Angeles. Zażądała więc od swojego goryla, aby zaopatrzył się w pistolet, tudzież nie krył go przed fotoreporterami – tak, aby każdy zbir w mig pojął, że to nie przelewki. Mało tego! Nasza kochana Edzia dała też bodyguardowi wolną rękę co do metod, jakimi będzie ją chronił przed ludzką ciekawością. Jej ochroniarz w mgnieniu oka wsławił się więc wyrywaniem ludziom z widowni programu „Jak Oni śpiewają” telefonów komórkowych, którymi chcieli zrobić zdjęcia piosenkarce, oraz traktowaniem wszystkich jak potencjalnych zamachowców. „To szok, że pani Edyta pozwala, żeby chronił ją ochroną ktoś tak agresywny i niekulturalny. Przecież na widowni programu zasiadają głównie nastolatki. Czym niby jej tak zagrażają, że aż trzeba nasyłać na nie gburowatego mięśniaka?!”, zwierzali się zaskoczeni pracownicy Polsatu. Cóż, jak widać przenoszenie wzorców rodem z Hollywood do Kraju nad Wisłą czasem budzi tylko politowanie.
na zdj. Edyta Górniak
5
z
6
fot. ONS
Miejsce 2
David Beckham - Taki duży chłop, a cykor!
Złośliwi twierdzą, że nie wiadomo, po co David Beckham zatrudnił ochroniarzy, skoro ma obok siebie czujnego cyborga w postaci żony. Victoria chroni go jednak tylko przed napastliwością co seksowniejszych fanek, a piłkarz najwyraźniej obawia się, że dybie na niego nie tylko płeć piękna. Z tego powodu zatrudnia dwóch – równie jak on sam wysportowanych – panów. Idealna kondycja fizyczna to zresztą podstawowa cecha, jakiej Beckham wymaga od swoich bodyguardów, tłumacząc przy tym, że ochroniarze muszą mu towarzyszyć nawet w czasie forsownego joggingu. Prasa ma jednak inne zdanie na ten temat: „Ochroniarze Davida ćwiczą sztuki walki i potrafią tak poturbować paparazzich, aby ciosy zabolały, ale też nie zostawiły śladów widocznych w czasie ewentualnej obdukcji”. I może jest w tym ziarnko prawdy… Bo choć doniesień o brutalności ochrony Davida znajdziemy w gazetach sporo, to policja nigdy nie wszczęła przeciw nim albo piłkarzowi żadnego dochodzenia. Miejsce w naszym rankingu David ma jednak nie za to „czyste konto”, ale sam fakt, że on – symbol męskości XXI wieku! – drży o siebie bardziej niż Paris Hilton i Lindsay Lohan razem wzięte.
na zdj. David Beckham
David Beckham - Taki duży chłop, a cykor!
Złośliwi twierdzą, że nie wiadomo, po co David Beckham zatrudnił ochroniarzy, skoro ma obok siebie czujnego cyborga w postaci żony. Victoria chroni go jednak tylko przed napastliwością co seksowniejszych fanek, a piłkarz najwyraźniej obawia się, że dybie na niego nie tylko płeć piękna. Z tego powodu zatrudnia dwóch – równie jak on sam wysportowanych – panów. Idealna kondycja fizyczna to zresztą podstawowa cecha, jakiej Beckham wymaga od swoich bodyguardów, tłumacząc przy tym, że ochroniarze muszą mu towarzyszyć nawet w czasie forsownego joggingu. Prasa ma jednak inne zdanie na ten temat: „Ochroniarze Davida ćwiczą sztuki walki i potrafią tak poturbować paparazzich, aby ciosy zabolały, ale też nie zostawiły śladów widocznych w czasie ewentualnej obdukcji”. I może jest w tym ziarnko prawdy… Bo choć doniesień o brutalności ochrony Davida znajdziemy w gazetach sporo, to policja nigdy nie wszczęła przeciw nim albo piłkarzowi żadnego dochodzenia. Miejsce w naszym rankingu David ma jednak nie za to „czyste konto”, ale sam fakt, że on – symbol męskości XXI wieku! – drży o siebie bardziej niż Paris Hilton i Lindsay Lohan razem wzięte.
na zdj. David Beckham
6
z
6
fot. ONS
Miejsce 1
Amy Winehouse - Ochroniarz czy kochanek?
O tym, że Amy Winehouse jest nieprzewidywalna, wiedzą już chyba wszyscy. Także i jej ochroniarze, którzy efekty jej wiecznej huśtawki emocjonalnej odczuli dość boleśnie. Dosłownie. Pierwszy z bodyguardów porzucił ją, kiedy gwiazda kilka razy zwymiotowała na niego w samochodzie odwożącym ją po kolejnej suto zakrapianej imprezie. Drugi zażądał podwyżki za (jak to określił) „pracę w trudnych warunkach” po tym, jak wokalistka w stanie zamroczenia wzięła go za paparazziego i nieco poturbowała. Niestety, zamiast większych pieniędzy otrzymał wymówienie. Nowy pracownik Winehouse, rosły Afroamerykanin o imieniu Neville, na razie nie ma powodów do narzekań. Gwiazda wybrała się z nim na Karaiby, gdzie zażądała, aby… spał z nią w jednym łóżku. Teoretycznie – z powodu ataków lęku, które zdarzają jej się głównie w nocy. Praktycznie – z powodu ataku... pożądania! Nie minęły trzy dni karaibskich wakacji, a wokalistka i jej bodyguard potwierdzili, że są parą. Gwiazda zdążyła się już tym pochwalić nie tylko rodzinie, ale też brytyjskim tabloidom, z którymi żyje na przyjacielskiej stopie. „Przy nim czuję się bezpieczna, bo jest taki duży i silny”, zachwyca się piosenkarka. A ponieważ ciągle płaci mu za usługi, jej romans nabiera nieco dwuznacznego wymiaru. Niezależnie jednak od tego, czy cała afera zakończy się słowami: „I żyli dalej długo i szczęśliwie”, czy też szybkim napisem: „The end”, Amy dostaje u nas złoty medal za karaibską powtórkę hollywoodzkiego wyciskacza łez „Bodyguard”.
na zdj. Amy Winehouse
Amy Winehouse - Ochroniarz czy kochanek?
O tym, że Amy Winehouse jest nieprzewidywalna, wiedzą już chyba wszyscy. Także i jej ochroniarze, którzy efekty jej wiecznej huśtawki emocjonalnej odczuli dość boleśnie. Dosłownie. Pierwszy z bodyguardów porzucił ją, kiedy gwiazda kilka razy zwymiotowała na niego w samochodzie odwożącym ją po kolejnej suto zakrapianej imprezie. Drugi zażądał podwyżki za (jak to określił) „pracę w trudnych warunkach” po tym, jak wokalistka w stanie zamroczenia wzięła go za paparazziego i nieco poturbowała. Niestety, zamiast większych pieniędzy otrzymał wymówienie. Nowy pracownik Winehouse, rosły Afroamerykanin o imieniu Neville, na razie nie ma powodów do narzekań. Gwiazda wybrała się z nim na Karaiby, gdzie zażądała, aby… spał z nią w jednym łóżku. Teoretycznie – z powodu ataków lęku, które zdarzają jej się głównie w nocy. Praktycznie – z powodu ataku... pożądania! Nie minęły trzy dni karaibskich wakacji, a wokalistka i jej bodyguard potwierdzili, że są parą. Gwiazda zdążyła się już tym pochwalić nie tylko rodzinie, ale też brytyjskim tabloidom, z którymi żyje na przyjacielskiej stopie. „Przy nim czuję się bezpieczna, bo jest taki duży i silny”, zachwyca się piosenkarka. A ponieważ ciągle płaci mu za usługi, jej romans nabiera nieco dwuznacznego wymiaru. Niezależnie jednak od tego, czy cała afera zakończy się słowami: „I żyli dalej długo i szczęśliwie”, czy też szybkim napisem: „The end”, Amy dostaje u nas złoty medal za karaibską powtórkę hollywoodzkiego wyciskacza łez „Bodyguard”.
na zdj. Amy Winehouse