Katarzyna Glinka - Czas na bunt

Katarzyna Glinka fot. AKPA
Wszyscy widzą w niej grzeczną dziewczynę i to ją... wkurza. Dlatego szuka nowych wyzwań. Chce walczyć o poważne role filmowe i zrobić licencję pilota. Nam Katarzyna Glinka zdradza też, czy odejdzie z „Barw szczęścia” i kiedy zostanie mamą.
/ 09.06.2011 12:22
Katarzyna Glinka fot. AKPA
Na nasze spotkanie wpada prosto od... kosmetyczki. Świetlista cera, żadnych zmarszczek i figura nastolatki. W dżinsach i skórzanej kurtce Katarzyna Glinka wygląda jak uczennica, aż trudno uwierzyć, że właśnie skończyła 34 lata! Ale wizerunek miłej dziewczyny zaczął ją uwierać. Dlaczego? Bo prywatnie nie jest słodką Kasią, tylko temperamentną Kaśką.

– Ostatni raz widziałyśmy się dwa lata temu. Na koncie żadnych skandali, wciąż ten sam mąż, rola w „Barwach szczęścia”. Coś się w ogóle zmieniło w twoim życiu?
Katarzyna Glinka:
Przede wszystkim dojrzałam. Z wiekiem nabieram dystansu do wielu spraw, choć gdy puszczą mi nerwy, pokazuję różki. Wtedy krzyczę jak furiatka i... rzucam talerzami, albo tym, co akurat mam pod ręką (śmiech). Nie ma mowy o odkładaniu rozmów na potem. Wszystko załatwiam na bieżąco, bo lubię jasne sytuacje.

– A już chciałam powiedzieć, że jesteś nudziarą.
Katarzyna Glinka:
Dlaczego? Bo rzadko bywam na modnych imprezach i bankietach?

– Ale na ostatnim pokazie Macieja Zienia się pojawiłaś...
Katarzyna Glinka:
Zrobiłam wyjątek, bo bardzo cenię Maćka i podobają mi się jego projekty. Nie widzę jednak sensu bywania w miejscach, gdzie wszyscy patrzą tylko na to, w co jesteś ubrana. Wolę imprezować z moimi przyjaciółmi.

– Wtedy szalejesz na parkiecie czy w kuchni?
Katarzyna Glinka:
Raczej na parkiecie, bo uwielbiam tańczyć! A w kuchni szalejemy wspólnie z moim mężem Przemkiem. Tradycją w naszym domu stały się spotkania przy grillu, które z reguły kończą się karaoke i pląsami do białego rana.

– I ja mam uwierzyć, że wieczorem pochłaniasz mięso z rusztu?
Katarzyna Glinka:
Nie tylko (śmiech). W tym roku odkryłam słodką odmianę ziemniaków. Pieczone w folii z masłem czosnkowym, pycha! Kalorie liczyłam tylko wtedy, gdy byłam nastolatką. Miałam straszne kompleksy, bo wydawało mi się, że mam buzię jak księżyc i zbyt grube nogi.

– A jak jest dziś?
Katarzyna Glinka:
Wreszcie patrzę na siebie łaskawszym okiem, ale nie wpadam w samozachwyt, bo... zawsze jest się do czego przyczepić.

– Założę się, że twój mąż ma odmienne zdanie na ten temat.
Katarzyna Glinka:
Na pewno. Skoro budzi się ze mną od 10 lat i w jego spojrzeniu cały czas widzę miłość, to chyba dobrze rokuje na przyszłość.

– Nie może być źle, skoro niedawno w badaniach rynku Polki doceniły cię m.in. za urodę i naturalność.
Katarzyna Glinka:
Też byłam zaskoczona, ale właśnie dzięki temu zostałam ambasadorką marki Garnier. To dla mnie wielki komplement, że inne kobiety tak mnie postrzegają.

– Ale dla nich jesteś też typem miłej dziewczyny z sąsiedztwa.
Katarzyna Glinka:
Szczerze? Mam wrażenie, że ludzie mylą mnie z Kasią Górką, którą gram w „Barwach szcześcia” i to jest uciążliwe. A ja mam apetyt na więcej! Chcę pokazać, że nie tylko w teatrze potrafię zagrać dojrzałe, poważne role.

Porozmawiajmy o gwiazdach - forum >>


– To dlaczego nie odejdziesz z serialu, jak Małgorzata Kożuchowska z „M jak miłość”?
Katarzyna Glinka:
W sprawach zawodowych bardzo ważna jest dla mnie lojalność. Choć nie ukrywam, że kojarzenie mnie z postacią, którą gram jest męczące, to wiem też, ile zawdzięczam twórcom „Barw szczęścia”. Oni we mnie uwierzyli i dali mi jedną z głównych ról. Dzięki nim dostałam też inne propozycje zawodowe. Jeśli kiedyś będę chciała odejść z tego serialu, to na pewno porozmawiam o tym przede wszystkim z nimi. To będzie trudna decyzja. Podobnie jak ta o macierzyństwie.

– Czy to znaczy, że wkrótce planujesz zostać mamą?
Katarzyna Glinka:
Wiem, że mam 34 lata i to najlepszy czas na powiększenie rodziny. Ale czuję też, że moja kariera nabrała tempa i wreszcie dostaję ciekawe propozycje.

– Nie boisz się, że za chwilę będzie za późno na macierzyństwo?
Katarzyna Glinka: Odpowiem ci cytatem z mojej sztuki: „Chciałabym mieć dziecko w takim wieku, żeby jeszcze móc je dźwignąć z łóżeczka”.

– Rzuciłaś się w wir pracy. Przyznaj się, ile dni w miesiącu spędzasz od rana do wieczora tylko z mężem?
Katarzyna Glinka:
Może dwa, trzy... Dużo pracuję i często wracam do domu tak zmęczona, że nie wiem nawet, jak się nazywam. Życie ze mną przypomina czasem jazdę na rollercoasterze i przetrwać ją może tylko prawdziwy, pewien swojej wartości facet.

– Twój Przemek właśnie taki jest?
Katarzyna Glinka:
To mężczyzna z krwi i kości. Podziwiam go za cierpliwość i za to, że zawsze był przy mnie, kiedy go potrzebowałam. Związek to ciężka praca każdego dnia, zwłaszcza, gdy mija pierwsze zauroczenie.

– Masz już sprawdzoną receptę na udane małżeństwo?
Katarzyna Glinka:
W każdym związku zdarzają się kryzysy. Ważne jednak, by mieć wspólne pasje. My oboje lubimy podróżować i jeździć na rowerach. Ja marzę jeszcze o kursie pilotażu. Kocham latać, a poza tym... jest coś obłędnego w mundurach!

– Za mundurem Kasia sznurem?!
Katarzyna Glinka:
Mój mąż wie, że mam świra na punkcie samolotów i facetów w mundurach. Kiedyś przed lotem zamiast wejść na schody, wybiegłyśmy z koleżanką przed dziób i jak wariatki machałyśmy pilotowi, przesyłając mu całusy.

– A gdyby nagle taki przystojny pilot wyszedł z kokpitu i zaproponował, że porwie cię na koniec świata?
Katarzyna Glinka:
Usłyszałby stanowcze „nie”! Mam ciekawe życie, fajnego męża u boku i... zbyt wiele do stracenia, by rzucić wszystko i uciec z obcym facetem w siną dal. Dla romansu miałabym poświęcić coś, na co pracowałam 10 lat i po raz kolejny wypracowywać te wszystkie kompromisy? O, nie! Jestem już na to stanowczo za stara (śmiech)!                      

Magdalena Jabłońska-Borowik / Party

Redakcja poleca

REKLAMA