W zeszłym roku Kasia Glinka prowadziła festiwal w Opolu i show „Fort Boyard”. Teraz gra w głośnym serialu „Tancerze”. Rolę Romy, nauczycielki tańca, najpierw miała dostać Kasia Cichopek-Hakiel. Gdy okazało się, że jest w ciąży, zorganizowano dodatkowy casting, który wygrała Kasia Glinka. Dlaczego właśnie ona? Zdaniem Bruce’a Parramore’a, reżysera nowej produkcji, Glinka jest bardzo utalentowaną aktorką, a przy tym świetnie radzi sobie w tańcu. – Kasia pracuje z pasją i ma wielki potencjał. Myślę, że to świetny materiał na gwiazdę – mówi „Party” reżyser.
Niezły charakterek
W badaniach przeprowadzonych ostatnio na zlecenie TVP to właśnie Kasia Glinka, obok Macieja Stuhra, została uznana przez widzów za najbardziej lubianą gwiazdę. Aktorka podbiła serca publiczności rolą Kasi Gorki – miłej dziewczyny z sąsiedztwa. Poza tym nie boi się ciężkiej pracy i kocha wyzwania, co udowodniła występami w show „Gwiazdy tańczą na lodzie”. Rola Romy, wymagającej nauczycielki tańca współczesnego też nie jest łatwa. – Moja bohaterka nie zrobiła kariery, przez co bywa bezwzględna i bezduszna dla swoich uczniów, nie przebiera w środkach, aby osiągnąć cel – mówi nam Glinka. Na planie spotkała się z profesjonalnymi tancerzami. Aby wiarygodnie zagrać ich nauczycielkę, codziennie przez kilka godzin trenowała taniec. – Na początku paraliżowała mnie myśl, że „uczniowie” zauważą każde moje potknięcie – przyznaje Kasia. Nie poddała się. Ludzie, którzy z nią pracują, twierdzą, że aktorka ma niezły charakterek. A Kasia potwierdza, że zawsze była „uparciuchem”, który nie dawał sobie w kaszę dmuchać.
– Pewnego dnia dziewczyna w Dzierżoniowie wymyśliła sobie, że będzie aktorką – wspomina Kasia Glinka. Nie dostała się jednak do wymarzonej szkoły filmowej w Łodzi. Przez rok mieszkała sama w Warszawie, chodziła do studium aktorskiego. Kiedy jednak jej nazwisko pojawiło się na liście studentów Filmówki, po dwóch tygodniach nauki chciała ze szkoły zrezygnować. Dlaczego? – Nie umiałam odnaleźć się w nowym środowisku, z dala od rodziny. Tata przekonał mnie jednak, że nie mogę odpuścić – wspomina Kasia. To po nim aktorka odziedziczyła siłę charakteru i wiarę w siebie.
Miłość i kariera
Wymarzony tytuł magistra sztuki aktorskiej nie zagwarantował jej pracy. Ambicja na niewiele się zdała, bo telefon z propozycjami milczał. – Nie miałam nic do stracenia, więc wyjechałam do Stanów – wspomina Kasia Glinka. Zarabiała na życie jako kelnerka i hostessa. Gdy zniechęcona kupiła powrotny bilet do Polski, odebrała telefon z agencji modelek. Zapraszano ją na zdjęcia próbne. Zostać czy wracać? Wybrała to drugie.
W kraju czekał na nią ukochany. Męża Przemka Gołdona poznała... w chmurach. – Wracałam z wakacji, a on – z podróży służbowej. W samolocie zwróciliśmy na siebie uwagę – opowiada. Nie było to uczucie od pierwszego wejrzenia, najpierw długo się przyjaźnili. – Należeliśmy do dwóch innych światów: ja aktorka, on biznesmen. Jednak miłości to nie przeszkadza – mówi „Party” Kasia Glinka. Są małżeństwem już od czterech lat.
Od skończenia studiów Kasia grała niewiele: małe role w serialach („Klan”, „Samo życie”, „Na dobre i na złe”), w reklamie i teatrze. Dziś przyznaje, że nieraz miała momenty zwątpienia. Epizody pozwalały wprawdzie utrzymać się w zawodzie, ale wierzyła, że stać ją na więcej. Jej zawodowe życie nabrało tempa dopiero po spotkaniu z Iloną Łepkowską, która właśnie kompletowała obsadę „Barw szczęścia”. Rola w serialu dała Glince popularność. Ale dzięki niej Kasia szybko poznała też ciemne strony show-biznesu. „Glinka się rozwodzi”, „Ma romans z Samuelem Palmerem” – aktorka doskonale zna te nagłówki w gazetach. – Z Samuelem się przyjaźnię, mój mąż go zna i lubi – mówi nam Kasia. I dodaje, że plotki o jej rozwodzie to bzdury.
Teraz ja!
Kasia Glinka nie wstydzi się, że stawia na karierę. – Marzę o tym żeby zostać mamą, ale jeszcze nie teraz. Na razie chcę się rozwijać – mówi. Jesienią do kin wchodzi film „Od pełni do pełni”, gdzie aktorka gra swoją pierwszą główną rolę. Jej kariera bez wątpienia właśnie teraz nabiera tempa. Nic więc dziwnego, że to piękna Kasia ma szansę zostać najjaśniej błyszczącą gwiazdą TVP.
Marta Tabiś / Party