Zakochany lubczyk
Rośliną, z którą wiązano nadzieje na obudzenie miłości i namiętności, od dawnych czasów był lubczyk. Wierzono, że jeśli dziewczyna przygotuje dowolną potrawę z dodatkiem lubczyku i osobiście poda ją swemu wybrankowi, patrząc mu podczas jedzenia w oczy, to młodzieniec na pewno podda się jej urokowi. Co bardziej przezorne panny nosiły zawsze przy sobie odrobinę lubczyku, by w razie potrzeby przyprawić nim choćby napój dla niego. Odrobinę świeżego lubczyku dziewczęta przypinały do włosów, co miało w chwili ślubu nie tylko wzmocnić miłosne uczucia, ale i zagwarantować ich nieprzemijanie.
Zobacz także: Jak suszyć zioła?
Namiętni przybysze
O ile miłosna moc lubczyku wywodzi się z naszej rodzimej tradycji, o tyle inne zioła przybyły do nas już z opinią wywołujących drżenie serca i podniety ciała. Starożytni Grecy wierzyli w moc majeranku, którego zapach miał ponoć przyciągać uwagę i wzmagać namiętność. Przyprawiano nim wina i dodawano do kosmetyków pielęgnujących ciało. Z kolei Arabowie byli przekonani, że mięta pobudza męskość i skłania do miłosnych igraszek. Rzymianie sięgali po pokrzywę, by pobudzić do działania męskie organy i wzmocnić siły witalne. Bazylii przypisywano moc przyciągania miłości, stąd dziewczęta przypinały ją sobie do ubrań, by jej pozytywna siła stale była przy nich. Nie można też zapomnieć o rozmarynie, którego eteryczne olejki pobudzały energię. Dodawany do potrawy miał ukierunkować myśli i żądze mężczyzny we właściwym kierunku, czyli w stronę kobiety, która ów rozmaryn do potrawy dosypała. Do dziś wiele z tych ziółek można traktować jak afrodyzjaki, a to nie za sprawą magicznych mocy, przypisywanych ich w tradycyjnych przekazach, ale za sprawą zawierających składników, które mają działanie pobudzające, energetyzujące, podnoszą ciśnienie, potęgują wrażliwość na bodźce zmysłowe. Chociaż nie są czarodziejskie, potrafią zdziałać cuda…