Reklama

Kiedy się żeniłem, myślałem, że będziemy partnerami. Nie miałem nic przeciwko temu, żeby pomagać w domu. Wychowałem się w rodzinie, gdzie ojciec też gotował, robił zakupy, potrafił naprawić cieknący kran, a nawet zmienić pieluchę. Dla mnie to było normalne – bycie mężem oznaczało dzielenie się obowiązkami.

Liczyłem na wdzięczność

Od początku naszego małżeństwa starałem się, żeby Magda miała jak najwygodniej. Wracałem po pracy, robiłem zakupy, gotowałem, sprzątałem. Nie przeszkadzało mi to. Widziałem, że Magda docenia moją troskę.

Na początku słyszałem „dziękuję” za każdą ugotowaną kolację, za wyprane ubrania, za świeże kwiaty, które przynosiłem bez okazji. Patrzyłem na nią i czułem, że to wszystko ma sens. W końcu kochałem ją i chciałem, żeby była szczęśliwa. Czasem mówiła, że ma szczęście, że ma takiego męża. Uśmiechałem się wtedy, dumny z siebie i swoich wysiłków. Przez pierwsze lata to mi wystarczało.

Potem coś się zmieniło. Dziękuję pojawiało się coraz rzadziej, a w jego miejsce wkradały się oczekiwania. Już nie było „Ale fajnie, że zrobiłeś kolację”, tylko „Co dziś ugotowałeś?”. Zamiast „Ale pięknie posprzątałeś” słyszałem „Widzę, że jeszcze kurz na półce został”.

Nie zauważyłem, kiedy to się stało, ale w pewnym momencie przestałem być mężem, a stałem się kimś w rodzaju domowego pracownika na pełen etat. Wracałem zmęczony po dziesięciu godzinach w firmie i zamiast odpocząć, zabierałem się za obowiązki, które wydawały się Magdzie oczywistością.

Nie doceniała mnie

Próbowałem sobie tłumaczyć, że przecież to lubię. Ale czy nie powinienem również dostawać czegoś w zamian? Ciepłego obiadu, kiedy wracam zmęczony? Zaparzonej herbaty, choćby raz? Magda nie robiła absolutnie nic. Tak jakby to wszystko działo się samo.

Gdy mówiłem, że jestem zmęczony, Magda odpowiadała: „To usiądź na chwilę, ale najpierw rozwieś pranie”. Kiedy mówiłem, że nie mam siły, przewracała oczami. Czasem wydawało mi się, że czuje się tak, jakby jej się to wszystko należało.

Najbardziej uderzyło mnie to w momencie, kiedy wróciłem do domu z gorączką. Czułem się fatalnie, miałem dreszcze i chciałem po prostu położyć się do łóżka. Magda spojrzała na mnie i powiedziała: „To dobrze, że jesteś wcześniej, bo skończyło się mleko, a miałam ochotę na kakao”. Nie spytała, jak się czuję. Nie zaproponowała, że zrobi mi herbaty.

Wtedy po raz pierwszy zaczęło do mnie docierać, że coś jest nie tak. Ale jeszcze się nie buntowałem. Jeszcze myślałem, że tak wygląda małżeństwo.

Byłem wykończony

Tamtego dnia byłem wyjątkowo zmęczony. Po pracy czekało mnie dodatkowe spotkanie z klientem, które przeciągnęło się do późnego popołudnia. Kiedy wreszcie wróciłem do domu, marzyłem tylko o tym, żeby usiąść na kanapie i przez chwilę nic nie robić. Zdjąłem buty, rozpiąłem koszulę i z westchnieniem padłem na fotel.

– O, w końcu jesteś – usłyszałem z kuchni głos Magdy. – Możesz wynieść śmieci? I wstaw pranie, bo już się nazbierało.

Nie odpowiedziałem od razu. Patrzyłem na nią, jak stoi przy kuchennym blacie, przewracając coś w telefonie. Na stole stał pusty kubek po kawie, obok leżały okruchy. Magda nie wyglądała na szczególnie zajętą.

– Może ty byś to zrobiła? – zapytałem spokojnie. – Jestem padnięty, miałem ciężki dzień.

Uniosła na mnie wzrok i zmarszczyła brwi.

– Ja też miałam ciężki dzień – odparła.

– Naprawdę? A co robiłaś?

– Oglądałam serial, ale musiałam przerwać, bo sąsiadka zadzwoniła i przegadałyśmy godzinę. Potem wpadłam do mamy, a po drodze byłam w galerii, bo zobaczyłam promocję na te fajne swetry.

Wysługiwała się mną

Spojrzałem na nią i nagle coś we mnie pękło. Ona naprawdę uważała, że to jest ciężki dzień. Że jej spacery po sklepach i plotki z sąsiadką można porównać do mojej harówy w pracy?

– To może chociaż raz ty wyniesiesz te śmieci? – spróbowałem raz jeszcze, tym razem nieco ostrzej.

Westchnęła i przewróciła oczami.

– Masz z tym jakiś problem? Przecież zawsze to robisz.

Tak się jakoś utarło, że wszystkie domowe obowiązki były na mojej głowie. Czułem, że w środku aż się gotuję, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć, rozległ się dzwonek do drzwi.

To był Kamil. Mój najlepszy przyjaciel, jeszcze z czasów studiów. Wiedziałem, że chce wpaść na chwilę, ale nie spodziewałem się go tak szybko.

– Stary, wyglądasz jak trup – przywitał mnie z uśmiechem, ale zaraz potem zerknął na Magdę, która znów była pochłonięta swoim telefonem. – Wszystko okej?

– Tak, tak – mruknąłem i zerknąłem na zegarek. – Może wyskoczymy na jedno piwo?

– Możesz przecież tu posiedzieć – wtrąciła Magda, nie odrywając wzroku od ekranu.

– Nie chcę ci przeszkadzać – odparł Kamil, ale spojrzał na mnie znacząco. Już po jego minie widziałem, że coś mu nie gra.

Poszliśmy do pobliskiego pubu. Ledwo zdążyłem usiąść, a Kamil rzucił mi spojrzenie, które znałem aż za dobrze.

– No dobra, stary, muszę to powiedzieć. Coś tu jest mocno nie tak.

– O czym ty mówisz?

– Ty sobie w ogóle uświadamiasz, że zachowujesz się jak służący?

Nawet on to dostrzegał

Poczułem, jak we mnie narasta irytacja.

– Nie przesadzaj. To normalne, że mąż pomaga żonie.

Kamil oparł się na łokciu i pokręcił głową.

– Pomaga? Stary, ona nic nie robi! Przecież ty wracasz po robocie i zamiast odpocząć, latasz ze ścierką.

Przez chwilę się broniłem. Mówiłem, że to tylko nawyk, że przecież Magda też ma swoje obowiązki. Ale im dłużej rozmawialiśmy, tym bardziej docierało do mnie, jak wygląda mój każdy dzień. Wychodzę rano do pracy, haruję, wracam i zamiast odpocząć, zabieram się za sprzątanie, gotowanie, pranie. A Magda? Żyła tak, jakby była na wiecznych wakacjach.

Dopiłem piwo i spojrzałem na Kamila.

– Może masz rację…

To był pierwszy moment, kiedy coś zaczęło mi się układać w głowie. Pierwsza rysa na obrazie, który sam sobie namalowałem.

Zacząłem uważniej przyglądać się naszej codzienności i zauważyłem, że rzeczywiście – Magda nie robiła nic. Gdy coś dla niej przygotowałem, po prostu to przyjmowała, jakby to była moja rola.

Nie widziała problemu

Pewnego wieczoru, gdy wróciłem z pracy i zobaczyłem w zlewie stertę naczyń, zebrałem się na odwagę.

– Magda, możemy porozmawiać? – zacząłem spokojnie.

– Mhm, ale najpierw zrób mi herbatę – rzuciła, nie odrywając wzroku od laptopa.

– Nie. Chcę pogadać o obowiązkach domowych. Może byśmy się nimi trochę podzielili?

Skrzywiła się, jakbym powiedział coś absurdalnego.

– A co niby robię? Cały dzień zajmuję się domem!

– Ale czym dokładnie?

– Gotuję!

– Zamówiłaś pizzę.

– Sprzątam!

– Kurz na półce ma już chyba imię.

Zatrzasnęła laptopa i spojrzała na mnie z oburzeniem.

– To po co się żeniłeś, jak nie chcesz dbać o dom? Moja mama zawsze powtarzała, że prawdziwy mężczyzna troszczy się o swoją żonę.

Patrzyłem na nią i czułem, że nie ma przestrzeni na rozmowę. Dla niej to wszystko było oczywiste – moja praca, moje obowiązki, moje zmęczenie. Dla niej to nie miało znaczenia.

Zbuntowałem się

Tego dnia postanowiłem coś zmienić. Wróciłem do domu i zamiast zabrać się za gotowanie, usiadłem na kanapie i włączyłem telewizor. Magda wyszła z sypialni i spojrzała na mnie zdziwiona.

– Czemu nie gotujesz? Jestem głodna.

– Masz dwie ręce, też możesz coś zrobić – odpowiedziałem spokojnie.

– Przecież to twój obowiązek!

– Nie. Jestem twoim mężem, nie lokajem.

Patrzyła na mnie, jakby nie rozumiała, co się dzieje. Chyba po raz pierwszy naprawdę zauważyła, że nie zamierzam już dłużej grać w tę grę na jej zasadach. Nie powiedziała nic. Po prostu wzięła telefon i zamówiła jedzenie. A ja po raz pierwszy od dawna poczułem, że mam nad sobą kontrolę.

Od tego dnia wszystko zaczęło się zmieniać. Po pracy nie pędziłem już do kuchni ani do odkurzacza. Wracałem, siadałem na kanapie i odpoczywałem. Magda początkowo próbowała mnie ignorować, potem obraziła się, a w końcu wybuchła.

– Zmieniłeś się. Nie jesteś już takim dobrym mężem – syknęła któregoś wieczoru.

– Jestem tym samym mężem – odpowiedziałem spokojnie. – Tylko już nie służącym.

W końcu zaczęła robić coś sama. Niechętnie, z marudzeniem, ale robiła.

W międzyczasie zacząłem dbać o siebie. Zapisałem się na siłownię. Magda próbowała przywrócić dawny porządek, ale to już nie działało. Nie wiem jeszcze, co dalej z naszym małżeństwem. Ale jedno jest pewne – nie pozwolę się już wykorzystywać.

Tomasz, 38 lat

Czytaj także:
„Dziewczyna wyciągała ode mnie wszystkie pieniądze i wciąż chciała więcej. Jak chce zasiłku to niech idzie do MOPSU”
„Wstyd mi za żonę, gdy tylko otwiera usta w towarzystwie. Ta kobieta zamiast się uczyć, na lekcjach robiła sobie drzemki”
„W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”

Reklama
Reklama
Reklama