„Zarabiam więcej niż mąż, ale wstydzę się przyznać przed jego rodziną. Teść się zapiera, że to nie godzi się kobiecie”
„Postawa teściów, i nie tylko ich, nie działała zachęcająco do poruszania tematu finansów w ogóle. – Skoro tyle pracujesz, to kiedy masz czas na gotowanie i sprzątanie? – zapytała na poważnie któregoś razu siostra Maćka”.

Kiedy poznałam rodzinę Marka, nie byłam w stanie ukryć zachwytu. Serdeczność i życzliwość – właśnie to biło od tych ludzi. Wydawali się zupełnie inni niż moi bliscy. Niestety, prędko się jednak przekonałam, że to tylko pozory. Pod płaszczykiem domowego ciepła skrywało się bardzo głęboko zakorzenione przekonanie o tradycyjnym podziale ról w małżeństwie.
Kariera zawodowa zawsze była dla mnie niezwykle ważna, o czym Maciek doskonale wiedział od samego początku. Nie widziałam powodu, aby to przed nim ukrywać. Ciężko pracowałam na swoją pozycję, która znajduje odzwierciedlenie w stanie konta. Jestem wysoko wykwalifikowaną specjalistką w branży technologicznej. Maciek natomiast pracuje w spedycji. Zarabia nieźle, ale do poziomu moich zarobków bardzo mu daleko. Nigdy się przez to nie wywyższałam, bo traktowałam to jako coś normalnego. Nie dostrzegam niczego niestosownego w tym, że kobieta zarabia więcej od mężczyzny – w dzisiejszych czasach nie powinno nikogo to dziwić. Marek przez pewien czas też nie robił z tego problemu.
– Podziwiam cię – powtarzał często. – Jesteś mądra i bardzo ambitna.
To przykre, ale taki stan rzeczy nie trwał wiecznie.
Kobiety z karierą widzą jako egoistki
Przed rodziną męża nie przyznałam się do tego, ile zarabiam. Uważam, że to moja prywatna sprawa i nie każdy musi o tym wiedzieć. Poza tym ich postawa nie działała zachęcająco do poruszania tematu finansów.
– Skoro tyle pracujesz, to kiedy masz czas na gotowanie i sprzątanie? – zapytała któregoś razu siostra Maćka.
O mało nie udławiłam się kurczakiem, którego właśnie jadłam. Byłam totalnie zaskoczona. Bąknęłam jedynie, że w naszym domu dzielimy się obowiązkami, co wywołało ogromne poruszenie wśród osób zebranych przy stole. Maciek wbił wzrok w talerz i w ogóle się nie odezwał, jakby było mu strasznie głupio.
– To nie przystoi, aby kobieta tyle w pracy siedziała – rzuciła teściowa niby żartem, ale mnie wcale nie było do śmiechu.
Mój teść, mówiąc cokolwiek o rachunkach czy podwyżkach, zawsze zwracał się wyłącznie do syna – zupełnie jakby nie dopuszczał do siebie takiej myśli, że kobieta może mieć w tych kwestiach cokolwiek do powiedzenia. Tymczasem prawda była taka, że to dzięki mnie kupiliśmy mieszkanie, mieliśmy prawie spłacony kredyt hipoteczny oraz posłaliśmy dzieci do najlepszego w mieście przedszkola niepublicznego. Maciek przytakiwał rodzinie i w ogóle nie zabierał głosu. Ze mną też nie chciał rozmawiać o pieniądzach.
– Co się z tobą dzieje? – pytałam troskliwie.
– Nic, skarbie, wszystko jest w porządku.
Oczywiście w porządku nic nie było. Widziałam, że mój Maciek najzwyczajniej w świecie wstydzi się, że to jego żona ma lepszą pensję. Doszło już do tak absurdalnych sytuacji, że gdy byliśmy na większych zakupach, dawałam mu swoją kartę, aby to on przyłożył ją do czytnika. Takie zdarzenia, których ciągle przybywało, wpędzały mnie w poczucie winy i zaczęły sprawiać, że miałam ogromne wyrzuty z powodu swoich zarobków. Dodatkowo gadanie teściów i szwagierki utwierdzało mnie w przekonaniu, że nie jestem dobrą żoną. Dbam przecież o karierę, a w świętej instytucji małżeństwa to jeden z najcięższych grzechów.
Miałam dość zawstydzania mnie
– Poszłabyś do normalnej pracy, żeby mieć więcej czasu na domowe obowiązki – wymądrzała się teściowa, a we mnie krew się gotowała.
– Normalnej, czyli jakiej? – zapytałam najuprzejmiej, jak tylko potrafiłam.
– No wiesz – żachnęła się teściowa – kasjerka albo sprzątaczka? Myślisz, że ktoś ci powierzy kierownicze stanowisko? Kobiecie?
W porę ugryzłam się w język, bo gdybym się odezwała, to z moich ust popłynęłyby niecenzuralne słowa. Tak się składało, że pracowałam w kadrze zarządzającej i doskonale znałam się na tym, co robię. Przez wiele lat podnosiłam kwalifikacje, zainwestowałam w to mnóstwo czasu i pieniędzy, a ona wyjeżdża z takim tekstem... Niemniej to właśnie wtedy czara goryczy się przelała.
– Dlaczego w ogóle nie reagujesz, kiedy twoi rodzice opowiadają takie brednie? – zapytałam męża wprost, bez owijania w bawełnę. – Też uważasz, że powinnam zmienić pracę, żeby komuś nie było przykro?
– Nie o to chodzi – wystękał zmieszany.
– A o co?
– Mam wrażenie, że odstaję od ciebie i zostaję w tyle, że jestem gorszy.
– Bo świetnie zarabiam? Nigdy nie robiłam z tego tajemnicy.
Maciek popatrzył na mnie zdziwiony
To była długa rozmowa. Mąż w żadnym wypadku nie nalegał, abym rezygnowała z kariery. Przyznał, że uległ presji rodziny i przez to czuł się jak nieudacznik. Sam miał dość tego ględzenia.
– Przepraszam, kochanie, że tak się zachowywałem. Chcę, żebyś wiedziała, że ja naprawdę jestem z ciebie dumny.
Spojrzałam na niego i westchnęłam. To pewnie nie jego wina, tylko wychowania.
– Nie odbierz tego źle, ale wydaje mi się, że pora nieco ograniczyć kontakty z twoimi rodzicami.
– Już dawno o tym myślałem, ale nie chciałem, żeby było im przykro.
Do tego, jak skomplikowane mogą być relacje z rodziną, nie musiał mnie przekonywać. Moja matka również uważa, że jestem materialistką i karierowiczką. Nie ma to niczego wspólnego z prawdą. Nie zliczę, ile razy próbowałam udowodnić jej, że się myli, ale to jak rzucanie grochem o ścianę. Ona ma swoje racje i kropka. Dałam sobie spokój, chociaż brak wsparcia z jej strony boli. Dlatego rozumiem Maćka, co rzecz jasna nie jest równoznaczne z przyzwoleniem na to, aby ów stan rzeczy nadal trwał.
– Wiesz, ja mogę nawet zostać kurą domową i nie będzie mi to przeszkadzać, tylko co powiedzą na to moi rodzice? – mawiał Maciek.
– To ich problem, nie nasz.
– Masz rację.
Jak postanowiliśmy, tak uczyniliśmy. Zaczęliśmy więcej czasu spędzać wyłącznie ze sobą i naszymi dzieciakami. Teściowa nie mogła przeboleć tego, że coraz częściej słyszy „nie”. Raz na jakiś czas wpadaliśmy na herbatę, odpuściliśmy niedzielne obiadki. Pewnego dnia teść wspomniał coś o rachunkach, zwracając się naturalnie do Maćka.
– Słuchaj, tato, tak się składa, że to Hania lepiej się zna na liczeniu pieniędzy, więc takie pytania kieruj do niej – odparł mój mąż.
– To prawda – potwierdziłam spokojnie.
Zapadła niezręczna cisza. Teść nabrał wody w usta – na tyle skutecznie, że przestał przy nas mówić o finansowych sprawach.
Hanna, 39 lat
Czytaj także:
- „Pracowałam w Warszawie, ale to za wiejską stodołą spędziłam najlepsze chwile. Nawet odór nawozu nie psuł nastroju”
- „Przyjaciółka zmieniła się, gdy wyszła za mąż za bogacza z Warszawy. Ciągle gada o kasie i myśli, że jej zazdrościmy”
- „Gdy urodziłam dziecko, mąż zaczął często znikać z domu. Byłam w szoku, gdy odkryłam, co i z kim robi”

