„W mojej sypialni ciągle panują wiosenne przymrozki. Nie mam już pomysłów, w jaki sposób rozgrzać męża”
„O co mi chodzi? O to, że przez ostatnie miesiące unikasz mnie, jakbym była obca. Że każdej nocy leżysz obok mnie, ale czuję, jakbyśmy byli od siebie oddaleni o tysiące kilometrów. Chciałam powiedzieć te słowa. Ale nie mogłam. Bałam się jego odpowiedzi”.

Nikt nie ostrzega o tym, że miłość nie umiera nagle. Nie znika w huku trzaśniętych drzwi, nie rozprasza się jak dym po awanturze. Ona usycha powoli, dzień po dniu, tak cicho, że nawet tego nie zauważasz.
Nie mogliśmy się od siebie oderwać
Bliskość był czymś naturalnym, jak oddychanie. Wystarczyło jedno spojrzenie, byśmy lądowali w łóżku, na kanapie, na podłodze. Teraz mogłabym się rozebrać do naga i tańczyć przed Michałem, a on co najwyżej uniósłby brwi i wrócił do przeglądania telefonu.
Próbowałam wszystkiego. Nowa bielizna. Romantyczne kolacje. Otwarte rozmowy. Nawet głupie poradniki o ratowaniu związku. I nic. Czułam się jak duch w naszym małżeństwie. Nie wiem, kiedy to się zaczęło. Może po prostu wypaliła się namiętność? A może… ktoś się pojawił?
– Może pojedziemy gdzieś na weekend? – zaproponowałam, starając się, by mój głos brzmiał lekko, jakby ta myśl przyszła mi do głowy przypadkiem.
Michał nie oderwał wzroku od ekranu laptopa. Klik. Klik. Klik. Palce wystukiwały coś na klawiaturze.
– Teraz? – mruknął.
– Tak. W góry albo nad morze. Albo gdziekolwiek.
– Mam masę roboty – westchnął, zamykając laptopa.
Odwrócił się do mnie plecami i poprawił poduszkę. Znak, że rozmowa dobiegła końca. Wbiłam wzrok w sufit, czując, jak ściska mnie w żołądku. To nie pierwszy raz, kiedy rozmowa kończyła się w ten sposób. Nie chodziło tylko o wyjazd. Chodziło o nas.
Jeszcze kilka miesięcy temu nie mogliśmy się sobą nacieszyć. Wracaliśmy z pracy i rzucaliśmy się na siebie. Byliśmy jak dwa magnesy. A teraz?
Przewróciłam się na bok i ostrożnie przesunęłam dłoń po jego plecach.
– Michał…
– Mhm? – burknął, ledwo słyszalnie.
Nie dokończyłam. Co miałam powiedzieć? „Chodź do mnie?” „Dotknij mnie?”
Zacisnęłam pięści pod kołdrą. Byłam jego żoną, ale czułam się jak współlokatorka. Jeszcze chwila i rozpadnę się na kawałki.
Staliśmy się sobie obcy
Kiedy Michał poszedł pod prysznic, spojrzałam na jego telefon. Leżał na stoliku nocnym, ekranem do góry. Nie chciałam być tą żoną, która sprawdza mężowi telefon. Ale czy miałam wybór? Serce waliło mi jak młot, gdy sięgnęłam po urządzenie. Ekran odblokował się po odcisku palca. Zaczęłam przeglądać wiadomości. Zero podejrzanych rozmów. Żadnych ukrytych kontaktów, żadnych flirtów. Tylko praca.
Czyli naprawdę byłam dla niego mniej ekscytująca niż raporty i maile.
Odłożyłam telefon i zacisnęłam powieki. Nagle usłyszałam kroki. Michał wracał do sypialni. Położyłam się szybko, udając, że śpię. Poczułam, jak wsuwa się pod kołdrę. Jego ciało było ciepłe po gorącym prysznicu. A jednak nie poczułam nic. Nie pocałował mnie na dobranoc. Nie przytulił.
Po prostu zgasił lampkę i odwrócił się do mnie plecami.
Moja ostatnia próba
Tego dnia postanowiłam, że koniec czekania. Nie będę bierna. Nie będę udawać, że to, co się dzieje, jest normalne. Zamówiłam bieliznę, której nigdy wcześniej bym nie kupiła. Koronkową, czerwoną, z paskami do pończoch. Miała być moją bronią. Do tego butelka wina, świeczki, muzyka. Stworzyłam klimat, którego nie dało się zignorować. Wieczorem stanęłam w drzwiach sypialni, oparta o framugę, lekko przechylona.
– Masz ochotę na coś mocniejszego? – zapytałam, podnosząc kieliszek wina.
Michał podniósł wzrok znad laptopa. W jego oczach zobaczyłam zaskoczenie. Ale nie to dobre, pełne podziwu. Raczej zmieszanie.
– Pięknie wyglądasz – powiedział, ale jego głos był… obojętny.
Podeszłam do niego, usiadłam mu na kolanach i delikatnie przejechałam palcami po jego szyi.
– Może odłożysz komputer?
Zrobił to. Na chwilę. Wypiliśmy wino, rozmawialiśmy. A potem… po prostu poszedł spać. Nie dotknął mnie nawet jednym palcem. Wstałam w środku nocy i poszłam do łazienki. Patrzyłam na swoje odbicie w lustrze, czując, jak ściska mnie w gardle. Czy byłam dla niego tak nieatrakcyjna? Czy może to był już koniec? Chciałam go obudzić. Zmusić do rozmowy. Ale co, jeśli odpowiedź by mnie złamała? Zgasiłam światło i wróciłam do łóżka. Michał nawet nie zauważył, że mnie nie było.
Rozmowa, której nie było
Rano Michał zachowywał się tak, jakby nic się nie stało. Jakby noc wcześniej jego żona nie próbowała desperacko odzyskać jego dotyku. Zrobił sobie kawę, usiadł przy stole i przeglądał telefon. Wzięłam głęboki oddech. Musiałam z nim porozmawiać.
– Michał…
– Hm?
– Co się z nami dzieje? – spytałam, starając się, by mój głos nie brzmiał zbyt dramatycznie.
– Nic – wzruszył ramionami. – O co ci chodzi?
O co mi chodzi? O to, że przez ostatnie miesiące unikasz mnie, jakbym była obca. Że każdej nocy leżysz obok mnie, ale czuję, jakbyśmy byli od siebie oddaleni o tysiące kilometrów. Chciałam powiedzieć te słowa. Ale nie mogłam. Bałam się jego odpowiedzi.
– Po prostu… mam wrażenie, że coś się zmieniło – powiedziałam, zaciskając dłonie na kubku.
– Po prostu mam teraz sporo na głowie – odparł, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
Koniec rozmowy. Poczułam wściekłość. Czy on naprawdę nie widział, co się działo? Zebrałam się w sobie i powiedziałam:
– Michał, my w ogóle się nie kochamy. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz mnie przytuliłeś, pocałowałeś…
Podniósł wzrok, jakby dopiero teraz dotarło do niego, co mówię.
– Myślałem, że tobie to nie przeszkadza… – rzucił.
Zamurowało mnie. Nie przeszkadza?! Wstałam od stołu, nie mogąc znieść jego obojętności. Jeśli nie zacznę walczyć o nas teraz, to już po wszystkim.
Posłuchałam rady przyjaciółki
Nie mogłam tego dusić w sobie. Musiałam komuś powiedzieć, bo miałam wrażenie, że jeśli zostanę z tym sama, to oszaleję. Spotkałam się z Magdą, moją najlepszą przyjaciółką. Kiedy usiadłyśmy w kawiarni, od razu musiałam zamówić coś mocniejszego niż latte. Czułam się jak wrak.
– Michał mnie nie chce – wyrzuciłam z siebie.
Magda spojrzała na mnie z troską.
– Jak to „nie chce”?
– Po prostu mnie nie dotyka. Nie całuje. Nie… – zacięłam się, ale ona już wiedziała, o co chodzi.
Westchnęła, mieszając łyżeczką herbatę.
– A pytałaś go, co się dzieje?
– Tak! A on tylko mówi, że jest zmęczony. Że myślał, że mi to nie przeszkadza! – niemal wykrzyczałam, a kilka osób przy sąsiednich stolikach spojrzało w moją stronę.
Magda zmarszczyła brwi.
– A może to nie ty jesteś problemem? – powiedziała nagle.
– Co masz na myśli? – zmrużyłam oczy.
– Może on sam nie wie, co się z nim dzieje. Może… czuje się zagubiony? Może coś w nim się wypaliło, ale nie umie tego nazwać?
Zamilkłam. Jeśli miała rację, to znaczyło, że nie chodziło o mnie. Może Michał nie zdradzał mnie z inną kobietą. Może zdradzał mnie z samym sobą sprzed lat. Ale co to oznaczało dla nas? Czy można odbudować coś, co się rozsypało?
Pierwszy krok ku normalności
Nie wróciłam do domu od razu. Spacerowałam po mieście, mijając zakochane pary, które śmiały się, trzymając za ręce. Też kiedyś tak wyglądaliśmy. Czy da się to odzyskać? Czy w ogóle powinnam próbować?
Gdy weszłam do mieszkania, Michał siedział na kanapie i przewijał coś na telefonie. Nie podniósł wzroku. Jakby nawet nie zauważył, że mnie nie było kilka godzin. Stanęłam na środku pokoju i odetchnęłam głęboko.
– Michał, musimy porozmawiać. I tym razem nie odpuszczę – powiedziałam stanowczo.
Odłożył telefon, zaskoczony moim tonem.
– Okej…
Usiadłam obok niego, ale nie czułam się, jakbym siedziała przy swoim mężu.
– Nie mogę tak żyć – powiedziałam cicho. – Nie chcę być w związku, w którym czuję się niewidzialna.
Michał potarł twarz dłońmi.
– Nie wiem, co się ze mną dzieje – przyznał w końcu. – Czuję się… pusty. Nie chodzi o ciebie. Po prostu… nic mnie nie cieszy.
Poczułam, jak napięcie w moim ciele opada. To nie byłam ja. To on miał problem.
– Może porozmawiasz z kimś? – zapytałam.
Wzruszył ramionami.
– Może powinienem…
To nie był cud. Nie rzuciliśmy się na siebie w namiętnym uścisku. Ale w końcu padło coś, czego potrzebowałam – szczerość. Michał umówił się do specjalisty. Ja przestałam się obwiniać. Czy to nas uratuje? Nie wiem.
Ale wiem jedno – przestaliśmy udawać, że nic się nie dzieje. I to był pierwszy krok.
Zuzanna, 29 lat
Czytaj także:
„Uciekłem od matki, bo miałem dosyć jej życiowych dobrych rad. Zabolało, gdy zrozumiałem, że to jednak ona miała rację”
„Chciałem mieć dużą rodzinę, ale żona nie chce więcej dzieci. Chyba zasieję nasionko w innym ogródku”
„Poszłam na kurs tańca, by dobrze wypaść na weselu. Narzeczony nie miał pojęcia, jakie figury ćwiczyliśmy po godzinach”

