„Chciałem mieć dużą rodzinę, ale żona nie chce więcej dzieci. Chyba zasieję nasionko w innym ogródku”
„Powiedziała, że jest niemiłosiernie zmęczona, a siedzenie non stop z dziećmi wyczerpuje ją psychicznie. Poczułem się oszukany i rozgoryczony – nie tak to miało wyglądać. W mojej głowie pojawiły się dziwne myśli”.

- listy do redakcji
Odkąd pamiętam, zawsze marzyłem o dużej rodzinie. Mam czwórkę rodzeństwa, więc uważam to za coś zupełnie naturalnego. Moi rodzice często powtarzali, że pięcioro wspaniałych dzieci to najlepsza rzecz, jaka mogła ich spotkać. Liczna rodzina nieodmiennie kojarzy mi się ze wsparciem, to kopalnia cudownych wspomnień. Sam chciałem tego doświadczyć w moim życiu.
Szybko zaiskrzyło między nami
Elę poznałem niedługo po studiach. W tym samym czasie zatrudniliśmy się w jednej firmie. Szybko zaiskrzyło. Urzekła mnie mądrością, inteligencją i poczuciem humoru. Od początku w głębi duszy czułem, że jest świetnym materiałem na żonę i matkę. Dawała mi ogromne wsparcie i wiedziałem, że mogę na nią liczyć. Snuliśmy wspaniałe plany na przyszłość. Roztaczałem przed nią wizję, w której wychowujemy gromadkę dzieciaków w pięknym domu na wsi, z dala od miejskiego zgiełku.
Sprawy potoczyły się jednak nieco inaczej, bo po ślubie zdecydowaliśmy się na pozostanie w mieście. Z pomocą naszych rodziców kupiliśmy duże, przestronne mieszkanie, gdzie panowały idealne warunki dla co najmniej trójki pociech.
Zostaliśmy rodzicami
Niespełna dwa lata po ślubie ja i żona powitaliśmy na świecie nasze pierwsze dziecko. Zuzia, bo takie imię otrzymała córeczka, błyskawicznie stała się moim oczkiem w głowie. Pragnąłem spędzać z nią dosłownie każdą chwilę. Ela spisała się fantastycznie. Zamierzałem być tak wspaniałym ojcem, jak tylko potrafię. Żona doceniała moje starania. Odnosiłem wrażenie, że nieco trudniej niż ja odnajduje się w nowej rzeczywistości. Wcale się jej nie dziwiłem, bo ciąża i poród musiały być dla niej wyczerpujące. Kiedy mała skończyła rok, zacząłem rozmawiać z małżonką o drugim dziecku.
– Nie sądzisz, że to za wcześnie? – najwyraźniej miała wątpliwości.
Przekonywałem ją, że to dobry pomysł. Tłumaczyłem, że między dziećmi nie będzie dużej różnicy wieku, więc świetnie się dogadają.
– Zobaczysz – mówiłem – będą się razem pięknie bawić, nie pożałujesz.
Wreszcie udało mi się przekonać Elę i ponownie zaszła w ciążę. Nie chcieliśmy znać płci malucha, niemniej po cichu liczyłem na syna. Tymczasem po raz drugi zostałem ojcem dziewczynki. Byłem w siódmym niebie, Asia skradła moje serce. Aż trudno było uwierzyć, że tak oto moje marzenie nabiera realnych kształtów.
Chciałem jeszcze mieć syna
Tak się rozochociłem, że nie zamierzałem spoczywać na laurach – zwłaszcza że czekałem na syna. Kilka miesięcy po narodzinach Asi podjąłem temat i zachęcałem żonę, aby iść za ciosem. Sądziłem, że i tym razem pójdzie jak z płatka, ale tak się nie stało. Ela nie podzielała mego entuzjazmu. Radziła, abyśmy przystopowali, bo nie jest pewna, czy podoła temu wyzwaniu.
– Ależ oczywiście, że sobie poradzisz. Jesteś fantastyczną matką!
Pomimo oczywistej niechęci, jaką okazywała żona, ani mi się śniło zrezygnować. W końcu usłyszałem upragnione „tak”, które uczyniło mnie najszczęśliwszym mężczyzną pod słońcem. Niestety nie na długo.
– Sporo o tym myślałam i doszłam do wniosku, że ja nie chcę trzeciego dziecka.
– Jeśli tak będzie lepiej, to możemy się wstrzymać rok czy dwa.
– Nie rozumiesz – westchnęła – ja już wcale nie chcę dzieci, dwójka w zupełności wystarczy.
– Ale jak to – nie kryłem rozczarowania – przecież kiedyś rozmawialiśmy o sporej gromadce.
– To prawda – przytaknęła – lecz rozmowy nie są tym samym, co rzeczywistość.
Powiedziała, że jest niemiłosiernie zmęczona, a siedzenie non stop z dziećmi wyczerpuje ją psychicznie. Poczułem się oszukany i rozgoryczony – nie tak to miało wyglądać.
Miałem dziwne myśli
Jeszcze parokrotnie podejmowałem temat trzeciego dziecka, ale Ela pozostała nieugięta. Im mocniej naciskałem, tym bardziej się irytowała. Przez to ja się złościłem i kończyło się kłótnią. Istne błędne koło. Nie miałem pojęcia, jak do niej dotrzeć. Była taka uparta. Szukałem wskazówek w internecie i wśród znajomych, ale różne taktyki i tak nic nie dawały.
W mojej głowie pojawiły się myśli, że może jednak pomyliłem się co do Eli. Niemalże na siłę doszukiwałem się w niej wad i zastanawiać się, czy gdzieś przypadkiem nie czeka na mnie kobieta, która będzie gotowa urodzić mi kolejne dzieci, w tym koniecznie syna. Co więcej, zacząłem rozglądać się za paniami i nawet przeglądać profile na portalach randkowych, gdzie w odruchu desperacji pozakładałem sobie konta.
– Stary, czy ty zgłupiałeś? – mój przyjaciel popukał się w czoło, kiedy podzieliłem się z nim moimi przemyśleniami.
Musiałem z kimś o tym porozmawiać, bo inaczej bym oszalał.
– Ona nie chce więcej dzieci, to straszne – narzekałem.
– Słuchaj, będziesz skończonym idiotą, jeśli puścisz Elę kantem. To wspaniała kobieta, niejeden by chciał takiej żony.
– Serio? – patrzyłem na Piotra z niedowierzaniem.
– Jesteś wyjątkowym szczęściarzem, nie zepsuj tego.
Przegadaliśmy chyba ze dwie godziny. Piotr skutecznie wyperswadował mi zdradę i zrobienie sobie syna na boku. Rozmowa z nim sprawiła, że wróciłem na ziemię.
Musiałem docenić to, co mam
Zrozumiałem, że chodzi o to, aby mieć szczęśliwą rodzinę – i nie ma znaczenia, jak ona jest duża. Ela od rana do późnego wieczora zasuwała przy dzieciach, a do tego jeszcze ogarniała dom. Dbała o to, abym po powrocie z pracy miał ciepły obiad na stole. Była troskliwa i pełna życzliwości dla innych ludzi. Chyba po prostu jej nie doceniałem. Nie miałem ani razu też okazji zostać sam z córkami na cały dzień, więc nie do końca zdawałem sobie sprawę z tego, z czym to się je.
Poprosiłem żonę, aby zaczęła spotykać się z koleżankami czy od czasu do czasu poszła do kosmetyki lub na zakupy do galerii handlowej. Uważałem, że skoro zarabiam na rodzinę, to ma prawo domagać się następnego bobasa. Tymczasem siedzenie w domu z dziećmi to nie jest wcale takie nic nierobienie, jak to się wielu mężczyznom wydaje.
Po paru godzinach byłem wyczerpany i miałem wszystkiego serdecznie dość. To sprawiło, że nieco zmodyfikowałem poglądy dotyczące posiadania dużej rodziny. Nie przyznałem się żonie do tego, co zamierzałem uczynić – to by ją zraniło. Oczywiście zlikwidowałem konta na randkowych portalach. Co za ulga, że odzyskałem rozum.
Arek, 35 lat
Czytaj także: „Pierwszy wiosenny motyl miał zwiastować szczęście, a przyniósł śmierć. To boli, że już nigdy nie powiem mu, że go kocham”
„Związałem się z kobietą bluszczem i nie wiem jak od niej uciec. Może rzucę wszystko i wyjadę w Bieszczady?”
„Zamiast w kochanka mąż nocą zmienia się w ryczący traktor. Marzę, by robić coś innego, niż zatykanie uszu”