„Układ zawarty z przyjacielem miał być ratunkiem po 30. Przyniósł mi zupełnie inne korzyści, niż się spodziewałam”
„Roześmiałam się, ale jego słowa sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać. Brakowało mi czegoś, co odczuwałam w relacjach z innymi. Może była to chemia, może coś innego, ale zdecydowanie czegoś brakowało”.

- Redakcja
Czasami zastanawiam się, jak moje życie mogłoby wyglądać, gdyby nie ten jeden pakt z Kubą. Cóż, nie każdy może powiedzieć, że przyszłość miała być dla niego kartą odkrytą jeszcze w czasach liceum, prawda? Kiedy jesteś młody, nie myślisz o takich rzeczach na poważnie, ale umowa, którą zawarliśmy z Kubą, zawsze była gdzieś w mojej głowie. Mieliśmy po szesnaście lat i, jak każde dzieciaki w tym wieku, myśleliśmy, że świat leży u naszych stóp. Pamiętam, jak siedzieliśmy wtedy na ławce, żując gumy i śmiejąc się z idiotycznych dowcipów.
– Jeśli do trzydziestki żadne z nas nie znajdzie sobie kogoś, bierzemy ślub, okej? – zaproponował Kuba, a jego oczy błyszczały z jakąś nieopisaną lekkością.
– Jasne, czemu nie? – odpowiedziałam, machając ręką jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Teraz, z perspektywy trzydziestki, tamto zdanie nabiera innego sensu. Często wspominam nasze spotkania z czasów szkolnych. Nasza przyjaźń była jak fundament, na którym budowaliśmy nasz dorosły świat. Kuba zawsze był obok, kiedy go potrzebowałam, a ja starałam się być oparciem dla niego. Ale nigdy nie poczułam czegoś więcej niż braterską miłość. Teraz jednak, zbliżając się do tego wieku, zastanawiam się, co przyniesie przyszłość.
Przypomniałam o umowie
Siedzieliśmy w małej kawiarni, przy oknie, przez które wpadały leniwe promienie wiosennego słońca. Kuba zamówił nasze ulubione cappuccino, a ja zastanawiałam się, jak zacząć rozmowę. Od naszego ostatniego spotkania minęło trochę czasu, ale jak zwykle nie potrzeba nam było wiele, by odnaleźć wspólny język.
– Pamiętasz tę akcję z WF-em, kiedy próbowaliśmy uniknąć biegu na 1500 metrów? – zapytałam, a na mojej twarzy pojawił się uśmiech.
Kuba zaczął się śmiać, niemal wypluwając kawę, co jeszcze bardziej mnie rozbawiło.
– Jak mógłbym zapomnieć? Aż do dzisiaj nie wiem, jak nauczycielka nie zauważyła, że wpadliśmy na pomysł zgubienia się w szkolnej kotłowni – odpowiedział, wciąż się śmiejąc.
Rozmowa płynęła swobodnie, jak zawsze. Przewijały się wspomnienia o zabawnych sytuacjach, o ludziach, których już dawno nie widzieliśmy, o małych sekretach, które tylko my znaliśmy. Jednak w pewnym momencie zdecydowałam się wprowadzić temat, który od jakiegoś czasu siedział mi w głowie.
– Kuba, pamiętasz naszą umowę z liceum? – zapytałam, trochę niepewnie, choć starałam się to ukryć.
Na jego twarzy pojawiło się lekkie zdziwienie, jakby zapomniał, że coś takiego miało miejsce. Jednak po chwili zobaczyłam, jak poważnieje, rozważając moje słowa.
– No tak... Rzeczywiście coś takiego było – przyznał, drapiąc się po głowie z zakłopotaniem.
Milczeliśmy przez chwilę, oboje zastanawiając się, co to wszystko dla nas oznacza. Kuba pierwszy przerwał ciszę:
– Wiesz, może warto spróbować. Tak dla zabawy, dla sprawdzenia, co z tego wyniknie? – zaproponował, a ja poczułam, jak wewnętrzne napięcie nieco się rozluźniło.
Zgodziłam się na próbny miesiąc związku. Nasze słowa były pełne nostalgii, a w powietrzu unosiła się nuta niepewności co do tego, co nas czeka. Ale to chyba było w tym wszystkim najbardziej ekscytujące.
Zostaliśmy parą na próbę
Rozpoczęliśmy nasz próbny miesiąc jako para, wciąż utrzymując te same przyjazne i lekkie interakcje, które zawsze nas łączyły. Spotykaliśmy się na lunch, oglądaliśmy filmy, chodziliśmy na spacery – jak zawsze, tyle że z etykietą związku.
Podczas jednego z naszych spotkań, siedzieliśmy na ławce w parku, obserwując dzieci bawiące się na placu zabaw. Kuba z uśmiechem zauważył:
– Patrz na te maluchy. Kto wie, może i my kiedyś tak będziemy wyglądać, goniąc za małymi potworkami.
Roześmiałam się, ale jego słowa sprawiły, że zaczęłam się zastanawiać. Podczas gdy nasze interakcje były pełne śmiechu i wzajemnego zrozumienia, brakowało mi czegoś, co odczuwałam w relacjach z innymi. Może była to chemia, może coś innego, ale zdecydowanie czegoś brakowało.
Próbowałam zrozumieć swoje uczucia. Dlaczego, mimo że Kuba był wspaniałym przyjacielem i towarzyszem, nie czułam do niego nic więcej niż braterską miłość? Każde nasze spotkanie tylko potwierdzało, jak dobrze się rozumiemy, ale jednocześnie ujawniało brak tego jednego elementu, który czyniłby nas prawdziwą parą.
Podczas jednego z naszych spacerów, Kuba nagle zapytał:
– Daria, myślisz, że to wszystko ma sens? To, co robimy?
Zatrzymałam się, próbując zebrać myśli.
– Myślę, że warto próbować, ale szczerze... wciąż czuję, że brakuje nam tej iskry – odpowiedziałam, patrząc mu w oczy.
Kiwnął głową ze zrozumieniem, a ja poczułam, że dobrze się rozumiemy, nawet jeśli nie mieliśmy odpowiedzi na wszystkie pytania.
Nie było tej iskry
Po zakończeniu naszego próbnego miesiąca zdecydowaliśmy się spotkać w parku, gdzie zaczynaliśmy wiele naszych przygód. Usiedliśmy na tej samej ławce, gdzie niegdyś rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, spoglądając na znajome otoczenie z odrobiną sentymentu.
– Cóż, to była niezła przygoda – powiedział Kuba, uśmiechając się półgębkiem, a jego oczy zdradzały mieszankę ulgi i refleksji.
– Zdecydowanie. Chyba oboje dowiedzieliśmy się trochę więcej o sobie i o tym, co naprawdę jest dla nas ważne – odpowiedziałam, czując, jak to doświadczenie nas wzbogaciło.
Śmialiśmy się z własnego pomysłu i tego, jak na serio potraktowaliśmy nasz nastoletni pakt. Nasza rozmowa, choć pełna lekkiego humoru, prowadziła nas ku nieuniknionemu wnioskowi.
– Myślę, że nasza przyjaźń jest zbyt cenna, by próbować na siłę zmieniać ją w coś, czym nigdy nie była – powiedział Kuba, wyrażając to, co oboje czuliśmy.
Zgodziłam się z nim. Nasza więź była zbyt ważna, by ryzykować jej utratę w poszukiwaniu czegoś, co w głębi serca wiedzieliśmy, że nas nie czeka. Rozstaliśmy się tego dnia z przekonaniem, że nasza przyjaźń jest wartościowsza niż jakakolwiek próba przekształcenia jej w związek.
Decyzja o pozostaniu przyjaciółmi była jedną z najłatwiejszych i najtrudniejszych jednocześnie. Ostatecznie wybraliśmy to, co dawało nam największą wartość i satysfakcję – siebie nawzajem, bez fałszywych oczekiwań i iluzji.
Dałam mu się wyciągnąć
Minął rok od naszej decyzji o pozostaniu przyjaciółmi. Życie toczyło się dalej, a my, mimo różnych ścieżek, jakie oboje obraliśmy, wciąż pozostawaliśmy w bliskim kontakcie.
Pewnego wieczoru, kiedy znów zaplanowałam spokojny wieczór w domu z książką, Kuba zadzwonił z niespodziewaną propozycją.
– Daria, musisz wyjść ze swojej jaskini! Idziemy na imprezę – oznajmił z energią w głosie, która nie dawała miejsca na odmowę.
– Kuba, naprawdę nie mam nastroju na tłumy i hałas. Może innym razem... – zaczęłam się tłumaczyć, ale on mi przerwał.
– Nie ma wymówek! Tylko raz się żyje, a ja nie pozwolę ci marnować młodości na siedzenie w domu – jego upór i troska były niemal namacalne.
Wiedziałam, że nie mam szans. Kuba zawsze miał sposób, by wyciągnąć mnie z mojej skorupy, kiedy tego potrzebowałam. I miał rację. Wieczór okazał się czymś więcej niż tylko nudnym spotkaniem towarzyskim.
Na imprezie, gdzie atmosfera była pełna radości i tańca, spotkałam kogoś nowego. Piotrka – wysokiego, z uśmiechem, który mógłby rozświetlić najciemniejszy pokój. Od pierwszego momentu poczułam, że coś w nim przyciąga mnie jak magnes. Rozmowa z nim była naturalna i pełna pasji. Jakbyśmy znali się od lat, choć to było nasze pierwsze spotkanie.
Kiedy Piotr zaprosił mnie do tańca, poczułam coś, czego wcześniej nie doświadczyłam. Była to ta iskra, o której marzyłam. Coś, co przypomniało mi, czym jest prawdziwa chemia i jak potrafi zaskoczyć w najmniej oczekiwanym momencie.
Tamtej nocy zrozumiałam, że otwartość na nowe znajomości może prowadzić do pięknych, nieoczekiwanych chwil. I choć nie spodziewałam się wiele, odkryłam, że w życiu czasem najważniejsze jest po prostu dać się ponieść.
Wszystko dzięki niemu
Pełna emocji, nie mogłam się doczekać, by podzielić się z Kubą nowinami. Spotkaliśmy się na naszej ulubionej kawie, a ja niemal od razu zaczęłam mówić o Piotrze.
– Kuba, poznałam kogoś! To zupełnie niesamowite, jak od razu poczułam z nim takie silne połączenie – zaczęłam, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu.
Kuba patrzył na mnie z ciepłym uśmiechem, choć dostrzegłam w jego oczach odrobinę czegoś, co mogło być żalem. Mimo to, jego głos był pełen szczerości.
– Cieszę się twoim szczęściem. Naprawdę, zasługujesz na kogoś, kto sprawi, że poczujesz się wyjątkowo – powiedział, kładąc dłoń na mojej.
Wdzięczność, jaką czułam do Kuby, była nie do opisania. To dzięki niemu wyszłam z domu, to on dał mi szansę na poznanie Piotrka.
– Kuba, to wszystko dzięki tobie. Gdybyś nie był tak uparty, pewnie wciąż siedziałabym w domu – przyznałam, czując, jak wielką rolę odegrał w tej historii.
Nasza rozmowa była pełna emocji, ale i spokoju. Mimo że nasze drogi w miłości się rozeszły, wiedziałam, że przyjaźń, którą zbudowaliśmy przez lata, była niezachwiana. Kuba pozostawał nie tylko moim najlepszym przyjacielem, ale i osobą, która zawsze stała po mojej stronie.
– Wiesz, nawet jeśli to nie ja jestem tym „kimś” dla ciebie, zawsze będę się cieszył, widząc cię szczęśliwą – dodał, a ja poczułam, jak głęboka jest nasza więź.
Rozstaliśmy się tego dnia z jeszcze większym zrozumieniem i wdzięcznością za to, co mamy. Wiedziałam, że niezależnie od tego, co przyniesie przyszłość, nasza przyjaźń będzie nas prowadzić przez całe życie.
Niczego nie żałuję
Mijały miesiące, a ja coraz bardziej uświadamiałam sobie, jak bardzo tamten pakt z liceum wpłynął na moje życie. To, co miało być tylko żartem nastolatków, okazało się kluczowym momentem, który odmienił moje podejście do miłości i przyjaźni.
Patrząc wstecz na miniony rok, zrozumiałam, że choć nie znalazłam miłości u boku Kuby, nasza przyjaźń była tym, co pozwoliło mi otworzyć się na nowe możliwości. Kuba stał się dla mnie kluczem, który otworzył drzwi do świata, w którym mogłam odnaleźć prawdziwą miłość.
Byłam wdzięczna, że miałam w swoim życiu kogoś takiego jak on – kogoś, kto nie tylko rozumiał mnie jak nikt inny, ale również miał odwagę powiedzieć mi prawdę, kiedy tego potrzebowałam. Jego wsparcie i obecność były nieocenione.
Z Piotrem każdy dzień przynosił nowe wyzwania i piękne chwile. Byłam gotowa na to, co przyniesie przyszłość, czując w sercu spokój i radość, których dawno nie doświadczyłam. Wiedziałam, że niezależnie od tego, jak potoczą się nasze losy, będę miała przy swoim boku ludzi, którzy mnie kochają i wspierają.
Tamten pakt, choć nigdy nie zrealizowany w swojej pierwotnej formie, nauczył mnie, że miłość przychodzi w różnorodnych formach i czasem trzeba się otworzyć na nieoczekiwane drogi, by ją odnaleźć. Dzięki temu byłam gotowa na nowe przygody i wszystko, co życie mogło mi jeszcze przynieść.
Z uśmiechem na twarzy i spokojem w sercu patrzyłam w przyszłość, gotowa stawić czoła wszystkim wyzwaniom, jakie mogła ona przynieść. A wszystko to dzięki temu jednemu, szalonemu paktowi z przyjacielem.
Daria, 30 lat
Czytaj także:
- „Myślałam, że idę na zwykłą kolację z kolegą. Potem wysłał mi SMS-a, którego mój mąż nigdy nie może przeczytać”
- „Po tym, co zrobiła moja siostra, nie zaprosiłam jej na ślub. Nie chciałam, żeby zniszczyła mój szczęśliwy dzień”
- „Zamieszkałam z przyjaciółką, żeby zaoszczędzić, a wylądowałam na bruku. Nie mogłam uwierzyć, że tak mnie zdradziła”

