Reklama

Kiedy spotkałam Adama, od razu wiedziałam, że jest to mężczyzna, z którym pragnę spędzić resztę życia. Zapomniałam jednak o pewnej bardzo ważnej sprawie. Wiążąc się z kimś, dostajemy niejako w pakiecie również i jego rodzinę. Zwykle o tym zapominamy, bo jesteśmy zakochani – a potem się dziwimy, że wychodzą różne kwiatki.

Wydawała się miła

Matkę Adama poznałam, gdy jeszcze byliśmy narzeczeństwem. Pierwsze wrażenie, jakie na mnie zrobiła, było pozytywne – elegancka i dystyngowana. Jednakże szybko się przekonałam, że nie wolno oceniać książki po okładce. Teściowa była złośliwa – nie przepuściła okazji, aby wbić mi szpileczkę.

– O, nowa fryzura, ale miewałaś lepsze – tego typu teksty były na porządku dziennym.

Ignorowałam je, pomimo że sprawiały mi przykrość. Adam mówił, żebym się nie przejmowała.

– Ona po prostu taka jest, nie bierz tego do siebie – zapewniał.

Jednak nie było to takie proste, ponieważ ataki teściowej były wyraźnie wymierzone we mnie. Na sile przybrały po ślubie. Nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, że chce nas poróżnić i rozdzielić.

Nigdy bym się nie spodziewała, że w historiach o teściowych z piekła rodem kiedykolwiek odnajdę siebie. Zanim ją poznałam, Adam uprzedzał, że bywa kapryśna i humorzasta, ale nie przypuszczałam, że jest do tego stopnia zazdrosna o własnego syna.

Pozory mylą

Prędko stało się oczywiste, że postrzega mnie jako zagrożenie i konkurencję, z tym że Adam tego nie dostrzegał. Mieli dosyć bliską relację. Ojciec mojego męża nie żył od wielu lat. Teściowa czuła się samotna, ale to nie dawało jej prawa do traktowania mnie w podły sposób.

– Nie gotujesz w niedzielę rosołu? – pytała z fałszywą słodyczą w głosie. – Adam bardzo go lubi, ale cóż, jak widać, moda jest teraz inna.

Opowiadała rodzinie i obcym ludziom, że jestem fatalną kucharką i nie dbam o męża, bo Adam schudł i źle wygląda. Oczywiście pominęła to, że po prostu chciał się pozbyć lekkiej nadwagi i zaczął chodzić na siłownię. Za moimi plecami nazywała mnie karierowiczką i materialistką, która na bank puści jej ukochanego syna z torbami.

Zaglądała do nas, kiedy tylko mogła, pod byle jakim pretekstem. A to musiała coś powiedzieć synowi, jakby nie mogła zadzwonić, a to książkę chciała pożyczyć. Raz pojawiła się, kiedy akurat porządkowałam szafę. Pstryknęła kilka fotek rozrzuconym na podłodze ubraniom i wysłała je mojej mamie z komentarzem: „Zobacz, jak twoja córka dba o dom i w jakich warunkach mieszka mój syn”.

Dokuczała mi

Co gorsza, kilka osób uwierzyło w te brednie i zerwało ze mną kontakt. Sytuacja była naprawdę fatalna. Niejednokrotnie mówiłam Adamowi, że mam tego serdecznie dość i żeby się z nią rozmówił, gdyż dalej tak być nie może. Był rozdarty i rozumiałam, że nie jest mu łatwo, ale nie mógł wiecznie przymykać oczu na to, co się dzieje.

Pokazałam mu screeny i wiadomości, żeby w końcu pozbył się złudzeń co do matki. Oznajmiłam, że jeżeli nadal ma zamiar tolerować istniejący stan rzeczy, to niech zamieszka z mamusią, ale beze mnie. Pokłóciliśmy się. Szczerze powiedziawszy, myślałam w tamtym momencie, że między nami wszystko skończone. Teściowa bez wątpienia zacierałaby ręce z radości.

Uzgodniliśmy, że razem porozmawiamy z teściową i postawimy jej twarde ultimatum: jeśli nie zmieni swojego postępowania, przestaniemy utrzymywać z nią kontakt. Dokładnie właśnie to usłyszała z ust Adama. Cieszyłam się, że akurat on to jej powie, bo mnie nie potraktowałaby poważnie. Obstawiałam, że rozpęta się awantura, a ona się rozpłakała. Byłam święcie przekonana, że to jej kolejna manipulacja, lecz bardzo nas zaskoczyła.

– Muszę się do czegoś przyznać – wyszlochała.

– Stało się coś? – zapytał Adam.

– To ja pisałam donosy do twojego szefa.

Nie mogłam uwierzyć

Od pewnego czasu Adam skarżył się na to, że nie może dostać upragnionego awansu, bo zdaniem szefa nie był jeszcze na to gotowy. Wiem, jak bardzo mojemu mężowi na tym zależało. Awans wiązał się ze znaczną podwyżką, ale też i z przeprowadzką do Krakowa.

Po wyznaniu teściowej wszystko stało się jasne. Wysyłała maile anonimowo lub podpisując się w różny sposób – a to jako Kasia z HR-u, a to Marta z księgowości. Wyrażała w nich „troskę” o stan psychiczny Adama, sugerując depresję lub wypalenie zawodowe.

– Dlaczego? – widziałam, że Adam z trudem panuje nad emocjami.

– Bo nie chciałam, żebyś mnie zostawiał. Nie wystarczy, że ona – tu wskazała na mnie – mi cię zabrała, mojego jedynego syna?

– Po pierwsze – Adam wziął głęboki oddech – Ela to moja żona i masz się do niej odnosić z szacunkiem. Po drugie, Kraków nie leży na drugim krańcu świata i to nie problem wpadać z odwiedzinami.

– No tak, ale… – zaczęła teściowa, lecz Adam nie pozwolił jej dokończyć.

– Mamo, przesadziłaś.

Wydało się

Rozmowa ta nie należała do przyjemnych, lecz była konieczna. Osobiście uważam, że powinna zostać przeprowadzona wcześniej. Zraziłam się do teściowej i zawsze już będę ją trzymać na dystans.

Bezczelnie kłamała na mój temat po to, aby rozbić nasze małżeństwo. Adam uciął sobie pogawędkę z przełożonym. Otrzymał awans, którego pragnął. Ja pracuję zdalnie, więc dla mnie nie ma znaczenia to, gdzie będziemy mieszkać. Lada dzień czeka nas przeprowadzka do Krakowa.

Teściowa jakoś musi się z tym pogodzić, lecz w sumie to jej kłopot. Odczuwam wielką ulgę, bo dzięki temu kontakt z nią siłą rzeczy ulegnie ograniczeniu. I tak stał się sporadyczny, ponieważ zraniła własnego syna do żywego. Uważała, że zatrzymanie go przy sobie za wszelką cenę to jedyny sposób na walkę z samotnością. Adam jest zły i nie chcę z nią rozmawiać. Poprzez kłamstwa, oszczerstwa i manipulacje nie da się niczego osiągnąć – być może teściowa to kiedyś zrozumie.

Ela, 34 lata


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama