„Siostra goniła za karierą, więc to ja zajęłam się jej mężem. Nie wybaczyła mi, ale ta jedna noc warta była grzechu”
„Spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Przez chwilę myślał, że żartuję, ale ja tylko patrzyłam mu w oczy, czekając na reakcję. Widziałam, jak jego twarz na moment łagodnieje, jak zaczyna się zastanawiać nad moimi słowami”.

- Redakcja
Mówią, że jestem dobrą słuchaczką. Że można się przy mnie wygadać, że nie oceniam, nie przerywam, nie narzucam swoich opinii. Lubię, gdy ludzie czują się przy mnie swobodnie. To mi ułatwia wszystko.
Miała ambicje
Moja siostra Natalia zawsze była pierwsza. Pierwsza do sukcesu, pierwsza do uwagi, pierwsza do miłości. To do niej lgnęli ludzie, to ona błyszczała. Ja byłam obok, zawsze gdzieś w tle. Nigdy się nie skarżyłam. Nigdy nie mówiłam, jak mnie to męczy. Nie musiałam. Wystarczyło słuchać, uśmiechać się i pozwalać innym mówić.
Łukasz był inny niż Natalia. Widziałam to od samego początku. W jego spojrzeniu czaiła się frustracja, kiedy jej telefon brzęczał kolejnym służbowym powiadomieniem. W jego głosie była rezygnacja, gdy mówił, że „taki już jej urok”. A ja słuchałam.
Rodzinne obiady w domu Natalii zawsze były takie same. Ona, jak zwykle, zabiegana, krzątała się między kuchnią a jadalnią, jednocześnie odbierając telefony i ukradkiem spoglądając na zegarek. Łukasz siedział przy stole z tym swoim wymuszonym uśmiechem, który miał mówić, że wszystko jest w porządku. Wiedziałam, że nie jest.
Był samotny
Usiadłam obok niego i nalałam mu wina. Zrobiłam to, zanim zdążył odmówić, bo wiedziałam, że odmówi – taki był. Chciałam, żeby się trochę rozluźnił.
– Ciężki dzień? – zapytałam, nachylając się do niego odrobinę bliżej.
Westchnął, obracając w palcach kieliszek.
– Jak zwykle. Praca, dom, a Natalia… Czasem mam wrażenie, że nie jestem w tym wszystkim potrzebny.
Uśmiechnęłam się lekko.
– Może po prostu nie wie, jak się o ciebie troszczyć?
Spojrzał na mnie z zaskoczeniem. Przez chwilę myślał, że żartuję, ale ja tylko patrzyłam mu w oczy, czekając na reakcję. Widziałam, jak jego twarz na moment łagodnieje, jak zaczyna się zastanawiać nad moimi słowami.
Natalia właśnie wróciła do stołu, a ja się odsunęłam, jakby nigdy nic. Ale wiedziałam, że to było pierwsze wbite ostrze.
Kilka tygodni później siostra wyjechała na weekend służbowy. Wiedziałam o tym wcześniej niż Łukasz. Powiedziała mi mimochodem, między jednym telefonem a drugim, bo przecież byłam „tą, której można wszystko powiedzieć”. To był idealny moment.
Miałam plan
W sobotni wieczór napisałam do Łukasza: „Możemy pogadać, jeśli chcesz”. Nie odpisał od razu. Pewnie patrzył na ekran, zastanawiając się, czy powinien. Widziałam to oczyma wyobraźni: siedział w ich dużym salonie, włączony telewizor brzęczał w tle, a on wpatrywał się w pustą ścianę.
W końcu przyszła odpowiedź. „Chyba nie powinienem…”. Uśmiechnęłam się do siebie. Wiedziałam, że jeśli już zaczął się wahać, to był na dobrej drodze. „Nie robię nic złego. Po prostu słucham”.
Tym razem milczał dłużej. Wpatrywałam się w ekran telefonu, czekając, aż pojawią się te trzy małe kropeczki, znak, że pisze. Gdy wreszcie przyszła wiadomość, poczułam ciepło rozlewające się po ciele. „Gdzie jesteś?”. To był moment, w którym poczułam, że wygrałam.
Kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi, wiedziałam, że się wahał do ostatniej chwili. Może stał przed moim blokiem kilka minut, może nawet chciał zawrócić. Ale nie zawrócił.
Jednak przyszedł
Otworzyłam drzwi z lekkim uśmiechem. W dłoni trzymałam kieliszek wina, bo przecież to miało być niewinne spotkanie.
– Nie wiem, dlaczego tu przyszedłem – powiedział, zanim jeszcze zdążyłam go zaprosić do środka.
Przechyliłam głowę na bok, patrząc na niego z ciekawością.
– Bo chciałeś.
Zawahał się, ale po chwili wszedł. Zamknęłam drzwi za nim i podałam mu kieliszek. Wziął go niepewnie, jakby bał się, że wino będzie miało smak winy.
Usiedliśmy na kanapie. Rozmowa była początkowo zwyczajna – o pracy, o zmęczeniu, o tym, jak bardzo Natalia ma teraz napięty grafik. Słuchałam, kiwałam głową, w odpowiednich momentach zadawałam pytania. Wiedziałam, że potrzebował kogoś, kto nie będzie go oceniać, kto po prostu wysłucha.
Po godzinie atmosfera była inna. Cichsza, bardziej napięta. Łukasz oparł głowę na oparciu kanapy i zamknął oczy.
– Czasem mam wrażenie, że nie jestem dla niej nikim ważnym – powiedział cicho.
Dotknęłam jego dłoni. Ledwo, ledwo, jakby przypadkiem.
– A dla mnie jesteś – odpowiedziałam.
Nie powiedział nic. Nie musiał. Wiedziałam, co się wydarzy, zanim jeszcze nachylił się do mnie.
O wszystkim wiedziała
Dwa dni później Natalia stanęła w moich drzwiach. Nie dzwoniła wcześniej, nie uprzedzała. Po prostu zjawiła się, a ja od razu wiedziałam, że już wie. Stała na progu, a w jej oczach nie było łez. Był gniew, był ból, ale żadnych łez.
– Jak mogłaś mi to zrobić? Ty?! Moja własna siostra?! – jej głos drżał, ale nie od smutku. Od wściekłości.
Oparłam się o framugę, nie próbując udawać niewiniątka. Nie było sensu.
– Może po prostu nie wiedziałaś, jak się o niego troszczyć – powiedziałam spokojnie.
Jej twarz pobladła. Przez chwilę myślałam, że mnie uderzy.
– Jesteś żałosna – syknęła. – Myślisz, że cię pokocha? Że teraz wszystko będzie inaczej?
Patrzyłam jej prosto w oczy.
– Nie wiem. Ale wiem, że na chwilę mnie wybrał.
Cisza między nami była ciężka jak kamień. W końcu Natalia odwróciła się na pięcie i wyszła, trzaskając drzwiami. Nie pobiegłam za nią. Nie miałam po co.
Był załamany
Łukasz przyszedł jeszcze raz. Wiedziałam, że przyjdzie, zanim jeszcze usłyszałam dzwonek do drzwi. Otworzyłam, ale tym razem nie uśmiechnęłam się na jego widok. Był inny. Spięty, zmieszany, jakby to wszystko w końcu do niego dotarło.
– Zrujnowałem swoje małżeństwo – powiedział zamiast powitania.
Przewróciłam oczami i wróciłam do salonu, zostawiając go w progu. Po chwili usłyszałam, jak zamyka za sobą drzwi i idzie za mną.
– To nie ja kazałam ci to zrobić – powiedziałam, siadając na kanapie.
Łukasz stanął naprzeciwko mnie. Był blady, jego dłonie zaciskały się w pięści.
– A jeśli po prostu chciałaś ją skrzywdzić? – zapytał cicho.
Przez chwilę patrzył na mnie w milczeniu. Widziałam, jak walczy sam ze sobą, jak próbuje znaleźć w tym wszystkim jakiś sens. Ale sensu nie było.
Odwrócił się i wyszedł. Nie zatrzymałam go. Zostałam sama w pustym mieszkaniu i myślałam o tym, co się wydarzyło. Nie czułam satysfakcji. Nie czułam ulgi. Niektóre rzeczy robi się nie po to, by coś zyskać, ale po to, by ktoś inny stracił. I to było warte każdej sekundy.
Kinga, 27 lat
Czytaj także:
„Zatrudniłam młodego ogrodnika, by na wiosnę wypielęgnował ogród. Obrobił nie tylko moje grządki”
„W naszym domu króluje meblościanka z PRL-u i cerata na stole. Wstyd mi przed znajomymi, że mieszkam w takiej norze”
„Rodzinny biznes na wsi miał zrobić z nas milionerów. Zaufałem krewnym i wyszedłem na tym jak Zabłocki na mydle”