„Rodzona siostra nie zaprosiła mnie na swój ślub i wesele. Dowiedziałam się tylko, że muszę odpokutować cudze winy”
„Wiedziałam, że po tamtej kolacji coś się zmieniło. Paweł prawie się nie odzywał. Widziałam, jak napięty siedział przy stole, jak krzywo patrzył na Olę, kiedy mama zaczęła rzucać aluzjami. Ale nie sądziłam, że jest aż tak źle”.

Z moją rodziną od dawna nie było lekko. Mama wiecznie krytykowała, wypominała błędy i potrafiła doprowadzić mnie do płaczu jednym zdaniem. Z Olą, moją starszą siostrą, dogadywałyśmy się poprawnie – nie byłyśmy sobie bliskie, ale nie kłóciłyśmy się. Kiedy dowiedziałam się o jej ślubie... nie od niej, ale od wspólnej znajomej, poczułam się, jakby ktoś uderzył mnie w brzuch. Najpierw było zdziwienie, potem niedowierzanie, a na końcu gorzki smak odrzucenia. Przewertowałam skrzynkę – zaproszenia nie było. Czekałam, ale ono nigdy nie przyszło.
Nie chciała mnie tam
Wahałam się kilka dni. Napisać? Zadzwonić? Udać, że mnie to nie rusza? Ale w końcu nie wytrzymałam. Wybrałam numer Oli, chociaż serce waliło mi jak oszalałe.
– Hej, Ola – zaczęłam cicho. – Chciałam pogadać.
– Cześć. Co się stało? – zapytała zaskoczona, ale jej ton był chłodny, jakby spodziewała się burzy.
– Właśnie dowiedziałam się, że bierzesz ślub – powiedziałam, z trudem powstrzymując drżenie głosu. – Gratulacje… chociaż chyba powinnam je usłyszeć jako jedna z pierwszych?
Z drugiej strony słuchawki zapadła cisza.
– Natalia… – zaczęła, ale urwała.
– Nie dostałam zaproszenia. To przypadek czy decyzja?
– To decyzja – odpowiedziała po chwili. – Nie zaprosiłam cię.
Zatkało mnie. Czekałam na „bo się pomyliłam”, „bo jeszcze nie wysłałam”… cokolwiek. Ale nie na to.
– Dlaczego? – wydusiłam.
– Bo nie dogadujesz się z mamą. Nie chciałam, żeby na moim ślubie były awantury. Chcę mieć spokojny dzień – powiedziała spokojnie, jakby mówiła o pogodzie.
– Czyli ci przeszkadzam? Jestem zbyt niewygodna, żeby zaprosić mnie na własny ślub?
– Natalia, nie rób z tego dramatu.
– Nie robię. To ty robisz ze mnie problem. Zamiast porozmawiać, wolałaś mnie wykluczyć.
– Nie chcę teraz o tym gadać – warknęła. – Mam dość.
– To dobrze, że masz dość. Ja też – powiedziałam i się rozłączyłam.
Zostałam z telefonem w ręce i uczuciem, że właśnie straciłam nie tylko zaproszenie, ale i siostrę.
Ojciec stanął po mojej stronie
Dwa dni później odwiedziłam tatę. Nie umiałam już udawać, że wszystko jest w porządku. On od razu wyczuł, że coś się dzieje.
– Natalka, czemu jesteś taka blada? – zapytał, stawiając przede mną herbatę.
– Bo Ola wychodzi za mąż. A ja się dowiedziałam o tym od koleżanki. Nie zaprosiła mnie.
Tata zamarł. Patrzył na mnie dłuższą chwilę, a potem tylko westchnął i pokręcił głową.
– No to przesadziła – powiedział, aż mu głos zadrżał.
Babcia, która akurat przyszła do nas na obiad, usłyszała rozmowę i włączyła się od razu.
– Jak to nie zaprosiła?! Przecież jesteście rodziną! Jak ona mogła?!
Następnego dnia tata zadzwonił i powiedział, że w piątek jest rodzinna kolacja, którą zorganizowała mama z Olą. I że mam przyjść.
– Nie wiem, czy to dobry pomysł – odpowiedziałam ostrożnie.
– Jestem twoim ojcem. Masz prawo tam być – powiedział krótko i się rozłączył.
W piątek przyszłam punktualnie. W jadalni siedzieli już wszyscy. Mama udawała, że mnie nie widzi, Ola tylko skinęła głową. Jej narzeczony, Paweł, wyglądał jakby chciał zniknąć.
– Miło, że wszyscy się zebraliśmy – rzuciła mama z wymuszonym uśmiechem.
– Nie wszyscy się zebrali, tylko niektórzy musieli się doprosić – rzucił tata lodowatym tonem.
Atmosfera zgęstniała. Babcia siedziała sztywno jak posąg, ja z trudem powstrzymywałam łzy.
– Nie będziemy tego omawiać teraz – powiedziała Ola ostro.
– A kiedy? Po ślubie, na który nie wszyscy są mile widziani?
Rozmowa się urwała. Kolacja zamieniła się w milczące, nerwowe przeżuwanie.
Pan młody zmienił zdanie
Minęło kilka dni. Zdążyłam już przeżyć tę kolację tyle razy, że czułam, jakby dalej mi siedziała w gardle. Myślałam, że sprawa przycichnie, że Ola zrobi swoje, a ja po prostu zostanę z boku. Ale potem zadzwoniła babcia.
– Natalka, ślub został odwołany – powiedziała bez wstępów.
– Żartujesz – wykrztusiłam, bo nie uwierzyłam.
– Nie. Paweł zrezygnował. Powiedział, że nie chce rodziny, która dzieli się na frakcje. Że jak Ola potrafi wykluczyć własną siostrę dla spokoju matki, to on się boi, co zrobi z jego rodziną.
Wiedziałam, że po tamtej kolacji coś się zmieniło. Paweł prawie się nie odzywał. Widziałam, jak napięty siedział przy stole, jak krzywo patrzył na Olę, kiedy mama zaczęła rzucać aluzjami. Ale nie sądziłam, że jest aż tak źle.
Potem dowiedziałam się, że próbowali jeszcze rozmawiać. Paweł podobno powiedział Oli:
– Nie mogę iść do ołtarza z kimś, kto nie potrafi załagodzić kłótni w rodzinie. Ty nie chcesz pokoju, tylko wygody.
Ona próbowała się bronić. Że to dla dobra dnia, że ja zawsze robię dramaty. Ale Paweł był nieugięty.
– Dla mnie najważniejsze jest to, jak traktujesz ludzi, których znasz od lat. Bo to pokazuje, jak potraktujesz mnie, gdy będę niewygodny.
I tak po prostu odszedł. Zostawił ją z welonem, suknią i salą weselną, na którą nie przyjdzie nikt.
Nie czułam satysfakcji. Tylko pustkę. Nie chciałam, żeby się to tak skończyło. Ale może musiało.
Za późno się obudziła
Drzwi otworzyły się bez dzwonka. Ola stała w progu z czerwonymi oczami, bez makijażu, w dresie – nigdy jej takiej nie widziałam. Przez moment żadna z nas się nie odezwała. W końcu weszła, zdjęła buty i usiadła przy stole, jak gdyby nigdy nic.
– Zrobiłam herbatę – powiedziałam po chwili ciszy, w której ledwo mogłam oddychać.
– Dziękuję – szepnęła.
Długo patrzyła w parę unoszącą się z kubka, zanim się odezwała.
– Zostawił mnie, bo uznał, że jestem zimna i nie potrafię zbudować prawdziwej rodziny.
Nie wiedziałam, co mam powiedzieć. Nie chciałam jej dobić, ale też nie potrafiłam się zachwycać jej samorefleksją.
– A nie jesteś trochę? – zapytałam cicho.
Spojrzała na mnie i w końcu powiedziała:
– Chciałam, żeby wszystko było idealnie. Żeby mama się nie denerwowała, żeby ślub był spokojny... Przestraszyłam się, że jak zaproszę ciebie, to znowu się z nią pokłócicie.
– Nie przyszło ci do głowy, że można było ze mną porozmawiać? Uprzedzić? Zapytać?
– Bałam się. Ale wiem, że zrobiłam źle.
Wzruszyłam ramionami.
– Nie życzyłam ci tego, naprawdę. Nie chciałam, żebyś została sama.
– Wiem. I właśnie dlatego tu przyszłam. Nie po to, żebyś mnie pocieszała. Tylko... chciałam cię przeprosić.
Popatrzyłam na nią długo. W tych słowach nie było fałszu. Tylko zmęczenie i żal.
– Na przeprosiny nigdy nie jest za późno – powiedziałam. – Ale nie wiem, czy wszystko da się naprawić.
Kiwnęła głową.
– Też nie wiem. Ale spróbuję.
Nie skończyło się szczęśliwie
Nie widziałam Oli od tamtej rozmowy. Napisała mi potem krótką wiadomość: „Dziękuję, że mnie wysłuchałaś. Jeśli będziesz chciała się odezwać, czekam”. Nie odpisałam od razu. Właściwie do tej pory tego nie zrobiłam. Nie dlatego, że jestem mściwa, czy chcę ją karać. Po prostu... nie wiem, co dalej.
Nasza relacja przypomina dom, w którym wybuchł pożar. Może nie wszystko się zawaliło, ale ściany są osmolone, a powietrze jeszcze pachnie dymem. I choć nikt nie zginął, nie da się tak po prostu wrócić i mieszkać tam jak dawniej. Trzeba czasu. I może remontu. Może przebudowy od zera.
Z mamą praktycznie nie rozmawiam. Po tej kolacji wysłała mi jedynie jadowitego SMS-a: „Mam nadzieję, że jesteś zadowolona”. Nawet nie odpowiedziałam. Od dawna przestałam próbować z nią cokolwiek naprawiać. Zawsze to ja musiałam się domyślać, czego nie powiedzieć, jak się nie odezwać, żeby nie wybuchła. Mam tego dość.
Nie wiem, czy będę blisko z Olą. Nie wiem, czy ona w ogóle wie, kim jestem – poza tą „trudną” siostrą, którą trzeba było usunąć dla świętego spokoju. Ale wiem jedno: nie będę już nikomu udowadniać, że zasługuję na miejsce przy stole. Że jestem wystarczająco dobra, by mnie zaproszono.
Życie płynie dalej. Czasem ze ślubem, czasem bez. Z rodziną... albo pomimo niej. Tak po prostu bywa.
Natalia, 27 lat
Czytaj także:
- „Miałem poślubić miłość życia. A potem ciotka chwyciła za mikrofon i zniszczyła wszystko jednym zdaniem”
- „Żona nie znosi mojej rodziny, bo jest zbyt wiejska. Komunię naszego syna nazwała cyrkiem i trzasnęła drzwiami”
- „Syn kochał moje wszystkie żony bardziej niż ja. Po piątym ślubie coś w nim nagle pękło”

