Reklama

Moja teściowa to ten nieznośny typ człowieka, który na wszystkim zna się najlepiej. W wytykaniu innym błędów nie ma sobie równych. Postrzega siebie wyłącznie w superlatywach. Całej rodzinie zatruwa życie, po czym, jak gdyby nigdy nic, biegnie na niedzielną mszę i w pierwszym rzędzie modli się żarliwie. Dla mnie jest zwykłą hipokrytką i za nią nie przepadam.

Był piękny sobotni poranek. Spędzałem go z kawą na tarasie. Żona pojechała z dzieciakami na zakupy, a mnie przypadło w udziale skoszenie trawnika. Jednak najpierw zamierzałem się nieco zrelaksować.

Zastanawiałem się też, jak powiedzieć Marcie, że zalegamy z opłatami za prąd, bo zapomniałem opłacić dwie ostatnie faktury. Nazbierała się niezła sumka wraz z odsetkami, a tak się składało, że nie dysponowałem taką kwotą. Mentalnie przygotowywałem się na niezłą awanturę, bo nie miałem żadnych wątpliwości co do tego, że żona się wścieknie. Nagle ujrzałem coś, co podsunęło mi pewien szalony pomysł. Stwierdziłem, że zaryzykuję, bo i tak nie mam nic do stracenia.

Bezczelnie flirtowała z sąsiadem

Tak się niefortunnie składa, że teściowa mieszka na tej samej ulicy, co my. Myślałem, że po śmierci męża zechce zamienić dom na jakąś przytulną kawalerkę i wyniesie się do bloku, ale nic takiego nie nastąpiło. Co więcej, wcale się na to nie zanosiło. Oczywiście nieustannie zawraca nam głowę, co jest potwornie męczące. Nawet Marta mówi, że momentami ma serdecznie dość własnej matki.

Teściowa doskonale zna się na wymyślaniu problemów, których nie ma. Każda próba zwrócenia jej uwagi kończy się wyzywaniem nas od bezwstydnych bezbożników. Jej się chyba wydaje, że pod płaszczykiem bożego miłosierdzia można ukryć wszystko. Miewa niekiedy lepsze dni, ale zdarzają się one rzadko. Wtedy da się z nią nawet w miarę normalnie porozmawiać. Śmieję się, że wówczas pewnie jest na ziółkach uspokajających, bo takie zachowanie absolutnie nie leży w jej stylu.

– Nie mów tak – upomina mnie żona, ale za chwilę sama zaczyna się śmiać i podchwytuje moją narrację.

W każdym razie w ów sobotni ranek już właśnie miałem odpalić kosiarkę, gdy zza ogrodzenia usłyszałem znajomy głos. Należał do teściowej. Dopiero teraz ją zauważyłem. Raczyła się herbatą w ogrodzie pana Stasia, który jednocześnie z nią konwersował i wyrywał chwasty z grządek. Była w niego wpatrzona niczym w święty obrazek, a świergoliła jak nastolatka na widok chłopaka, który bardzo się jej podoba. Nie wierzyłem własnym oczom.

Na co dzień wyznawała bowiem zasadę, że kobieta po śmierci męża nie ma prawa spoglądać na innych mężczyzn. Ma pielęgnować pamięć o zmarłym małżonku i się umartwiać, a jeśli tego nie robi, to jest zwykłą ladacznicą. Z rosnącym zafascynowaniem oglądałem to widowisko rozgrywające się tuż pod moim nosem. Teściowa była tak zaabsorbowana sąsiadem, że w ogóle mnie nie dostrzegła.

Miałem już machnąć ręką i zająć się swoimi sprawami, ale w mojej głowie narodził się pewien plan – co prawda wątpliwy z moralnego punktu widzenia, ale zupełnie się tym nie przejmowałem. Korzystając z bycia niezauważonym przez gruchające gołąbeczki, zabawiłem się w paparazzi. Zrobiłem kilka zdjęć swoim smartfonem, ustawiając odpowiednie przybliżenie. Wyszły nieźle, a jedno udało się wręcz rewelacyjnie. Było na nim doskonale widać maślane spojrzenie, jakie teściowa posyła panu Stasiowi. Dokładnie o to mi chodziło, byłem z siebie wielce zadowolony. Teraz pozostawało poczekać na stosowną okazję, aby rozmówić się z teściową w cztery oczy.

Postanowiłem zarzucić sieci

Na szczęście nie musiałem długo czekać, bo zaledwie dwa dni. Siedziałem właśnie w kuchni, przeglądając gazetki z dyskontów. Marta była w biurze, a ja w poniedziałki pracowałem zdalnie. Skończyłem wcześniej. Niedługo miałem wybrać się po bliźniaki do przedszkola.

Marty jeszcze nie ma? – czasami zapominałem, że teściowa ma do nas klucze i właśnie weszła, sama otwierając sobie drzwi.

Zanotowałem w myślach, żeby porozmawiać o tym z żoną. Tak dłużej być nie może. Ile można znosić niezapowiedziane wizyty? Jednakże w tym przypadku było mi to na rękę.

O, mamusia, jak miło mamę widzieć – nie potrafiłem się powstrzymać.

– Ile razy ci mówiłam, żebyś się do mnie tak nie zwracał?

No cóż, nie dało się ukryć, że nie pałamy do siebie sympatią. Ale ja się przynajmniej starałem być miły.

– Może nauczyłabyś się dzwonić i uprzedzać o odwiedzinach?

Nie będziesz mnie pouczał – prychnęła wyniośle.

To był idealny moment, żeby zaatakować z grubej rury.

A co tam u pana Stanisława? – rzuciłem niby od niechcenia. – Chyba się lubicie, co?

– O czym ty mówisz? – fuknęła oburzona.

Sąsiad był wdowcem. Z tego, co zdążyłem zobaczyć, towarzystwo matki mojej małżonki mu nie przeszkadzało – wręcz przeciwnie. Przypuszczałem, że to nie była pierwsza ich pogawędka.

– Daj spokój, nie bądź taka. Przyznaj, że on ci się bardzo podoba. W sumie się nie dziwię, bo to poczciwy człowiek.

– Jak śmiesz? – fuknęła.

– Ciekawe, jak by na to zareagowały twoje koleżanki z kółka różańcowego? – miałem naprawdę niezły ubaw. – Zakładam, że im powiedziałaś o tych schadzkach.

Była gotowa zrobić wszystko

Wyjąłem z kieszeni telefon i pokazałem jej zdjęcia. Zrobiła się czerwona, ale nie wiem, czy ze złości, czy wstydu. Wizja nadszarpnięcia reputacji, która była dla niej naczelną wartością, wydawała się przerażająca.

– Co byś powiedziała na to, gdybym te zdjęcia wysłał paniom, którym prawisz kazania o czystości i trzymaniu się z daleka od mężczyzn?

– Czego chcesz? – nagle spuściła z tonu, a jej usta zacisnęły się w wąską kreskę.

– Na początek opłacisz nasz zaległy rachunek za prąd. I tak spędzasz tu więcej czasu niż u siebie.

Teściowa na brak pieniędzy nie narzekała. Mąż zostawił jej pokaźny majątek, którego się dorobił na prowadzeniu firmy – przypłacił to zawałem. Poza tym świetnie radziła sobie jako księgowa. Niemniej miała węża w kieszeni i nawet wnukom żałowała drobnych czy czekolady. Zażądałem finansowego wsparcia i kieszonkowego dla dzieciaków. Oczywiście Marta nie mogła się o niczym dowiedzieć.

– Piśniesz słowo, a zdjęcia pójdą, gdzie trzeba.

– Niech ci będzie.

Wiem, że będzie trzymać język za zębami. Przecież teściowa nie pozwoli na to, aby inni się dowiedzieli o jej hipokryzji. A ja dzięki temu zyskałem małe zwycięstwo i nawet finansowy bonus.

Paweł, 40 lat


Czytaj także:


Reklama
Reklama
Reklama