„Przyjaźniliśmy się od lat, ale wystarczył mały błąd, by wszystko się posypało. Momentalnie stałem się wrogiem numer 1”
„Zamarłem. Słyszałem, jak Ola wstrzymuje oddech, Michał wbił wzrok w karty, a Anka patrzyła w podłogę, jakby chciała się tam zapaść. Paweł uśmiechnął się bezczelnie”.

- Redakcja
Znałem ich wszystkich od liceum. Michał był moim najlepszym kumplem, Anka – jego dziewczyną, choć... kiedyś łączyło nas coś więcej. Paweł? Paweł był tym, który zawsze rzucał najostrzejsze żarty. A Ola była moją dziewczyną. Co miesiąc spotykaliśmy się przy kartach – to był nasz rytuał. Ale tego wieczoru atmosfera była inna. Coś wisiało w powietrzu. Ktoś wspomniał o „tamtym wieczorze” i wszystko zaczęło się sypać.
Krew zaczęła mi pulsować w skroniach
Wieczór zaczął się jak zwykle – paczka chipsów, piwo, tasowanie kart. Siedzieliśmy przy tym samym, starym stole w naszym mieszkaniu, udając, że wszystko jest jak dawniej. Tyle że nie było.
– No Anka, dziś bez znikania w trakcie imprezy – rzuciła Ola niby żartem, ale napięcie było wyczuwalne.
Anka zamarła. Michał zmrużył oczy, jakby badał teren, czy to już czas na reakcję. Ja spuściłem wzrok. Nie chciałem widzieć jego spojrzenia.
–Może dziś bez zbędnych komentarzy? – Anka nie była dłużna. '
Atmosfera zrobiła się ciężka, jakby ktoś podkręcił temperaturę w pokoju. Wtedy Paweł, który do tej pory milczał, nagle się odezwał:
– Przynajmniej nikt już nikomu partnera nie odbija, co nie, Kuba?
Zamarłem. Słyszałem, jak Ola wstrzymuje oddech, Michał wbił wzrok w karty, a Anka patrzyła w podłogę, jakby chciała się tam zapaść. Paweł uśmiechnął się bezczelnie.
– No, ty to zawsze miałeś szczęście do cudzych dziewczyn, co? – dodał, a ja poczułem, że krew zaczyna mi pulsować w skroniach.
– Chcesz coś powiedzieć? – Michał spytał zimno, spokojnie, aż za spokojnie.
– Ja? Skądże. Ale może Kuba by chciał?
Czułem, jak robi mi się gorąco. Ola spojrzała na mnie pytająco, a ja tylko zacisnąłem usta. Wiedziałem, że ten dzień nadejdzie.
Miałem ochotę uciec
Ola nie wytrzymała. Rzuciła karty na stół i wyprostowała się gwałtownie.
– Co to za insynuacje? – zapytała ostro, a jej głos odbił się od ścian. – Masz coś konkretnego do powiedzenia, czy tylko tak sobie plujesz jadem?
Paweł wzruszył ramionami, jakby to wcale nie było istotne.
– To nie insynuacje. Kuba i Anka spędzili razem noc. Wszyscy to wiedzieliśmy. Tylko ty udawałeś, że nie.
Anka spojrzała na Pawła, jakby chciała go uciszyć, ale było już za późno. Michał powoli podniósł głowę. Jego wzrok przeszył mnie na wylot. Wiedziałem, że teraz nie ma już odwrotu.
– To prawda? – zapytał chłodno, tak cicho, że aż mnie zmroziło. – Odpowiedz mi to prosto w oczy.
W pokoju zapadła cisza. Ola patrzyła na mnie z niedowierzaniem, a Anka próbowała znaleźć jakieś słowa, które zneutralizowałyby bombę, którą właśnie zdetonował Paweł.
– To był błąd… – powiedziała cicho Anka.
– Co? – Michał uderzył otwartą dłonią w stół, że aż żetony posypały się na podłogę. – Wyjaśnijcie mi, jak to niby było?
Miałem ochotę uciec. Wstać, wyjść, zatrzasnąć za sobą drzwi i udawać, że mnie to nie dotyczy. Ola patrzyła na mnie tak, jakby widziała mnie pierwszy raz w życiu.
– To nie miało prawa się wydarzyć, ale... – zacząłem, choć słowa więzły mi w gardle.
I wtedy zrozumiałem, że nic już nie uratuje tego wieczoru.
Wiedziałem, że to koniec
Przyznałem się. Powiedziałem to wprost, choć każde słowo rwało mi gardło. Michał nie powiedział nic. Spojrzał tylko na mnie z pogardą. Jego pięść opadła na stół z taką siłą, że szklanki podskoczyły, a jedna przewróciła się, rozlewając piwo.
– Nie jesteś już moim przyjacielem. Nigdy nie byłeś – wyrzucił z siebie, a te słowa zabolały mnie bardziej niż jakikolwiek cios.
Ola poderwała się z miejsca. Szklanka, którą trzymała w dłoni, wylądowała na podłodze tuż obok mnie. Odłamki szkła rozsypały się w promieniu kilku metrów.
– Mówiłeś, że mnie kochasz, a mimo to mi to zrobiłeś – powiedziała cicho, niemal szeptem. – Przez tyle lat żyłam z kłamcą.
Anka zaczęła płakać. Siedziała skulona, jakby chciała zniknąć. Paweł wstał, spojrzał po wszystkich i rzucił gorzko:
– Wiecie co? Jesteście siebie warci.
Nie próbowałem ich zatrzymywać. Wiedziałem, że to koniec. Michał chwycił Ankę za rękę i wyprowadził ją z mieszkania, nawet na mnie nie patrząc. Ola minęła mnie bez słowa, jakby byłem powietrzem. Paweł wychodząc, odwrócił się na chwilę.
– Brawo. W końcu jesteś wolny.
Kiedy drzwi się zatrzasnęły, zostałem sam. Nie czułem nic. Absolutnie nic.
Poczułem ulgę
Nigdy wcześniej cisza nie była dla mnie tak głośna. Siedziałem przy tym przeklętym stole, przy którym wspominaliśmy stare czasy, udawaliśmy, że wszystko jest w porządku. Teraz tylko echo ich kroków odbijało się w mojej głowie. Zebrałem z podłogi rozsypane karty, jakby to miało cokolwiek naprawić. Nie naprawiło. Czułem, że te drobne gesty to tylko iluzja kontroli, której już dawno nie miałem. W końcu usiadłem na kanapie, spojrzałem na ścianę, gdzie wisiało zdjęcie naszej paczki sprzed lat. Uśmiechnięte twarze. Niewinne, głupie marzenia o wiecznej przyjaźni. Przez moment chciałem to zdjęcie zrzucić, rozbić o podłogę. Ale zabrakło mi sił. Wziąłem do ręki telefon, przejechałem palcem po kontaktach. Ola. Michał. Paweł. Anka. Każde imię kłuło jak drzazga. Wiedziałem, że nie odbiorą.
Zastanawiałem się, czy można przegapić moment, w którym wszystko się wali. A może to nie był jeden moment, tylko tysiące drobnych, przemilczanych słów, ucieczek przed prawdą. Tego wieczoru nie straciłem tylko przyjaciół. Straciłem coś, co od lat było już tylko atrapą przyjaźni. A jednak, mimo tego całego syfu, poczułem coś jeszcze – ulgę. Może zbyt cichą, może jeszcze nieśmiałą, ale prawdziwą. Nie musiałem już dźwigać tego sekretu. Chciałem się łudzić, że teraz będzie łatwiej. Tylko że pustka, która została, była zbyt wielka, by cokolwiek w nią włożyć.
Bylem naiwny
Przez kilka dni telefon milczał jak zaklęty. Wysłałem do Michała krótką wiadomość:
„Możemy pogadać?”.
Nie doczekałem się odpowiedzi. Ola wszędzie mnie zablokowała. Anka zniknęła z sieci. Paweł? Paweł to co innego. On zawsze lubił patrzeć, jak inni się potykają. Dlatego postanowiłem do niego pójść. Otworzył mi bez słowa, jakby się spodziewał, że przyjdę. Wpuścił mnie do środka, zaproponował herbatę, ale wiedziałem, że to tylko cyniczna uprzejmość.
– Myślałem, że zajmie ci to mniej czasu – powiedział, siadając naprzeciwko mnie.
– Nie przyszedłem się usprawiedliwiać – powiedziałem spokojnie, choć w środku gotowało się we mnie wszystko. – Przyszedłem, bo... nie wiem, co teraz z tym zrobić.
– Naprawdę jesteś naiwny. Myślałeś, że jak wyplujesz prawdę, to poczujesz ulgę? Że nagle wszyscy cię poklepią po plecach i powiedzą: „Brawo za szczerość”?
Nie odpowiedziałem. Patrzyłem, jak obraca w dłoniach szklankę.
– Wszyscy mieliśmy swoje sekrety – ciągnął. – Ja też. Ale tylko ty byłeś na tyle głupi, żeby myśleć, że prawda nas wyzwoli.
– Myślałem, że będzie mi lepiej, kiedy to w końcu wyjdzie – powiedziałem cicho.
– Lepiej nie znaczy samotniej? – zapytał Paweł z ironicznym uśmiechem. – Gratulacje. Właśnie zniszczyłeś sobie życie.
Nie miałem już siły na ripostę.
Byłem załamany
Spacerowałem po mieście bez celu. Ulice, które kiedyś były świadkami naszych wspólnych wieczorów, teraz wydawały się zimne, puste. Zastanawiałem się, jak to możliwe, że jedno wyznanie może rozbić wszystko, co budowało się latami. Ludzie mówią, że prawda wyzwala. Chciałbym wierzyć, że to prawda. Stojąc teraz sam, bez przyjaciół, bez Oli, wiedziałem jedno: prawda czasem nie uzdrawia. Czasem prawda burzy. Odbiera złudzenia, rujnuje pozory, które były jedynym spoiwem między ludźmi. Być może wszyscy woleliby żyć dalej w kłamstwie, które było wygodniejsze, które nie bolało tak bardzo.
Kiedyś myślałem, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko. Że Michał zrozumie. Że Ola wybaczy. Nawet Anka… Ale teraz widziałem, że niektóre rzeczy zostają z człowiekiem na zawsze jak blizna, której nie da się usunąć żadnym słowem. Nie wiem, czy kiedyś jeszcze spojrzymy sobie w oczy. Czy przypadkowe spotkanie na ulicy nie skończy się tylko zimnym skinieniem głowy? Ale wiem jedno – czasem kłamstwo cementuje przyjaźnie, a prawda może je tylko zburzyć. Może niektóre sekrety powinny pozostać martwe, zakopane głęboko. Patrzyłem na ekran telefonu. Zero nowych wiadomości. Nie miałem już do kogo pisać.
Kuba, 30 lat
Czytaj także:
- „Po ślubie miałam się ubierać tak, jak chciał mąż. Ale zamiast spełniać jego kaprysy, pokazałam mu, kto tu rządzi”
- „Mój mąż wyjechał do Irlandii zarobić na dziecko i nowe życie. Została mi po nim tylko trumna i kwatera na cmentarzu”
- „Wysłałam mojego męża w Bieszczady, żeby oderwać go od pracy. Zostałam sama, bo on woli paść kozy i nie chce wracać”

