Reklama

Ta w lewo, tamta w prawo. Świetnie. Z mojego doświadczenia wynika, że kobiety, które zostawiają puste profile, nie szukają długich rozmów tylko konkretów. Nagle się zawahałem. Co ja właściwie robię? Przecież powinienem odpisać Sylwii! W końcu to z nią od trzech dni prowadziłem ekscytującą rozmowę. Przesłała mi zdjęcie – w półmroku, w lustrze, bez twarzy. Tylko długie nogi w szpilkach i sukienka tak krótka, że niemal zbędna. Podobało mi się to. Brakowało mi tego.

Zwyczajne życie mnie przytłaczało

Małżeństwo, praca, przewidywalność. Potrzebowałem czegoś więcej. Dreszczyku emocji, czegoś, co sprawi, że poczuję, że jeszcze żyję. Sylwia idealnie się do tego nadawała. Szybko przeszedłem do komunikatora.

„Nie mogę się doczekać” – napisałem.

Nie wiem, czy była już online, więc w oczekiwaniu wróciłem do zdjęć. To było jak gra. Czasem wygrywasz, czasem przegrywasz, ale liczy się sam proces. I wtedy… wiadomość.

„Ja też. Na pewno będziesz?”

„Oczywiście” – odpisałem natychmiast.

A potem rozległo się pukanie do drzwi.

Michał, długo jeszcze? Spóźnię się do pracy!

– Już wychodzę, kochanie!

Szybko jeszcze raz przeczytałem wiadomość od Sylwii.

„Ja też. Na pewno będziesz?”

Oczywiście, że będę. Mężatka. To zawsze najlepszy układ – nikt nikogo nie osacza, nie ma zbędnych pytań, każdy wie, po co się spotykamy. Zacząłem odpisywać, ale znowu pukanie do drzwi.

– Michał!

– No już, już!

Żona niczego nie podejrzewała

Schowałem telefon pod gumkę slipek – sprawdzona metoda. Wyszedłem, a Marta obrzuciła mnie badawczym spojrzeniem.

Coś ty tak długo robił?

– Prysznic. A co? – Uśmiechnąłem się niewinnie.

Nie odpowiedziała, tylko sięgnęła po szczoteczkę do zębów. Nie mogła wiedzieć. Byłem zbyt ostrożny.

– Tak jak mówiłem, dzisiaj wracam później – dodałem.

– Dobrze – rzuciła, nie patrząc na mnie. – Daj mi tylko znać, kiedy dokładnie.

Kiwnąłem głową i wyszedłem.

W samochodzie w końcu mogłem sprawdzić telefon. Sylwia odpisała niemal od razu:

„Rezerwacja w motelu potwierdzona. Do zobaczenia”.

Poczułem przyjemne ukłucie adrenaliny. To będzie wspaniałe popołudnie.

Nie mogłem się doczekać

Zatrzymałem się kilka ulic dalej, zanim odpisałem Sylwii. Marta mogła jeszcze patrzeć przez okno, więc musiałem być ostrożny.

„Jestem strasznie podekscytowany” – wysłałem.

Szybko przyszła odpowiedź:

„Ja też. O której będziesz?”

Popatrzyłem na zegarek. Jeśli wyjdę z pracy wcześniej, zdążę na spokojnie.

„Siedemnasta. Jak zawsze”– odpisałem.

Uśmiechnąłem się do siebie i ruszyłem w stronę biura. Marta kiedyś powiedziała, że kocha moje poczucie humoru. Szkoda, że nigdy nie zrozumiałaby, jak bardzo lubię podwójne życie.

W pracy czas się dłużył. Odbębniłem kilka spotkań, odpowiedziałem na maile, ale myślami byłem gdzie indziej. O szesnastej wyszedłem, mówiąc szefowi, że mam pilne sprawy rodzinne. Wsiadłem do samochodu i odjechałem w przeciwną stronę. Po drodze pojawiła się znajoma myśl. Może tym razem powinienem wrócić do domu? Marta robiła mi wczoraj kolację. Nawet spytała, czy nie chcę obejrzeć czegoś razem. Może to był jakiś znak, żebym przestał? Tylko że ja nie chciałem. Wcisnąłem gaz.

Po chwili Sylwia napisała: „Czekam”.

Serce mi przyspieszyło. To będzie udane spotkanie.

Czułem podniecenie

Nie pierwszy raz wybierałem się na takie spotkanie, ale za każdym razem czułem ten sam dreszcz emocji. Tajemnica, ryzyko i adrenalina. Zatrzymałem się na parkingu kilka przecznic od motelu. Nie mogłem podjechać pod samo miejsce – to byłoby zbyt nieostrożne. Wysiadłem z samochodu i poprawiłem koszulę w bocznym lusterku. Wyglądałem dobrze. Pewnie. Jak facet, który wie, czego chce.

Sylwia napisała: „Jestem przy oknie w restauracji, w rogu”

Ciche miejsce, nieco na uboczu. W sam raz dla ludzi, którzy nie chcą być zauważeni. Wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Sylwia siedziała tyłem do drzwi, jak najdalej od okien, z filiżanką kawy w dłoni. Długie, ciemne włosy, starannie pomalowane usta, obcisła sukienka, która podkreślała każdą linię jej ciała. Zauważyła mnie i uśmiechnęła się lekko, wskazując miejsce naprzeciwko siebie.

Podszedłem bliżej, czując, jak przyspiesza mi puls. Jeszcze mogłem się wycofać. Jeszcze mogłem wrócić do domu, do Marty, udając, że nic się nie stało, ale nie chciałem. Usiadłem i spojrzałem Sylwii prosto w oczy.

– Wyglądasz oszałamiająco – powiedziałem.

Zaczęła się gra.

Wiedzieliśmy, po co tu jesteśmy

Sylwia zaśmiała się cicho i przechyliła głowę, przyglądając mi się uważnie.

Ty też nie wyglądasz najgorzej – odpowiedziała, a w jej głosie słychać było nutę rozbawienia. – Ale o tym już wiesz, prawda?

Lubiłem kobiety, które nie dawały się łatwo zdominować. Takie, które bawiły się tą sytuacją równie dobrze jak ja. Sylwia zdecydowanie należała do tej kategorii. Kelner podszedł do naszego stolika.

– Coś dla pana?

– Espresso – odpowiedziałem szybko, nie odrywając wzroku od Sylwii.

Czułem się jak na polowaniu. Albo raczej jak podczas dobrze rozegranej partii szachów – każde słowo, każdy gest miały znaczenie.

– Więc… – zaczęła, bawiąc się łyżeczką. – Jak długo to robisz?

Uniosłem brew.

– Co masz na myśli?

– Spotykasz się w ten sposób. – Spojrzała na mnie ponad krawędzią filiżanki. – Nie wyglądasz na kogoś, kto dopiero zaczyna.

Uśmiechnąłem się lekko.

– Powiedzmy, że lubię od czasu do czasu oderwać się od rzeczywistości.

– A ta rzeczywistość to co? – Sylwia oparła się na łokciu i wbiła we mnie spojrzenie. – Żona? Dzieci? Stabilne życie, które zaczęło cię nudzić?

Podobała mi się

Lubiła prowokować. I to mi się podobało.

– Nie mówmy o tym – rzuciłem lekko, sięgając po filiżankę. – Jesteśmy tu po coś innego, prawda?

Sylwia uśmiechnęła się tajemniczo i przesunęła stopą po mojej nodze pod stołem. Czułem, jak napięcie między nami rośnie. Uwielbiałem ten moment – zanim wszystko się wydarzy, zanim nasze ciała znajdą się bliżej, zanim przestaniemy mówić i zaczniemy działać.

– Więc… – zaczęła, uśmiechając się lekko. – Mamy jeszcze coś do omówienia?

Wiedzieliśmy oboje, że nie. Kawa była tylko formalnością, jak wstęp do sztuki, którą i tak zamierzaliśmy rozegrać według dobrze znanego scenariusza.

Sięgnąłem po telefon i zerknąłem na godzinę.

Czas się zbierać? – zapytała, przekrzywiając głowę.

– Jeśli nie masz nic przeciwko.

Nie miałem wyrzutów sumienia

Uśmiechnęła się tajemniczo i odsunęła krzesło. Zapłaciłem rachunek, a potem ruszyliśmy razem w stronę drzwi. Szliśmy obok siebie, ale nie za blisko. Sylwia była ostrożna, tak jak ja. Żadnego dotyku w miejscach publicznych, żadnego czułego gestu. Wszystko musiało wyglądać jak zwykłe spotkanie znajomych.

– Wiesz, co lubię w takich spotkaniach? – zapytała cicho.

– Oświeć mnie.

– Że wszystko jest proste. – Zatrzymała się na chwilę i spojrzała na mnie uważnie. – Żadnych zobowiązań, żadnych oczekiwań. Tylko tu i teraz.

Przytaknąłem. Dokładnie o to mi chodziło. Ruszyliśmy do recepcji motelu. Jeszcze przez ułamek sekundy poczułem ukłucie sumienia. Jakby gdzieś daleko w mojej głowie słaby głos mówił, żebym wrócił do domu. Żebym choć raz odpuścił. Ale ten głos był już tak cichy, że prawie go nie słyszałem. Wiedziałem, że to będzie wieczór marzeń. A na wyrzuty sumienia przyjdzie czas później.

Jarek, 42 lata

Czytaj także: „Żona zdradzała mnie z prezesem, kolegą i kierowcą ciężarówki. Robiła ze mnie rogacza, gdziekolwiek się pojawiła”
„Spełniałam każdą zachciankę syna, a mąż powtarzał, że to się zemści. Teraz żyję nadzieją, że kiedyś wreszcie zadzwoni”
„Chciałam zakosztować idealnego życia kuzynki, więc przetestowałam jej faceta w łóżku. Za 9 miesięcy dostanę jego kopię”

Reklama
Reklama
Reklama