„Opiekowałam się chorą babcią Zosią. Rodzina myślała, że mam dobre serce, a mi chodziło tylko o jej kasę”
„Na początku to była drobnostka – kilka banknotów wyjętych z portfela. Przecież robiłam zakupy, a babcia i tak nie pamiętała, ile dokładnie miała. Potem znalazłam złoty łańcuszek, który leżał w szkatułce od lat. Zaniosłam go do lombardu. Pomyślałam, że to nic złego. W końcu mi się należało”.

- Redakcja
– Babciu, co byś beze mnie zrobiła? – zapytałam z czułością, pomagając jej usiąść na łóżku.
Babcia Zosia spojrzała na mnie z wdzięcznością. Jej oczy były pełne miłości i bezgranicznego zaufania. Była pewna, że jestem jej aniołem stróżem. I ja pozwalałam jej w to wierzyć. Podawałam leki, gotowałam, sprzątałam. Matka i wujek rzadko tu zaglądali, ciągle zajęci swoimi sprawami. To ja byłam tą, która poświęcała swój czas, troszczyła się, dbała. Dobrą wnuczką, o której wszyscy mówili z podziwem. I nie zamierzałam nikogo wyprowadzać z błędu.
Na początku to była drobnostka – kilka banknotów wyjętych z portfela. Przecież robiłam zakupy, a babcia i tak nie pamiętała, ile dokładnie miała. Potem znalazłam złoty łańcuszek, który leżał w szkatułce od lat. Zaniosłam go do lombardu. Pomyślałam, że to nic złego. W końcu mi się należało. Nie sądziłam, że tak łatwo przyjdzie mi przekraczać kolejne granice.
Zaniosłam pierścionek do lombardu
Pierścionek leżał na dnie szkatułki, tuż obok starego, splątanego naszyjnika i kilku pojedynczych kolczyków. Babcia nie nosiła go od lat. Może nawet zapomniała, że go ma? Przesunęłam palcem po złotej obrączce z maleńkim kamieniem. Nie wyglądał na coś cennego, ale w lombardzie zawsze dawali coś za złoto.
Nie wahałam się długo. Po prostu wzięłam go i wsunęłam do kieszeni. W drodze do miasta czułam, jak serce wali mi w piersi. To był pierwszy raz, kiedy brałam coś więcej niż drobne pieniądze. Ale powtarzałam sobie, że to nic takiego. W końcu poświęcałam babci swój czas, swoje życie. Czy ktoś mi za to płacił? Nie.
W lombardzie panował chłód. Mężczyzna za ladą wziął pierścionek, obejrzał go pod lupą, po czym spojrzał na mnie spod uniesionych brwi.
– To rodzinny? – zapytał.
– Po ciotce – skłamałam bez mrugnięcia okiem. – Leżał w szufladzie, nikt go nie nosił.
Skinął głową i rzucił kwotę. Nie była duża, ale wystarczyła na kilka nowych rzeczy dla mnie i kawę w modnej kawiarni. Wracając do domu, czułam dziwną mieszaninę emocji – ekscytację i lekki niepokój. A jednak, gdy tylko przekroczyłam próg mieszkania, babcia uśmiechnęła się do mnie ciepło, jakby widziała w moich oczach samą dobroć.
– Julciu, jesteś dla mnie prawdziwym skarbem – powiedziała, ściskając moją dłoń.
A ja odwzajemniłam uśmiech. To było takie łatwe.
Byłam pazerna
Pierścionek był dopiero początkiem. Przez kilka dni zastanawiałam się, czy babcia zauważy jego brak, ale wyglądało na to, że nawet nie pamiętała, że go miała. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie robię nic złego. Gdyby to było coś ważnego, przecież by się zorientowała, prawda?
Tym razem poszłam o krok dalej. W szkatułce znalazłam parę złotych kolczyków. Były cięższe niż pierścionek, z delikatnym grawerem. „Na pewno były kiedyś prezentem” – przemknęło mi przez myśl, ale szybko odepchnęłam te wyrzuty sumienia. Co mnie to obchodziło? Babcia nawet nie wiedziała, co w tej szkatułce trzyma.
Lombard przyjął je bez zbędnych pytań. Gotówka w dłoni sprawiła, że poczułam się pewniej. Przestałam czuć ten nieprzyjemny ucisk w żołądku, który towarzyszył mi za pierwszym razem. To było łatwe. Za łatwe.
W domu byłam jak zawsze troskliwa. Pomogłam babci przejść do łazienki, zrobiłam jej herbatę. Czasem, gdy gładziła mnie po ręce i szeptała: „Dobrze, że cię mam, Julciu”, przez ułamek sekundy czułam coś dziwnego – jakby ukłucie niepokoju. Ale znikało szybko.
Najbardziej cieszyło mnie to, że nikt niczego nie podejrzewał. Mama dziękowała mi za opiekę, wujek zbywał wszystko machnięciem ręki. Byłam w idealnej pozycji. Mogłam działać dalej.
Wujek zaczął coś podejrzewać
Byłam pewna, że wszystko mam pod kontrolą. Babcia ufała mi bezgranicznie, mama wciąż mnie chwaliła, a wujek… no cóż, rzadko się pojawiał. Aż do tamtego dnia.
– Mamo, gdzie masz swoje złote kolczyki? – zapytał Tomasz, rozglądając się po pokoju babci.
Zamarłam. Babcia uniosła wzrok znad herbaty, zmarszczyła brwi i przez chwilę milczała.
– Och… chyba gdzieś je schowałam… – powiedziała niepewnie. – Wiesz, synku, ja już taka zapominalska się zrobiłam…
– A ty, Julia? – Wujek odwrócił się do mnie. – Nie zauważyłaś, że coś ginie?
Uśmiechnęłam się spokojnie, jakbym w ogóle nie rozumiała, o co mu chodzi.
– Wujku, babcia często odkłada rzeczy w różne miejsca i zapomina. To na pewno nic takiego.
Widziałam jednak, że Tomasz nie jest przekonany. Zlustrował mnie uważnym wzrokiem, jakby coś w nim nie dawało mu spokoju. Nie powiedział nic więcej, ale czułam, że coś zaczyna mu świtać. Musiałam działać szybciej. Nie mogłam pozwolić, żeby zaczął drążyć temat. W kolejne dni wyniosłam jeszcze dwa stare zegarki i złoty łańcuszek, który babcia dostała kiedyś od dziadka. Nie mogłam już zwolnić. Ale nie wiedziałam, że wujek również nie zamierzał odpuścić.
Prawda wyszła na jaw
Nie spodziewałam się, że Tomasz będzie aż tak uparty. Myślałam, że rzucił temat kolczyków, żeby podroczyć się z babcią, i zaraz o tym zapomni. Ale kilka dni później wpadł do mieszkania bez zapowiedzi.
– Cześć, Julia. Babcia śpi? – zapytał, a ja nie zdążyłam nawet ukryć zdziwienia.
– Tak, właśnie się położyła – odpowiedziałam, starając się zachować spokój.
– To dobrze. Chciałbym coś sprawdzić.
Przeszedł obok mnie, jakby był u siebie, i skierował się prosto do komody. Serce podeszło mi do gardła. Nie, nie, nie.
– Wujku, co ty robisz? – zapytałam, udając oburzenie, gdy zaczął otwierać szuflady.
– Sprawdzam, czy faktycznie babcia sama wszystko pochowała. Bo wiesz, w lombardzie na rogu ostatnio widziałem znajome kolczyki.
Zrobiło mi się gorąco.
– Naprawdę myślisz, że babcia oddałaby coś do lombardu? – prychnęłam, próbując odwrócić sytuację.
Tomasz spojrzał na mnie uważnie, po czym sięgnął do najniższej szuflady. Zamarłam. Znalazł tam pudełko, w którym jeszcze niedawno były rodzinne kosztowności. Teraz było niemal puste.
– Julia… – powiedział cicho, unosząc wzrok. – Coś ty narobiła?
Wiedział. Widziałam to w jego oczach.
Udawałam głupią
– O co ci chodzi, wujku? – zapytałam, siląc się na spokój.
– Nie udawaj – odpowiedział twardo. – Babcia nie wyniosła tych rzeczy, a mama ich nie wzięła. To co, wyparowały?
– Może babcia je gdzieś przełożyła? Sama mówiła, że zapomina różne rzeczy – próbowałam się bronić, ale czułam, jak grunt usuwa mi się spod nóg.
Tomasz pokręcił głową.
– Byłem w lombardzie i dobrze wiem, co widziałem – przesunął językiem po zębach, jakby chciał się powstrzymać przed wybuchem. – Złote kolczyki, zegarek, pierścionek…
Serce zaczęło mi bić jak oszalałe. Mogłam to jeszcze odwrócić? Wmówić mu coś?
– To nie tak… – zaczęłam, ale on nie dał mi dokończyć.
– Nie tak?! Julia, ty okradałaś własną babcię! – podniósł głos. – Starą, chorą kobietę, która ci ufała!
W tym momencie do pokoju weszła mama.
– Co tu się dzieje? – spytała, patrząc to na mnie, to na Tomasza.
– Spytaj swoją córeczkę – powiedział wujek chłodno.
A ja wiedziałam, że to koniec.
Nie było mi przykro
Mama patrzyła na mnie w milczeniu, z niedowierzaniem. Wujek ściskał w dłoni pustą szkatułkę babci, jakby to było coś więcej niż tylko dowód mojej winy – jakby to był symbol ich naiwności.
Westchnęłam ciężko i wzruszyłam ramionami.
– No i co teraz? Mam się rozpłakać? Błagać o wybaczenie? – rzuciłam z ironią. – Tak, brałam babcine rzeczy. Tak, sprzedawałam je. Bo potrzebowałam pieniędzy.
Mama zachwiała się lekko.
– Na co, Julia? Przecież ci niczego nie brakowało…
– Nie brakowało? – parsknęłam. – Może nie umieram z głodu, ale co, miałam całe życie gnić przy babci? Opiekować się nią, gdy wy sobie żyjecie normalnie? Nie mogłam kupić sobie czegoś ładnego? Pójść do knajpy, pojechać gdzieś? – Spojrzałam na nich z pogardą. – Przecież i tak by tego nie używała.
– Julia, jak ty możesz?! – Mama osunęła się na krzesło i ukryła twarz w dłoniach. – Babcia ci ufała…
– I co z tego? – rzuciłam zimno. – Myślicie, że żałuję? Bo nie żałuję.
Tomasz spojrzał na mnie, jakbym była kimś obcym.
– Wynoś się – powiedział tylko.
Odwróciłam się na pięcie i wyszłam. Nie zamierzałam przepraszać.
Julia, 22 lata
Czytaj także: „Spełniałam każdą zachciankę syna, a mąż powtarzał, że to się zemści. Teraz żyję nadzieją, że kiedyś wreszcie zadzwoni”
„Chciałam zakosztować idealnego życia kuzynki, więc przetestowałam jej faceta w łóżku. Za 9 miesięcy dostanę jego kopię”
„Od jakiegoś czasu znikały mi pieniądze z emerytury. Okazało się, że znam złodzieja lepiej, niż mogłam przypuszczać”