„Na wiejskiej dyskotece z uśmiechem przekroczyłam wszelkie granice. Do Warszawy wróciłam jako przyszła samotna matka”
„Ta i wszystkie kolejne imprezy z przyjaciółmi Magdy były dla mnie wręcz bajkowe. Żadnej kontroli, żadnych telefonów z pytaniami, kiedy wrócę do domu, żadnych godzin policyjnych. Po prostu się bawiliśmy i tylko to się liczyło. To mnie zgubiło”.

- listy do redakcji
Jak mogłam tak stracić hamulce? Nie mam pojęcia, jak powiem rodzicom, że zrobiłam wszystko to, czego mi zabraniali i teraz będę prowadzić życie, przed którym zawsze mnie ostrzegali? Byłam głupia i teraz zapłacę za to bardzo wysoką cenę.
Rodzice bardzo mnie pilnowali
W domu byłam zawsze trzymana „pod kloszem”. Wymykałam się na imprezy z koleżankami, kłamałam, kiedy szłam spotykać się z kolegami. Rodzice zawsze powtarzali mi, że w moim wieku najważniejsza jest nauka.
– Oceny, na które teraz pracujesz, będą miały ogromny wpływ na twoje życie, Marlena. Dzięki nim dostaniesz się na dobre studia, a potem znajdziesz dobrą pracę – mawiała mama.
Chciałam takiego życia, naprawdę. Chciałam dostać się na te dobre studia, a potem dostać prestiżową pracę. Chciałam żyć na poziomie i chciałam, żeby rodzice byli ze mnie dumni. Ale byłam też zwykłą nastolatką, która chciała się bawić i której zdarzało się poświęcać naukę dla przyjaciół i przyjemności. Niestety, rodzice tego zupełnie nie rozumieli.
– Za kilka lat nawet nie będziesz pamiętać o tych przyjaciołach, dla których teraz jesteś na każde zawołanie! Nie chcę, żebyś żałowała swoich decyzji. Wiesz, gdzie te wszystkie twoje koleżanki, co teraz uganiają się za chłopakami, będą za kilka lat? Nigdzie. Skończą jako kelnerki albo kasjerki – straszył mnie tata.
Łączyłam naukę z zabawą
Tak mnie zaprogramowali, że prace kelnerki, kasjerki, fryzjerki czy innej sekretarki jawiły mi się jako upokorzenie – chociaż przecież nie było w nich niczego złego. Wiedziałam jednak, że dla mnie nie były one żadną opcją. Świadczyłyby tylko o tym, że zmarnowałam swój potencjał i skończyłam w pracy bez perspektyw. Dla moich rodziców to byłby chyba największy koszmar.
Dlatego wypełniałam posłusznie ich polecenia, a swoje życie towarzyskie prowadziłam głównie po kryjomu. Wymykałam się na imprezy, a potem szłam grzecznie na pierwszą lekcję po trzech godzinach snu. Gdy dostawałam gorszą ocenę, natychmiast prosiłam o korepetycje, których wcale nie potrzebowałam. Wszystko, żeby pokazać rodzicom, że robię wszystko, co mogę, żeby być lepsza. Nie mogłam przecież powiedzieć, że dwójka była efektem mojego niewyspania i tego, że po prostu się nie nauczyłam. Wolałam więc udawać, że dany materiał sprawił mi trudność.
Mimo to udało mi się dojść do tego, czego rodzice dla mnie chcieli. Dobrze zdałam maturę i dostałam się na studia prawnicze na Uniwersytecie Warszawskim. Nie ukrywam, naprawdę ciężko pracowałam, żeby tego dokonać, ale główne wyzwanie polegało nie na samej nauce, ale na tym, żeby zapracować na dobre wyniki, a jednocześnie nie rezygnować całkowicie z życia. W końcu liceum i klasa maturalna są raz w życiu. A że wszyscy właśnie wkroczyliśmy w pełnoletniość, bawiliśmy się hucznie. Bo kiedy, jak nie właśnie w tym wieku?
Dostałam „wolne” w wakacje
Gdy dostałam się na studia, rodzice odrobinę mi odpuścili.
– No, to teraz czekają cię wakacje. Wypocznij, przygotuj się na ciężką pracę na studiach – powiedziała mama.
„Pewnie, nic, tylko ciągle ciężka praca”, pomyślałam z przekąsem. Jak można tak w ogóle żyć? Ciągle za czymś goniąc? Wiecznie skupiając się tylko na wynikach? Byłam tym sfrustrowana, choć nie miałam odwagi sprzeciwić się rodzicom.
Cieszyłam się tym, że przynajmniej w te wakacje mi odpuścili – bo wszystkie kolejne kręciły się raczej wokół korepetycji, testów przygotowawczych, a w najlepszym wypadku – wycieczek edukacyjnych, żeby „poszerzać moje horyzonty”, albo obozów językowych.
– Chcę pojechać do Magdy na wieś – zaproponowałam któregoś razu rodzicom.
– Chyba da się to zrobić... Jeśli ciocia i wujek nie będą mieli nic przeciwko, możemy cię zawieźć – odpowiedziała mama.
Magda była moją kuzynką. Regularnie ze sobą pisałyśmy, choć widywałyśmy się dość rzadko. Ona zazdrościła mi tego, że mam w mieście „tyle możliwości”: tyle klubów, imprez, znajomych i chłopaków „na poziomie”.
Tylko na co mi było to wszystko, skoro nie mogłam z tego właściwie korzystać? Ja więc, dla odmiany, zazdrościłam jej wolności. Ciocia i wujek nie mieli takich ambicji, jak moi rodzice. Magda żyła jak każda nastolatka, normalnie. Chodziła na imprezy, spotykała się z koleżankami, regularnie u nich nocowała. Zdarzyło jej się nawet pojechać na wycieczkę autostopem! U mnie w domu coś takiego w życiu by nie przeszło.
„Przyjedź, będzie super! Zabiorę cię na dyskotekę i pojedziemy z całą ekipą nad jezioro” – pisała mi Magda.
„Nie mogę się doczekać!” – odpowiedziałam.
Zatraciłam się w tej wolności
– Baw się dobrze, ale grzecznie. Nie sprawiaj kłopotów cioci i wujkowi – podkreśliła mama, kiedy zostawiała mnie u wujostwa na dwa tygodnie.
– Oczywiście – zgodziłam się, chociaż już wiedziałam, że w życiu nie zgodziłaby się na plany, które miałyśmy z Magdą.
Gdy tylko rodzice pojechali, Magda natychmiast wydzwoniła swoją ekipę i pojechaliśmy nad jezioro.
– Jacek świeżo zrobił prawko, więc nie będziemy musieli iść piechotą. Zajedziemy do sklepu po jakieś alko i przekąski. Wzięłam głośnik, bo tam nikogo nie ma, to można puszczać muzykę – zrelacjonowała mi szybko stan przygotowań Magda.
Moi rodzice już na tym etapie mieliby zastrzeżenia. „Jakiś świeżak za kierownicą? Nigdy w życiu! Alkohol nad wodą? Chyba śnisz!”, słyszałam w głowie ich reprymendy.
Ciocia i wujek jednak zapytali tylko kiedy wrócimy, a gdy Magda odpowiedziała:
– Nie wiem, zależy, jak się będziemy bawić – powiedzieli, żebyśmy tylko na siebie uważały. Nie mogłam w to uwierzyć.
Ta i wszystkie kolejne imprezy z przyjaciółmi Magdy, które spontanicznie planowałyśmy w kolejnych dniach, były dla mnie wręcz bajkowe. Żadnej kontroli, żadnych telefonów z pytaniami, kiedy wrócę do domu, żadnych godzin policyjnych. Po prostu się bawiliśmy i tylko to się liczyło. Byłam tam zupełnie inną osobą: zabawną, spontaniczną. Towarzystwo od razu mnie polubiło.
Kilka dni później wybraliśmy się na dyskotekę do okolicznej wsi.
– Żadna wytworna impreza, ale mamy znajomego barmana, który będzie nam dawał drinki ze zniżką – zapowiedziała Magda.
Nie mogłam się doczekać – chociaż przecież w mieście miałam dostęp do znacznie fajniejszych imprez. Na tej jednak nie musiałam się obawiać o kontrolę, sama decydowałam o sobie, nie musiałam oglądać się na nic.
I właśnie to mnie zgubiło...
Przy naszym stoliku pojawił się nagle pewien chłopak. Nieziemsko przystojny. Od początku wpadłam mu w oko, bo usiadł koło mnie i nie odstąpił mnie ani na krok do końca wieczoru. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się. Im więcej piłam, tym większą miałam na niego ochotę. Gdy zaczęliśmy się całować, nie byliśmy w stanie skończyć. W którymś momencie, niewiele myśląc, poszliśmy do jego samochodu, gdzie zupełnie straciłam wszystkie hamulce. Nie myślałam jednak o konsekwencjach. Czułam się wspaniale i dawałam się ponieść wszystkim swoim pragnieniom, bo wiedziałam, że wkrótce wrócę do domu i cała ta bajka się skończy.
– Ale wczoraj zaszalałaś! – śmiała się Magda następnego dnia.
– Wiem... – odpowiedziałam z pewnym wstydem.
– Bardzo dobrze, tylko raz w życiu jest się młodym. Miałaś ochotę, to to zrobiłaś – skwitowała.
Jej podejście zdejmowało ze mnie całe poczucie winy, które zdążyłam w sobie rozwinąć, gdy wytrzeźwiałam o poranku. „Ma rację, przecież nie zrobiłam niczego złego”.
Gdy przyszedł czas powrotu do domu, płakałam.
– Przyjadę, jak tylko będę miała jakiś wolny weekend na studiach – obiecałam kuzynce.
– Koniecznie – prosiła mnie.
I pewnie w tamtym momencie wróciłabym do swojego poukładanego, ambitnego życia, gdyby nie to, że pod koniec wakacji zorientowałam się, że spóźnia mi się miesiączka. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. „Boże, to przecież niemożliwe...”, myślałam ze stresem. Postanowiłam, jak najszybciej rozwiać wątpliwości.
Zrobiłam cztery testy ciążowe
Każdy był pozytywny. Łkałam na podłodze w łazience, kiedy każdy kolejny patyczek pokazywał dwie kreski. „Jak ja o tym powiem rodzicom? Co ja zrobię? Przecież to nie może się dziać naprawdę”, myślałam w panice, gdy przez moją głowę przelatywały coraz to kolejne przerażające wizje przyszłości.
Myśl o tym, że nie tylko nie zrealizuję wszystkich planów, które miałam, ale jeszcze przyniosę rodzicom taki wstyd i zawód, sprawiała, że wszystko mnie fizycznie bolało ze stresu.
Od tamtego dnia minęły trzy tygodnie. Nadal o niczym nie powiedziałam rodzicom. Zaczęłam rok akademicki i, na pozór, spełniam ich marzenie. Ale wiem, że moment, w którym wszystko to runie w gruzach, zbliża się nieubłaganie. A ja nadal nie jestem gotowa. Każdego wieczoru zasypiam szlochając w poduszkę i budzę się z poczuciem, że oto nadszedł kolejny dzień mojego zmarnowanego życia. Jak mogłam być tak bezmyślna?
Marlena, lat 19
Czytaj także:
„Gdy zobaczyłam, co mąż robi z sąsiadką, myślałam, że to prima aprilis. Za ten nieśmieszny żart zapłaci mi w sądzie”
„Na chwilę przed ślubem wpadłam do łóżka byłego faceta. W pięknej sukni ślubnej czułam się jak skończona oszustka”
„Kiedy teściowa usłyszała, jak zarabiam, zamilkła jak głaz. Teraz wstydzi się przed sąsiadkami, kto utrzymuje jej córkę”