„Na wakacjach znalazłam portfel wypchany gotówką. Miałam zabalować, ale się powstrzymałam i zyskałam jeszcze więcej”
„Ilość gotówki znajdującej się w portfelu mogłaby z powodzeniem zapewnić mi wygody podczas wakacji. Nic więc dziwnego, że moja radość była ogromna. Przecież ktoś, kto zgubił ten portfel, na bank liczy się z tym, że gotówki nie odzyska”.

- Listy do redakcji
Po wielu miesiącach wytężonej pracy w końcu mogłam wybrać się na długo wyczekiwany urlop. W tym roku postanowiłam spędzić go nad polskim morzem i była to jedna z najlepszych decyzji, jakie podjęłam w ostatnim czasie – głównie dlatego, że dowiedziałam się czegoś o sobie i trochę inaczej zaczęłam patrzeć na własne życie.
Znajomi odradzali mi wczasy nad naszym Bałtykiem, strasząc kiepską pogodą i zimną wodą. Na szczęście ich przewidywania się nie sprawdziły, o czym myślałam z zadowoleniem, wygrzewając się na plaży. Miałam ogromny sentyment do tej niewielkiej miejscowości, ponieważ właśnie tu przyjeżdżałam z rodzicami jako dziecko. Była to więc taka nieco sentymentalna podróż. Nie zamierzałam jakoś specjalnie szaleć, bo nie pozwalał mi na to stan konta. Postanowiłam skupić się na relaksie i ładowaniu baterii, ponieważ bardzo tego potrzebowałam. Nie spodziewałam się, że dzięki pewnemu znalezisku będę w stanie pozwolić sobie na więcej, aniżeli przypuszczałam.
To był trzeci dzień mojego urlopu. Korzystałam z uroków plażowania. Czas mijał leniwie, słońce porządnie grzało, a mrożona herbata smakowała wybornie. Czytałam książkę i chciałam dać przez chwilę oczom odpocząć. Zaczęłam rozglądać się z zainteresowaniem, aż mój wzrok spoczął na leżącym niedaleko mojego leżaka przedmiocie. Nie wiem, dlaczego przykuł mą uwagę. Początkowo wzięłam go za większy kamień, ale im intensywniej mu się przyglądałam, tym mocniej utwierdzałam się w przekonaniu, że to coś innego.
Wreszcie nie wytrzymałam, zżerała mnie ciekawość. Podeszłam zatem i okazało się, że to portfel – elegancki, skórzany, z wytłoczonym wzorem. Wróciłam na leżak i zajrzałam do środka. Oniemiałam. W środku były pieniądze – i to w niemałej ilości. Policzyłam. Było to nieco ponad trzy tysiące złotych. Do tego kilka banknotów o nominałach stu euro oraz dokumenty i karty kredytowe. Upewniłam się, czy nikt na mnie nie patrzy. Przez moment poczułam się niczym złoczyńca – jakbym zrobiła coś złego, a przecież tylko znalazłam portfel. To się mogło każdemu przydarzyć, ale jakimś cudem trafiło na mnie.
Kto nosi tyle kasy?
Ilość gotówki znajdującej się w portfelu mogłaby z powodzeniem zapewnić mi wygody podczas wakacji. Nie musiałabym się szczypać z kasą, a to zapewne przyjemne uczucie – póki co nie znałam go z własnego doświadczenia. Nic więc dziwnego, że moja radość była ogromna. Przecież ktoś, kto zgubił ten portfel, na bank liczy się z tym, że gotówki nie odzyska. Na plaży nie było żadnego monitoringu, nikt nie zwracał na mnie uwagi.
Pierwsza myśl, jaka przyszła mi do głowy, była taka, że zatrzymam pieniądze, a dokumenty odeślę. Wiele osób tak robi. Już planowałam wydatki, kiedy coś mi się przypomniało. Jakieś cztery lata temu sama zgubiłam portfel. Było w nim trzysta złotych – moje ostatnie pieniądze, jakie zostały mi na życie. Znajdowałam się wówczas w trudnej sytuacji, bo niedawno straciłam pracę i byłam w trakcie szukania nowej posady. Nie miałam oszczędności na czarną godzinę. Portfela z zawartością nie odzyskałam. Znalazca nie pofatygował się, żeby zwrócić przynajmniej dowód osobisty.
Byłam doszczętnie załamana, gdyż zostałam z niczym. Byłam bardzo bliska przywłaszczenia sobie zawartości znalezionego portfela, ale co, jeśli była ona potrzebna właścicielowi? Obejrzałam dowód osobisty. Należał do niejakiego Marka starszego ode mnie o ponad dwie dekady. Przyglądałam się zdjęciu w dokumencie przez ładnych kilkanaście minut – wiedziałam, co powinnam zrobić.
Przekonałam się, że uczciwość popłaca
Szczerze powiedziawszy, do ostatniej chwili wahałam się, czy zanieść na policję portfel, dzięki któremu mogłabym mieć znacznie fajniejsze wakacje. Nie miałam jednak sumienia go zatrzymać, bo doskonale zdawałam sobie sprawę z tego, jak boli taka strata. Byłaby to zwykła kradzież – nazywanie rzeczy po imieniu całkowicie zmienia perspektywę. Na posterunku dopełniłam niezbędnych formalności, po czym wróciłam do hotelu. Pojawiła się szczypta żalu, ale to ulga była dominującym uczuciem.
Postanowiłam potraktować całe zdarzenie w kategoriach lekcji. Byłam zadowolona, że odrobiłam ją z całkiem niezłym wynikiem. Większość ludzi zatrzymałaby pieniądze, ale ja nie byłam złodziejką. Na dłuższą metę fatalnie bym się z tym czuła. Postanowiłam więc przejść nad sprawą do porządku dziennego i jak gdyby nigdy nic kontynuować wypoczynek. Dwa dni później, gdy raczyłam się kawą w urokliwej kawiarence, podszedł do mnie mężczyzna.
– Dzień dobry. Pani Marta, prawda?
Od razu wydał mi się znajomy. Po chwili mnie olśniło. Kojarzyłam jego twarz ze zdjęcia w dowodzie osobistym, który był w oddanym dopiero co portfelu.
– Tak, to ja, a o co chodzi?
– Chcę pani podziękować za zwrot portfela. Nie każdy by tak postąpił.
– Przyjemność po mojej stronie – uśmiechnęłam się, przecież mu nie powiem, że okazja była wielce kusząca.
Tego się nie spodziewałam
Sprawiał wrażenie sympatycznego. Zwróciłam też uwagę, że był bardzo przystojny.
– Wie pani – usiadł przy stoliku – moja żona jest Włoszką i na co dzień mieszkamy w Rzymie. Prowadzimy tam biznes. Chciałem jej pokazać, jak jest u nas nad morzem, a to moja rodzinna miejscowość. No i akurat zgubiłem portfel, co za pech.
– Rzeczywiście, to niefortunny zbieg okoliczności, ale na szczęście wszystko się dobrze skończyło.
– Ja i Sofia jesteśmy pani niewymownie wdzięczni – oznajmił – a to dowód naszej wdzięczności.
Położył na stoliku kopertę.
– To zbyteczne – odparłam. – Naprawdę nie ma takiej konieczności, nie mogę tego przyjąć.
– Nalegam – w jego głosie pobrzmiewała wyraźna nuta stanowczości – w imieniu własnym i małżonki.
– No cóż, dziękuję w takim razie.
– To my dziękujemy.
Grzecznie się pożegnał i poszedł. Przez kilka minut przyglądałam się kopercie, po czym schowałam ją do torebki. Została otwarta, kiedy znalazłam się w hotelowym pokoju. Zdębiałam. Było w niej osiemset euro. Nie mogłam w to uwierzyć. Nikt, kto nie ma pieniędzy, nie daje komuś w prezencie takiej kwoty. Najwidoczniej włoski biznes Sofii i Marka przynosił niemałe dochody. Nie pozostało mi nic innego, jak cieszyć się z tego obrotu sytuacji.
Marta, 32 lata
Czytaj także:
- „Chciałam mieć bogaty ślub i nie obchodziło mnie, z kim go wezmę. Liczyła się tylko suknia jak z żurnala i foty na Insta”
- „Romans z sąsiadem miał słodko-gorzki finał. Gdy odkryłam jego sekret, poczułam się jak orkiestra bez dyrygenta”
- „Po stracie męża zamknęłam się w sobie. Dopiero dzięki jodze, niczym kwiat lotosu, otworzyłam się ponownie na świat”