„Myślałam, że znalazłam prezent na walentynki od męża. Nie wiem tylko, czemu pomylił moje imię z jakąś lafiryndą”
„Serce podeszło mi do gardła. Przeczytałam to trzy razy, żeby upewnić się, że się nie mylę. Zacisnęłam palce na kartce, czując, jak gniew i niedowierzanie mieszają się ze sobą. To musiało być jakieś nieporozumienie albo okrutna prawda”.

Zawsze myślałam, że znam Pawła na wylot. Cztery lata razem, wspólne mieszkanie, codzienne rozmowy o planach na przyszłość – byłam pewna, że zmierzamy w jednym kierunku. Walentynki miały być momentem, na który czekałam od dawna. Może zaręczyny, może jakiś inny ważny gest? Ostatnio Paweł był zamknięty w sobie, bardziej milczący, a ja tłumaczyłam to sobie presją. „Na pewno coś planuje” – myślałam.
Kiedy jednak znalazłam w szafie elegancko zapakowane pudełko z biżuterią, czułam, że wszystko zaczyna się układać w całość. W mojej głowie pojawiły się obrazy – romantyczna kolacja, światło świec, pierścionek… Nie mogłam się doczekać. Ale tego, co zobaczyłam w środku, nie dało się ani przewidzieć, ani wytłumaczyć.
Zwiodła mnie ciekawość
Siedziałam na podłodze, z pudełkiem w rękach, które trzęsły mi się od emocji. Nie wytrzymałam. Otworzyłam je, chociaż wiedziałam, że to nie w porządku. Na aksamicie spoczywała delikatna złota bransoletka – cudowna, elegancka. Byłam pewna, że to dla mnie. Aż zobaczyłam dołączoną karteczkę.
Było tam kilka prostych słów, napisanych odręcznie: „Nie mogę się doczekać, kiedy będziemy razem. Kocham Cię, Karolina. Twój Paweł”.
Serce podeszło mi do gardła. Przeczytałam to trzy razy, żeby upewnić się, że się nie mylę. Karolina? Nie znałam żadnej Karoliny. Zacisnęłam palce na kartce, czując, jak gniew i niedowierzanie mieszają się ze sobą. To musiało być jakieś nieporozumienie.
Ale im dłużej patrzyłam na tę kartkę, tym bardziej docierała do mnie okrutna prawda.
Tłumaczył się pokrętnie
Paweł wrócił do domu punktualnie jak zawsze. Siedziałam na kanapie, z pudełkiem na stoliku przed sobą. Nie musiałam nic mówić – spojrzał na mnie i od razu coś w nim drgnęło.
– Monika, co jest? – zapytał ostrożnie, próbując się uśmiechnąć.
Nie odpowiedziałam. Wskazałam tylko na pudełko.
– Otwórz – rzuciłam krótko.
Uniósł wieczko i zamarł. Przez chwilę patrzył na biżuterię, a potem na mnie.
– Moni, posłuchaj, mogę to wytłumaczyć… – zaczął, ale jego głos brzmiał niepewnie.
– Tak? To kim jest Karolina? – zapytałam prosto, nie odrywając od niego wzroku.
– To tylko koleżanka z pracy…
– Koleżanka? – przerwałam mu. – To teraz koleżankom z pracy piszesz „kocham cię”? Kupujesz biżuterię?
Zamilkł, jakby nie wiedział, co odpowiedzieć.
– Monika, to trochę bardziej skomplikowane… – zaczął znowu, ale w mojej głowie wszystko było już jasne.
– To niczego nie komplikuj. Chcę znać prawdę – mój głos był lodowaty.
Po kilku sekundach ciszy powiedział:
– Spotykam się z nią od kilku miesięcy.
Wtedy wiedziałam już wszystko
Nie mogłam tego zrozumieć. Jak Paweł mógł mnie zdradzać, żyjąc ze mną pod jednym dachem? Każda chwila, którą spędziliśmy razem, nagle wydawała się pusta, fałszywa. Zastanawiałam się, jak długo mnie okłamywał. Po co w ogóle to ciągnął, skoro wolał być z inną? Kim dla niego byłam?
– Dlaczego? – zapytałam w końcu łamiącym się głosem.
– Wiesz, z nią wszystko jest proste – wyznał, unikając mojego wzroku. – Nie planowałem tego. Po prostu… w pewnym momencie coś się między nami zmieniło.
Poczułam, jak nagle ogarnia mnie wściekłość.
– Zmieniło się, bo mnie zdradzałeś! Zamiast szczerze porozmawiać, wolałeś wieść podwójne życie?
Paweł próbował mnie uspokoić, ale ja już wiedziałam, że nic, co powie, nie będzie miało znaczenia.
– Chcę, żebyś się natychmiast wyprowadził – powiedziałam w końcu, czując, jak coś w środku mnie pęka. – Nie chcę cię więcej widzieć.
Patrzył na mnie przez dłuższą chwilę, ale w końcu skinął głową i wyszedł.
Czułam się winna
Pierwsze samotne dni były dla mnie jak całkowita pustka. Czułam, że straciłam wszystko, co miało dla mnie znaczenie. Rozpacz mieszała się z gniewem, a ja nie mogłam zrozumieć, jak mogłam tego nie zauważyć. Asia, moja przyjaciółka, przyszła do mnie niemal natychmiast, gdy dowiedziała się, co się stało.
– Monika, to nie twoja wina. Przestań się zadręczać – powiedziała, podając mi kubek herbaty.
– Ale jak mogłam być tak ślepa? – wyszeptałam, patrząc na swoje dłonie.
– Bo mu ufałaś. Bo go kochałaś – Asia objęła mnie ramieniem. – Ale teraz musisz pomyśleć o sobie.
Nie wiedziałam, co mam myśleć. Miałam ochotę zadzwonić do Pawła, żeby jeszcze raz go zapytać, dlaczego to zrobił. Ale wiedziałam, że to już niczego nie zmieni.
Postanowiłam zacząć od nowa
Mijały tygodnie, a ja powoli uczyłam się życia na nowo. Usunęłam jego numer, pozbyłam się jego rzeczy. Wprowadziłam zmiany w mieszkaniu – przestawiłam meble, kupiłam nowe poduszki, nawet przemalowałam jedną ścianę. Robiłam wszystko, by zapomnieć o bólu.
Asia zabierała mnie na różne zajęcia, a jednego dnia zapisałam się na warsztaty malarskie. To było coś, co kochałam, ale porzuciłam przez lata. Tam, przy sztalugach, czułam, jak wracam do siebie.
Pewnego wieczoru, wracając do domu, zauważyłam w witrynie kawiarni Pawła. Siedział z jakąś kobietą, śmiejąc się. Przez chwilę poczułam ukłucie w sercu, ale szybko odwróciłam wzrok.
„To już nie moje życie” – pomyślałam, idąc dalej.
Dziś, kilka miesięcy później, czuję, że jestem silniejsza niż kiedykolwiek. Paweł był częścią mojego życia, ale teraz jest tylko wspomnieniem. Znowu zaczęłam planować, malować, myśleć o sobie.
Patrząc na obraz, który powstał podczas warsztatów, uśmiechnęłam się do siebie. Byłam tam – w kolorach, wirach, energii. To była moja nowa historia. Moje nowe życie.
Monika, 28 lat
Czytaj także:
„Po śmierci męża poczułam się, jakbym otworzyła jego komnatę tajemnic. Z komornikiem już prawie się zaprzyjaźniłam”
„W szufladzie męża znalazłam tajemniczy list z wyznaniem. Nie zastanawiałam się długo, od razu spakowałam mu walizki”
„Na strychu teściowej natknęłam się na jej największą tajemnicę. Pociągnęłam ją za język, ale nie przyznałam się mężowi”

