„Moja żona uwielbia flirtować. Dla mnie to już zdrada, a ona twierdzi, że przecież nie robi nic złego”
„To było silniejsze ode mnie. Po ostatniej kłótni obiecałem sobie, że spróbuję odpuścić, nie analizować każdego jej słowa, nie doszukiwać się podtekstów. Ale kiedy tego wieczoru wracałem do domu i zobaczyłem Natalię śmiejącą się w najlepsze z naszym sąsiadem, wszystko wróciło”.

- Redakcja
Wielu facetów uważa, że flirt to nic takiego. Że jeśli nie ma dotyku, pocałunków, ukradkowych spotkań, to nie ma tematu. Ja widzę to inaczej. Dla mnie lojalność zaczyna się od granicy, której nie widać, ale którą się czuje.
Natalia twierdzi, że to tylko niewinny flirt. Że lubi czuć się adorowana, że to poprawia jej humor, ale nie oznacza nic więcej. A ja? Ja patrzę, jak się śmieje do obcych facetów, jak przenika ich wzrokiem, jak bawi się włosami, kiedy ktoś jej prawi komplementy – i czuję, jak zaciska mi się coś w środku. Moja żona mówi, że przesadzam, ale ja znam różnicę między zwykłą rozmową a grą pełną podtekstów. Może to moja wina, może jestem przewrażliwiony, ale nie potrafię się oszukiwać. Wiem, że jeszcze nie zdradziła mnie fizycznie. Ale czy to znaczy, że jest mi wierna?
Byłem zazdrosny
To było firmowe przyjęcie, takie jak każde inne. Głośna muzyka, rozmowy, śmiechy. Starałem się wtopić w tłum, piłem drinka i zerkałem na Natalię. Widziałem, jak rozmawia z Bartkiem – współpracownikiem, o którym już kilka razy wspominała. Niby nic wielkiego. A jednak coś mi zgrzytało.
Stała do niego blisko, może o pół kroku za blisko. Głowę miała lekko przechyloną, jak wtedy, gdy naprawdę ktoś ją interesuje. Śmiała się w sposób, który znałem aż za dobrze – cicho, kokieteryjnie, z tym charakterystycznym błyskiem w oku. Bartkowi chyba to nie przeszkadzało. Wręcz przeciwnie – pochylał się w jej stronę, uśmiechając się szeroko.
Podszedłem do nich, starając się zachować spokój.
– Świetnie się bawisz? – zapytałem Natalię, obejmując ją lekko w talii.
– Tak, Bartek właśnie opowiadał mi genialny dowcip – powiedziała, nadal rozbawiona.
– Bartek ma świetne poczucie humoru – uśmiechnąłem się, ale było w tym coś chłodnego. A potem, ciszej, dodałem – Ale może nie musisz patrzeć na niego w ten sposób.
– W jaki sposób? – Uniosła brew, jakby zupełnie nie rozumiała, o czym mówię.
– Jakbyś chciała, żeby cię pocałował – wyrzuciłem z siebie, zanim zdążyłem ugryźć się w język.
Natalia przewróciła oczami.
– Przesadzasz, Marek. To tylko rozmowa, tylko żarty.
– Nie dla mnie – odparłem krótko.
Nie chciałem robić scen, więc po prostu odszedłem. Ale w środku czułem, że coś jest nie tak. Że ja już ją tracę.
Podsłuchałem rozmowę żony
Natalia wróciła do domu później niż zwykle. Nie mieliśmy ochoty na kolejną sprzeczkę, więc oboje zachowywaliśmy się, jakby nic się nie stało. Kilka zdawkowych zdań, obiad w ciszy, a potem Natalia zamknęła się w sypialni z telefonem.
Dopiero gdy przyszła do niej Anna, coś się we mnie poruszyło. Ich głosy niosły się po mieszkaniu, gdy usiedli w salonie. Nie chciałem podsłuchiwać, ale kiedy usłyszałem swoje imię, mimowolnie zatrzymałem się w korytarzu.
– Marek znowu zrobił mi awanturę – zaczęła Natalia. – Bo śmiałam się z żartów Bartka!
– Zrobił ci awanturę czy powiedział, że go to boli? – poprawiła ją Anna.
Zaległa cisza.
– Po prostu nie rozumiem, czemu robi z tego problem – Natalia powiedziała już ciszej. – Nie zrobiłam nic złego.
– Może dla ciebie to nic, ale dla niego jest inaczej – Anna westchnęła. – Widzę, jak patrzysz na Bartka, Natalia.
Poczułem, jak serce przyspiesza mi w piersi.
– Jak patrzę? – Natalia prychnęła.
– Jakbyś chciała, żeby coś się wydarzyło.
Zamarłem.
– Bzdura! – Natalia aż podniosła głos. – Po prostu lubię czuć się atrakcyjna. To nie znaczy, że szukam romansu!
– Może i nie. Ale czy Marek o tym wie?
Słyszałem szelest tkaniny, jakby Natalia wstała.
– To nie mój problem, jeśli on nie potrafi mi zaufać.
Zacisnąłem zęby. Chciałem tam wejść, powiedzieć jej, że się myli. Ale coś mnie powstrzymało. Może strach przed tym, że usłyszę coś jeszcze gorszego.
Czułem się jak kretyn
Natalia poszła spać wcześnie, ale ja nie mogłem zmrużyć oka. Jej słowa odbijały się echem w mojej głowie: „To nie mój problem, jeśli on nie potrafi mi zaufać”. A jeśli rzeczywiście to moja wina? Może byłem przewrażliwiony? Chciałem w to wierzyć. Naprawdę chciałem.
Następnego dnia wróciłem wcześniej do domu. Natalia była w łazience, a jej telefon leżał na kanapie. Z ekranu zerkało na mnie powiadomienie. Wiadomość od Bartka: „Cieszę się, że to rozumiesz. Jesteś niesamowita”.
Zrobiło mi się gorąco. Nie powinienem. Wiedziałem, że nie powinienem, ale przesunąłem palcem po ekranie i zobaczyłem całą rozmowę.
„Nie powinnam, ale masz rację. To miłe, kiedy tak na mnie patrzysz”.
Zacisnąłem dłoń na telefonie. Nie było tam nic konkretnego. Żadnych planów, żadnych wyznań. Ale to wystarczyło. Odłożyłem telefon i wyszedłem do kuchni. Kiedy chwilę później weszła tam Natalia, uśmiechnięta, jakby wszystko było w porządku, poczułem, że coś w nas pękło.
Podrywała nawet sąsiada
To było silniejsze ode mnie. Po ostatniej kłótni obiecałem sobie, że spróbuję odpuścić, nie analizować każdego jej słowa, nie doszukiwać się podtekstów. Ale kiedy tego wieczoru wracałem do domu i zobaczyłem Natalię śmiejącą się w najlepsze z naszym sąsiadem, wszystko wróciło.
Stali pod bramą, ona w lekkiej sukience, on oparty o płot. Natalia coś powiedziała, a on zaśmiał się głośno i dotknął jej ramienia. Nieznacznie, niby przypadkiem, ale widziałem to.
Przyspieszyłem kroku.
– Przeszkadzam? – rzuciłem, zatrzymując się obok nich.
– Marek – Natalia uśmiechnęła się lekko, jakby nic się nie stało. – Właśnie rozmawialiśmy z Tomkiem o nowym ogródku u sąsiadów.
– Naprawdę? – spojrzałem na nią uważnie. – To dlatego tak się śmiałaś?
Sąsiad uniósł ręce w obronnym geście.
– Dobra, chyba już wszystko omówiliśmy. Miłego wieczoru.
Pokłóciliśmy się
Nie odpowiedziałem. Czekałem, aż zniknie w swoim domu, a potem spojrzałem na Natalię.
– Naprawdę nie widzisz, jak to wygląda?
– Jak co wygląda? – Przewróciła oczami. – Rozmawiałam z sąsiadem, Marek. Nie mogę?
– Możesz. Tak samo jak mogłaś z Bartkiem, prawda?
– Boże, znowu zaczynasz! – Westchnęła i weszła do domu, trzaskając drzwiami.
Poszedłem za nią.
– Może po prostu powiedz mi wprost, Natalia. Podoba ci się to? Ta gra?
– Nic mi się nie podoba! – krzyknęła, odwracając się gwałtownie. – Po prostu nie chcę żyć w klatce twojej zazdrości!
– A ja nie chcę żyć z kimś, kto nie widzi różnicy między rozmową a flirtem!
Patrzyliśmy na siebie, oddychając ciężko. I nagle poczułem, że ta kłótnia nie ma sensu. Bo może Natalia naprawdę nie widziała granicy. Może dla niej nigdy jej nie było.
Próbowałem ją zrozumieć
Minęły dwa dni, a my wciąż ze sobą nie rozmawialiśmy. Natalia unikała mnie, a ja unikałem jej. Milczenie było łatwiejsze niż kolejna bezsensowna awantura. Tylko że ja nie mogłem tego tak zostawić.
Wieczorem, gdy usiadła w salonie z kieliszkiem wina i telefonem w dłoni, stanąłem w drzwiach.
– Możemy porozmawiać? – zapytałem cicho.
Nie spojrzała na mnie od razu. Westchnęła, odstawiła wino na stolik.
– Jeśli znowu chcesz robić mi wyrzuty, to nie mam siły, Marek.
Usiadłem naprzeciwko.
– Chcę tylko zrozumieć.
Przygryzła wargę.
– Naprawdę nie widzę w tym nic złego – powiedziała w końcu. – Lubię, kiedy ktoś zwraca na mnie uwagę. Nie zdradziłam cię, nie zamierzam.
– Może dla ciebie to nic. Ale dla mnie… – Pokręciłem głową. – Dla mnie to tak, jakbym nie był dla ciebie wystarczający.
Spojrzała na mnie w końcu.
– To nie ma nic wspólnego z tobą, Marek.
Chciałem jej uwierzyć. Ale nie byłem pewien, czy potrafię. Zapanowała między nami cisza. Taka, której nie dało się już wypełnić żadnym słowem.
Nie ufam jej
Cisza między nami nie zniknęła. Stała się codziennością, tłem do naszych rozmów o niczym. O zakupach, rachunkach, tym, kto wyprowadzi psa. Ale już nie o nas. Coś się wypaliło.
Próbowałem przekonać samego siebie, że mogę zapomnieć. Że Natalia ma rację, że nic się nie stało. Ale ilekroć widziałem, jak uśmiecha się do kogoś innego, jak rzuca to swoje niewinne spojrzenie, czułem, że gdzieś w środku coś mnie boli. Nie było dowodów na zdradę. Tylko, czy dowody były w ogóle potrzebne?
Pewnego wieczoru wróciła późno. Weszła do mieszkania i nawet nie zauważyła, że siedzę przy zgaszonym świetle. Odruchowo wyciągnęła telefon i uśmiechnęła się do ekranu, zanim mnie dostrzegła.
– Gdzie byłaś? – zapytałem.
– Na kolacji z dziewczynami – odpowiedziała, odkładając płaszcz.
Może mówiła prawdę. A może nie. I to był problem. Bo ja już nie wierzyłem w nic, co mówiła.
Zaufanie nie znika nagle. Kruszy się powoli, kawałek po kawałku. Aż pewnego dnia budzisz się obok osoby, której już nie znasz. I dokładnie tak się czułem. Natalia nadal była moją żoną. Ale już nie była „moją” w żadnym sensie tego słowa. A ja nie wiedziałem, co z tym zrobić.
Marek, 36 lat
Czytaj także: „W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”
„Żona rozkwitała na wiosnę jak tulipany, ale nie dla mnie. Zdradził ją zapach jaśminowych perfum i nowa sukienka”
„Zrobiłam coś głupiego, bo mąż skąpił pieniędzy na wakacje. Jaką miał minę? Po prostu bezcenną”