„Mój mąż był chorobliwie zazdrosny nawet o moją matkę. Wyleczyłam go z tego w mgnieniu oka, wręczając jedną kopertę”
„– Dziwne jest to, że zawsze jesteś tam, gdy ktoś czegoś od ciebie chce. A mnie nawet nie zapytałaś, czy mam ochotę na wspólny wieczór. Po prostu wyszłaś.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście nie przesadziłam”.

- Redakcja
Nie wiem, kiedy dokładnie to się zaczęło. Może wtedy, gdy Marek po raz pierwszy przewrócił oczami, słysząc, że znowu rozmawiałam z mamą przez telefon. Albo kiedy tuż przed obiadem u siostry wymówił się bólem głowy, choć wcześniej sam się zgodził, że pojedziemy. Wtedy jeszcze nie umiałam tego nazwać. Nie wiedziałam, że w miłości można się czasem dusić.
Ciągle miał żal
Od sześciu lat byłam żoną Marka. Z pozoru wszystko się układało. Mieszkaliśmy w dwupokojowym mieszkaniu na Saskiej Kępie, mieliśmy psa o imieniu Miśka, jeździliśmy razem nad morze, kochaliśmy się. Tyle że między naszymi zaczęły powstawać rysy.
Z rodziną byłam zawsze blisko. Mama była moją powierniczką. Dzwoniłam do niej codziennie, czasem tylko po to, żeby powiedzieć, co gotuję na obiad. Z siostrą, Magdą, widywałam się kilka razy w tygodniu, często razem jeździłyśmy na zakupy albo piłyśmy kawę. Mój brat Tomek przechodził właśnie rozwód – to ja byłam jego wsparciem, gdy dzwonił w nocy, pijany z rozpaczy.
Nie widziałam w tym nic złego. Chciałam być dobrą córką, siostrą i jednocześnie dobrą żoną. Myślałam, że mogę nosić w sobie te wszystkie role i nie pogubić się po drodze. Ale Marek widział to inaczej.
– Twoja rodzina wchodzi nam do łóżka – rzucił któregoś wieczoru, gdy po raz kolejny poszłam odebrać telefon od mamy podczas kolacji.
– Przecież to tylko telefon – odpowiedziałam spokojnie.
Nie rozumiałam, czemu muszę wybierać. Marek coraz częściej patrzył na mnie chłodno, jakby kochał mnie mniej z każdym moim „Cześć, mamo”, z każdą paczką ciasta przyniesioną od siostry, z każdą wizytą u brata.
Był zazdrosny
Nie zauważyłam, kiedy przestałam mówić mu o swoich planach. Nie dlatego, że chciałam coś ukrywać. Po prostu wiedziałam, że każdy kontakt z moją rodziną spotka się z jego irytacją.
Któregoś dnia wróciłam od mamy później niż planowałam. Wpadłam tylko na herbatę, ale rozmowa jakoś się przedłużyła. Potem przyszła siostra. Zanim się zebrałam, zrobiło się ciemno. W drodze powrotnej kupiłam Markowi jego ulubione bułki z dynią, żeby się nie gniewał. Wiedziałam, że nie lubi, gdy wracam tak późno bez zapowiedzi.
Gdy weszłam do mieszkania, siedział na kanapie. Telewizor był włączony, ale dźwięk wyciszony. Nie spojrzał na mnie, tylko nadal wpatrywał się w ekran.
– Cześć – powiedziałam, próbując zabrzmieć naturalnie. – Przyniosłam ci bułki z tej piekarni na rogu.
– Dzięki – mruknął i dopiero wtedy na mnie spojrzał. – Dobrze się bawiłaś?
– To nie było żadne zabawianie się. Byłam u mamy. Potem wpadła siostra, zadzwonił Tomek. Nie patrzyłam na zegarek, po prostu… No wiesz, jakoś się zeszło.
– No właśnie. Jakoś zawsze się schodzi, prawda?
Nie rozumiał mnie
Wiedziałam, do czego zmierza. Czułam to po tonie jego głosu, po tym, jak unikał mojego wzroku.
– Nie przesadzaj. Przecież mówiłam ci rano, że planuję do niej zajrzeć. Nie sądziłam, że spędzę tam pół dnia, ale…
– Może powinnaś z nimi zamieszkać – rzucił nagle. – Wtedy wszyscy będą szczęśliwi.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
– Co to ma znaczyć?
– Dokładnie to, co powiedziałem. Jesteś tam częściej niż tutaj. Każdy ich problem, każda sprawa, każdy telefon, ty jesteś na zawołanie.
– Nie rozumiem, dlaczego to takie trudne do pojęcia, że mogę kochać i ciebie, i moją rodzinę. To naprawdę aż tak dziwne?
– Dziwne jest to, że zawsze jesteś tam, gdy ktoś czegoś od ciebie chce. A mnie nawet nie zapytałaś, czy mam ochotę na wspólny wieczór. Po prostu wyszłaś.
Zamilkłam. Przez moment nie wiedziałam, co powiedzieć. Nagle zaczęłam się zastanawiać, czy rzeczywiście nie przesadziłam. Czy naprawdę mogłam dać mu powód do tych słów.
– Przepraszam – powiedziałam w końcu. – Ale nie zrobiłam nic złego. Przecież to moja rodzina.
– A ja jestem kto? Przystanek?
Nie odpowiedziałam. Chciałam coś powiedzieć, ale wszystko brzmiało źle w mojej głowie. Przebrałam się w piżamę i poszłam do sypialni.
Chciał mnie uwięzić
Tydzień później miałam iść na urodziny siostrzeńca. Szykowałam się do wyjścia. Miałam już na sobie płaszcz, w torebce prezent. W kuchni Marek nalewał sobie herbatę.
– Dokąd idziesz? – zapytał.
– Do Magdy. Dziś urodziny Krzysia, przecież mówiłam.
Odstawił kubek na blat z takim stukiem, że aż podskoczyłam.
– Nie pojedziesz – powiedział spokojnie, ale z chłodną stanowczością, której nie znosiłam. – Oni cię ciągną w dół. Przestań być ich córką, zacznij być żoną.
Zamarłam z ręką na klamce. Nie odpowiedziałam. Patrzyłam na niego, czekając, aż może się uśmiechnie, powie, że żartuje. Ale nic takiego nie nastąpiło.
Zsunęłam powoli płaszcz, odwiesiłam go na wieszak. W łazience zamknęłam drzwi, usiadłam na pokrywie od sedesu i trzymałam się za głowę. Łzy cisnęły mi się do oczu same. Nie płakałam z powodu tych urodzin. To był moment, kiedy coś we mnie cicho się przesunęło. Po godzinie spakowałam torbę i wyszłam z domu bez słowa.
Miałam w nich wsparcie
Mama otworzyła drzwi od razu, jakby stała za nimi i czekała. Pociągnęła mnie do środka, przytuliła bez słowa. W jej ramionach puściło wszystko – napięcie, to trzymanie pionu, które w sobie nosiłam od miesięcy. Nie musiała pytać, widziała po mojej twarzy, że coś się stało.
Była też Magda. Gdy usiadłam obok niej na kanapie, spojrzała na mnie i powiedziała tylko:
– Powiesz nam?
– Marek nie chciał, żebym dziś przyszła. Powiedział, że mam przestać być waszą córką i zacząć być żoną – powiedziałam cicho. – Spakowałam się i wyszłam.
– Czemu tyle lat to znosiłaś? Przecież widziałyśmy, jak cię powoli wygaszał.
– Bo chciałam, żeby było normalnie – wyszeptałam.
– Z nim nigdy nie było normalnie – wtrąciła Magda. – Pamiętasz, jak na naszym ślubie siedział na końcu stołu i nie powiedział ani słowa?
– Może to moja wina? Może faktycznie poświęcałam mu za mało czasu? – zaczęłam się tłumaczyć, sama nie wiedząc przed kim. – Może nie umiem być żoną. Może za bardzo ciągnęło mnie do was.
– Kasia, to nie twoja wina – powiedziała mama. – On to wymyślił.
Patrzyłam na mamę i siostrę i miałam wrażenie, że to nie moje życie. Nie wiedziałam już, czy wrócę. Czy Marek mnie zatrzyma. I czy bym w ogóle tego chciała. W mojej głowie krążyło tylko jedno pytanie: czy to była miłość, czy tylko lęk przed samotnością?
Katarzyna, 34 lata
Czytaj także:
- „Za spadek po mojej babci wyremontowaliśmy stary dom. Teraz mąż żąda rozwodu i połowy wszystkiego”
- „Myślałam, że idę na zwykłą kolację z kolegą. Potem wysłał mi SMS-a, którego mój mąż nigdy nie może przeczytać”
- „Mąż przez lata stronił od bliskości. Zażądałam rozwodu, gdy w końcu odkryłam, dlaczego jest taki oziębły”

