Reklama

Od zawsze marzyłam o dziecku. Każda wolna chwila, każdy nieśmiały uśmiech malucha spotkanego na ulicy, przypominały mi, że to moje największe pragnienie. Wiedziałam, że nie chcę czekać, aż spotkam idealnego partnera. To było marzenie, które postanowiłam realizować na własnych zasadach.

Reklama

Zaczęłam od kołyski – symbolu nowego życia, pierwszego kroku do mojego celu. Kupowałam ją, zanim jeszcze poznałam mojego narzeczonego. Wierzyłam, że idealny partner pojawi się w odpowiednim momencie. Nie chciałam jednak tracić czasu na marzenia. Przyszły tatuś był tylko krokiem na mojej drodze do celu, jakim było macierzyństwo.

Musiałam ją kupić

Zaczęło się od tego, że przechadzając się po sklepie z artykułami dziecięcymi, natrafiłam na piękną, drewnianą kołyskę. Stała tam, pośród innych, ale to ona przyciągnęła moje spojrzenie. W dodatku była przeceniona o połowę – okazja życia! „To znak” – pomyślałam. Sprzedawczyni podeszła do mnie z uśmiechem.

– Czy mogę w czymś pomóc? – zapytała, widząc moje zainteresowanie.

– Tak, szukam czegoś wyjątkowego – odpowiedziałam, starając się, by moje słowa brzmiały pewnie. – I właśnie znalazłam.

To na prezent? – dopytała, spoglądając na mnie badawczo.

– Nie, dla mnie. A właściwie... dla mojego przyszłego dziecka – odpowiedziałam, choć te słowa brzmiały nieco abstrakcyjnie, nawet dla mnie.

Kobieta skinęła głową, jakby rozumiała więcej, niż ja sama. Po chwili już znałam wszystkie szczegóły dotyczące tej kołyski. Jej delikatne, ręcznie rzeźbione ornamenty wydawały się wręcz idealne. Zakup tej kołyski stał się moim pierwszym krokiem. I nie miałam wątpliwości, że to właściwa decyzja.

Wracając do domu z kołyską, czułam się, jakbym trzymała kawałek przyszłości w swoich rękach. Może była to tylko materialna rzecz, ale dla mnie miała znacznie głębsze znaczenie. Była dowodem mojego zdecydowania i pragnienia, by mieć dziecko. Partner? Owszem, miał się pojawić, ale w moim planie to ja byłam najważniejsza. Kupując kołyskę, przyznałam przed samą sobą, że nie czekam na księcia z bajki. To był mój pierwszy krok na drodze do spełnienia mojego największego marzenia.

To było jak przeznaczenie

Miesiące mijały, a ja stopniowo uzupełniałam swoją wyprawkę. Każdy zakup przynosił mi niewyobrażalną radość i spokój. Pościel, zabawki, ubranka – wszystko to zapełniało szafę, a ja czułam, że jestem coraz bliżej realizacji mojego planu.

Zdarzało się, że znajomi śmieli się i pytali, dlaczego mam takie rzeczy w domu. Przecież nie byłam w ciąży, nie miałam nawet chłopaka, a zagracałam moje małe mieszanko rzeczami dla dziecka. Zbywałam ich pytania, tłumacząc, że to po prostu na przyszłość. Niejeden z nich pewnie uznał mnie za szaloną.

Pewnego dnia podczas spaceru po parku zauważyłam, że zbliża się do mnie mężczyzna. Był wysoki, o ciemnych włosach i przenikliwym spojrzeniu. Zatrzymał się przy mnie z uśmiechem.

– Cześć, zauważyłem cię już kilka razy tutaj. Jestem Tomek – powiedział, wyciągając rękę.

– Zosia – odpowiedziałam, odwzajemniając uścisk dłoni.

Rozmowa toczyła się naturalnie, jakbyśmy znali się od lat. Okazało się, że oboje lubimy długie spacery i mamy podobne zainteresowania. Był nie tylko przystojny, ale też niezwykle inteligentny. Poczułam, że on może być odpowiednim partnerem do realizacji moich planów. Nie od razu zdradziłam swoje intencje, lecz nasze spotkania stawały się coraz częstsze.

Któregoś dnia, gdy siedzieliśmy na ławce, Tomek niespodziewanie zapytał:

– Zosiu, co myślisz o posiadaniu dzieci?

Moje serce zabiło szybciej. Może to był ten moment?

– Marzę o tym – odpowiedziałam, patrząc mu prosto w oczy.

– Ja też. Czuję, że jesteś wyjątkową osobą – odparł z delikatnym uśmiechem, który sprawił, że poczułam się niezwykle szczęśliwa. A potem mnie pocałował.

Może to rzeczywiście był znak, że wszystko idzie zgodnie z planem?

Nawet on był zaskoczony

Z Tomkiem spotykaliśmy się coraz częściej, aż w końcu staliśmy się niemal nierozłączni. Jego obecność przynosiła mi nie tylko radość, ale i prawdziwy spokój. Wiedziałam, że to właśnie z nim chciałabym założyć rodzinę. Czułam, że on także poważnie podchodzi do naszych rozmów o przyszłości. Kiedy po raz pierwszy odwiedził moje mieszkanie, nagle jego wzrok zatrzymał się na kołysce stojącej w sypialni.

– Nie wiedziałem, że planujesz rodzinę aż tak poważnie – zaśmiał się, spoglądając na mnie z lekko uniesionymi brwiami.

Zaczęłam kompletować wyprawkę już jakiś czas temu – przyznałam, nie spuszczając z niego wzroku.

Tomek przyjrzał się uważnie kołysce, a potem spojrzał na mnie z ciepłem w oczach. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, ale on mnie zaskoczył.

– To wspaniałe, że jesteś tak dobrze przygotowana – powiedział, a ja poczułam, że naprawdę mnie rozumie.

Wiedziałam, że Tomek to ten jedyny. Nasze wspólne marzenia o dziecku i rodzinie zaczęły przybierać coraz bardziej realne kształty. Któregoś wieczoru, podczas kolacji, nagle spojrzał na mnie poważnie.

Myślałaś kiedyś o małżeństwie? – zapytał, a jego ton był niezwykle szczery.

Nie musiałam się długo zastanawiać. Wszystko, co do tej pory robiłam, prowadziło mnie do tej chwili.

– Tak, myślałam. Z tobą – odpowiedziałam, a moje słowa były pełne emocji. Uśmiechnęłam się, a on pocałował mnie w rękę.

Uświadomiłam sobie, że Tomek nie jest tylko krokiem do mojego celu. Stał się kimś znacznie ważniejszym. Zaręczyliśmy się. Był partnerem, którego szukałam, a jednocześnie pozwolił mi zrozumieć, jak ważne są wspólne marzenia i wartości.

Było po prostu jak w bajce

Nasze życie z Tomkiem zaczęło przybierać coraz bardziej ustabilizowaną formę. Zaczęliśmy bardziej szczegółowo planować wspólną przyszłość, a temat dzieci stał się jednym z naszych ulubionych. Moje marzenia zaczynały się spełniać, a kołyska w moim pokoju przestała być tylko symbolem pragnień, a stała się realnym elementem naszej przyszłości.

Pewnego dnia postanowiłam zaryzykować i zabrać Tomka na zakupy. Chciałam, aby uczestniczył w kompletowaniu reszty wyprawki razem ze mną. Spacerując między półkami sklepu z artykułami dziecięcymi, zauważyłam, że przygląda się wszystkiemu z ciekawością. W końcu zatrzymaliśmy się przy półce z ubrankami.

– Co myślisz o tym? – zapytałam, pokazując mu małe, niebieskie śpioszki.

Są urocze – odpowiedział z uśmiechem. – Ale może lepiej coś bardziej neutralnego? Kto wie, może będzie dziewczynka?

Zaśmiałam się na jego uwagę i zgodziłam się, wybierając białe i żółte ubranka. Każdy wspólny wybór zacieśniał naszą więź i potwierdzał, że oboje chcemy tego samego. Gdy wracaliśmy do domu, Tomek nagle się zatrzymał.

– Zosiu, wiesz, że chcę być ojcem z całego serca, prawda? – powiedział, patrząc mi w oczy z powagą.

– Wiem, i to sprawia, że jestem najszczęśliwsza na świecie – odpowiedziałam, łapiąc go za rękę.

Czułam, że stworzyliśmy razem coś wyjątkowego. To, co zaczęło się jako samotne marzenie, stało się naszą wspólną wizją przyszłości. Tomek nie był już tylko środkiem do celu. Był jego częścią, a nasze marzenie o rodzinie zaczynało nabierać realnych kształtów. Jeszcze nikomu nie mówiłam, ale planowanie rodziny weszło w ostatni etap.

Rodzice byli zaskoczeni

To była sobota, jeden z tych leniwych dni, kiedy czas płynie spokojnie, a ja miałam w planach odwiedzić rodziców. Tomek, mimo że nie lubił wcześnie wstawać, chętnie towarzyszył mi w tej wizycie. Przez całą drogę do rodzinnego domu rozmawialiśmy o tym, jak przekażemy im nasze wieści. Oboje byliśmy podekscytowani, ale też lekko zdenerwowani.

Po przybyciu do domu, zostaliśmy przywitani przez moją mamę, która natychmiast zauważyła moje podenerwowanie.

Coś się dzieje, Zosiu? – zapytała, gdy tylko usiedliśmy przy stole.

Tomek spojrzał na mnie, jakby chcąc mi dodać odwagi. Wzięłam głęboki oddech i odpowiedziałam:

Mamo, tato, jestem w ciąży.

Na te słowa zapadła chwila ciszy, która wydawała się trwać wieczność. Rodzice wymienili się spojrzeniami pełnymi zaskoczenia, a moja mama w końcu przerwała milczenie.

To... dość szybko, biorąc pod uwagę, jak krótko jesteście razem – powiedziała z troską w głosie.

Nie mogłam się nie uśmiechnąć na te słowa. Wiedziałam, że ich obawy były zrozumiałe, ale byłam pewna naszej decyzji.

– Wiem, że może się to wydawać nagłe – odpowiedziałam spokojnie. – Ale z Tomkiem czujemy, że jesteśmy sobie przeznaczeni. To dla nas bardzo ważne i jesteśmy gotowi na tę odpowiedzialność.

Tomek objął mnie ramieniem, dodając:

– Zosiu, jestem pewien, że damy sobie radę. Chcemy, żebyście wiedzieli, że jesteśmy bardzo szczęśliwi.

Mama spojrzała na mnie z łzami w oczach, a po chwili przytuliła mnie mocno. Wiedziałam, że teraz rozumiała naszą decyzję.

– W takim razie pozostaje mi tylko życzyć wam szczęścia i cieszyć się, że będę babcią – powiedziała z uśmiechem.

Opuściliśmy dom z poczuciem ulgi i wsparcia. Moje marzenie nie tylko stało się rzeczywistością, ale również zostało przyjęte z radością przez moją rodzinę.

Spełniłam swoje marzenia

Czas mijał, a moja ciąża stawała się coraz bardziej widoczna. Z Tomkiem przygotowywaliśmy się na narodziny dziecka z każdym dniem bardziej. Kiedy wracałam myślami do momentu, w którym kupiłam kołyskę, czułam głęboką satysfakcję. Wszyscy, którzy kiedyś śmiali się z moich planów, teraz widzieli, jak moje marzenia stają się rzeczywistością.

Były chwile, gdy ludzie patrzyli na mnie z pobłażaniem, gdy mówiłam o swoich planach na przyszłość. Wielu nie mogło zrozumieć, jak można kupować kołyskę, zanim jeszcze znajdzie się odpowiedniego partnera. Ale ja wiedziałam, że to tylko kwestia czasu, aż los się uśmiechnie. I tak się stało. Spotkanie Tomka i nasze wspólne plany były dowodem, że warto walczyć o swoje marzenia.

Pewnego dnia, spacerując z Tomkiem po parku, przy którym się poznaliśmy, poczułam, jak maluszek kopnął w moim brzuchu. Mój ukochany uśmiechnął się szeroko, kładąc dłoń na moim brzuchu.

– To wspaniałe uczucie, prawda? – zapytał z czułością.

– Tak, to najlepsze uczucie na świecie – odpowiedziałam, patrząc na niego z miłością.

Chodziłam dumna, wiedząc, że udało mi się zrealizować to, co dla wielu było tylko marzeniem. Moje życie nabrało sensu, a kołyska, która kiedyś była symbolem mojej determinacji, stała się miejscem, w którym nasze dziecko znajdzie swój pierwszy spokój.

Wiedziałam, że każdy śmiech, każda uwaga, jaką kiedyś usłyszałam, były niczym w porównaniu z uczuciem spełnienia, które towarzyszyło mi teraz. Marzenia są po to, by je spełniać, a ja byłam dowodem na to, że nawet najbardziej niecodzienne plany mogą się udać, jeśli tylko w nie uwierzymy. Dzięki determinacji i miłości zbudowaliśmy z Tomkiem coś wyjątkowego – rodzinę, o której zawsze marzyłam.

Zofia, 32 lata

Reklama

Czytaj także:
„Zaszłam w ciążę i modlę się, by to było niepokalane poczęcie. Mój narzeczony wierzy, że to cud, a ja nie zaprzeczam”
„Z krzewu róż na działce wyczytałam zdradę męża. Wszystkie sąsiadki się ze mnie śmiały, a ja wiedziałam, że mam rację”
„W jeden dzień z bezdzietnego małżeństwa staliśmy się rodzicami dwojga maluchów. Przecież nie tak planowałam nasze życie”

Reklama
Reklama
Reklama