„Dałam pracę kuzynce. Liczyła na łatwą kasę i myślała, że będzie mieć w firmie jak pączek w maśle, bo jesteśmy rodziną”
„– Karolina, nigdy nie robiłaś nic ponad to, co do ciebie należało. Nie podnosiłaś kwalifikacji, nie podejmowałaś nowych obowiązków. W naszej firmie nie ma premii ani automatycznych podwyżek – przypomniałam jej rzeczowo”.

- listy do redakcji
Karolina wpadła do biura jak burza, podekscytowana jak nigdy dotąd. Oznajmiła, że rzuca pracę, bo trafiła jej się życiowa okazja. Mówiła coś o biznesie stulecia, w który zamierza wejść razem z narzeczonym. Kiwałam głową, ale w duchu uważałam, że rezygnowanie ze stabilnej pensji to szaleństwo. Nie powiedziałam tego jednak na głos – wiedziałam, że Karolina nie uznałaby tego za troskę, tylko za zawiść.
Byłyśmy kompletnie różne
Ja zawsze byłam tą „lepszą” – świetne oceny, studia, stabilna kariera. Karolina nigdy nie garnęła się do nauki, a po technikum gastronomicznym nie miała ochoty tyrać w kuchni. Pracowała w różnych sklepach, ale nigdzie nie zagrzała miejsca.
Z dzieciństwa pamiętam, jak rodzina nas porównywała. Ja – wzorowa córka, Karolina – wieczna lekkoduch. Nie dziwiło mnie, że nie darzyła mnie sympatią. Nasza relacja ograniczała się do wymuszonych rozmów na rodzinnych spotkaniach. Nigdy nie przypuszczałam, że kiedyś nasze drogi się przetną. A jednak…
Ciotka miała konkretną prośbę
Zaskoczył mnie poranny telefon od ciotki Zofii.
– Marto, błagam, pomóż Karolinie! – powiedziała roztrzęsionym głosem.
Zamarłam. O co mogło chodzić?
– Straciła pracę, a jej narzeczony ma tylko tymczasową umowę – mówiła ciotka. – Jak przyjdzie zima, nie będą mieli za co żyć!
Odniosłam wrażenie, że ciotka płacze. Czy ja dobrze rozumiem? Miało to coś wspólnego ze mną?
– Wiem, że masz firmę – kontynuowała. – Może znalazłoby się u ciebie jakieś miejsce dla Karoliny?
Zamurowało mnie. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że kuzynka mogłaby pracować w mojej firmie. Była zupełnie nieprzygotowana do pracy biurowej. Ale jak miałam odmówić? Wzięłam głęboki oddech.
– A jak u niej z obsługą komputera? – zapytałam ostrożnie.
Ciotka od razu się ożywiła.
– Chodziła na jakieś kursy! Radzi sobie całkiem dobrze!
Nie byłam przekonana, ale… chyba nie miałam wyjścia.
Dałam jej dobre warunki
Parę dni później zaprosiłam Karolinę na rozmowę. Nie dawałam jej dużych pieniędzy, ale zapewniałam stabilną pracę – coś, czego nigdy wcześniej nie miała. Miała zajmować się wprowadzaniem danych do systemu i archiwizacją dokumentów. Nic skomplikowanego.
Gdy podpisywałyśmy umowę, zobaczyłam w jej oczach niedowierzanie.
– Na czas nieokreślony? – zapytała zaskoczona.
– Tak. W końcu jesteśmy rodziną – odpowiedziałam, chcąc przełamać dystans między nami.
Wydawało mi się, że naprawdę się cieszyła.
Przez pierwsze tygodnie radziła sobie całkiem nieźle. Nie była wybitnie zaangażowana, ale przynajmniej wykonywała swoje obowiązki. Od czasu do czasu wymieniałyśmy się rodzinnymi nowinkami.
Chciałam ją zmotywować do rozwoju, więc namawiałam ją na dodatkowe kursy. Bez skutku. Zawsze miała jakąś wymówkę – a to brak czasu, a to obowiązki domowe. W końcu odpuściłam. Nie każdy musi być ambitny, a ona była wybitnie leniwa. Mijały miesiące, potem lata. Myślałam, że Karolina zagrzała miejsce na dłużej. Aż do tamtego dnia.
Tego się nie spodziewałam
Od rana widziałam, że Karolina jest dziwnie pobudzona. Wpadła do mojego gabinetu, niemal rozpromieniona.
– Marta, odchodzę! – oznajmiła z ekscytacją.
Zmarszczyłam brwi.
– Odchodzisz?
– Tak! Mam okazję życia. Nie mogę jej zmarnować!
Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, zaczęła trajkotać o nowym biznesie, w który zamierza wejść ze swoim narzeczonym.
– Mój Kuba zna faceta, który kupił pensjonat w górach. Potrzebuje zaufanych ludzi do remontu i zarządzania obiektem. To szansa, na którą czekałam całe życie!
Patrzyłam na nią w milczeniu.
Znałam takich ludzi. Mieli marzenia, ale zero doświadczenia i planu.
– A umowa? Jakieś formalności? – spytałam ostrożnie.
Machnęła ręką.
– Dogadaliśmy się na słowo. Ale to pewni ludzie!
Czułam, jak budzi się we mnie niepokój.
– Karolina, to duża decyzja… Może lepiej, żebyś wzięła urlop i sprawdziła, jak tam jest?
Jej twarz momentalnie spochmurniała.
– Nie wierzę, że próbujesz mnie zniechęcić! – syknęła. – Wiedziałam, że nie będziesz umiała się cieszyć moim szczęściem!
Nie takiej reakcji się spodziewałam. Ale to był dopiero początek.
Pokłóciłyśmy się
Karolina patrzyła na mnie z gniewem, jakbym właśnie podcięła jej skrzydła.
– Wcale nie próbuję cię zniechęcić – powiedziałam spokojnie. – Po prostu chcę, żebyś podjęła rozsądną decyzję.
– O, jasne! – prychnęła. – Teraz się martwisz, a przez trzy lata nawet nie pomyślałaś, żeby dać mi podwyżkę!
Zmrużyłam oczy. Podwyżkę?
– Karolina, nigdy nie robiłaś nic ponad to, co do ciebie należało. Nie podnosiłaś kwalifikacji, nie podejmowałaś nowych obowiązków. W naszej firmie nie ma premii ani automatycznych podwyżek – przypomniałam jej rzeczowo.
Ale ona już mnie nie słuchała.
– Właśnie dlatego odchodzę! Mam dość tyrania za grosze, podczas gdy ty żyjesz jak królowa!
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę. Przez lata dawałam jej stabilne zatrudnienie, a ona uważała się za ofiarę?
– Wiesz co? Może faktycznie lepiej, że rezygnujesz – powiedziałam chłodno.
Karolina wyprostowała się dumnie.
– Dokładnie. Teraz postawię na siebie. Zobaczysz, co jeszcze osiągnę!
I wyszła, trzaskając drzwiami.
O kuzynce zrobiło się głośno
O Karolinie zrobiło się głośno w rodzinie. Opowiadała wszystkim o swoim wielkim planie – zarządzaniu pensjonatem w górach. Każdemu wmawiała, że wreszcie trafiła na „prawdziwą szansę” i że już nigdy nie będzie musiała pracować dla kogoś takiego jak ja.
Pokręciłam głową, słysząc te rewelacje od ciotki Zofii.
– Marta, ona naprawdę wierzy, że to strzał w dziesiątkę… – westchnęła.
Znałam życie i wiedziałam, że rzeczywistość bywa brutalna. Pensjonaty to nie sielanka, tylko ciężka praca. A Karolina nie miała ani doświadczenia, ani pieniędzy. Nie odezwałam się jednak słowem. Skoro kuzynka była taka pewna siebie, nie zamierzałam jej uświadamiać. Niech przekona się sama.
Minęły tygodnie, a wieści o Karolinie powoli cichły. Nie było wielkich sukcesów ani entuzjastycznych relacji z gór.
A jednak nie wyszło
Pewnego dnia ciotka zadzwoniła ponownie.
– Marta… chyba miałaś rację.
Zmarszczyłam brwi.
– Co się stało?
– Karolina wróciła do domu.
Uniosłam brwi. To było szybciej, niż myślałam. Okazało się, że jej wielki plan legł w gruzach. Pensjonat? Nie było żadnego pensjonatu. A raczej – był, ale w ruinie. Właściciel, który miał zainwestować w jego remont, nagle zmienił zdanie. Stwierdził, że koszty będą zbyt wysokie, i zamknął temat, zanim Karolina zdążyła cokolwiek zrobić.
– Ale to jeszcze nie wszystko – powiedziała ciotka Zofia, gdy zadzwoniła do mnie po raz kolejny.
– Co masz na myśli? – zapytałam, choć już przeczuwałam odpowiedź.
– Właściciel potrącił im z wynagrodzenia koszty zakwaterowania. W efekcie Karolina i Kuba dostali grosze…
Nie powiedziałam „A nie mówiłam?”, choć aż mnie korciło. Po prostu wysłuchałam, kiwając głową. Karolina wróciła cichaczem, a kilka dni później zadzwonił do mnie telefon.
Miała niezły tupet
Spojrzałam na ekran telefonu i przez chwilę wahałam się, czy w ogóle odbierać. Po tym, jak na mnie nawrzeszczała, po tym, jak rozpowiadała rodzinie, że ją wyzyskiwałam… teraz miała czelność dzwonić? Ciekawość zwyciężyła.
– Halo?
Głos Karoliny brzmiał zaskakująco lekko, jakby nic się nie wydarzyło.
– Cześć, Marta! Słuchaj, od jutra mogłabym wrócić do pracy.
Zacisnęłam palce na telefonie. Żadnego „przepraszam”, żadnego „miałaś rację”. Po prostu obwieszczenie.
– Przykro mi, Karolina – powiedziałam spokojnie. – Ale mam już kogoś na twoim stanowisku.
Zapadła cisza.
– Co? – w jej głosie zabrzmiało niedowierzanie.
– Zatrudniłam nową osobę. Nie mam już dla ciebie miejsca.
Nie mogłam zobaczyć jej miny, ale mogłam sobie ją wyobrazić.
– Marta… po tylu latach…?
– Dokładnie po tylu latach, Karolina.– Moja cierpliwość się wyczerpała.
Nie czekałam na kolejne słowa. Po prostu się rozłączyłam.
Karolina długo nie dawała za wygraną. Najpierw dzwoniła, potem próbowała przez rodzinę. Ale dla mnie temat był zamknięty. Szybko okazało się, że niełatwo znaleźć inną pracę. Po rodzinie zaczęły krążyć nowe plotki – że to ja byłam bezduszna, że nie chciałam pomóc w trudnym momencie. Nie przejmowałam się. Zawsze myślała, że sukces bierze się z przypadku. Że można dostać wszystko bez wysiłku. Teraz miała okazję przekonać się, jak wygląda rzeczywistość. I to była najlepsza lekcja, jaką mogła dostać.
Marta, 36 lat
Czytaj także: „Żona zdradzała mnie z prezesem, kolegą i kierowcą ciężarówki. Robiła ze mnie rogacza, gdziekolwiek się pojawiła”
„Spełniałam każdą zachciankę syna, a mąż powtarzał, że to się zemści. Teraz żyję nadzieją, że kiedyś wreszcie zadzwoni”
„Chciałam zakosztować idealnego życia kuzynki, więc przetestowałam jej faceta w łóżku. Za 9 miesięcy dostanę jego kopię”