„Cieszyłam się, że poznam rodziców narzeczonego. Zamarłam, gdy okazało się, że teściowa już raz zniszczyła mi życie”
„Obiad miał być miłym, rodzinnym spotkaniem. Michał jeszcze w samochodzie powtarzał, że mama się postarała, że upiekła swoją słynną pieczeń i że na pewno się polubimy. Ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg ich domu, serce mi stanęło”.

- Redakcja
Niedawno się zaręczyłam z Michałem i choć wszystko powinno wyglądać idealnie, we mnie czasem jeszcze drży coś, czego nie potrafię nazwać. Niby czuję się szczęśliwa – mam kochającego narzeczonego, ciekawe plany zawodowe, nawet rozmawiamy o kredycie i wspólnym mieszkaniu. A jednak czasem nie wierzę, że to moje życie, że zasługuję na to wszystko.
Byłam zszokowana
Michał mnie nie pyta. Może wie, że czasem potrzebuję dłużej się pozbierać, że niektóre poranki zaczynam od westchnienia, zanim otworzę oczy. Mówi, że mnie kocha taką, jaka jestem, nawet z moimi cichymi demonami. Tylko że on nie wie wszystkiego.
Nie wie, co przeżyłam w liceum. Do tej pory mu nie mówiłam i szczerze mówiąc, nie planowałam mówić nigdy. Wydawało mi się, że zostawiłam tamte czasy za sobą.
Któregoś dnia pojechaliśmy odwiedzić jego rodziców, pierwszy raz razem – zaprosili nas na obiad. Michał był podekscytowany, bo bardzo chciał, żebym lepiej poznała jego mamę. Przez cały tydzień byłam spięta.
Obiad miał być miłym, rodzinnym spotkaniem. Michał jeszcze w samochodzie powtarzał, że mama się postarała, że upiekła swoją słynną pieczeń i że na pewno się polubimy. Ale kiedy tylko przekroczyliśmy próg ich domu, serce mi stanęło.
W drzwiach stała moja znienawidzona nauczycielka matematyki z liceum, pani K. Zimna twarz, zaciśnięte usta, spojrzenie, które znałam aż za dobrze, bo kiedyś świdrowało mnie na lekcjach. Mój największy koszmar z liceum.
– Dzień dobry – powiedziała.
Nie mogłam uwierzyć
Uśmiechnęła się lekko, a ja poczułam się jak wtedy, gdy roztrzęsiona stałam pod tablicą, a cała klasa śmiała się ze mnie, bo nie znałam wzoru, który mieliśmy rzekomo już dwa razy powtórzyć. Uśmiechnęłam się sztucznie.
Nie powiedziałam ani słowa Michałowi. Nie mogłam zepsuć mu tego dnia. Ale wewnątrz mnie wszystko się trzęsło. Wiedziałam, że nie dam rady długo udawać.
Gdy usiedliśmy przy stole, zapadła dziwna cisza. Michał próbował ją zagadać, opowiadał, jak mu poszło na ostatnim spotkaniu zespołu projektowego. Pani K. tylko przytakiwała. W końcu zwróciła się do mnie.
– A ty, Klaudio, czym się teraz zajmujesz? – zapytała, nie podnosząc wzroku znad sztućców.
– Pracuję w fundacji edukacyjnej, prowadzimy warsztaty dla młodzieży… – zaczęłam, ale urwałam, bo jej brwi uniosły się w znajomy sposób.
– Edukacyjnej? – powtórzyła z cieniem uśmiechu. – To ciekawe. Nie wszyscy odnajdują się w pracy z młodzieżą. Niektórzy mają z nią pewne… trudności.
Michał się zaśmiał.
– Mama żartuje. Wie, jak ciężko nauczyć czegokolwiek niektórych uczniów. Sama przecież tyle lat w szkole pracuje.
Nie żartowała
Wiedziałam, że to nie był niewinny komentarz, tylko przypomnienie. Miałam przed oczami tamtą sytuację, kiedy cała klasa siedziała w ciszy, a ona kazała mi wyjść na środek i rozwiązać zadanie, którego nawet nie omawialiśmy jeszcze na lekcji. Zrobiła to specjalnie. Zawsze to robiła – upokarzała mnie po cichu.
Zamilkłam. Czułam, że znów wracam do tamtego poczucia bezradności. Przeprosiłam i wyszłam do łazienki. Zamknęłam się, oparłam czoło o zimne lustro i oddychałam głęboko, starając się nie płakać.
Nie spałam prawie całą noc. Michał od razu zasnął, wtulony we mnie jak zawsze, a ja leżałam sztywno obok, z oczami wlepionymi w sufit, czując w żołądku ciężar, który nie dawał mi zasnąć. Wiedziałam, że nie przetrzymam kolejnego dnia w milczeniu. Muszę powiedzieć Michałowi, choćby nie wiem jak bardzo to wszystko miało się skomplikować. Rano, kiedy wyszliśmy na krótki spacer przed obiadem, zebrałam się na odwagę.
– Michał – zaczęłam cicho. – Muszę ci coś powiedzieć.
Byłam przerażona
Zatrzymał się, spojrzał na mnie z troską.
– Co się dzieje? Wszystko w porządku?
Pokręciłam głową.
– Znam twoją mamę. To znaczy… znałam ją wcześniej. Uczyła mnie matematyki w liceum.
– Serio? – Michał uniósł brwi, jakby to była zabawna ciekawostka. – Nie mówiłaś. Ale w sumie… to miły zbieg okoliczności. – Uśmiechnął się, ale widząc mój wyraz twarzy, mina mu zrzedła. – Klaudia?
– Ona… była dla mnie bardzo surowa. Bardzo. – Zawahałam się. – Wtedy tego nie rozumiałam, może dziś też do końca nie rozumiem. Ale przez nią w trzeciej klasie miałam załamanie nerwowe. Zaczęło się od jej komentarzy. Wszyscy się ze mnie śmiali, bo zawsze znajdowała okazję, by mnie przyłapać na błędzie. I wbijała szpilki. Wszyscy wiedzieli, że jestem jej ulubionym celem.
– Klaudia… – Michał stanął, chwycił mnie za rękę. – Nie wiem, co powiedzieć.
– Nie oczekuję niczego. Po prostu… nie mogę tego dłużej udawać. Ona mnie wtedy złamała. Myślałam, że nigdy więcej jej nie zobaczę. A teraz mam siedzieć z nią przy stole i uśmiechać się, jakby nic się nie wydarzyło?
Nie rozumiał mnie
Jego spojrzenie zmieniło się – zaskoczenie ustępowało czemuś innemu. Obronie. Zmarszczył brwi, puścił moją dłoń.
– Może była wymagająca, ale ona była nauczycielką. Miała setki uczniów. Może przesadzasz?
Poczułam, jak ogarnia mnie złość i zawód. Wiedziałam, że nie zrozumie od razu, ale nie spodziewałam się, że będzie bronił jej tak bez zastanowienia.
– Przesadzam? – głos mi zadrżał. – Michał, nie chodzi o jedną ocenę. Ja przez nią przez rok chodziłam do psychologa. Bałam się lekcji matematyki tak, jakby to było pole bitwy. Nie wiesz, co to znaczy wracać do domu z myślą, że jestem nikim. Bo ona potrafiła to zaszczepić w człowieku lepiej niż ktokolwiek.
– Ale to była tylko szkoła? Może to nie była jej wina?
Popatrzyłam na niego i już wiedziałam, że więcej nic nie powiem. On nie chciał tego wiedzieć. Nie chciał uwierzyć.
– Okej – szepnęłam. – Już nic nie mówię.
Odwróciłam się i zaczęłam iść w stronę domu. Nie chciałam, żeby widział, że płaczę.
– Klaudia, poczekaj. Nie wiem, co powiedzieć. Po prostu… to trudne, wiesz?
– Wiem – zatrzymałam się i spojrzałam na niego. – Dla ciebie to może być trudne. Dla mnie to było życie.
Byłam wściekła
Wróciliśmy w milczeniu. Gdy weszliśmy, Michał rzucił krótkie „zaraz do was dołączę” i poszedł do swojego pokoju, a ja usiadłam w salonie, udając zainteresowanie książkami na półce. Pani K. przyszła chwilę później i zaprosiła mnie do stołu. Jej ton był jak zwykle chłodny, lecz uprzejmy. Michał wrócił dopiero, gdy wszyscy już siedzieliśmy i zaczęliśmy jeść.
W pewnym momencie pani Krupska podniosła wzrok znad talerza.
– Znowu trafiłaś do mojej klasy – rzuciła z lekkim uśmiechem. – Choć tym razem raczej nie będzie ocen.
Zamarłam. Michał też. Spojrzał na nią, potem na mnie.
– Mamo, co to miało znaczyć? – zapytał ostrożnie.
– Och, tylko taki żart. Klaudia była moją uczennicą, nie wspominała ci? – odpowiedziała spokojnie, biorąc kolejny kęs.
– I jaką była uczennicą? – zapytał Michał, już mniej pewnie.
– Różnie bywało – powiedziała. – Nie wszyscy nadają się do matury, ale przecież każdy musi jakoś przejść ten etap.
Postawiłam jej się
– To nie było w porządku – powiedziałam cicho, ale stanowczo.
Pani K. uniosła brwi. Michał w końcu przerwał ciszę.
– Mamo… powiedz mi szczerze. Byłaś dla niej w porządku?
– Byłam wymagająca. Dla wszystkich – rzuciła krótko.
– Nie – odpowiedziałam. – Nie była pani w porządku.
Zapadła cisza. Michał wpatrywał się w talerz, jakby nagle nie wiedział, kim są osoby siedzące obok niego.
Wróciłam sama. Michał został jeszcze z rodzicami, tłumacząc się, że musi pomóc ojcu przy jakiejś sprawie. Nie pytałam. Nie chciałam już analizować jego słów. Wiedziałam jedno – nie pozwolę już nikomu traktować mnie jak uczennicy, którą można upokorzyć przy tablicy.
Klaudia, 26 lat
Czytaj także:
- „Opiekowałam się babcią, bo ją kochałam. Rodzina się wściekła, gdy zapisała mi fortunę w testamencie”
- „Przyjaciółka wpędziła mnie w finansowe bagno. Gdy ona wrzucała zdjęcia z plaży, ja płakałam nad zaległymi fakturami”
- „Romans z szefową restauracji rozbudził mój apetyt na miłość. Zamiast wykwintnych dań, serwowała mi same kłamstwa"

