„Chciałam, żeby mąż obsypywał mnie prezentami, a on żałował kasy. Nie wie, że perfumy i biżuterię dostaję od innego”
„Popatrzyłam z zachwytem na otwarte pudełko, w którym na miękkiej, granatowej wkładce spoczywały złote kolczyki. Byłam zdziwiona, że wręcza mi taki prezent już na trzecim spotkaniu. Dla Marcina całe małżeństwo to było za mało, żeby mi kupić głupią zawieszkę!”.

- listy do redakcji
Po ośmiu latach od ślubu właściwie nie potrafiłam odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wyszłam za mojego męża. Marcin… cóż, był takim typem faceta, z którym raczej nie powinnam potrafić się dogadać. Może dlatego prawie wcale nie rozmawialiśmy, a wspólne tematy ograniczały się do posiłków, zakupów i ewentualnych ustaleń związanych z naszym planem dnia.
Mąż był skąpy
Co gorsza, w ogóle nie miał w sobie nic z romantyczności, jaką zawsze ubóstwiałam w płci przeciwnej. W dodatku nie dość, że twardo stąpał po ziemi, to jeszcze liczył każdy grosz – jakby co najmniej ktoś miał mu coś ukraść. Fakt, nie byliśmy jakimiś bogaczami, ale też nie żyliśmy z trwogą, od pierwszego do pierwszego. Rzadko kiedy kupował coś, jeśli nie było to bezwzględnie potrzebne, a o jakichkolwiek spontanicznych prezentach mogłam zapomnieć.
Kiedy tuż przed moimi urodzinami byliśmy razem w galerii, pokazałam mu srebrną zawieszkę na wystawie u jubilera. Uważałam, że ładnie by wyglądała do kilku wyjściowych sukienek, które miałam.
– To jakbyś nie wiedział, co mi kupić na urodziny… – zaczęłam, uśmiechając się sugestywnie.
– Aldona, daj spokój, proszę cię – przerwał natychmiast zdenerwowany. – Ty chyba nie widziałaś, ile to kosztuje! Kupię ci jakiś drobiazg, najlepiej bardziej praktyczny. Nie męcz, proszę.
I na tym skończyła się rozmowa – jak za wszystkimi poprzednimi razami zresztą. Wkurzało mnie to jego podejście do sprawy, ale co miałam robić? Jeśli chciałam mieć coś ładnego, musiałam to sobie kupić sama – najlepiej z odłożonych pieniędzy.
Łukasza poznałam przypadkiem
W moim życiu w zasadzie nie działo się nic ciekawego. Atrakcje zresztą musiałam sobie załatwiać sama, bo Marcin miał zwykle inne plany. W przypadku wolnej chwili wolał siedzieć przed telewizorem albo grać w gry, ewentualnie wyjść gdzieś z kumplami. Ja natomiast najczęściej siedziałam sama i nudziłam się okropnie, chyba że akurat moja przyjaciółka, Daria, miała czas i wybierałyśmy się gdzieś razem.
To właśnie na domówce, na którą mnie wyciągnęła, wpadłam na Łukasza.
– Sama jesteś? – zapytał, gdy już się sobie przedstawiliśmy.
Jak się okazało, był bliskim znajomym gospodarza, z którym przyjaźniła się Daria, a którego ja widziałam pierwszy raz na oczy.
– Z przyjaciółką – przyznałam. – Ale gdzieś przepadła.
– Dotrzymać ci towarzystwa? – zaproponował.
Z początku się zawahałam. To był facet z tych, którzy zazwyczaj do mnie nie zagadywali. Wysoki, przystojny, z czarującym uśmiechem, od którego momentalnie miękły kolana. Właściwie trochę mnie onieśmielał i bałam się, że nie będę wiedziała, jak z nim rozmawiać. Mimo to, gdy tak patrzyłam w jego duże, brązowe oczy, nie zdołałam odmówić.
– W sumie, czemu nie – mruknęłam.
Pociągał mnie
Z Łukaszem bardzo szybko złapałam wspólny język. Właściwie to jeszcze tego samego wieczora wylądowaliśmy razem w łóżku. Nie wiem, jak do tego doszło ani co mnie napadło. Nigdy dotąd się tak nie zachowywałam i nawet nie myślałam o tym, żeby zdradzać Marcina. To… wyszło jakoś samo, tak naturalnie, jak tylko się da.
A najgorsze w tym wszystkim, że wcale nie żałowałam. I zamierzałam kontynuować naszą znajomość – zwłaszcza że Łukaszowi też najwyraźniej odpowiadała.
– Zwariowałaś? – rzuciła z niedowierzaniem Daria, gdy zapytałam ją, czy myśli, że robię coś złego. – Marcin to nie mąż. To atrapa męża! Gdybyś była bardziej konkretna, po prostu byś się na niego wypięła i wzięła rozwód!
– I co bym miała robić po tym rozwodzie – mruknęłam niechętnie. – Samej to jakoś tak bez sensu… Nie, nie nadaję się na singielkę.
– A kto mówi o singielce? – uśmiechnęła się do mnie szeroko. – Znalazłabyś sobie takiego jak ten Łukasz i świat byłby piękniejszy.
Tyle że nie miałam pojęcia, czy Łukasz w ogóle rozważałby cokolwiek na poważnie. Wiedziałam, że taki układ jak ten ze mną całkiem mu odpowiadał. Co prawda nie miał żony ani dziewczyny, ale chyba nie kwapił się jakoś szczególnie do ustatkowania. Poza tym, nie namawiał mnie wcale na jakieś radykalne kroki. Zresztą, o czym tu było mówić – to był tylko jeden raz, z perspektywą na kolejne!
Dostałam prezent
Mimo wątpliwości, spotykałam się z Łukaszem dalej. Z czasem nawet przestałam tego żałować. Za czwartym razem poszliśmy nawet do restauracji i żeby nie było – to on to zaproponował. Dawno się tak dobrze nie bawiłam, a gdy pojechaliśmy do niego, znów pozytywnie mnie zaskoczył, gdy wyjął małe kwadratowe pudełeczko z kieszeni marynarki.
– To taki drobiazg – uśmiechnął się promiennie. – Coś pięknego dla jeszcze piękniejszej kobiety.
Popatrzyłam z zachwytem na otwarte pudełko, w którym na miękkiej, granatowej wkładce spoczywały złote kolczyki. Byłam zdziwiona, że wręcza mi taki prezent już na trzecim spotkaniu. Dla Marcina to całe małżeństwo to było za mało, żeby mi kupić głupią zawieszkę!
– Z jakiej to okazji? – spytałam lekko onieśmielona.
– A to trzeba jakiejś okazji? – Puścił mi oko. – Jak dla mnie, każda jest dobra, żeby cię uszczęśliwić, Aldona.
– Jesteś niesamowity – przyznałam.
A może to po prostu Marcin sam w sobie był aż tak beznadziejny?
Marcin niczego nie zauważał
To była kolejna cudownie spędzona noc z Łukaszem. Co prawda trochę się obawiałam niewygodnych pytań Marcina, bo przecież zniknęłam tak nagle, z piątku na sobotę, ale kiedy wróciłam do domu niemal w południe, okazało się, że mój mąż wciąż śpi. Jak dowiedziałam się później, zrobił sobie wieczorek z kumplami i do końca dnia nie potrafił dojść do siebie.
– Nie zapytasz nawet, co robiłam? – wypaliłam zupełnie nie wiem czemu pod wieczór.
– A no, to wszystko jedno – mruknął, nawet na mnie nie patrząc. – Na pewno jakoś tam sobie zorganizowałaś czas. Masz przecież tę swoją kumpelę… Dorotę czy jak jej tam.
– Darię – warknęłam.
Tak, to było właśnie podsumowanie mojego męża – nie wiedział nawet, jak ma na imię moja najbliższa przyjaciółka!
– No, to mówię przecież – rzucił, wzruszając ramionami.
Nie kontynuowałam z nim tej rozmowy, bo uznałam, że to zwyczajnie nie ma sensu. W kolejnych tygodniach Marcin też się oczywiście nie połapał, że kogoś mam. Wychodziłam, kiedy chciałam, wracałam późno albo następnego dnia, a on nie zadawał żadnych pytań. Kiedyś tylko stwierdził, że to dobrze, że znalazłam sobie wreszcie jakichś znajomych poza tą moją przyjaciółeczką, bo przecież nie można się cały czas obracać w towarzystwie jednej osoby. A skoro ona była z mężem, ja musiałam być przecież z kimś innym, nie?
Wielokrotnie nosiłam też przy nim kolczyki, które dostałam od Łukasza. Właściwie podarował mi też zegarek, pięknie pachnące perfumy i torebkę (kiedyś wzdychałam do niej na wystawie, gdy byliśmy razem, a on, kochany, zapamiętał). Marcin w żaden sposób nie skomentował nowych rzeczy. Pewnie uważał, że to ja jestem taka rozrzutna, że wydaję wszystkie swoje oszczędności na jakieś głupoty. Tylko czekałam, aż zacznie przeprowadzać śledztwo, czy przypadkiem nie wyprowadzam jakichś większych kwot z naszego wspólnego konta.
Nie mam skrupułów
Odkąd poznałam Łukasza, mija właśnie rok. Obojgu nam pasuje sytuacja, w jakiej się znaleźliśmy i ani ja, ani on nie chcemy niczego zmieniać. Marcin żyje dalej w słodkiej niewiedzy i skąpi grosza na cokolwiek, co może przynosić radość. Na szczęście to już nie do końca mój problem – od mojego kochanka otrzymuję wszystko to, czego zapragnę.
O wspólnym życiu nie rozmawialiśmy do tej pory ani razu. On ceni sobie niezależność, mnie w sumie wygodnie tak, jak jest. A mój mąż… cóż, podejrzewam, że nie połapałby się, o co chodzi, gdybym nawet kiedyś przyszła z Łukaszem do domu i zastałby nas w sypialni. Pewnie miałby na to jakieś cudowne wytłumaczenie, na które ja w życiu bym nie wpadła. Zresztą, powinien być szczęśliwy – poznawałam nowych ludzi i całkiem nieźle miałam się w towarzystwie – każdym, tylko nie jego.
Aldona, 38 lat
Czytaj także: „W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”
„Żona rozkwitała na wiosnę jak tulipany, ale nie dla mnie. Zdradził ją zapach jaśminowych perfum i nowa sukienka”
„Zrobiłam coś głupiego, bo mąż skąpił pieniędzy na wakacje. Jaką miał minę? Po prostu bezcenną”