„Były mąż przyszedł na komunię naszego synka pod rękę z kochanką. Nie mogłam siedzieć cicho i narobiłam sobie wstydu”
„Zacisnęłam usta, żeby nie powiedzieć za dużo. To nie chodziło tylko o wspólne zdjęcia. Chodziło o to, że ta kobieta wdarła się do naszego życia, kiedy ja jeszcze w nim byłam. A teraz miałabym z nią dzielić najważniejszy dzień w życiu mojego syna?”.

Nie wiem, kiedy dokładnie zaczęło się psuć. Może wtedy, gdy Michał zaczął wracać późno z pracy, a może kiedy ja przestałam się cieszyć z jego powrotów. Teraz jesteśmy w trakcie rozwodu. Oficjalnie „w separacji”, nieoficjalnie – nie potrafimy ze sobą rozmawiać bez podnoszenia głosu. Antoś... On ma osiem lat i przygotowuje się do swojej Pierwszej Komunii Świętej. Dla niego próbuję trzymać się w pionie. Chcę, żeby ten jeden dzień w jego życiu był naprawdę wyjątkowy. Choć ten jeden. Siedziałam przy stole, przeglądając katalogi garniturów dziecięcych, kiedy mama weszła do kuchni i bez słowa nalała sobie herbaty. Westchnęła przeciągle, co w jej przypadku znaczyło więcej niż tysiąc słów.
– Znowu się pokłóciliście? – zapytała, nie patrząc na mnie.
– Nie dzisiaj – odpowiedziałam cicho. – Dziś tylko sobie wysyłaliśmy maile z wyrzutami.
– Julia, kochanie... – mama usiadła obok i pogładziła mnie po dłoni. – Pamiętaj tylko, że nie możesz urządzać scen na komunii. Ludzie będą patrzeć.
– Mamo, ja nie planuję scen – burknęłam. – Ale jeśli Michał przyjdzie z tą swoją Darią, to nie ręczę za siebie.
– A może... może po prostu zaciśniesz zęby? Dla Antosia? Wiesz, jak on się cieszy, że wszyscy będą razem?
Zacisnęłam palce na kartce z zaproszeniem, aż paznokcie wbiły mi się w dłoń.
– Właśnie. Wszyscy. Tylko że ja mam być tłem do jego nowego życia? Żeby mu dobrze zdjęcia wyszły?
– Julia, nie bądź dziecinna – westchnęła. – Ty zawsze wszystko bierzesz za bardzo do siebie.
Zacisnęłam usta, żeby nie powiedzieć za dużo. To nie chodziło tylko o zdjęcia. Chodziło o to, że ta kobieta wdarła się do naszego życia, kiedy ja jeszcze w nim byłam. A teraz miałabym z nią dzielić najważniejszy dzień w życiu mojego syna? Nie. Na to nie byłam gotowa.
Chciał przyjść z kochanką
– Czy ty w ogóle słyszysz, co mówisz? – warknęłam, patrząc na Michała, który jak zwykle przyjął swoją obojętną minę. – Chcesz, żeby ona przyszła na komunię naszego syna?
– Julia, uspokój się. Antoś ją zna. Lubi ją – odpowiedział z przesadnym spokojem, jakby mówił do rozhisteryzowanej pacjentki.
– Lubi ją?! – prawie się zaśmiałam, ale to był gorzki śmiech. – Może zaprosimy ją też do wspólnego zdjęcia rodzinnego? Ja z Antosiem po jednej stronie, ty z Darią po drugiej?
– Nie przesadzaj – syknął i w końcu sięgnął po kawę. – To tylko jedna uroczystość. Nie musi być z tego dramat.
– Dla ciebie to „tylko uroczystość”, dla mnie to dzień, który powinien być wyjątkowy. Rodzinny! A nie jakiś teatr z kochanką w tle!
Michał zmrużył oczy.
– Antoś zasługuje na stabilną rodzinę, a nie twoje dramaty – rzucił cicho, ale tak, że poczułam to jak cios w brzuch.
Zamilkłam. Na sekundę. Potem chwyciłam torebkę i podniosłam się gwałtownie z krzesła.
– Wiesz co, Michał? Ty sobie zorganizuj tę komunię, jak chcesz. Wystroisz Darię w pastelową sukienkę, kupisz jej bukiet, może nawet ją przedstawisz proboszczowi. Ale nie licz, że ja będę milczeć i się uśmiechać.
Wyszedł za mną z kawą w ręce, ale nie powiedział nic. Nawet mnie nie zatrzymał.
Wróciłam do domu i dopiero wtedy pozwoliłam sobie na płacz. Nie z powodu Darii. Tylko dlatego, że coraz mniej czułam, że umiem być matką w tym rozbitym świecie.
Syn wiedział wszystko
– Mamo, a czemu ty i tata nie możecie być razem? – zapytał Antoś, siedząc przy stole z kubkiem kakao, którego nawet nie tknął.
Zamarłam z talerzem w dłoniach. Tak nagle. Bez ostrzeżenia. Czasem dzieci trafiają w serce celniej niż dorośli.
– Kochanie… – zaczęłam, siadając obok niego. – Czasem tak się dzieje, że ludzie przestają się ze sobą dogadywać.
– Ale wy się kiedyś dogadywaliście, prawda? – spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi, ciemnymi oczami, w których widziałam i Michała, i siebie.
Pokiwałam głową, próbując ukryć łzy.
– A teraz tata ma Darię? – padło kolejne pytanie, ostre jak żyletka. – Ona będzie jego żoną?
– Skąd ty... – zawahałam się. – Kto ci powiedział?
– On. Powiedział, że chce, żebym ją polubił. Że ona będzie… częścią naszej rodziny.
Zamknęłam oczy. Michał nie miał nawet odwagi powiedzieć mi, że już zaszczepia synowi nową wizję domu.
– Ale ja nie chcę, żeby była w naszej rodzinie – powiedział cicho Antoś. – Ja chcę, żebyś to ty i tata byli razem.
Przytuliłam go mocno, z całej siły. Pachniał dzieciństwem i kakao.
– Wiem, kochanie. Ale czasem… nawet jak bardzo się czegoś chce, to się nie da tego naprawić.
– Czyli już nigdy nie będziemy razem?
Nie odpowiedziałam. Bo nie chciałam kłamać. A prawda była zbyt trudna nawet dla mnie.
Nie pozwolę mu tego zniszczyć
Nie podsłuchiwałam celowo. Przysięgam. Po prostu wróciłam szybciej z zakupów i kiedy mijałam klatkę, usłyszałam znajomy głos. Michał. Stał pod blokiem, oparty o samochód, z telefonem przy uchu. Może odwiedzał Antka?
– Nie mogę tego dłużej ukrywać – mówił. – Antoś i tak ją zna. Myślałem, że komunia to dobry moment.
Zamarłam. Komunia. Dobra chwila na co? Na ogłoszenie nowego porządku?
– Nie, nie powiem jej – ciągnął. – Julia tego nie zrozumie. Ona wciąż żyje złudzeniami.
Poczułam, jak zalewa mnie fala gorąca. Nogi miałam jak z waty. Co on miał na myśli? Wróciłam do mieszkania, jakbym szła w śnie. Położyłam siatki na blacie i przez chwilę po prostu stałam, nie oddychając.
Wieczorem zadzwoniłam do niego. Bez „cześć”, bez „jak się masz”.
– Wiem – powiedziałam tylko.
– O czym? – udawał głupiego.
– O tym, że planujesz zrobić z Darii „pełnoprawną część rodziny”. Że myślisz, że komunia to świetna okazja. Michał, błagam cię. Nie rób tego Antosiowi. Ani mnie.
Po drugiej stronie była cisza.
– Julia… – zaczął. – To nie jest takie proste.
– Nie, Michał. To jest proste. Albo robimy komunię dla naszego syna, albo robisz teatrzyk dla swojej nowej rodziny. Ta druga opcja nie wchodzi w grę!
Rozłączyłam się. Ręce mi się trzęsły. I tylko jedno miałam w głowie: nie pozwolę, żeby ten dzień stał się farsą.
Tego było już za wiele
Byłam gotowa wcześniej niż zwykle. Antoś wyglądał jak mały anioł – w białej koszuli, z włoskami przygładzonymi tak starannie, jakby to miało coś zmienić. Patrzył w lustro i zapytał:
– Myślisz, że tata się ucieszy, jak mnie zobaczy?
– Oczywiście, że tak – uśmiechnęłam się, choć w środku coś we mnie pękało.
W kościele wszystko wyglądało jak z folderu: kwiaty, świece, anielskie śpiewy dzieci. A potem zobaczyłam ich – Michała i Darię. Ona w jasnej sukience, elegancka, z dyskretnym makijażem. Przytulona do niego, jakby to był ich dzień. Zacisnęłam pięści.
Po mszy przyszedł czas na rodzinny obiad. Restauracja zarezerwowana przez Michała – neutralny teren. Ale już w progu czułam, że to pole minowe.
Siedzieliśmy przy jednym stole. Ja z jednej strony Antosia, Michał z drugiej. Daria naprzeciwko mnie. I wtedy, przy deserze, ona odezwała się:
– Antosiu, może kiedyś będziemy razem mieszkać? Co ty na to? Dostaniesz swój pokój.
Zamarłam. Michał popatrzył na nią zdezorientowany.
– A może jeszcze go adoptujesz? – wyrzuciłam, zanim zdążyłam się powstrzymać.
– Julia… – Michał próbował coś powiedzieć, ale ja już wstałam.
– Nie jestem statystką w twoim nowym życiu – syknęłam. – I nie pozwolę, żeby ten dzień zamienił się w farsę.
Wyszłam. Antoś spojrzał za mną smutno, ale nie zatrzymał mnie. I dobrze. Bo pierwszy raz od dawna zrobiłam coś tylko dla siebie.
Straciłam coś ważnego
Siedziałam na ławce obok restauracji i dłubałam paznokciem w zadrapanej desce. Ludzie wychodzili z sal – śmiechy, flesze aparatów, białe koszule. Ja miałam wrażenie, że właśnie przegrałam życie.
Moja mama usiadła obok, trzymając w dłoni chusteczkę.
– Zrobiłaś z siebie widowisko – powiedziała cicho, bez wyrzutu. Raczej ze zmęczeniem.
– Mamo, ona przy stole mówiła, że chce z Antosiem zamieszkać. Jak ja miałam siedzieć i się uśmiechać?
Mama westchnęła.
– Wiesz, że w moich czasach kobieta nie miała nawet prawa zapytać męża, gdzie był. I tak się żyło. Z pokorą. Dla dzieci, dla sąsiadów, żeby ludzie nie gadali...
Spojrzałam na nią ostro.
– A to było dobre życie?
Milczała chwilę.
– Nie. Ale przeżyłam. I wiesz co? Ty też przeżyjesz. Ale tylko pod jednym warunkiem: przestaniesz robić z Antosia pionka. On nie może być waszym polem bitwy. Ani twoją tarczą.
Zacisnęłam usta. Zabolało. Ale może dlatego, że miała rację.
– Tylko ja już nie wiem, jak być matką, mamo – wyszeptałam. – Wszystko we mnie się sypie.
Mama ujęła moją dłoń.
– Po prostu bądź przy nim. Codziennie. I nie mieszaj mu w głowie. Tylko tyle i aż tyle.
W tamtym momencie nie poczułam się lepiej. Ale poczułam, że może jeszcze nie wszystko straciłam.
Będę się starać dla syna
Wieczorem siedziałam sama w kuchni. Antoś już spał – zmęczony, rozemocjonowany, z twarzą wtuloną w poduszkę jakby próbował się schować przed światem. Przeglądałam zdjęcia z dzisiejszego dnia. Były piękne. I bolesne. Antoś wśród dzieci, uśmiechnięty z opłatkiem w dłoni. Michał, stojący obok, obejmujący go nieco zbyt pokazowo. Nawet ja, uśmiechnięta. Tylko oczy miałam jakieś nie moje. Zgaszone.
Przysunęłam laptop bliżej. Klik, kolejne zdjęcie. Antoś z Darią. Ona coś mu mówi, a on się śmieje. Zdjęcie ostre, wyraźne. Ja – w tle. Rozmazana. I tak właśnie się czułam. Rozmazanym tłem.
Zamknęłam komputer. W kuchni było cicho. Nawet lodówka nie buczała jak zwykle.
Wstałam i spojrzałam przez okno. W bloku naprzeciwko paliło się światło. Ktoś wieszał dziecięce ubranka na suszarce. Inna rodzina. Inne życie.
Być może po prostu nie umiem być żoną. Może nawet nie jestem dobrą córką. Ale dla Antosia… postaram się być najlepszą matką. Taką, jakiej nigdy nie zapomni. Bez gier, bez teatrzyków. Obecną. Uważną. I choćby to wszystko bolało – będę. Czasem to, co najważniejsze, nie mieści się na wspólnym zdjęciu.
Julia, 37 lat
Czytaj także:
- „Żona nie znosi mojej rodziny, bo jest zbyt wiejska. Komunię naszego syna nazwała cyrkiem i trzasnęła drzwiami”
- „Teściowa kazała mi zrobić komunię z pompą. Wydałam kupę kasy, a ona i tak wszystko krytykowała”
- „Wzięliśmy kredyt na komunię córki, a ona dostała puste koperty. Jak wytłumaczyć dziecku takie skąpstwo rodziny?”

