„Bałem się powiedzieć żonie, że straciłem pracę. Kłamałem, aż posunąłem się za daleko i mogłem stracić też rodzinę”
„Nie lubiłem jej okłamywać, ale jeszcze bardziej bałem się jej rozczarowania. Nie mogłem przyznać, że od tygodnia nie mam pracy, że każdy poranek spędzam w kawiarni z kubkiem najtańszej kawy, przeglądając oferty, które pasowały do mnie coraz mniej”.

- Redakcja
Nigdy nie sądziłem, że to się stanie. Że będę jednym z tych facetów, którzy rano ubierają się w garnitur, wychodzą z domu z teczką w dłoni, a potem snują się bez celu po mieście, byle tylko nie wrócić za wcześnie. Ale tego dnia, kiedy wezwali mnie do gabinetu, wszystko się zmieniło.
– Przykro mi, Andrzej, ale musimy ciąć koszty. To nic osobistego. – Szef mówił te słowa z taką obojętnością, jakby mówił o pogodzie. – Dostałeś odprawę, masz świetne CV. Na pewno coś znajdziesz.
Miałem ochotę wstać i powiedzieć, że się myli, że to pomyłka. Ale nie zrobiłem nic. Siedziałem tam przez chwilę, ściskając w dłoni kopertę z dokumentami i resztkami godności. Potem wstałem, skinąłem głową i wyszedłem.
Na parkingu wsiadłem do auta i wpatrywałem się w pustą przestrzeń przede mną. Co teraz? Jak powiedzieć Magdzie? Przez lata to ja byłem tym, na którym można polegać. Mężczyzną, który zawsze przynosił do domu pieniądze. A teraz? Nie mogłem tego powiedzieć. Nie od razu.
Więc następnego dnia wstałem jak zwykle, ogoliłem się, założyłem koszulę i krawat.
– Miłego dnia w pracy, kochanie – powiedziała Magda, całując mnie w policzek.
Uśmiechnąłem się, wziąłem teczkę i wyszedłem. I tak zaczęło się moje kłamstwo.
Żona pytała o pieniądze
– Andrzej, czemu jeszcze nie przelałeś pieniędzy na wspólne konto? – Magda zmarszczyła brwi, przeglądając aplikację bankową na telefonie.
Zamknąłem laptopa, udając, że przerywam ważne służbowe sprawy. Siedziałem przy kuchennym stole, jakby to była moja prowizoryczna przestrzeń do pracy.
– Mieliśmy ostatnio trochę większe wydatki – powiedziałem spokojnie. – Ale nie martw się, wyrównam wszystko w przyszłym tygodniu.
Magda nie wyglądała na przekonaną.
– Andrzej, zawsze miałeś wszystko pod kontrolą. Co się dzieje?
Poczułem, jak moje kłamstwo zaczyna się naprężać jak lina pod ciężarem, który lada moment ją zerwie. Wziąłem głęboki oddech.
– Po prostu w firmie jest zamieszanie – rzuciłem tonem człowieka, który wie więcej, ale nie może zdradzić szczegółów. – Wiesz, jak to jest. Przejściowe problemy.
Magda spojrzała na mnie jeszcze przez chwilę, jakby ważyła moje słowa. Potem tylko skinęła głową. Nie lubiłem jej okłamywać, ale jeszcze bardziej bałem się jej rozczarowania. Nie mogłem przyznać, że od tygodnia nie mam pracy, że każdy poranek spędzam w kawiarni z kubkiem najtańszej kawy, przeglądając oferty, które pasowały do mnie coraz mniej. Nie mogłem jej powiedzieć, że po kilku dniach już nawet nie próbowałem udawać, że szukam, tylko wędrowałem po mieście, siadałem w parkach i wpatrywałem się w ludzi, którzy mieli cel i miejsce, do którego wracali.
Syn coś podejrzewał
Michał, mój siedemnastoletni syn, zaczął się mi przyglądać. Miał w sobie coś z Magdy – ten przenikliwy wzrok, który mówił: Widzę więcej, niż ci się wydaje.
– Tato, zmieniłeś pracę? – zapytał pewnego wieczoru, niby od niechcenia, kiedy siedzieliśmy przy kolacji.
Przygryzłem język.
– Nadal pracuję w firmie, ale zdalnie. Trochę zmieniła się organizacja – rzuciłem, pochylając się nad talerzem, by uniknąć jego spojrzenia.
Nie odpowiedział. Tylko spojrzał na mnie uważnie, jakby kalkulował, ile w tym prawdy. Tego wieczoru długo nie mogłem zasnąć. Moje kłamstwo miało już pierwsze rysy. Pytanie brzmiało: jak długo jeszcze uda mi się je utrzymać?
Zacząłem sprzedawać pamiątki
Pieniądze kończyły się szybciej, niż myślałem. Przez pierwsze tygodnie żyliśmy z oszczędności, ale Magda zaczęła zauważać, że coraz rzadziej robiłem przelewy na wspólne wydatki. Nie mogłem czekać. Musiałem jakoś zdobyć gotówkę.
Najpierw sprzedałem zegarek po ojcu, który dostałem od niego na trzydzieste urodziny. „Klasyka, synu. Zawsze będziesz go nosił” – powiedział wtedy. No cóż, nie nosiłem go od lat, ale teraz ściskało mnie w żołądku, gdy oddawałem go w lombardzie.
– To pamiątka? – zapytał sprzedawca, obracając zegarek w dłoni.
– Nie, po prostu nie potrzebuję – skłamałem.
Później poszły stare monety, które zbierałem jeszcze w liceum, potem srebrna papierośnica dziadka. Każda rzecz, którą sprzedałem, wydawała się kawałkiem mnie samego.
Aż pewnego wieczoru Natalia, moja dziesięcioletnia córka, zapytała:
– Tato, gdzie jest zegarek dziadka?
Zastygłem z widelcem w dłoni.
– Schowałem go – odpowiedziałem szybko.
Spojrzała na mnie. Może coś wyczuła, może tylko się zdziwiła. Nie drążyła. Ale ja czułem, że powoli zaczynam tracić grunt pod nogami.
Magda również zaczynała się niepokoić. Coraz częściej pytała o rachunki, o pieniądze. A ja wciąż powtarzałem: To tylko chwilowe trudności. Ale w głębi duszy wiedziałem, że to nie jest chwilowe.
To było jak jazda samochodem po lodzie. Wiesz, że zaraz wpadniesz w poślizg, ale nie możesz już nic zrobić.
Syn poznał prawdę
Wiedziałem, że Michał coś podejrzewa. Zbyt często przyglądał mi się ukradkiem, zbyt uważnie słuchał moich wymówek. Nie komentował, ale czułem, że czeka. Na błąd, na moment, w którym sam się przyznam.
Nie musiał długo czekać.
Pewnego popołudnia, zamiast wrócić do domu jak zwykle, pojechałem na drugi koniec miasta. Chciałem się przejść, zebrać myśli, odetchnąć od presji, która coraz bardziej mnie przygniatała. Spacerowałem bez celu, kiedy nagle usłyszałem za plecami znajomy głos.
– Tato.
Serce podeszło mi do gardła. Odwróciłem się i zobaczyłem Michała. Stał kilka kroków ode mnie, z rękami w kieszeniach, z miną, która mówiła wszystko.
– Co tu robisz? – zapytałem, choć to ja byłem tym, który powinien się tłumaczyć.
Michał zmrużył oczy.
– Raczej powinienem zapytać ciebie. Nie powinieneś być w pracy?
Cisza między nami trwała za długo.
– Miałem przerwę – próbowałem się ratować. – Wyszedłem na spacer.
– Nie masz pracy, prawda? – rzucił prosto z mostu.
Poczułem, jak krew odpływa mi z twarzy.
– Michał, skąd ci to przyszło do głowy? – wykrztusiłem, próbując się uśmiechnąć.
– Śledziłem cię – powiedział bez wahania. – Od tygodni coś mi nie pasowało. Codziennie niby wychodzisz do pracy, ale nie wracasz zmęczony. Nie odbierasz służbowych telefonów. Przez cały dzień snujesz się po mieście.
Nie miałem siły udawać.
Oparłem się o mur i schowałem twarz w dłoniach.
– Masz rację – powiedziałem w końcu. – Straciłem pracę.
Michał patrzył na mnie długo, a potem tylko pokiwał głową.
– Powiesz to mamie, czy mam zrobić to za ciebie?
Wiedziałem, że nie mam już wyboru.
Żona dowiedziała się o wszystkim
Magda trzymała w dłoni wydruk z banku. Jej twarz była blada, a oczy pełne gniewu i czegoś jeszcze – może rozczarowania.
– Andrzej, co to jest? – rzuciła mi kartkę na stół. – Potwierdzenie transakcji z lombardu? Sprzedałeś zegarek, monety… ?
Wziąłem głęboki oddech, ale zanim zdążyłem odpowiedzieć, Michał wszedł do kuchni. Oparł się o framugę, skrzyżował ręce na piersi. Nie musiał nic mówić – wiedziałem, że mnie sprzedał.
– Magda… Ja… – zacząłem, ale głos uwiązł mi w gardle.
– Od kiedy nie masz pracy? – przerwała mi ostro. – Jak długo mnie okłamujesz?
Schyliłem głowę.
– Trzy miesiące.
Magda sapnęła cicho i pokręciła głową.
– Trzy miesiące?! – powtórzyła z niedowierzaniem. – Przez trzy miesiące patrzyłam ci w oczy, pytałam, martwiłam się, a ty po prostu… udawałeś?!
– Nie chciałem cię martwić – powiedziałem cicho.
– Więc wolałeś kłamać?! – wybuchła. – Boże, Andrzej… Jak mogłeś?!
Michał parsknął gorzko.
– Dla niego praca to wszystko. Bez niej nie istnieje.
Spojrzałem na syna, ale on już odwrócił wzrok.
– I co teraz? – Magda przetarła twarz dłońmi. – Co my teraz mamy zrobić, Andrzej?
Nie miałem odpowiedzi. Bo w tamtej chwili zdałem sobie sprawę, że straciłem więcej niż pracę.
Rodzina miała do mnie żal
Dom stał się cichy. Ale to nie była zwykła cisza. To była cisza pełna żalu i niewypowiedzianych słów. Magda przestała ze mną rozmawiać, Michał patrzył na mnie, jakbym był obcym człowiekiem, a Natalia… Natalia po prostu czuła, że coś jest nie tak, choć nie rozumiała dlaczego.
Próbowałem jakoś wrócić do normalności. Wysyłałem CV, chodziłem na rozmowy. Ale w głowie miałem tylko ich twarze. Twarz Magdy, kiedy odkryła prawdę. Twarz Michała, pełną zawodu.
Pewnego wieczoru, kiedy wszyscy poszli spać, Michał wszedł do kuchni, gdzie siedziałem przy stole, wpatrując się w pustą filiżankę.
– Nie chodzi o to, że straciłeś pracę – powiedział cicho. – Tylko o to, że przez trzy miesiące kłamałeś.
Spojrzałem na niego, ale on unikał mojego wzroku.
– Myślałem, że tak będzie lepiej – powiedziałem w końcu.
Michał uśmiechnął się gorzko.
– Lepiej dla kogo?
Nie odpowiedziałem. Bo odpowiedź była oczywista. Następnego ranka wstałem wcześniej niż zwykle. Tym razem nie ubrałem garnituru, nie wziąłem teczki. Wyszedłem z domu nie po to, by udawać, ale by naprawdę spróbować coś zmienić. Na rozmowę kwalifikacyjną.
Nie wiedziałem, czy dostanę tę pracę. Ale wiedziałem jedno: już nigdy nie chcę spojrzeć mojej rodzinie w oczy i widzieć w nich to, co widziałem przez ostatnie dni. Muszę to naprawić.
Może teraz będzie lepiej
Telefon zadzwonił późnym popołudniem. Nie spodziewałem się już niczego – przez ostatnie tygodnie tyle razy słyszałem „odezwiemy się” i nigdy się nie odzywali.
– Panie Andrzeju, chcemy zaproponować panu stanowisko – usłyszałem w słuchawce.
Przez chwilę nie mogłem wydusić słowa.
– Naprawdę?
– Tak. Może pan zacząć od poniedziałku.
Podziękowałem, rozłączyłem się i siedziałem w milczeniu, wpatrując się w telefon. Powinienem się cieszyć. Ale to nie praca była moim największym problemem.
Wróciłem do domu i wszedłem do kuchni, gdzie Magda robiła kolację.
– Dostałem pracę – powiedziałem cicho.
Nie odwróciła się od razu. Dopiero po chwili spojrzała na mnie, a w jej oczach nie było radości, tylko zmęczenie.
– To dobrze – powiedziała.
Chciałem dodać coś więcej, ale drzwi się otworzyły i do kuchni wszedł Michał. Spojrzał na nas, jakby wyczuł napięcie w powietrzu.
– Tato… To super – powiedział bez przekonania i sięgnął po szklankę wody.
Był ostrożny. Widziałem to w jego spojrzeniu. Nadal nie ufał.
Natalia, która wbiegła chwilę później, nie miała takich oporów.
– Tatusiu, naprawdę? – rzuciła mi się na szyję.
Przytuliłem ją mocno, zamykając oczy. Nie było wielkiego świętowania. Magda wróciła do krojenia warzyw, Michał wyszedł do swojego pokoju. Ja usiadłem przy stole i poczułem, jak ciężar kłamstwa wciąż na mnie ciąży. Zdobyłem pracę. Ale straciłem coś cenniejszego. Zaufanie.
I teraz musiałem udowodnić, że jestem tego wart. Nie wiedziałem, ile to potrwa. Może tygodnie, może miesiące. Może nigdy już nie będzie tak samo. Ale wiedziałem jedno. Nie popełnię tego błędu nigdy więcej.
Andrzej, 50 lat
Czytaj także: „W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”
„Żona rozkwitała na wiosnę jak tulipany, ale nie dla mnie. Zdradził ją zapach jaśminowych perfum i nowa sukienka”
„Zrobiłam coś głupiego, bo mąż skąpił pieniędzy na wakacje. Jaką miał minę? Po prostu bezcenną”