Każdy mój dzień zaczynał się od kawy. To była moja poranna świętość. Budziłam się wcześniej, by przed pracą wstąpić do małej kawiarni na rogu. Zawsze zamawiałam to samo – dużą latte na mleku owsianym. Barmanka już mnie znała i często miała gotową kawę, zanim zdążyłam dojść do kasy.
Lubiłam tę rutynę
W tych kilku minutach, kiedy trzymałam ciepły kubek i obserwowałam ludzi wokół, było coś uspokajającego. Czasem zastanawiałam się, co dzieje się w ich życiach. Kim jest dziewczyna w szarym płaszczu, która zawsze wyglądała na spóźnioną? O czym myśli mężczyzna w garniturze, który przegląda gazetę? I czemu ten starszy pan z książką przy oknie zawsze wybierał to samo miejsce?
Tego ranka spieszyłam się bardziej niż zwykle. Wypadłam z domu pięć minut później, niż powinnam. Kiedy odebrałam swój kubek, odwróciłam się gwałtownie i zobaczyłam, jak kawa rozlewa mi się na dłoń i na czyjąś koszulę.
– O nie… – wydusiłam, patrząc na ciemnobrązową plamę na jasnym materiale.
Podniosłam wzrok, gotowa na lawinę pretensji, ale zamiast tego zobaczyłam uśmiech. Mężczyzna, którego właśnie oblałam kawą, patrzył na mnie z rozbawieniem.
– Cóż, może to znak, że powinienem kupić pani kawę? – rzucił lekko, jakby wcale nie przeszkadzało mu to, że przed chwilą zniszczyłam mu ubranie.
– Nie musi pan, to ja byłam nieuważna – powiedziałam szybko, czując, jak robi mi się gorąco.
Było mi głupio
Mężczyzna nadal się uśmiechał, jakby cała sytuacja była zabawna, a nie katastrofalna. Jego koszula miała na piersi wielką plamę. Mimo to nie wyglądał na zmartwionego.
– Może dzięki temu spotkaniu poranek stanie się dla nas obojga lepszy? – odparł, patrząc na mnie ze spokojem.
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie byłam przyzwyczajona do ludzi, którzy reagowali w tak beztroski sposób. Gdybym była na jego miejscu, pewnie zdążyłabym już przeliczyć, ile kosztuje czyszczenie koszuli i przeklinałabym swój pech.
– No dobrze – poddałam się w końcu. – Ale tym razem ja zapłacę.
Nie protestował. Stanęliśmy razem w kolejce, a ja wciąż czułam się trochę niezręcznie. Zerknęłam na niego ukradkiem. Był wysoki, z lekkim zarostem i ciemnymi oczami, które miały w sobie coś ciepłego. Nie wyglądał na kogoś, kto przejmuje się drobiazgami.
– Julia – przedstawiłam się, gdy podałam baristce jego zamówienie.
– Adam – odpowiedział.
Przez chwilę staliśmy w milczeniu, czekając na kawę.
– Często tu bywasz? – zapytał w końcu.
– Codziennie. To mój rytuał – przyznałam.
– Ciekawe – uśmiechnął się lekko. – Nigdy cię tu nie widziałem.
– Może zwykle jesteś tak pochłonięta swoją kawą, że nie zwracasz uwagi na ludzi wokół – dodał, jakby czytał mi w myślach.
Miał rację
Zawsze wchodziłam do kawiarni, odbierałam zamówienie i wychodziłam. Byłam typem osoby, która ceniła rutynę i rzadko robiła coś inaczej, niż zaplanowała.
Odebraliśmy nasze kubki i wyszliśmy na zewnątrz.
– To do zobaczenia – powiedział, unosząc swój kubek w geście pożegnania.
– Do zobaczenia? – powtórzyłam, zaskoczona.
– Czuję, że to nie było nasze ostatnie przypadkowe spotkanie – rzucił, zanim odszedł w swoją stronę.
Patrzyłam, jak znika w tłumie, a potem spojrzałam na swoją kawę. Smakowała inaczej niż zwykle.
Następnego dnia weszłam do kawiarni jak zwykle, ale tym razem czułam się inaczej. Wciąż miałam w głowie wczorajsze spotkanie. To było irracjonalne – przypadkowy mężczyzna, kilka słów, trochę rozlanej kawy i nagle zaczęłam zastanawiać się, czy go tu dzisiaj spotkam.
Gdy tylko zamówiłam swoją latte, usłyszałam znajomy głos za plecami.
– Mam nadzieję, że dzisiaj nie grozi mi kolejna plama na koszuli.
Odwróciłam się i zobaczyłam Adama, który patrzył na mnie z rozbawieniem. Przewróciłam oczami i upiłam łyk kawy, żeby ukryć lekkie zakłopotanie.
– Nie wyglądasz na kogoś, kto pije kawę w tym samym miejscu codziennie – zmieniłam temat.
– Bo nie piję – przyznał. – Ale może zacznę.
Nie spodziewałam się
Przez chwilę milczałam, nie wiedząc, jak zareagować. Adam zamówił swoje espresso, a potem spojrzał na mnie uważnie.
– Masz czas, żeby się przejść?
Zaskoczył mnie. Zwykle piłam kawę w biegu, między kawiarnią a biurem. To była część mojej rutyny. Ale z jakiegoś powodu tego dnia nie chciałam od razu wychodzić.
– Może na pięć minut – zgodziłam się, trochę wbrew sobie.
Wyszliśmy na ulicę, a chłodne, wczesnowiosenne powietrze przyjemnie mnie otrzeźwiło. Adam nie wyglądał na kogoś, kto się spieszył. Pił swoje espresso małymi łykami, jakby naprawdę chciał się nim delektować.
– To czym się zajmujesz? – zapytałam, żeby przerwać ciszę.
– Pracuję w wydawnictwie – odpowiedział. – A ty?
– Marketing. Nic ekscytującego.
– Może dla ciebie – odparł. – Ale dla kogoś, kto nie ma pojęcia, jak to działa, może być całkiem ciekawe.
– Czyli nie masz pojęcia, jak to działa? – uśmiechnęłam się.
– Zupełnie. Ale mogę udawać, że się znam.
Czekał na mnie
Śmiałam się, gdy dochodziliśmy do skrzyżowania, gdzie nasze drogi musiały się rozejść. Spojrzałam na zegarek – minęło dziesięć minut, a ja nawet tego nie zauważyłam.
– Muszę lecieć – powiedziałam.
– Jutro ta sama pora? – zapytał.
Nie odpowiedziałam od razu. Jeszcze dzień temu powiedziałabym, że przypadkowe spotkania nie zamieniają się w regularne znajomości.
– Może – rzuciłam z lekkim uśmiechem i ruszyłam w stronę biura.
Przez resztę dnia łapałam się na tym, że myślę o jutrzejszym poranku.
Następnego ranka było tak, jakbyśmy się umówili, Adam czekał na mnie w kawiarni. Stał oparty o ladę z kubkiem espresso w dłoni i uśmiechnął się, gdy tylko mnie zobaczył.
– A więc „może” oznaczało „tak” – zauważył.
– Miałam po prostu ochotę na kawę – odpowiedziałam neutralnym tonem, ale czułam, że uśmiech sam pojawia mi się na twarzy.
Tym razem nawet nie musieliśmy się zastanawiać, co dalej. Oboje wyszliśmy na ulicę i ruszyliśmy w stronę parku.
– Ciekawe, czy kawa smakuje lepiej, kiedy pije się ją w dobrym towarzystwie – rzucił Adam, spoglądając na mnie kątem oka.
– A co, jeśli tak jest? Wtedy już nie będzie odwrotu – odpowiedziałam, trochę żartobliwie, trochę poważnie.
Myślałam o nim
Nie odpowiedział od razu, tylko przyglądał mi się przez chwilę, jakby analizował moje słowa.
– Może nie będę chciał odwrotu – powiedział w końcu.
Spojrzałam na niego zaskoczona.
– A ty? – zapytał. – Chciałabyś odwrotu?
Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Prawda była taka, że zaczęłam czekać na nasze poranne spacery bardziej niż na cokolwiek innego. Jakby przez te kilkanaście minut dziennie życie zwalniało, a ja mogłam po prostu być.
– Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam – odpowiedziałam wymijająco.
Adam uśmiechnął się pod nosem.
– W porządku. Daj mi znać, jak się zastanowisz.
Nie wiem, kiedy to się stało, ale nasze poranne spotkania przestały być przypadkowe. Adam nie tylko zaczął codziennie pojawiać się w kawiarni, ale też wybierał to samo miejsce przy ladzie, czekając, aż przyjdę. Czułam, że coś między nami się zmienia, choć żadne z nas tego nie nazwało.
Tego ranka, kiedy weszłam do kawiarni, Adam już tam był, ale zamiast czekać przy ladzie, siedział przy jednym ze stolików. Przede mną postawił kubek kawy.
– Dzisiaj zamówiłem za ciebie – powiedział, uśmiechając się lekko.
Zaskoczył mnie
Już miałam zapytać, dlaczego tak zrobił, gdy zauważyłam coś dziwnego. Na białej powierzchni kubka ktoś markerem napisał coś, czego się nie spodziewałam: „Czy zostaniesz moją dziewczyną?”.
Poczułam, jak serce mi przyspiesza. Nie byłam pewna, czy czy nie jakiś żart, ale Adam patrzył na mnie poważnie, choć w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.
– A jeśli powiem tak? – zapytałam, unosząc kubek, choć ręce trochę mi drżały.
Adam uśmiechnął się szeroko.
– To znaczy, że ta kawa będzie smakować jeszcze lepiej.
Pokręciłam głową z niedowierzaniem, ale nie mogłam powstrzymać uśmiechu. Przez chwilę nie odpowiadałam, przyglądając się napisowi na kubku, jakby to mogło mi pomóc uporządkować myśli. A potem podniosłam wzrok na Adama.
– W takim razie… chyba pora przekonać się, jak smakuje – powiedziałam cicho i upiłam łyk.
Adam zaśmiał się lekko i sięgnął po swoją kawę, jakbyśmy właśnie zawarli cichą umowę. Nie musiałam nic więcej mówić – oboje wiedzieliśmy, że od tego momentu nasza poranna kawa nigdy nie będzie już tylko kawą.
Julia, 28 lat
Czytaj także:
„Dziewczyna wyciągała ode mnie wszystkie pieniądze i wciąż chciała więcej. Jak chce zasiłku to niech idzie do MOPSU”
„Wstyd mi za żonę, gdy tylko otwiera usta w towarzystwie. Ta kobieta zamiast się uczyć, na lekcjach robiła sobie drzemki”
„W marcu przycinałam trawy ozdobne i domowy budżet. Mąż bał się, że zaraz będziemy jeść najtańsze parówki”