Czasem mam wrażenie, że moje życie jest jak szara sukienka – praktyczna, wygodna, ale zupełnie pozbawiona blasku. Codzienność z Markiem, choć stabilna, przypomina zegar, który zawsze tyka w tym samym rytmie: praca, rachunki, obiady, oszczędzanie. Nie zrozumcie mnie źle – Marek to dobry człowiek. Pragmatyczny, dbający o nasze finanse i wspólne plany. Ale w tym wszystkim... gdzie ja jestem?
Serce zabiło mi szybciej
Tamtego ranka, scrollując telefon w przerwie na kawę, natrafiłam na coś, co sprawiło, że serce zabiło mi szybciej. Reklama ekskluzywnych perfum – buteleczka niczym dzieło sztuki, a zapach opisywany jako "czysta elegancja zamknięta w krysztale". Cena? Obniżona o połowę. Tylko tysiąc złotych. Promocja trwała tylko do następne dnia. Poczułam, jakby ktoś włączył światło w ciemnym pokoju.
Nie mogłam skupić się na niczym innym. Te perfumy stały się dla mnie czymś więcej niż tylko produktem – symbolem życia, którego brakowało mi od lat. Życia z odrobiną luksusu, magii, spontaniczności. Przecież każdy zasługuje na chwilę zapomnienia, prawda?
Gdy Marek wrócił z pracy, zaczęłam czuć pierwsze ukłucie winy. W jego oczach widziałam zaufanie, na którym budowaliśmy nasz związek. A ja, siedząc na kanapie i odliczając minuty do zamknięcia sklepu, już wiedziałam, że zamierzam zrobić coś, czego powinnam się wstydzić. Ale wtedy, w tamtej chwili, blask wyimaginowanego życia wziął górę nad zdrowym rozsądkiem.
To było silniejsze ode mnie
Weszłam do perfumerii, czując, jak serce bije mi szybciej. Światło rozpraszało się na szklanych butelkach, tworząc złote refleksy. Wszystko tutaj wyglądało piękniej niż w codziennej rzeczywistości. Przeszłam obok półek, niby nieśpiesznie, ale wzrok wciąż uciekał w jedno miejsce – tam, gdzie stały wymarzone perfumy.
Na żywo wyglądały jeszcze lepiej niż na reklamie. Ciężki flakon przypominał klejnot, a jego zawartość… Cóż, wystarczyło jedno naciśnięcie atomizera, bym znalazła się w innym świecie. Zapach był zmysłowy, ciepły, niemal hipnotyzujący. Zamknęłam oczy i wyobraziłam sobie siebie w eleganckiej sukni, otoczoną tym niewidzialnym welonem luksusu.
– Czy mogę w czymś pomóc? – głos sprzedawczyni wyrwał mnie z zamyślenia.
– Chciałabym… – zaczęłam, po czym odchrząknęłam, bo czułam, jak gardło mi się zaciska. – Chciałabym kupić te perfumy.
Nie pytając o cenę, choć przecież ją znałam, podałam kartę. Skan terminala i jeden dźwięk potwierdziły zakup. W mojej głowie rozgrywała się walka między ekscytacją a poczuciem winy, ale na razie wygrywała ta pierwsza.
Miałam trochę wyrzutów sumienia
Wróciłam do domu, czując, jak torebka z perfumami ciąży mi bardziej, niż powinna. W progu przywitał mnie Marek.
– Jak tam? Wszystko w porządku? – zapytał, wieszając płaszcz na wieszaku.
– Tak, jasne – rzuciłam, próbując nadać głosowi lekkości.
Minęłam go, zanim zdążył coś zauważyć, i ruszyłam do sypialni. Torebkę schowałam w najdalszym kącie szafy, za stosami swetrów. Wzięłam głęboki oddech, próbując uciszyć wyrzuty sumienia.
Wieczorem, kiedy Marek oglądał telewizję, nie mogłam się powstrzymać. Wyjęłam flakon i postawiłam go na toaletce. Błyszczał w świetle lampy, jakby był czymś więcej niż tylko butelką perfum. Psiknęłam odrobinę na nadgarstek. Znowu poczułam to samo – tę obietnicę innego życia.
– Co tak ładnie pachnie? – usłyszałam nagle zza pleców.
Marek stał w drzwiach.
– To... Kasia była u mnie wcześniej. Pewnie to jej perfumy – skłamałam odruchowo, zaskoczona jego pytaniem.
– Hm, rzeczywiście, bardzo intensywne – rzucił i zniknął z powrotem w salonie.
Opadłam na łóżko, trzymając flakon w dłoni. W tamtej chwili nie czułam triumfu, tylko dziwny ciężar. Może luksus smakuje inaczej, kiedy kupujesz go w sekrecie?
Próbowałam kłamać
Minęły dwa dni, ale nie potrafiłam cieszyć się z zakupu tak, jak sobie wyobrażałam. Flakon stał na toaletce, ale każdorazowe spojrzenie na niego wywoływało u mnie sprzeczne uczucia – dumę zmieszaną z ukłuciem wstydu. Marek niczego nie zauważył. Nigdy nie zwracał uwagi na moje kosmetyki.
Wieczorem, gdy szykowałam się do wyjścia na zakupy spożywcze, Marek wszedł do sypialni. Przystanął na chwilę, patrząc na toaletkę.
– Kasia znowu była u ciebie? – zapytał, wskazując na flakon.
Zamarłam. Miałam ochotę rzucić się, by ukryć buteleczkę, ale wiedziałam, że to by go tylko bardziej podejrzliwie nastawiło.
– Tak, wpadła wczoraj – odpowiedziałam, starając się, by mój głos zabrzmiał beztrosko.
– Dziwne, że jej perfumy wciąż tu stoją – mruknął i wyszedł z pokoju.
Próbowałam zająć się czymś innym, ale wiedziałam, że coś w jego tonie było inne. Nie odpuści.
Bałam się, że to się wyda
Kilka godzin później, kiedy Marek był w łazience, weszłam do jego gabinetu. Na biurku leżał jego telefon, a ja poczułam, jak wzbiera we mnie paranoja. Czy sprawdzał coś na koncie? Przecież wiedziałam, że Marek ma włączone powiadomienia.
Gdy wrócił, spojrzał na mnie długo, jakby coś układał w głowie.
– Basia, wszystko u nas dobrze? – zapytał nagle, a ja poczułam, jak serce skacze mi do gardła.
– Oczywiście, dlaczego pytasz? – rzuciłam szybko, może zbyt szybko.
– Nie wiem, wydajesz się ostatnio jakaś... niespokojna.
Zaczęłam coś mówić, ale słowa się plątały. Marek zmrużył oczy, ale nic więcej nie powiedział. Tego wieczoru, gdy zasnęłam, czułam jego wzrok na sobie. Wiedziałam, że wkrótce zapyta o coś więcej.
Mąż się zorientował
Kilka dnia później wróciłam z pracy z dziwnym uczuciem. Marek siedział przy stole w kuchni z laptopem otwartym przed sobą. Jego twarz była spokojna, ale znałam go na tyle, żeby wiedzieć, że coś go dręczy. Wzięłam głęboki oddech i weszłam do środka.
– Basia, musimy pogadać – zaczął, zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć.
– O co chodzi? – zapytałam, próbując nadać swojemu głosowi lekki ton.
Marek odwrócił ekran laptopa w moją stronę. Na wyświetlaczu widniało nasze konto bankowe, a podświetlone liczby mówiły same za siebie. Brakowało więcej, niż mogłabym ukryć pod byle pretekstem.
– Co się stało z pieniędzmi na rachunki? – zapytał spokojnie, choć w jego głosie wyczułam napięcie.
– Rachunki? Przecież… wszystko jest opłacone – rzuciłam, jakby automatycznie, ale już w połowie zdania wiedziałam, że to kiepski wybór.
– Basia, sprawdziłem. Elektrownia dzwoniła, gazownia też. Nie ma płatności. Więc pytam jeszcze raz: co się stało z tymi pieniędzmi?
Jego spojrzenie było ciężkie, ale nie wściekłe. Bardziej zmartwione. To bolało jeszcze bardziej, bo wiedziałam, że zawiodłam nie tylko jego, ale i to, co zbudowaliśmy razem.
– Marek, ja... zrobiłam coś głupiego– zaczęłam cicho.
– Co takiego? – spytał, nachylając się bliżej.
Patrzyłam na niego, próbując znaleźć słowa, które byłyby choć trochę mniej bolesne. Ale żadne takie nie istniały.
Był zły i rozżalony
Siedzieliśmy naprzeciwko siebie przy kuchennym stole. Marek milczał, patrząc na mnie w sposób, który był trudniejszy do zniesienia niż krzyk. Czułam, że coś między nami pękło, choć próbowałam jeszcze ratować sytuację.
– Oddam pieniądze – powiedziałam, zerkając na niego spod spuszczonych powiek. – Sprzedam te perfumy.
– To nie o pieniądze chodzi, Basia – odpowiedział po chwili, ciężko wzdychając. – Tylko o to, że nie powiedziałaś mi prawdy. Że to ukryłaś.
Jego słowa ciążyły bardziej, niż się spodziewałam. Miał rację, a ja nie wiedziałam, co odpowiedzieć.
– Marek, przepraszam. Po prostu… czasem czuję, że w tym wszystkim, w rachunkach i planach, nie ma miejsca na mnie. Chciałam czegoś dla siebie, choć na chwilę.
Zamiast odpowiedzi, zobaczyłam, jak Marek opiera głowę na dłoniach. Cisza przeciągała się, a ja czułam, że muszę powiedzieć coś więcej, cokolwiek, co by to naprawiło.
– Może powinniśmy ustalić jakiś budżet, na rzeczy, które są dla nas ważne? – zaproponowałam nieśmiało.
Marek spojrzał na mnie, ale jego oczy były zimniejsze niż zwykle.
– Budżet to jedno, ale co z zaufaniem, Basia? Jak mamy to odbudować?
Nie miałam odpowiedzi.
Barbara, 32 lata
Czytaj także: „Przepuszczałam kasę rodziców, aż zablokowali mi karty. Spanikowałam, gdy nagle kazali mi iść do pracy”
„Znalazłam w aucie męża drogie perfumy i czekałam, aż mi je da. Na próżno, bo bawidamek miał inne plany”
„Przez głupotę męża wylądowałam na zasiłku. Patrzę na światło w pustej lodówce i ryczę z bezsilności”