Zastanawiam się, jak to się stało, że utknąłem w tym wszystkim. Dom, praca, rachunki, kłótnie o głupoty – jakby moje dni były sklejone z tych samych fragmentów, odtwarzanych w nieskończoność. Często mam wrażenie, że żona wyrzuca sobie, że mogła wybrać lepiej. A Julka, nasza córka, jest rozpieszczona i kapryśna. W domu to ona robi najwięcej hałasu, ale nie mam już siły wchodzić w rolę surowego ojca, bo matka i tak jej na wszystko pozwoli.
Byłem tym zmęczony
Choć nie narzekamy na brak pieniędzy rodzina zawsze ma do mnie o coś pretensje. Jestem kierownikiem dużego magazynu, więc wieczorami zwykle wracam zmęczony. Żona zajmuje się domem, ale i tak ma ciągle pretensje o to, że za mało zarabiam, że powinienem więcej wymagać od siebie.
Tamtego dnia po pracy, kiedy wstąpiłem do sklepu, wcale nie planowałem kupować tego losu. Kobieta przede mną w kolejce strasznie długo coś wybierała. Sprzedawca z uśmiechem rzucił mi:
– A pan co, może lotka?
Coś mnie tknęło.
– A co tam, niech będzie – rzuciłem, sam nie wiedząc, czemu. Wcisnąłem kupon do kieszeni kurtki i zapomniałem.
Następnego dnia coś mnie ruszyło, żeby sprawdzić wyniki. Wpatrywałem się w te liczby długo. Wszystko się zgadzało. Wygrałem sumę, o której człowiek nawet nie marzy. Poczułem, jakby ktoś zrzucił na mnie worek złota. Zanim zdążyłem to do końca przemyśleć, coś we mnie krzyknęło: „To jest twoja szansa. Uciekaj”.
Tego wieczoru po raz pierwszy od dawna czułem coś więcej niż tylko zmęczenie. W głowie już widziałem siebie na jakiejś plaży, daleko od tego wszystkiego, z nowym życiem, gdzie nikt mnie nie zna.
Nie powiedziałem im
To była moja szansa na wolność. Na życie, którego nigdy nie miałem. Kupon schowałem do szuflady w biurku, pod stertę papierów. Usiadłem przy komputerze i zacząłem przeglądać oferty wyjazdów do ciepłych krajów.
– Co robisz? – usłyszałem głos Natalii. Zamarłem.
– Nic, nie mogłem spać – odparłem i szybko zamknąłem okno przeglądarki.
– Czyli jak zwykle nic – skwitowała i wróciła do sypialni. Rzucała takimi komentarzami od lat. Nie wiedziałem, czy robiła to z przyzwyczajenia, czy naprawdę myślała, że jestem nikim.
Następnego dnia, zacząłem konkretnie myśleć o kierunku ucieczki. Nie chciałem żadnych skomplikowanych planów. Może Włochy, Hiszpania? Jakieś ciche miasteczko, gdzie wynajmę coś małego i po prostu zniknę. W głowie przeliczałem, ile będę potrzebował na start. Właściwie mogłem kupić wszystko – samochód, dom, cokolwiek, byle z dala od tego, co miałem tutaj.
Wieczorem usiadłem z laptopem i wyobrażałem sobie siebie w każdym miejscu, które wydawało się wystarczająco dalekie. Do pokoju weszła Julka. Zaczęła grzebać w szufladzie biurka, szukając ładowarki do telefonu.
Nie powstrzymałem jej
– Tata, co tu masz? – zapytała, wyciągając zmięty kawałek papieru.
Podszedłem szybko, ale zanim zdążyłem jej wyrwać kupon, już go rozwinęła.
– To jakiś los? – Zaczęła wczytywać się w liczby. – Sprawdziłeś wyniki? Może coś wygrałeś?
– Julka, zostaw to – powiedziałem ostrzej, niż chciałem, wyrywając jej kupon.
Zanim zdążyłem go schować, do pokoju weszła Natalia.
– Co tu się dzieje? – zapytała podejrzliwie.
– Tata ma los! – Wykrzyknęła Julka. – Może coś wygrał!
– Pokaż – powiedziała Natalia, wyciągając rękę.
Chwyciła kupon i zaczęła sprawdzać wyniki w telefonie. Cisza, która zapadła, była jak ładunek wybuchowy.
– Wygrałeś? – wyszeptała, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Dlaczego nic nie powiedziałeś?
Nie zdążyłem odpowiedzieć, bo Natalia już dzwoniła do swojego brata, którego nie cierpiałem najbardziej na świecie. Wszystko wymknęło się spod kontroli.
Postawili mnie pod ścianą
Przyjechał godzinę później. Zawsze taki był – jak wyczuje interes, jest na miejscu w kilka minut.
– To poważne pieniądze – zaczął szwagier. – Trzeba to dobrze zaplanować. Podzielić sprawiedliwie, z głową.
– Dokładnie. Nie możesz tego trzymać tylko dla siebie. To nasze pieniądze, jesteśmy rodziną – przytaknęła moja żona
– Moje – poprawiłem, starając się brzmieć stanowczo. – To ja wygrałem.
– Naprawdę chcesz tak to załatwić? Bo widzisz, znam ludzi, którzy wiedzą, jak inwestować takie sumy.
– Naprawdę zamierzałeś to przed nami ukryć? –Natalia nie odrywała ode mnie wzroku.
– Nie zamierzałem…
Grzegorz rzucił porozumiewawcze spojrzenie Natalii.
– Zróbmy tak: podzielimy tę sumę w rozsądny sposób. Wszyscy na tym skorzystają. Ty też, Olek. Ale zapomnij o jakichś dziwnych ruchach.
Czułem się jak zwierzyna otoczona przez myśliwych. Każde ich słowo tylko zacieśniało pętlę. Zamiast odpowiedzieć, zacisnąłem zęby i wbiłem wzrok w stół. Wiedziałem jedno – gra dopiero się zaczęła.
– To ja wygrałem, to moje pieniądze! – W końcu straciłem cierpliwość.
– Twoje? – Natalia spojrzała na mnie z ironią. – A kto cię wspierał przez te wszystkie lata? Gdyby nie ja, nic byś nie miał. Rodzina to nie sklep, z którego wychodzisz, kiedy masz ochotę.
Nie miałem wyjścia
Grzegorz rozłożył ręce, jakby próbował załagodzić sytuację, choć w jego oczach błyszczało coś innego – czysta chciwość.
– Natalia ma rację. Zamiast się kłócić, powinniśmy spokojnie to omówić. Ale muszę przyznać, że trochę nas zawiodłeś. Zamiast się cieszyć z nami, kombinujesz za plecami.
– Dość! – huknąłem, uderzając pięścią w stół. – To ja wygrałem i to ja zdecyduję, co z tym zrobię.
Natalia uniosła brodę i zmrużyła oczy.
– Naprawdę? A co, jeśli wszystkim powiem, jaki z ciebie egoista? Że chciałeś nas zostawić z niczym? Wszyscy twoi znajomi, sąsiedzi… każdy się dowie.
Czułem, jak coś we mnie pęka. Te pieniądze nie były dla mnie bogactwem. Były biletem do wolności. Ale ta wolność stawała się coraz bardziej odległa.
– Zróbmy to po dobroci. Podzielmy się. Wszyscy będą zadowoleni – Grzegorz uśmiechnął się kącikiem ust.
Kilka miesięcy później siedziałem na nowej kanapie w naszym nowym domu. Kredyt spłacony, Julka w swoim pokoju z nowym laptopem, a Natalia planowała wyjazdy na kolejny rok. Byłem częścią tego idealnego obrazka, ale czułem, jakbym oglądał to życie zza szyby.
Zrozumiałem, że nawet największa fortuna nie zmieni człowieka, który utknął w swoim własnym życiu. Nie mogłem kupić wolności, bo wolność wymagała odwagi, a tej zawsze mi brakowało.
Aleksander, 37 lat
Czytaj także:
„Na emeryturze sprzedałem dom i ruszyłem w świat. Dzieci się obraziły, bo miały już plan na moje pieniądze”
„Mąż kocha mój brzuch, a nie mnie. Zależy mu tylko na tym, by szybko pochwalić się spadkobiercą”
„Mąż kazał mi oszczędzać, więc sukienkę na Andrzejki kupiłam w lumpeksie za 30 zł. To był zły pomysł”