Przez dwa lata pracowałam non stop, ale pewnego dnia poczułam, że już dłużej tego nie wytrzymam. Musiałam zrobić coś szalonego. Poszłam więc do najbliższego biura podróży i wykupiłam wycieczkę do Turcji. „Przynajmniej wrócę opalona i na komunii Monisi, córki mojego brata, zadam szyku” – pomyślałam zadowolona ze swojego wyboru.
– Czyś ty zwariowała?! – rugała mnie przez telefon przyjaciółka Ela. – Samotna kobieta w takim kraju to pewny żer dla mężczyzn. Nie będziesz miała nawet chwili spokoju.
– Myślisz, że nie będę mogła się od nich opędzić – zaśmiałam się.
– Nie będzie ci tak wesoło, jak cię jakiś Turek porwie – podsumowała Ela.
Już na lotnisku wpadłam w oko brunetowi przy tuszy
Pakowałam się w nienajlepszym nastroju. „Może ona ma rację? Co mi strzeliło do głowy z tą Turcją, przecież to muzułmański kraj. Nie znam ich języka, angielskiego zresztą też nie za bardzo. Sklecę jakieś proste zdanie, ale to wszystko” – zastanawiałam się, upychając ubrania do torby.
Jednak nie było już odwrotu, pieniądze wydane, trzeba jechać. Pierwszy raz spędzałam urlop sama, w dodatku tak daleko. Na lotnisku siedziałam zła jak osa.
– Czemu pani jest taka smutna? – zagadnął mnie jakiś brunet w średnim wieku. – Czy pani również czeka na samolot do Turcji?
– Tak – odburknęłam, bo nie miałam ochoty na przypadkowe znajomości.
– Sama pani leci czy z narzeczonym? – mężczyzna usadowił się obok mnie.
– Kronikę lotu pan pisze? – zdenerwowałam się.
– Proszę się nie irytować! Chciałem tylko zagadnąć, bo radość mnie rozpiera, że mam wreszcie urlop.
Człowiek haruje cały rok, żeby potem trochę tego słońca złapać i zobaczyć, jak inni ludzie żyją – powiedział. Zrobiło mi się głupio, że byłam wobec niego taka niemiła, bo w tej właśnie chwili podeszła do nas korpulentna blondynka w okularach.
– Tu jesteś, wszędzie cię szukam – wyraźnie ucieszyła się na widok zagadującego mnie bruneta.
– Pani pozwoli, to moja ślubna, Irenka – uśmiechnął się mężczyzna.
Zdobyłam się na jakąś uprzejmość.
– Blanka – przedstawiłam się. – Miło mi panią poznać.
Nie było jednak czasu na dalszą rozmowę, bo głos w megafonie wzywał pasażerów do odprawy.
– Do zobaczenia na miejscu, w lepszym humorze – pożegnałam się z brunetem, którego pochopnie wzięłam za podrywacza.
„Wszystko przez Elkę. Tak mnie nastraszyła, że nawet w Polsce zaczęłam się obawiać obcych mężczyzn”.
W końcu wylądowaliśmy na lotnisku w Stambule. Stamtąd pojechaliśmy autokarem do naszego kurortu położonego nad brzegiem morza.
– Boże, jak tu pięknie! – zachwycałam się, wyglądając przez okno hotelowego pokoju. – Zupełnie jak na zdjęciach w katalogu. Palmy, drzewka bananowe, krzewy pełne kolorowych kwiatów i to słońce.
W którymś momencie stwierdziłam jednak, że coś mi tu nie gra. Przecież prosiłam o pokój z widokiem na morze, a w tym musiałam się mocno wychylić z okna, żeby dojrzeć zaledwie jego skrawek. Zeszłam więc do recepcji, na wszelki wypadek biorąc rozmówki polsko-angielskie, i rozpoczęłam pertraktacje z recepcjonistą.
– Przyjechałam na dwa tygodnie, zapłaciłam za pokój z balkonem i widokiem na morze... – zaczęłam niepewnie.
– Moment – przerwał mi.
Okazało się, że takie sprawy załatwia tylko szef hotelu. W drzwiach pojawił się wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w granatowej koszulce z odsłoniętymi muskularnymi ramionami. Przystojniak wysłuchał mnie, pogładził się po długich falujących włosach, od których nie mogłam oderwać wzroku i nagle zapytał:
– Możesz przyjść jutro?
Kiwnęłam głową na znak, że mogę.
– Jutro ci pomogę! – krzyknął, gdy wchodziłam po schodach.
Wymarzyłam sobie pokój z widokiem na morze
Nazajutrz już od rana czekałam w holu na naszą rezydentkę Agnieszkę, która świetnie mówiła po angielsku. Pomyślałam, że dzięki niej moje pertraktacje z szefem na pewno przebiegną sprawniej, niż gdybym miała dukać zdania z rozmówek. Agnieszka mi pomoże!
– Przypomnij mu, że przecież wczoraj obiecał mi pomóc – poprosiłam.
– Hakan, szef hotelu, mówi, że obecnie nic wolnego nie ma – Agnieszka rozłożyła bezradnie ręce.
– To mu powiedz, że w tym pokoju jest zepsuta spłuczka w toalecie – niecierpliwiłam się.
Zaczęłam przysłuchiwać się dość ostrej wymianie zdań, w którą włączył się także recepcjonista. Wyglądało na to, że awantura wisi w powietrzu. Niespodziewanie rozmowa zakończyła się. Wszyscy zamilkli, a Hakan uśmiechnął się do mnie.
– I co, i co? – niecierpliwiłam się, bo nie wiedziałam, czym zakończyły się negocjacje.
– Bawi ich, że ci tak zależy na tym widoku – wytłumaczyła mi Agnieszka.
– Jak to ich bawi?!
Zobaczyłam, że szef hotelu wymienia znaczące spojrzenia z recepcjonistą. „Co za bezczelność” – pomyślałam.
– To powiedz mu, że nie mogę spać w tym koszmarnym pokoju. Rano śmieciarze opróżniają pojemniki i głośno przy tym śpiewają jakieś ich szlagiery.
Kiedy rezydentka to przetłumaczyła, mężczyzna spuścił głowę i zaczął coś nerwowo zapisywać w leżącym na blacie notesie. „Dziwnie ci Turcy się zachowują. Przecież kupując wycieczkę w Polsce, zapłaciłam dodatkowo za widok na morze” – pomyślałam.
Owszem, za oknem miałam morze, ale i dyskotekę
Na ścianie przy recepcji wisiały atrakcyjne ogłoszenia różnych biur dla turystów oraz lustro. Tak mnie ta ich wymiana zdań zdenerwowała, że wyłączyłam się na chwilę z rozmowy, podeszłam i zaczęłam się przyglądać swojemu odbiciu. W pewnej chwili zobaczyłam spoglądającego na mnie z uwagą Hakana. Patrzył tak natarczywie, że aż się zmieszałam.
– Blanka, mogę cię prosić? – zwróciła się do mnie rezydentka. – Właściciel powiedział, że jeśli ci tak zależy, to wieczorem dostaniesz swój wymarzony pokój z widokiem na morze. Uśmiechnęłam się triumfalnie, wzięłam ręcznik, krem do opalania i poszłam na plażę.
Wieczorem do mojego pokoju ktoś zapukał. W drzwiach zobaczyłam jakiegoś Turka.
– Pokój, nowy pokój – dukał po angielsku.
– Chcę, chcę – mruknęłam pod nosem i już miałam zamykać drzwi, gdy dodał:
– Dać bagaż, ja nosić.
Przeprowadzka zajęła mi prawie godzinę. Okazało się bowiem, że nowy pokój znajdował się w zupełnie innym skrzydle budynku, a raczej molocha, jakim był nasz hotel. Kiedy się skończyła, poczułam, że dopiero teraz zaczynają się moje wakacje.
Wyszłam na balkon. Przede mną aż po horyzont rozciągał się szmaragd wody. Morze mogłam podziwiać nawet z łóżka. Położyłam się na nim i zachwycona wpatrywałam się w widok za ogromnym oknem. Byłam wniebowzięta.
Podczas kolacji podszedł do mnie Hakan. Nie był to najlepszy moment: siedziałam z pochyloną głową i oblizywałam palce ze słodkiego tłuszczu, jaki płynął z baklawy, czyli malutkich ciasteczek:
– OK?
– OK – odpowiedziałam.
Uśmiechnął się zadowolony, że dotrzymał obietnicy, i odszedł. Mój nowy pokój miał piękny widok nie tylko na morze, ale i na basen w niesamowitym kształcie trzech złączonych elips. Niestety, miał także widok na bar z kolorowymi parasolami. Początkowo nie zwróciłam na nie uwagi, ale gdy tuż po kolacji zaczęła dudnić muzyka z przebojami we wszystkich językach świata, nie wytrzymałam i w szlafroku zbiegłam do recepcji.
– Chcę zmienić pokój, tam muzyka, ja chcę spać – krzyczałam.
Na twarzy mężczyzny stojącego za kontuarem malowało się zdziwienie.
– Zaraz zadzwonię do szefa – stwierdził spokojnie.
Po chwili odłożył słuchawkę i powiedział, że szef nic nie może zrobić, bo nie ma już innych pokoi i mogę wrócić jedynie do tego, w którym wczoraj nocowałam. Wściekła zgodziłam się na przeprowadzkę. Z tamtej strony budynku przynajmniej nie było słychać dyskotekowego łomotu.
Rano jednak wstydziłam się pokazać pracownikom hotelu. „Będą się śmiali, że jestem panna niezdecydowana. Mam za swoje” – lamentowałam w pokoju, nim odważyłam się wyjść na śniadanie.
– Przecież nikt mnie tu nie zna i nigdy już nie wrócę do tego miejsca – dodałam sobie odwagi.
Dwa tygodnie upłynęły jak piękny bajkowy sen
Każdego dnia przekonywałam się, że zarówno hotel, jak i miejscowość, w której jestem, warte są powrotu. Jedzenie było wyśmienite, a obsługa bez zarzutu. Od czasu do czasu nasza rezydentka zapraszała nas na dodatkowe wycieczki, więc rezygnowałam z opalania się na rzecz podróży: do zabytkowego Efezu, na bawełniane wzgórza Pamukale czy do likijskich grobowców wykutych w skałach nad rzeką Dalayan.
Kąpałam się też w ciepłych błotnistych źródłach. Potem nie mogłam się rozpoznać na zdjęciach, bo wszyscy oblepieni wyschniętym na słońcu błotem wyglądaliśmy tak samo – jak ludzie z epoki kamienia łupanego. Za to w hotelu zaczęły się dziać dziwne rzeczy. Pewnego dnia pod drzwiami pokoju znalazłam bukiet kwiatów. Innym razem na nocnym stoliczku czekała miseczka ze świeżymi figami. Nigdy jeszcze takich nie jadłam.
Kiedyś, gdy zmęczona upałem wróciłam z plaży, zastałam łóżko zarzucone anemonami. Opowiedziałam o tym Irence i jej mężowi, których poznałam jeszcze na lotnisku w Polsce i którzy stali się moimi wakacyjnymi przyjaciółmi.
– To musi być sprawka pana sprzątającego – podsumowała moja znajoma. – My też mamy udekorowany co dzień pokój, ale nie aż tak jak ty. Chyba zacznę się domagać od obsługi większej staranności – zaśmiała się Irenka, układając się na leżaku.
– A może to kto inny? Przecież w recepcji też mają zapasowe klucze – snuł domysły Kazik.
– Co to ma niby do rzeczy – spytała Irenka.
– Nie widzisz jak ten brunet, szef hotelu, wodzi wzrokiem za naszą Blanką.
– Za mną? – zdziwiłam się. – Ja jestem szatynką, a oni wolą blondynki.
Kazik nic już nie powiedział, wskoczył do basenu tak energicznie, że aż woda chlusnęła na stojące w pierwszym rzędzie leżaki.
– On zawsze psikusy musi robić. Jak dzieciak! – żachnęła się Irenka.
Nie słuchałam jej narzekań, bo myślałam o tym, co powiedział Kazik. Już dawno zauważyłam, że Hakan patrzy na mnie jakoś tak inaczej. Zawsze, gdy byłam w restauracji, kręcił się w pobliżu. Raz, gdy wychodziłam z hotelowego basenu, wpadłam na niego i zmoczyłam swoim bikini jego marynarkę. Tylko się uśmiechnął, objął mnie delikatnie i przesunął, aż zrobiło mi się gorąco z wrażenia. Nie przypuszczałam jednak, że to on podrzuca mi kwiaty i owoce.
Pomyślałam, że w ogóle nie chcę stąd wyjeżdżać
Pod koniec pobytu siedziałam któregoś popołudnia przy basenie, łapiąc ostatnie promienie słońca, kiedy podeszła do mnie nasza rezydentka i zaprosiła na drinka. Usiadłyśmy na wysokich barowych stołkach, a ona od razu zapytała, czy mam męża i dlaczego sama przyjechałam na urlop?
– Czyżby to było śledztwo? – odparłam, sącząc niebieski płyn. – Smaczny ten drink, taki słodziutki, ale chyba barman wlał mi za dużo alkoholu.
– Będę z tobą szczera, ktoś mnie poprosił, żebym się dowiedziała, jak wygląda twoje życie w Polsce.
– Kto? – zapytałam.
– Hakan – powiedziała.
– On? – zdziwiłam się.
– Tak, kazał zapytać, czy tylko na urlopie jesteś samotna, czy może w Polsce również.
– Co za pytanie? – zdenerwowałam się, chociaż powinnam się ucieszyć, że taki przystojny mężczyzna zwrócił na mnie uwagę.
– Powiedz mu, że mam dwóch mężów. Możesz dorzucić kochanka!
Dopiłam szybko drinka i poszłam nad morze na długi spacer. Musiałam ochłonąć. Nie przypuszczałam, że mogę komuś się aż tak spodobać, i to na urlopie w Turcji. Z drugiej strony Hakan był naprawdę przystojnym mężczyzną. W dodatku wcale mi się nie narzucał.
Dwa tygodnie minęły jak z bicza strzelił. Wyjeżdżaliśmy z hotelu w środku nocy. Jakież było moje zdziwienie, kiedy na dole w hotelowej poczekalni wśród tłumu turystów ujrzałam Hakana. O czwartej nad ranem! „Co on robił o tej porze w pracy” – zastanowiłam się. Zobaczył mnie, uśmiechnął się i ruszył w moją stronę. Zapytał, czy może mi pomóc.
Potem wziął moją walizkę i ruszyliśmy w stronę autokaru. Szliśmy, nie patrząc na siebie, jedynie ocierając się lekko ramionami. Hakan postawił walizkę przed otwartym bagażnikiem. Chwyciłam rączkę, żeby podać bagaż kierowcy, w tym samym momencie on zrobił to samo.
Nasze palce się spotkały. Moje ciało przeszył dreszcz. Spojrzałam na Hakana, na jego twarzy błąkał się niepewny uśmiech. Tuż przed odjazdem podaliśmy sobie dłonie i długą chwilę patrzyliśmy w oczy.
– Do zobaczenia – powiedziałam.
Poczułam, jak ogarnia mnie smutek. Chciałam, żeby ta chwila nigdy się nie skończyła.
– Wsiadamy – popędzili mnie zniecierpliwieni pasażerowie.
– Cóż za romantyczne pożegnania w środku nocy – krzyknął mi tuż nad uchem jakiś zezłoszczony starszy pan.
Z rozdartym sercem pożegnałam się z Hakanem i zajęłam miejsce przy oknie. Przez głowę przebiegało mi tysiące myśli. Kierowca ruszył i niemal od razu zahamował. Zaczął coś krzyczeć, wygrażać w kierunku drzwi. W końcu je otworzył. W ciemnościach zauważyłam jakąś sylwetkę, która zmierzała w moim kierunku. A już po chwili obok mnie stanął Hakan. Usiadł i przytulił mnie mocno do siebie. W jego ramionach spędziłam całą drogę na lotnisko.
Upłynął rok, a tyle się zmieniło
– I pomyśleć, że musiałam jechać w świat, żeby znaleźć sobie męża – zaśmiałam się w duchu, poprawiając na głowie biały welon. Spojrzałam na swoje dobicie w lustrze. Wkrótce powiem sakramentalne „tak” i zostanę żoną Hakana.
Od tamtej nocy w autobusie minął rok. Żegnaliśmy się, myśląc, że już nigdy więcej się nie zobaczymy, ale miesiąc później byłam z powrotem. Chciałam sprawdzić czy to, co czujemy, jest prawdziwym uczuciem, czy tylko wakacyjnym zauroczeniem. Hakan jednak myślał o mnie poważnie. Pół roku później przyjechałam do niego na stałe.
Czy się boję? Oczywiście, ale gdybym nie zaryzykowała, nie dowiedziałabym się jaka jest siła mojego uczucia. Rodzina i znajomi krzywo patrzą na mój związek, ale to moje życie.
Więcej listów do redakcji:„Przez prawie 20 lat nie miałem pojęcia, że mam córkę. Nie zdążyłem jej poznać, bo.... zmarła”„Moją córkę zabił na pasach pijany kierowca. Zatraciłam się w swojej żałobie i odtrąciłam bliskie mi osoby”„Mam żonę, dwójkę dzieci i kochankę. Żyję tak od kilku lat bez wyrzutów sumienia, bo żona wie o wszystkim”