Muzycy skończyli grać kolejny kawałek. Taniec dobiegł końca, a mój partner – wysoki brunet – zaprowadził mnie do stolika.
– Ale ciacho! – podsumowała Majka. – Zrób coś z tym.
– Zdobyć faceta to pestka. Ale utrzymać go przy sobie to dopiero wyzwanie – odparłam sentencjonalnie, siadając na krześle.
To była mała urokliwa restauracja
W każdy sobotni wieczór odbywały się w nim spotkania dla singli. Gdy tylko usłyszałam o tej inicjatywie, od razu uznałam, że to świetna okazja zarówno dla mnie, jak i dla Majki. Każda z nas pragnęła w końcu spotkać na swojej drodze tego jedynego, wymarzonego faceta.
– Daj spokój z tymi mądrościami – ucięła krótko – na początek go zdobądź. Później pomyślisz, co zrobić, żeby został.
– A co jeśli już nie będzie chciał ze mną tańczyć? – zapytałam przygnębiona.
– Kiedy puszczą białe tango, wtedy...
Reszta wypowiedzi utonęła w głośnym przemawianiu prowadzącego.
– Słuchajcie uważnie! W następnej kolejności, zatańczymy białe tango. Tym razem to kobiety zapraszają mężczyzn.
– No dalej, idź już. – Maja klepnęła mnie w bark.
Dobre sobie, łatwo się mówi
W tym miejscu liczba samotnych pań przewyższała dwukrotnie liczbę kawalerów, a kiedy w końcu podeszłam do urodziwego bruneta, jakaś pulchna blondynka akurat ciągnęła go na parkiet do tańca. Pełna zawodu, powróciłam do Majki.
– Mówiłam, abyś do niego podeszła.
– Ech. – zbagatelizowałam ruchem dłoni. – Nie mam zamiaru robić z siebie pośmiewiska. Przecież nie jestem już najmłodsza.
– Co masz na myśli, mówiąc "nie najmłodsza"? Przecież wciąż jesteśmy młodymi kobietami.
– I nadal samotnymi – uzupełniłam, przedrzeźniając ton głosu przyjaciółki.
Kiedy jednak zespół zagrał kolejną popularną piosenkę, przystojniak o ciemnych włosach poderwał się z miejsca i podszedł do nas. Całą noc przetańczyliśmy razem. Moje serce przepadło dla Jacka, zachowywałam się jak zakochana małolata.
Nie mogłam przestać o nim myśleć
W pracy byłam totalnie rozkojarzona, a gdy wracałam ze spotkań z Jackiem, ciągle tylko nawijałam o nim, przez co Majka dostawała już białej gorączki.
– Mam dość słuchania w kółko o tym samym! - darła się, zatykając dłońmi uszy.
Po dłuższym czasie, pewnego wieczoru, przyjaciółka zdecydowała się przeprowadzić ze mną szczerą rozmowę.
– Słuchaj Gosia, ty i Jacek jesteście już razem od ponad sześciu miesięcy. Uważam, że nadszedł czas, żebyście zamieszkali pod jednym dachem. Ja mogę się przeprowadzić do koleżanki. Co ty na taki scenariusz?
Perspektywa dzielenia mieszkania z Jackiem, możliwość przytulenia się do niego, kiedykolwiek najdzie mnie na to ochota, przygotowywanie mu posiłków - śniadań przed pracą, obiadów, kolacji, a także pranie i prasowanie koszul, wydawała się spełnieniem moich marzeń. Od zawsze chciałam mieć własnego faceta, o którego mogłabym dbać.
– Masz całkowitą rację – przytaknęłam – porozmawiam z nim o tym jutro.
– W porządku. W takim razie zacznę rozglądać się za jakimś nowym lokum dla siebie – oznajmiła zdecydowanie Majka.
Dzień później zagadnęłam Jacka, czy byłby chętny, żebyśmy zamieszkali razem w jednym mieszkaniu. Na jego twarzy pojawił się uśmiech i odparł, że sam planował poruszyć ten temat. Poczułam wtedy ogromną radość, zdając sobie sprawę, że oboje mamy takie same pragnienia.
Parę dni po tej rozmowie Majka spakowała swoje wszystkie rzeczy i opuściła nasze wspólne lokum. Od tego momentu zaczęłam dzielić mieszkanie tylko z Jackiem i była to sama przyjemność. Moja codzienność przybrała nowy rytm, a ja byłam przeszczęśliwa. Poranki zaczynałam od robienia śniadania, a następnie oboje ruszaliśmy do swoich zajęć. Popołudniami zajmowałam się zakupami, gotowaniem obiadu i wyczekiwaniem na powrót Jacka z pracy.
Wieczorami często siadaliśmy przed telewizorem, by obejrzeć jakiś ciekawy film, lubiliśmy te nasze wieczorne rytuały. Czasami Jacek wybierał się na mecz kosza, a ja w tym czasie robiłam pranie lub prasowanie. Niedziele były czasem dla nas dwojga na dłuższe wylegiwanie się w łóżku. Po obiedzie Jacek zasiadał w swoim fotelu przed telewizorem, a ja oddawałam się lekturze kobiecych magazynów. To były chwile, które sprawiały nam dużo radości i satysfakcji, przynajmniej tak mi się wydawało.
Któregoś dnia wpadłam na pomysł, żeby wybrać się z Jackiem na spacer, ale zaczął narzekać na ból głowy, więc zostaliśmy w mieszkaniu. Kolejnego dnia zadzwonił, kiedy byłam jeszcze w pracy. Poskarżył się, iż ból głowy wciąż mu dokucza i spytał, czy nie będę zła, jeśli nie pójdzie ze mną po zakupy, choć wcześniej mi to obiecywał.
– Wracaj do domu i połóż się do łóżka. To na bank zapowiedź grypy. Poradzę sobie sama z zakupami.
Gdy byłam w sklepie, spotkałam Majkę
Od momentu, kiedy się wyprowadziła, nie miałyśmy ze sobą żadnego kontaktu – nie widziałyśmy się, a nawet do siebie nie dzwoniłyśmy. Moja uwaga była tak mocno skoncentrowana na Jacku, że nawet nie przyszło mi do głowy, aby wykonać do niej zwykły telefon. Po zrobieniu zakupów, poszłyśmy razem do mojego mieszkania. Zaskoczył mnie nieco fakt nieobecności Jacka w domu. Jednak po chwili zastanowienia doszłam do wniosku, że prawdopodobnie poszedł do apteki i lada moment powinien być z powrotem.
– No mów, nie trzymaj mnie w niepewności – Majka nie mogła się doczekać. – Jak się układa wspólne mieszkanie z Jackiem? Minęły już prawie dwa miesiące.
– No tak. Rewelacyjnie. Z Jackiem nie mamy żadnych spięć.
– A bywacie na jakichś imprezach?
– Nie bardzo.
– Naprawdę? To co robicie, kiedy macie wolne?
– Wiesz, nadal nie możemy się sobą nasycić.
– Jasne – na jej twarzy pojawił się uśmiech – czyli po prostu z łóżka nie wychodzicie.
Nie odezwałam się ani słowem, chociaż chciałam jej przytaknąć. Brakło mi śmiałości, żeby wyznać, iż od jakiegoś czasu Jacek stracił zainteresowanie sprawami łóżkowymi. Właściwie powinnam go spytać o powód, ale obawiałam się, że jeśli zacznę drążyć ten temat, poczuje się dotknięty i mnie zostawi.
– Często ci się zdarza samotnie spędzać popołudnia? – Majka ni stąd, ni zowąd zadała pytanie.
– Co ty opowiadasz? Przecież ci mówiłam, że Jacka od wczoraj męczy ból głowy. Na pewno poszedł do apteki.
– Słuchaj, Gosiu – Majka przybrała poważny ton – według mnie to niedobrze, że nigdzie razem nie wychodzicie.
– Wiesz co? Nam się świetnie układa. Serio. Zaufaj mi.
Starałam się ją przekonać, gdy nagle otworzyły się drzwi wejściowe.
– Hej, dziewczyny – powiedział Jacek. Wszedł do pokoju, kładąc na podłogę sporych rozmiarów torbę podróżną.
– Gosiu, mam do ciebie wielką prośbę – posłał mi uśmiech, dotykając delikatnie mojej dłoni – dostałem telefon od babci w pracy. Padła jej pralka, więc przez jakiś czas będę znosił do nas pościel i ręczniki, żeby je wyprać. Przepierzesz je...
– Słuchaj, powiedz szczerze – wtrąciłam – Jak się czujesz?
– Ja... nie wiem, o co chodzi – wymamrotał zmieszany.
– Wspominałeś, że od paru dni męczy cię ból głowy – napomknęła Majka.
– Ach, ta głowa? – parsknął śmiechem – Już mnie nie boli, przeszło.
– No to lecę – oznajmiła Majka – odwiedzę was za tydzień, do zobaczenia.
Wniosłam torbę z brudnymi ubraniami do łazienki. Otworzyłam suwak i w tym momencie doszedł do mnie przyjemny aromat perfum. Byłam nieco zdumiona, ale doszłam do wniosku, że babcia Jacka z pewnością stosuje jakiś pięknie pachnący płyn do tkanin.
Sięgnęłam do środka i wyjęłam ręcznik, później kolejny, a następnie poszewkę. Pod spodem znalazłam... bardzo krótką, nocną koszulkę na cienkich ramiączkach, ozdobioną drobnymi, ciemnoniebieskimi kwiatuszkami. To właśnie od niej unosił się ten cudowny zapach perfum.
Początkowo chciałam wyjść z łazienki i dowiedzieć się od Jacka, czy jego babcia nosi taką piżamę, ale ostatecznie zmieniłam zdanie. Wcisnęłam koszulkę do kieszeni swojego szlafroka, nacisnęłam guzik pralki i poszłam z powrotem do sypialni. Jacek był zajęty oglądaniem rozgrywek koszykarskich, jednocześnie zajadając się kanapką.
– Jakoś nigdy nie mówiłeś o swojej babci – odezwałam się, pilnując, by mój głos brzmiał ze spokojem.
– Serio? – wyraził zaskoczenie. – Cóż, widocznie zapomniałem, no to teraz już wiesz.
– Jaka ona jest? Drobna? Chuda?
– Babcia? Eee, nie. To wysoka kobieta i raczej tęgawa.
Rosła i odrobinę puszysta, powtarzałam w głowie, idąc z powrotem do łazienki. Rozciągnęłam koszulę nocną na pralce i po wewnętrznej stronie, tuż przy szyi, nabazgrałam markerem "kocham Jacka", a obok wpisałam dzisiejszą datę. Wcisnęłam bluzeczkę do kieszeni szlafroka. Rankiem powiesiłam ciuchy na balkonowej suszarce. Po obiedzie spakowałam koszulkę do torby, a na wierzch położyłam już suche prześcieradła i ręczniki.
– Masz, to dla ciebie – oznajmiłam, kładąc torbę u stóp Jacka – rzeczy są świeżo po praniu.
– Jesteś wspaniała. Po pracy jutro wpadnę do babuni.
– Kiedy mniej więcej będziesz z powrotem?
– Zrobię co w mojej mocy, żeby zjawić się najszybciej jak to możliwe.
Wyrzucałam z siebie cały smutek
W głębi duszy wiedziałam, że jeżeli Jacek spotyka się z kimś innym, to nasz związek nie ma przyszłości. Ewentualnie wróci z podrapaną twarzą. Ku mojemu zdziwieniu, wrócił i wszystko toczyło się starym rytmem. Praca, zakupy, gotowanie obiadów, oglądanie telewizji. Byłam pewna, że zrobiłam z siebie idiotkę przed babcią mojego faceta, pisząc na bluzce słowa pełne uczucia.
W piątek dotarłam do domu nieco później. Zaraz przy wejściu zobaczyłam dobrze mi znaną torbę. Jacka nigdzie nie było. Opróżniłam jej wnętrze, wysypując wszystko na podłogę w przedpokoju. Pomiędzy ręcznikami leżała także damska koszula nocna. Była krótka, trzymała się na cienkich ramiączkach, a na jasnoniebieskim materiale widniały drobniutkie, ciemnogranatowe kwiatuszki.
Momentalnie poczułam napływające do twarzy gorąco, a moje serce zaczęło bić tak szybko i mocno, że lada moment mogło chyba wyskoczyć z piersi. Trzęsącymi się dłońmi chwyciłam koszulkę i przyjrzałam jej się uważnie. Na samym dole, przy podwinięciu materiału, zobaczyłam napis będący odpowiedzią od owej kobiety: "wredna małpa".
Koniec, wyszeptałam i wybuchnęłam płaczem. Mój ukochany ma romans, łkałam. Kochałam go z całych sił, opiekowałam się nim, szykowałam obiadki, robiłam pranie, prasowałam ubrania, troszczyłam się o niego, obdarzyłam go zaufaniem tak wielkim, jakim jedynie zakochana po uszy kobieta może obdarzyć mężczyznę, a on zwyczajnie mnie oszukiwał.
Wylałam z siebie morze łez, a gdy emocje opadły, chwyciłam marker i domalowałam kreseczkę przy frazie "wredna małpa", dopisując: "cześć, mam na imię Gosia". Zebrałam pranie do torby, spakowałam manatki Jacka, a potem obie torby wystawiłam za drzwi.
Czytaj także:
„Gdy zostawiła mnie dziewczyna, rodzice nie pozwolili mi wrócić do domu. Mówili, że jestem dorosły i mam sobie radzić”
„Po 20 latach odkryłam, że mąż kochał nie tylko mnie. Jego delegacje były czasem dla drugiej rodziny”
„Mój mąż wyszedł wyrzucić śmieci i już nie wrócił. Po 15 latach spotkałam go z nową żonką i całą rodziną”