„Teściowa ma większe mieszkanie od naszego, a nie chce się zamienić. Mówi, że to bez sensu, bo i tak się rozwiedziemy”

pokłócona para fot. Getty Images, Noel Hendrickson
„Oznajmił matce, że nie chce mieć z nią nic wspólnego. Ona była wyraźnie oszołomiona, zdążyła jednak zapytać, co się stało. Wtedy powiedział jej, że nie szanuje jego żony, a on nie zamierza tego tolerować. Kłócili się jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie to on kategorycznie zakończył tę rozmowę”.
/ 30.12.2023 11:15
pokłócona para fot. Getty Images, Noel Hendrickson

To była propozycja płynąca z troski o matkę mojego męża. Nie spodobała jej się i nie omieszkała mi wtedy powiedzieć, co o mnie naprawdę sądzi.

Był moim spełnieniem marzeń

Nigdy nie sądziłam, że spotkam takiego faceta. Prawdę mówiąc, nie wierzyłam w te wszystkie brednie o wielkiej, bezinteresownej miłości. Nie podejrzewałam, aby znalezienie rycerza na białym koniu było w naszych realiach rzeczywiście możliwe. Bajki bajkami, ale przecież nie było czegoś takiego, jak bezproblemowe związki i ludzie, którzy doskonale się rozumieją. Zmieniłam zdanie, gdy poznałam Mikołaja.

Byliśmy jak dwie połówki jabłka. Ja trochę roztrzepana, wieczna marzycielka, on twardo stąpający po ziemi i mający wszystko świetnie zorganizowane. Gdyby nie ta jego stanowczość, nie wiem, gdzie bym zaszła w życiu. Wszyscy zawsze twierdzili, że brak mi asertywności i zdecydowanie mieli rację. Nie potrafiłam odmawiać, miałam przed tym jakiś śmieszny opór. A on potrafił zawsze podejść na trzeźwo do każdej decyzji i nie bał się powiedzieć „nie”. Po prostu trzymał się własnego zdania.

Poza tym bardzo go kochałam. On mnie chyba też, bo ciągle mnie o tym zapewniał, a wiedziałam, że raczej nie rzuca słów na wiatr. Był dla mnie miły, czuły, pomocny – czego mogłam chcieć więcej? Zwłaszcza że wyjątkowy był z niego przystojniak.

Po ślubie byliśmy przyjaciółmi

Koleżanki uprzedzały mnie, że ślub wszystko zmieni.

– Ja i Bolek też byliśmy w sobie szaleńczo zakochani – mówiła Agnieszka, lekko się ze mnie podśmiewując. – Przyszedł ślub, zamieszkaliśmy razem i się skończyło. On nic, tylko praca i praca, wiecznie zmęczony, a ja stoję nad tymi garami i latam po mieszkaniu ze ścierą. Małżeństwo to nie bajka, Lila.

Choć nabrałam pewnych obaw, nie zerwałam zaręczyn. Uważałam, że to byłoby śmieszne – bo jaki podałabym mu powód? Że koleżanki opowiadały mi złe rzeczy o małżeństwie? Że boję się, że sobie spowszedniejemy? Przecież Mikołaj by mnie wyśmiał. No, może nie bezpośrednio, bo przecież mu na mnie zależało, ale… co by sobie o mnie pomyślał?

Teraz cieszę się, że rzeczywiście zatrzymałam wszelkie obiekcje dla siebie, bo po ślubie nic się w naszym przypadku nie zmieniło. Nadal byliśmy najlepszymi przyjaciółmi. Racja – oboje pracowaliśmy, ale zawsze znajdowaliśmy w ciągu dnia chwilę, żeby pobyć ze sobą.

W piątki Mikołaj zabierał mnie zawsze na kolację gdzieś w mieście, a w soboty planowaliśmy wszelkie inne wyjścia. Oczywiście, nie zapominaliśmy też o znajomych, których regularnie odwiedzaliśmy. Od czasu do czasu wpadaliśmy też do moich rodziców i jego matki. Choć atmosfera w rodzinnym towarzystwie zawsze była przyjemna, nie mogłam uciec od złudzenia, że teściowa traktuje mnie z lekką powściągliwością. Wtedy jeszcze nawet nie wiedziałam, jak wiele w tym było prawdy.

Martwiliśmy się o jego matkę

Któregoś razu Mikołaj wrócił z pracy wyraźnie przybity.

– Coś nie poszło? – zapytałam od razu, widząc jego minę. – Jakieś zlecenie?

Potrząsnął głową.

– Chodzi o mamę – mruknął. – Znowu dzwoniła do mnie w przerwie i wisiała na telefonie chyba godzinę. Gdybym miał bardziej rygorystycznego szefa, chyba by mnie udusił. No, ale nieważne. Ona sobie wyraźnie nie radzi, Lila.

– Nie radzi? – zmarszczyłam brwi, zastanawiając się nad tym, co powiedział. – Chodzi o to, że jest sama? Pewnie tęskni za towarzystwem?

Matka Mikołaja pół roku przed naszym ślubem straciła męża. Mój niedoszły teść zmarł nagle – dostał zawału na przystanku autobusowym, a pomoc niestety nadeszła za późno. Wydaje mi się, że jego żona nie potrafiła się z tym pogodzić i po części obwiniała siebie o to, że jej wtedy przy nim nie było.

– Na pewno – przytaknął. – Zresztą, siedzi w tym wielkim, pustym mieszkaniu, a nie jest już przecież najmłodsza. Tyle ma tam sprzątania, no i narzeka, że ciągle musi biegać po schodach…

Mieszkanie teściowej było dwupoziomowe, miało coś koło 120 metrów kwadratowych. Podejrzewałam, że rzeczywiście trudno to było ogarnąć w pojedynkę. No i pewnie czynsz był wysoki, zwłaszcza dla jednej osoby. Ja, mieszkając w takim miejscu sama, chyba bym zresztą oszalała.

– No tak – zgodziłam się. – To na pewno spore wyzwanie. Dużo roboty.

– Wiesz co – zaczął i spojrzał na mnie, jakby właśnie przyszedł mu do głowy świetny pomysł. – Może zamieńmy się z nią mieszkaniami! Tu miałaby 50 metrów, więc o połowę mniej do sprzątania, niższy czynsz… Na pewno też nie kojarzyłoby jej się z tatą.

Popatrzyłam na niego niezdecydowana.

– No nie wiem… – mruknęłam. – Wiesz, według mnie to świetny pomysł. Ale co ona na to? Może jest przywiązana do tego mieszkania?

– A, daj spokój! – machnął ręką. – Matka nigdy nie była sentymentalna. Na pewno się zgodzi. Porozmawiamy z nią w weekend.

Nie chciała o tym słyszeć

Oczywiście, udzielił mi się optymizm Mikołaja i w ogóle nie przejmowałam się nadchodzącą rozmową z teściową. Kiedy w niedzielę zasiedliśmy z nią do obiadu, to mój mąż zaczął temat:

– Mamo, tak sobie pomyśleliśmy… musi być strasznie trudno samej w takim wielkim mieszkaniu

– Wiesz, synku mruknęła, nie unosząc wzroku znad zupy. – Jakoś sobie radzę. Chociaż gdyby ktoś od czasu do czasu mi pomógł, pewnie byłoby znacznie prościej.

– No właśnie tak sobie z Lilą pomyśleliśmy – obrzucił mnie szybkim spojrzeniem – że może przeprowadziłabyś się do nas, a my wzięlibyśmy twoje mieszkanie.

– Co? – rzuciła wyraźnie zdumiona.

– No wiesz, miałabyś łatwiej – tłumaczył dalej tym swoim rzeczowym tonem. – Mniej sprzątania, pierwsze piętro, a nie trzecie, brak schodów w domu…

Nie ma mowy – ucięła ostro. – I nie wracajmy do tego tematu.

Prawdziwy powód rozłożył mnie na łopatki

Mikołaj był zdziwiony stanowczością matki. Ja trochę też, ale to on pozostawał przez resztę dnia jakiś nieswój. Jako że cała sprawa mocno go gryzła przez kolejny tydzień, w kolejny poniedziałek wymknęłam się z pracy nieco szybciej i postanowiłam odwiedzić teściową.

– A, to ty – rzuciła z niechęcią, gdy zjawiłam się przed drzwiami jej mieszkania. – Czego chcesz? Będziesz mnie namawiać do tej zamiany mieszkań, co?

Uśmiechnęłam się niepewnie.

– Myślę, że Mikołaj ma dużo racji – zaczęłam nieśmiało. – Byłoby mamie dużo łatwiej…

– Ty go do tego namówiłaś, nie? – przerwała mi nagle. – To był twój pomysł.

Potrząsnęłam głową.

– Ja nie…

– Moja odpowiedź nadal brzmi nie – ciągnęła, jakby nie zauważyła, że próbuję coś powiedzieć. – A wiesz, dlaczego? – uśmiechnęła się z wyższością. – Bo to nie ma sensu. Po co się zamieniać, skoro wy i tak się rozwiedziecie? Ty… nie zasługujesz na mojego syna. On kiedyś przejrzy na oczy i to zrozumie.

Przyznaję, trochę mnie zamurowało. Więc to był prawdziwy powód, dla którego nie chciała słyszeć o zamianie mieszkań. Co tam, że powoli przestawała sobie radzić ze sprzątaniem dwóch poziomów, płaciła niezłą sumkę za czynsz i utyskiwała na biodra, bolące ją od wiecznego latania po schodach – nie było się co fatygować, bo to nasze małżeństwo to tak naprawdę była tylko przelotna miłostka. A Mikołaj się przecież opamięta i zostawi mnie dla lepszej.

Nie chciałam go denerwować

Z bloku teściowej wyszłam nieźle skołowana. Cieszyłam się, że nie byłam samochodem, bo jeszcze spowodowałabym jakiś wypadek. Czułam, że matka Mikołaja za mną nie przepada, ale nie podejrzewałam, że jest aż tak źle. Więc tylko czekała, kiedy się rozstaniemy. Pięknie.

Postanowiłam nie mówić o niczym mężowi. Nie chciałam, żeby się niepotrzebnie denerwował. Poza tym, co by to zmieniło? Ona i tak nie zdecyduje się na tę zamianę. Tyle że Mikołaj naciskał. Wiedział, że coś się dzieje, a ja nie chcę o tym rozmawiać.

– Nie podoba mi się to, Lila – rzekł jakiś miesiąc później. – Nie mówisz mi wszystkiego. Chcę, żebyś powiedziała prawdę. Na to się umawialiśmy.

Czułam, że jest zły. Nie chciałam, żeby nasze życie się posypało z powodu jego matki, więc w końcu uległam i wszystko mu opowiedziałam. A wtedy on wyjął komórkę, wybrał numer do matki i oznajmił jej, że nie chce mieć z nią nic wspólnego.

Ona była wyraźnie oszołomiona, zdążyła jednak zapytać, co się stało. Wtedy powiedział jej, że nie szanuje jego żony, bo nie traktuje mnie poważnie, a on nie zamierza tego tolerować. Kłócili się jeszcze przez chwilę, ale ostatecznie to on kategorycznie zakończył tę rozmowę.

Koniec końców pogodziliśmy się z teściową. Ona nawet mnie przeprosiła i chyba rzeczywiście żałuje, że tak myślała o naszym związku. Zgodziła się też na zamianę mieszkań, uznając, że tak będzie dla wszystkich wygodniej. Z mojej strony, to zupełnie wystarczało, żeby żyć dalej w zgodzie. Mikołaj jednak wyraźnie żywi do niej urazę za to, jak mnie traktowała. Pracuję nad nim, by trochę odpuścił. W końcu nikomu nie są potrzebne waśnie w rodzinie.

Czytaj także:
„Pierwszy raz w życiu spotkałam księdza, który za poświęcenie domu nie brał kasy w kopercie. Miał swój powód”
„Mąż na każdym kroku wytykał mi, że w nim płynie błękitna krew, a ja śmierdzę łajnem. Nie wiem, po co się ze mną żenił”
„Syn nazwał mnie dewotką, bo chciałam, by zawiózł mnie do Częstochowy. Utrę mu nosa przy spisywaniu testamentu”

Redakcja poleca

REKLAMA