Całe życie marzyłam o tym, by spotkać kogoś wyjątkowego – faceta, który zaakceptuje mnie w całości, nie wytykając błędów czy wad. Chciałam usłyszeć słowa: „Jesteś dla mnie idealna, kocham cię”. Te proste zwroty niosą ze sobą tak wiele – poczucie bycia docenioną, rozumianą i kochaną bezwarunkowo. Prawdziwa miłość nie szuka wymówek, by usprawiedliwić swoje słabości, nie próbuje wzbudzać wyrzutów sumienia. Nikt, kto kocha prawdziwie, nie mówi: „Moja miłość byłaby większa, gdybyś tylko...”. I tu można wstawić dowolne zakończenie – była szczuplejsza, umiała lepiej gotować, nie zachowywała się tak przemądrzale...
Moje nogi do perfekcyjnych nie należą, ale cóż, dostałam to, co mi Stwórca przydzielił i tyle w temacie. Z racji swojego wyglądu dałam sobie spokój z szukaniem wielkiej miłości. No i jeszcze dlatego, że faceci, którzy z początku wydawali się idealni, ostatecznie okazywali się zupełnie nieodpowiedni. Zwyczajnie mam dość latania za facetami i zabiegania o nich. Mimo to zgodziłam się wybrać na wystrzałowy bal przebierańców pod Giewontem. Nie zaprosił mnie żaden facet, ale kumpela.
Wyglądałam jak dziwadło
Właściwie to nie był żaden bal, a poprawiny po weselu. Nie udało mi się dotrzeć na ślub, bo akurat wtedy wyjechałam służbowo, więc teraz nadarzyła się sposobność, by zaistnieć wśród towarzystwa. Ania wraz z ukochanym zaszaleli i zorganizowali przyjęcie w hotelowej sali. Totalne szaleństwo! Zdecydowałam, że muszę wyglądać olśniewająco, aby nie być gorszą od pozostałych gości z wyższych sfer.
Właśnie się przekonałam, że na zabieg u kosmetyczki trzeba się umawiać sporo wcześniej, ale nie przejmowałam się tym, że mi nie wyszło. Kupiłam maseczkę nawilżającą, peeling i odżywkę, która wzmacnia rzęsy – ostatnio dziewczyny z pracy ciągle o niej gadały i ją polecały.
W ostatnim momencie udało mi się wsiąść do odpowiedniego pociągu. Zaaferowanie podróżą sprawiło, że dopiero w ogrzanym przedziale zaczęłam czuć nieprzyjemne swędzenie i kłucie. Odniosłam dziwne wrażenie, że osoby podróżujące tym samym pociągiem co ja, przyglądają mi się dość natrętnie. Zwłaszcza ten gość naprzeciwko mnie. Pomyślałam sobie: „No i z jakiej racji się tak na mnie gapisz koleś? Zerknij może w lustro i przyjrzyj się swojej gębie”. Taki sobie przeciętniak. Ani jakoś nadzwyczajnie postawny, ani specjalnie urodziwy.
Poczułam silniejsze pieczenie w pobliżu oka i odruchowo sięgnęłam dłonią do twarzy.
– Nie pocieraj! To pewnie reakcja alergiczna – zerknął na mnie ze współczuciem. Choć wyglądał zwyczajnie, jego głos brzmiał przyjaźnie i kojąco. – Tabletka przeciwalergiczna powinna szybko przynieść ulgę – dodał pocieszająco.
– Coś mi się zrobiło na twarzy?
– Nie widziałaś? – zaskoczył się.
Odżywka sprawdzała się świetnie na rzęsy, ale niekoniecznie nadawała się do stosowania na powieki...
Szlag by to! Wracając z toalety, miałam kompletnego doła. Moje powieki były mocno spuchnięte, a dookoła nich i na policzkach wyszły mi jakieś krostki. Te cholerne mazidła, których użyłam, nieźle dały mi popalić. Pewnie mam alergię na któryś składnik albo ich mieszankę. Wyglądałam jak rumiana purchawka. No i masz ci los! Jak ja się teraz ludziom pokażę na tej imprezie?
– Jedziesz na karnawał do Zakopanego? – facet zapytał, zerkając na kieckę, którą trzymałam na wieszaku.
– Kumpela robi poprawiny. Można rzec, że to dwie pieczenie na jednym ogniu.
– Nie gadaj! – ucieszył się ten przeciętniak. – Ja też idę na poprawiny! To musi być przeznaczenie!
Miałam co do tego wątpliwości, ale nic nie powiedziałam, bo byłam pochłonięta myślami o swoim problemie.
Kiedy przyjechaliśmy do Zakopanego, powitał nas trzaskający mróz i grube warstwy białego puchu.
– Na początek musimy wstąpić do apteki – zadecydował Darek, biorąc moje rzeczy i przejmując inicjatywę. – Kupimy ci jakieś lekarstwo na tę alergię i zobaczysz, że szybko poczujesz się lepiej.
No cóż, oddałam swój los w jego ręce. Wolałam o tym specjalnie nie rozmyślać, ale grzecznie zażyłam pigułkę, popijając ją wodą, o którą Darek poprosił panią za ladą. Mimo że znaliśmy się raptem parę godzin, czułam się w jego obecności bardzo komfortowo. Swobodnie. Zupełnie mi nie przeszkadzało, że wyglądam jak po ciężkiej chorobie. Chyba jemu też to nie robiło różnicy.
Przedzieraliśmy się przez zaśnieżone uliczki, zmierzając w stronę hotelu. Śmialiśmy się w głos i rozmawialiśmy swobodnie, niczym długoletni kumple. Darek zaproponował, abym dotrzymała mu towarzystwa tego wieczoru. Nie miałam argumentów przeciwko, więc zgodziłam się bez wahania. Przestałam postrzegać go jako zwykłego, szarego człowieka. Okazał się błyskotliwym i zabawnym facetem, który ma spory dystans do własnej osoby. Szkoda, że wcześniej nie trafiłam na kogoś takiego... Po południu zaczerwienienie skóry w dużej mierze ustąpiło, ale oczy wciąż miałam przekrwione, a powieki spuchnięte. Makijaż był kompletnie wykluczony.
– Wyglądasz cudownie! – Darek popatrzył na mnie czule.
Nawet jeśli to był jedynie grzecznościowy komplement – poczułam się jak milion dolarów. Przyszło mi do głowy, że jego obecność sprawia, że inaczej siebie postrzegam. Jakbym miała większą wartość i prezentowała się atrakcyjniej.
To był nasz czas
Anka przygotowała coś naprawdę wyjątkowego. Gdy razem przekroczyliśmy próg sali, po prostu zaniemówiłam. Goście byli witani i prowadzeni przez kelnerów do swoich miejsc przy stołach. W tle grał zespół, co dawało nadzieję na późniejsze tańce. Darek i ja wymieniliśmy znaczące spojrzenia. Nie trzeba było nic mówić. Ujął moją dłoń i pociągnął na parkiet, mimo że nikt jeszcze nie tańczył. Kołysaliśmy się w rytm muzyki, nasze ciała doskonale się zgrały, jak u pary z wieloletnim doświadczeniem. Mocno się do niego przytuliłam, a mój wcześniejszy dystans całkowicie zniknął.
– Świetnie, że na ciebie wpadłem – wyszeptał.
Nic nie mówiłam, opierając twarz pokrytą wysypką o jego tors. Wokół nas kręciło się wiele ślicznych dziewczyn, a on mimo wszystko wybrał taniec ze mną, choć na mój widok powinien brać nogi za pas. Czyżby to faktycznie było przeznaczenie? W końcu liczy się wnętrze, a nie wygląd. Nastrojową atmosferę przerwał energiczny, rockowy numer.
– Co powiesz na podziwianie widoku na góry? – rzucił propozycją Darek.
Z hotelu wyszliśmy wprost na zewnątrz. Rozgwieżdżone niebo zimową porą lśniło nieskazitelną czystością, a śnieg swoją bielą nadawał otoczeniu jasności.
– Ale tu cudownie… – powiedziałam z zachwytem w głosie. – Zupełnie jak w jakiejś baśni.
– Nie marzniesz czasem? – Darek opatulił mnie swoim okryciem.
– Nie, jest w sam raz.
Nagle dotyk ciepłych ust Darka sprawił, że powieki opadły mi same.
– W tej chwili wszystko jest perfekcyjne – stwierdził mój wyjątkowy towarzysz, obejmując mnie z uczuciem.
Głowiłam się nad tym, co się ze mną dzieje. Myśli wirowały w głowie, a obok stał facet, którego spotkania zupełnie się nie spodziewałam. „Nawet jeśli to będzie tylko przelotna przygoda, nie zamierzam tego żałować” – przeszło mi przez myśl.
Ten wieczór był tylko nasz. Darek trzymał się mnie blisko, a ja również nie chciałam tracić jego towarzystwa nawet na moment. Przetańczyliśmy wiele godzin, rozmawialiśmy i całowaliśmy się. Z trudem znalazłam chwilę, aby podejść do Anki i jej męża i przywitać się z nimi. Koleżanka nie miała do mnie żalu, dostrzegła, że jestem pochłonięta towarzystwem Darka. Doceniłam jej zrozumienie dla tej sytuacji.
Niestety, nawet najbardziej cudowne momenty nie trwają wiecznie. Opuszczając salę, miałam ściśnięte gardło, niczym Kopciuszek po balu. Zastanawiałam się, czy moja bajka właśnie się skończyła.
Ale wcale się nie zakończyła. Nasz pobyt w Zakopanem z Darkiem znacznie się przedłużył. Wzięliśmy pokój w pensjonacie i praktycznie z niego nie wychodziliśmy.
– Naokoło takie przepiękne krajobrazy, fantastyczna pogoda, a my z tego w ogóle nie korzystamy! – chichotał Darek.
Ostatniego dnia wreszcie wybraliśmy się na przechadzkę.
– My i to miasto, Zakopane. Muszę to na wieki zachować w pamięci, czy to dopiero początek naszej historii? – Darek zapytał, wpatrując się w majestatyczny szczyt góry.
Stanęłam na palcach, ujmując jego twarz w swoje dłonie i zmuszając, by nasze spojrzenia się spotkały.
– Jak sądzisz? – odparłam. – Czy pozwoliłabym, by taka radość się ulotniła?
– Naprawdę? Chcesz, żebyśmy byli razem? Natalia, ja nie jestem typem, który lubi się bawić czyimiś uczuciami. Jeśli masz jakieś inne zobowiązania albo nie jesteś tego pewna, po prostu mi to powiedz.
– Jestem wolna, ale obecnie też zakochana i bardzo zależy mi na tym, żeby być szczęśliwą. Właśnie z tobą.
Darek przysunął się bliżej.
– To słowa, na które czekałem. Wierzysz w miłość od pierwszego spojrzenia?
– Niezbyt…
– Ja też byłem sceptykiem, dopóki nie spotkałem cię w tym pociągu. Nie sądziłem, że coś takiego może się przydarzyć. Miłosna strzała prosto w serce. Los chyba tak chciał. Ciężko to jakoś określić.
Nie odezwałam się ani słowem. A co on mówił? Że kocha mnie bez względu na wszystko? Nawet gdy moja twarz pokryła się krostami? Być może los postawił na mojej drodze prawdziwą miłość? Teraz mam absolutną pewność, że tamten dzień był najszczęśliwszym momentem w moim życiu, zrządzeniem losu. Wciąż tworzymy parę, łączy nas nie tylko uczucie, ale i przyjaźń. Darek to dla mnie najważniejszy człowiek, nie wyobrażam sobie życia bez niego choćby przez jeden dzień. Zdecydowaliśmy, że nasz ślub odbędzie się w Zakopanem.
Natalia, 35 lat
Czytaj także:
„Ślub i dzieci nie są dla mnie. Jak tylko kobieta zaczyna o tym wspominać, to mówię, że musimy się rozstać”
„Pod łóżkiem w sypialni znalazłam cudze majtki. Myślałam, że mąż mnie zdradza, ale zaprzeczał”
„Krótką chwilę uniesienia za stodołą przypłaciłam ciążą. Teraz czeka mnie wstyd na całą wieś i wytykanie palcami”