Na wakacje w Tunezji jechałam jak na ścięcie. Miesiąc po rozstaniu z narzeczonym. Niestety, on jechał do tego samego hotelu, bo żadne z nas nie chciało zrezygnować z opłaconego wcześniej wyjazdu. Urlop zapowiadał się koszmarnie, więc przed wejściem na lotnisko zawahałam się chwilę. Przyjaciółki uznały, że zwariowałam, kiedy powiedziałam im, że pojadę na te wakacje. W dodatku, mieliśmy nawet mieszkać w jednym pokoju...
Przyszło mi do głowy, że nie zniosę obecności Artura w miejscu, w którym byliśmy kiedyś szczęśliwi
Stałam przed drzwiami, ale przed oczami miałam obraz nas, jak rok temu, trzymając się za ręce, spacerujemy brzegiem morza. Ustalamy, że po powrocie wprowadzam się do niego. Mówimy o ślubie... Myślałam wtedy: „Będę codziennie zasypiała z moim mężczyzną. No i wspólna kasa zapewni nam większe bezpieczeństwo”.
Nie to, żebym była materialistką. Po prostu jako pielęgniarka musiałam się bardzo pilnować z wydatkami. Poza tym chciałam normalnego związku, a nie spotykania się kilka razy w tygodniu. Myśl o pieniądzach mnie otrzeźwiła.
„Nie po to oszczędzałam przez kilka miesięcy na te wakacje, żeby teraz się wycofać” – pomyślałam i energicznie popchnęłam drzwi.
– Uważaj, bo jeszcze ochrona weźmie cię za zamachowca – usłyszałam za sobą znajomy głos.
Nic nie odpowiedziałam. Po chwili Artur stał koło mnie w kolejce do odprawy. Wyglądał na zmęczonego.
„Pewnie zadręcza się, jak zniesie mnie na wakacjach” – pomyślałam. „A może boi się, że będę chciała pożyczyć od niego pieniądze?” – ironizowałam w myślach.
Rozstaliśmy się między innymi przez awantury o pieniądze. Według Artura byłam rozrzutna. Według mnie on był skąpy. Nagle mój wzrok przykuła para w naszym wieku. Oboje koło 30-tki. Ubrani w markowe ciuchy, z eleganckimi walizkami. Nieszczęśliwe twarze. Wyglądali na ludzi, których nic ze sobą nie łączy prócz obrączek. Pomyślałam, że my wyglądamy podobnie.
– Widzisz tę parę? – zapytałam Artura.
– Myślisz, że my też tak wyglądamy? – skrzywił się.
Ta jego mina zawsze mnie rozbawiała.
– Ty wyglądasz gorzej – roześmiałam się.
Artur wzruszył ramionami. Tak zawsze zaczynały się nasze kłótnie. Ja nie mogłam wytrzymać tego jego wzruszania ramionami i zaczynałam wbijać mu szpile. Potem on wychodził z domu, trzaskając drzwiami, a ja płakałam w poduszkę.
„Już nie jesteśmy parą, a ja nie zamierzam psuć sobie wyjazdu kłótniami z Arturem” – postanowiłam.
– Zawrzyjmy ugodę na ten tydzień – zaproponowałam. – Nie wchodzimy sobie w drogę i jesteśmy wobec siebie uprzejmi.
Artur kiwnął głową.
Zawarliśmy pakt o nieagresji
To był świetny pomysł, bo mieliśmy jeden pokój. Udało się jedynie zamienić pokój dla pary na pokój z dwoma łóżkami. Artur wstawał wcześniej, ale starał się nie hałasować. Ja szłam spać później, ale wślizgiwałam się do łóżka bezszelestnie.
Było tak, jak wtedy, gdy mieszkaliśmy razem. Tylko teraz się nie kłóciliśmy... Unikaliśmy okazji do sprzeczek. Na plaży rozkładaliśmy swoje leżaki w bezpiecznej odległości. Ale nawet jeśli dzieliło nas dwadzieścia metrów i tłum plażowiczów, i tak czułam na sobie jego wzrok, gdy wchodziłam do wody. Artur wiedział, że pływaczką jestem marną.
Nie przeszkadzało mi to wypływać dość daleko w morze. Niezbyt rozsądne, ale rozsądek nigdy nie był moją mocna stroną.
– Lepiej trzymaj się płytkiej wody – usłyszałam za sobą zirytowany głos Artura.
Właśnie wyszłam z wody i dokonywałam akrobacji, żeby zdjąć mokry kostium pod ręcznikiem.
– Znów coś ci we mnie nie pasuje? – zapytałam, przytrzymując jedną ręką ręcznik, a drugą wkładając majtki. – Uwierz mi, pływam coraz lepiej!
Artur mruknął pod nosem:
– Uparta jak zwykle.
Podał mi suchą górę od kostiumu. Odwróciłam wzrok, żeby nie widzieć jego ciała. Patrząc na jego umięśniony tors przypomniało mi się, że kiedyś leżeliśmy przy sobie nago. Nagle zatęskniłam za tymi czasami.
Pomyślałam, że muszę zrobić coś, co odgoni dobre wspomnienia. Po południu wybrałam się więc na miejscowy targ.
W tym miejscu rok temu potwornie się pokłóciliśmy
O to, że ja wydaję pieniądze na głupoty – czyli na tkany dywanik do sypialni i pudełka chałwy, które kupiłam w prezencie dla przyjaciół. Przed oczami stanęła mi wściekła twarz mojego narzeczonego, który wyrzucał mi, że jestem rozrzutna i bezmyślna.
– Do niczego w życiu nie dojdziesz, jak nie nauczysz się liczyć pieniędzy – mówił.
Tak jak mój ojciec, który wyliczał mi każdy grosz. Potrafił mnie uderzyć, gdy nie przyniosłam ze sklepu złotówki reszty. Miałam wtedy osiem lat. Zamyśliłam się na to przykre wspomnienie. W tym momencie poczułam, że ktoś z tyłu staje bardzo blisko mnie.
Czyjaś ręka sięga do mojej torby. Odruchowo wrzasnęłam. Po chwili usłyszałam okrzyk bólu. Mój portfel upadł na ziemię. Szybko podniosłam go, spojrzałam w górę i zobaczyłam... Artura.
Patrzył groźnie w kierunku faceta, który oglądał swój nadgarstek.
– To ty wyciągnąłeś mi portfel? – zdziwiłam się.
– Tak, postanowiłem zostać kieszonkowcem – zakpił. – Zbierajmy się stąd – zarządził.
Wziął mnie za rękę i szybko wyprowadził z tłumu. Byłam w szoku, więc dałam się prowadzić bez sprzeciwu. Poszliśmy do nadmorskiej kafejki.
– Mówiłem ci tyle razy, żebyś nie trzymała wszystkich pieniędzy w jednym miejscu – zrzędził.
– Nie trzymałam – powiedziałam żałośnie. – W portfelu miałam niewiele. Większe banknoty schowałam do kieszeni.
– No, przynajmniej zmądrzałaś – rzucił.
Patrzył na mnie uważnie.
– Mam nadzieję, że mi tutaj nie zemdlejesz – powiedział kpiąco, ale z czułością w głosie. – Zaraz dostaniesz kawę i wróci ci humor.
Wrócił. Zwłaszcza po tym, jak Artur przyznał, że przyszedł na targ, bo chciał przypomnieć sobie okropne chwile ze mną.
Po to, żeby nie myśleć o tym, jak cudowną kobietą jestem
To były słowa, które chciałam usłyszeć. Bo choć od rozstania powtarzałam sobie, że wolę być sama niż z dusigroszem, to życie bez Artura było nijakie. Zrozumiałam też, że każde z nas miało swoje powody, żeby się kłócić o pieniądze.
Wracaliśmy do hotelu brzegiem morza. Trzymaliśmy się za ręce. Po raz pierwszy opowiedziałam Arturowi o tym, jak ojciec uderzył mnie, bo zgubiłam złotówkę. On przyznał, że całe dzieciństwo żył w lęku, że wyrzucą ich z mieszkania, bo matka pieniądze na czynsz wydawała na imprezy. Czułam, że pękł mur między nami.
Ustaliliśmy, że damy sobie drugą szansę. W pokoju hotelowym zsunęliśmy łóżka, żeby było nam wygodniej. Choć prawdę mówiąc spaliśmy niewiele....
Czytaj także:
„Po ślubie moja Kalinka zmieniła się w jędze nie do wytrzymania. Szkoli mnie jak w wojsku. Ktoś mi podmienił żonę"
„Urodziłam i mąż stracił na mnie ochotę. Woli po nocach oglądać porno niż pójść ze mną do łóżka. Czuję się jak śmieć"
„Po 12 latach pracy, dzięki której wzbogacił się on, jego dzieci i jego była żona, ja nie mam nic”