Od zawsze wiedziałam, że kariera prawnicza to moja droga. Od lat pracowałam na to, żeby osiągnąć sukces. Moje życie kręciło się wokół pracy, poświęceń i zdobywania doświadczeń. To wszystko miało sens, bo prowadziło do jednego celu – awansu. I w końcu, po latach starań, udało mi się.
Właśnie zostałam awansowana na stanowisko, o którym marzyłam. Wyższe zarobki, prestiż, większa odpowiedzialność. To była moja chwila. Czułam, że wszystko, co robiłam przez te lata, miało swój sens i w końcu dostanę to, na co tak długo czekałam.
Ciąża mnie zaskoczyła
Ale kiedy już świętowałam z Bartkiem ten sukces, moje życie wywróciło się do góry nogami. Kilka dni po awansie zrobiłam test ciążowy. Wynik? Pozytywny. Na początku nie mogłam uwierzyć. Byliśmy z Bartkiem razem od kilku lat, ale dziecko? Teraz? W tym momencie, gdy moja kariera dopiero nabierała rozpędu?
Czułam, jakby świat, który tak starannie budowałam, nagle stanął na krawędzi. Wszelkie radości z awansu zaczęły mieszać się z lękiem i niepewnością. Nie tak sobie to wyobrażałam.
Z jednej strony powinnam być szczęśliwa. To w końcu dziecko, początek nowego etapu w życiu. Bartek na pewno będzie szczęśliwy. Ale co z moją karierą? Tyle lat pracy, tyle poświęceń – czy to wszystko teraz legnie w gruzach? Jak pogodzić macierzyństwo z awansem? Czy w ogóle to możliwe? Zamiast radości, czułam narastający lęk. Czekała mnie trudna rozmowa, zarówno z Bartkiem, jak i z moim szefem.
Czekała mnie trudna rozmowa
Zanim powiedziałam Bartkowi o ciąży, długo zastanawiałam się, jak to zrobić. Wiedziałam, że będzie szczęśliwy, ale nie mogłam zignorować swojego lęku. W końcu zebrałam się na odwagę. Wybrałam moment, kiedy byliśmy sami w domu, siedzieliśmy w kuchni przy kolacji. Gdy to z siebie wyrzuciłam, zobaczyłam na jego twarzy radość, jakiej dawno nie widziałam.
– Sandra, to wspaniała wiadomość! Zostaniemy rodzicami. Nie mogę się doczekać – powiedział, obejmując mnie.
Odwzajemniłam jego uśmiech, choć w środku drżałam.
– Tak, to duża zmiana... – zaczęłam powoli. – Ale Bartek, co z moją pracą? Właśnie dostałam awans, mam tyle projektów – dodałam, czując, że nie mogę udawać entuzjazmu.
Bartek patrzył na mnie ze zrozumieniem.
– Przecież sobie poradzisz. Jesteś najlepsza w tym, co robisz. Będzie trochę inaczej, ale to przecież nie koniec świata – powiedział z pewnością.
Cieszył się, że będziemy mieli dziecko i wierzył, że jakoś to pogodzimy. Ale ja nie potrafiłam dostrzec tego optymizmu. Nie rozumiał, jak długo walczyłam o ten awans. Dla niego wszystko było proste – można mieć i karierę, i dziecko. Jednak ja czułam, że to rozdroże, z którego nie ma łatwego wyjścia.
Presja w pracy rosła
Codziennie w pracy udawałam, że wszystko jest po staremu. Nikt jeszcze nie wiedział o ciąży, a ja czułam, że nie mogę się do tego przyznać. Tomasz, mój szef, od zawsze miał wobec mnie wysokie wymagania. Awans oznaczał dla mnie większą odpowiedzialność i liczne projekty, które były kluczowe dla firmy. Każdego dnia dostawałam od niego nowe zadania, a presja rosła.
– Sandra, chcę, żebyś przejęła prowadzenie tego projektu. To kluczowa sprawa dla naszej firmy. Wiem, że dasz sobie radę – powiedział mi pewnego dnia, wręczając kolejne dokumenty.
– Oczywiście, Tomasz. Zrobię wszystko, co w mojej mocy – odpowiedziałam, choć w środku czułam niepewność.
Tomasz nawet nie podejrzewał, że mogłabym mieć jakiekolwiek zastrzeżenia. Dla niego byłam niezawodna. Czułam, że jeżeli powiem mu teraz o ciąży, wszystko się zmieni. Może przestanie mi ufać? Może zacznie odsuwać mnie od ważnych projektów? Bałam się, że moja szansa na karierę zniknie, zanim jeszcze w pełni się rozwinie.
– Świetnie. Liczę na ciebie. Wkrótce będziemy mieli jeszcze więcej pracy, więc musimy być gotowi na pełne zaangażowanie – dodał, jakby nie zostawiając mi miejsca na wątpliwości.
Kłóciliśmy się coraz częściej
Kiedy nie mogłam znaleźć wsparcia w pracy, próbowałam rozmawiać o swoich lękach z Bartkiem, ale każda taka rozmowa kończyła się kłótnią. On nie rozumiał, dlaczego nie potrafię cieszyć się z tego, że zostaniemy rodzicami. Dla niego ciąża była czymś naturalnym, czymś, co powinno przynieść nam radość.
Ale dla mnie to była poważna przeszkoda na drodze do sukcesu.
– Dlaczego nie potrafisz się cieszyć? Zostaniemy rodzicami, to coś pięknego – mówił mi, patrząc na mnie z rozczarowaniem.
– Bo to wszystko się dzieje w złym momencie, Bartek! Nie rozumiesz, jak długo na to pracowałam. A teraz wszystko może runąć – odpowiedziałam ze złością, czując, że tracę kontrolę nad własnym życiem.
Czułam, że oddalamy się od siebie
Bartek próbował mnie uspokoić, ale to tylko pogarszało sprawę.
– Sandra, przecież nie musisz wybierać. Możesz być świetną prawniczką i matką – próbował mnie przekonać.
– To nie jest takie proste! – wyrzuciłam z siebie, przerywając mu.
Czułam, że coraz bardziej się od siebie oddalamy. Bartek miał swoje wyobrażenie o naszej przyszłości, ale nie mógł zrozumieć, jak ważna była dla mnie moja kariera. Zamiast wsparcia, czułam narastające napięcie.
Z każdym dniem byłam coraz bardziej samotna w swoich lękach, bo nikt nie rozumiał, jak wielkie znaczenie miała dla mnie praca.
Przyjaciółka mi doradziła
W końcu zdecydowałam się porozmawiać z moją przyjaciółką, która kilka lat temu również stanęła przed wyborem – kariera czy macierzyństwo. Ewa, choć była świetną prawniczką, postanowiła zrezygnować z pracy i poświęcić się wychowaniu dzieci.
Kiedy powiedziała mi o swojej decyzji, byłam zaskoczona, bo zawsze myślałam, że praca to dla niej priorytet. Teraz, kiedy znalazłam się w podobnej sytuacji, postanowiłam zasięgnąć jej rady.
– Sandra, ja też kiedyś myślałam, że muszę wszystko poświęcić dla kariery. Ale odkryłam, że macierzyństwo to równie ważne wyzwanie – powiedziała mi, gdy spotkałyśmy się na kawie.
Słuchałam jej, ale czułam, że jej słowa do mnie nie trafiają.
– Ale ja pracowałam na ten awans latami. Co, jeśli po urlopie macierzyńskim wszystko przepadnie? Co, jeśli zostanę w tyle? – zapytałam, wyrażając swoje największe obawy.
Ewa spojrzała na mnie ze zrozumieniem.
– Zrozum, to ty decydujesz, jak to wszystko poukładać. Ale nie traktuj dziecka jak przeszkody, tylko jak nowy etap – odpowiedziała spokojnie.
Choć Ewa miała swoje racje, nie mogłam przekonać się do jej podejścia. Wiedziałam, że macierzyństwo to ważne wyzwanie, ale bałam się, że poświęcenie kariery przyniesie mi tylko frustrację. Nie mogłam znieść myśli, że mogłabym cofnąć się w rozwoju zawodowym.
Zebrałam się na odwagę
Zrozumiałam, że nie mogę dłużej zwlekać. Musiałam w końcu powiedzieć szefowi o ciąży, zanim stanie się to oczywiste. Każdy dzień odkładania tej rozmowy tylko pogarszał moje samopoczucie. W końcu zebrałam się na odwagę i zdecydowałam, że to dzisiaj. Weszłam do jego gabinetu z duszą na ramieniu.
– Tomasz, muszę ci coś powiedzieć. Jestem w ciąży. Wiem, że to może być problem w kontekście mojego awansu... – zaczęłam, próbując zachować spokój.
Tomasz spojrzał na mnie zaskoczony, ale szybko odzyskał opanowanie.
– Sandra, to wspaniała wiadomość. Gratulacje. Rozumiem, że to dla ciebie duża zmiana, ale znajdziemy sposób, by to pogodzić. Jesteś cenną częścią zespołu – odpowiedział, przerywając mi.
Jego słowa były dla mnie szokiem. Spodziewałam się trudnej rozmowy, a Tomasz nie tylko nie odsunął mnie od projektów, ale zapewnił, że znajdziemy sposób, bym mogła wrócić do pracy po urlopie macierzyńskim.
– Dziękuję ci. Naprawdę bałam się, że to może zmienić wszystko – odpowiedziałam z wdzięcznością.
Po rozmowie z Tomaszem poczułam ogromną ulgę. Choć nadal miałam lęk przed przyszłością, wiedziałam, że z takim wsparciem mam szansę pogodzić obie role, a macierzyństwo i kariera nie muszą się wzajemnie wykluczać. Bartek początkowo nie rozumiał moich obaw, ale z czasem również zaczął okazywać większe wsparcie. Zrozumiał, że dla mnie praca jest tak samo ważna jak dla niego rodzina.
Wciąż mam wiele obaw. Wiem, że pogodzenie tych dwóch obszarów nie będzie łatwe. Ale z pomocą Bartka i wsparciem w pracy, czuję, że mogę spróbować. Nie wiem, jak to się skończy, ale postanowiłam dać sobie szansę na obie te role. Być może będę musiała z czegoś zrezygnować, ale na razie jestem zdeterminowana, by walczyć o to, co dla mnie najważniejsze – zarówno o karierę, jak i o rodzinę.
Sandra, 37 lat
Czytaj także:
„Jesteśmy bogaci, ale skąpy mąż nie chce kupić mieszkania synowi. Przez niego wnuk będzie się chował w ciasnej norze”
„Mąż traktował mnie jak sprzęt domowy. Na ławce w parku znalazłam pocieszyciela, który rozumiał troski zaniedbanej żony”
„Życie na emigracji w Norwegii miało być naszym biletem do raju. Szybko zatęskniłam jednak za schabowymi i bigosem”